RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
(11.04.2020, 17:55:19)Dunolka napisał(a): [ -> ]Oj Edku, myślałam, że tę nową powieść to przygotowujesz specjalnie dla czytelnika anglojęzycznego,
skoro piszesz o Anglosasach.

Nigdy nie myślałem o Anglosasach, jako o odbiorcach "Kresowej opowieści", jeśli już, to o Ukraińcach, ale to mrzonki.

Może trudno w to uwierzyć, ale znaczna część NASZEGO społeczeństwa nie wie, co stało się na Wołyniu. To głównie dla nich są trzy tomy powieści. Tomy gatunkowo różne, nawet bardzo, bo pisane z uwzględnieniem różnych czytelniczych preferencji.

O Anglosasach piszę dlatego, że na tym etapie pracy moim tłumaczem jest Google, który jedynie taką transkrypcję oferuje. Wersja ostateczna będzie po korekcie wykonanej przez absolwentkę ukrainistyki
.

A co tłumaczenia powieści, to prawda jest taka, że tłumaczyć można tylko z języka obcego na swój, nigdy na odwrót.

No to kasa przejdzie nam koło nosa! mruganie, puszczanie oczka
Kochani!
Nie wychodzicie z domów, bo nie wolno, ale macie więcej czasu, by napisać coś na forum, a nie robicie tego. Dlaczego? Przesypiacie narodową kwarantannę? Jeśli tak, to pobudka!

W myśl powiedzenia klasyka „nie chcem, ale muszem”, podzielę się z Wami refleksją, jak najbardziej ze zdrowiem związaną, a mówiącą o tym, że koronawirus, wskutek utrwalonych nawyków, ma szanse dopaść człowieka nawet wtedy, gdy ucieknie z zawirusowanego miasta na teoretycznie czystą wieś.

Spotkaliśmy się na tej wsi we troje – siostra, ja i nasza Mama.
Mama, do 89,5 roku życia mieszkała sama (w sensie noclegów, bo ja u Niej bywałem równie często, jak we własnym domu), ja z żoną od 40 lat we Wrocławiu, siostra przez 35 lat w Kopenhadze.
Każde z nas, przez dziesięciolecia, nabierało wspomnianych nawyków, jeśli chodzi o zwyczaje w kuchni. Jednym z nich było używanie kuchennego noża z ząbkami. U Mamy i u mnie służył on wyłącznie do krojenia chleba lub ciasta i nigdy nie był myty w zmywarce. U siostry nie wiem.

Któregoś ranka upiekłem ci ja chleb z garnka. Kusił zapachem przez otwarte drzwi pokoju, w którym pracowałem, a w końcu dopiął swego – zamarzyła mi się piętka!

Bezskutecznie przeszukałem wszystkie kuchenne zakamarki i wspomnianego noża z ząbkami nie znalazłem. Siostra była w ogródku, Mama polegiwała przysypiając i nie miałem kogo zapytać o ten nieszczęsny nóż.  Zdesperowany otworzyłem drzwiczki zmywarki. Był!

Nie dość, że takiego noża do zmywarki się nie wkłada, bo w niej ulega stępieniu, to jeszcze wydawał się być całkiem czysty. Pomyślałem, że siostrze coś się pomieszało i nóż wyjąłem.

Trochę zwątpiłem, bo rączka i ostrze były lekko tłuste, ale właściwie czyste, a chleb na zmywarce kusił.

Piętka smakowała znakomicie i kromka za nią też - tak na sucho, nawet bez masła.

Zapytałem siostrę, dlaczego nóż od chleba wkłada do zmywarki. Odpowiedziała, że rozbierała nim golonkę, którą nasza siostrzenica kupiła dzisiejszego ranka i chciała, żeby zmywarka wytłukła wszystkie koronawirusy.

Przypomniał mi się wtedy widok siostry rozbierającej golonkę nad zlewozmywakiem. Na nóż nie zwróciłem uwagi, ale miała rękawiczki (maseczki nie pamiętam mruganie, puszczanie oczka ).

Chyba przeżyję, bo zdarzenie miało miejsce dziesięć dni temu, a gdyby na golonce siedziały patogeny, to z moją szczątkową odpornością już dawno by mnie załatwiły. Przepisowa kwarantanna trwa jednak dwa tygodnie, więc z optymizmem przez cztery dni muszę się jeszcze wstrzymać.

Pozdrawiam
Edward napisał(a): No to kasa przejdzie nam koło nosa!  




..i trzeba się będzie wziąć za uczciwą robotę! mruganie, puszczanie oczka



Cytat:   
Chyba przeżyję, bo zdarzenie miało miejsce dziesięć dni temu       


Ponieważ nigdy nic nie wiadomo, dowiedz się czym prędzej, jak ta Wanda z tobą wytrzymuje!  Big Grin
Faktycznie, wyrobione przez lata nawyki mogą być zgubne.
Z drugiej strony nawyki nawykami, ale jak można wyjąć nóż ze zmywarki - przecież powinna zapalić się w Tobie wielka czerwona żarówka dlaczego on się tam znalazł. Huh
Mam też nadzieję - bo nic o tym nie wspominasz - że po stwierdzeniu jego "tłustości" wymyłeś go detergentem i ciepłą wodą.
Jeżeli tak nie było, to wcale się nie dziwię Twoim obawom - chciałoby się coś jeszcze napisać, ale pominę to milczeniem. Confused

ps. wspominasz o trzech osobach - Ty, małżonka i Twoja mama, to skąd tam się wzięła siostrzenica, skoro jest zakaz przemieszczania, a jej "odwiedzenie" was raczej trudno podciągnąć pod "zaspokajanie niezbędnych potrzeb życia codziennego"?
Leszku, Edek i jego siostra czuwają na zmianę przy wiekowej mamie, stąd nieuniknione interakcje.

Ja tylko chciałam napisać, że gdyby mi się ktoś w kuchni rządził,  jakim nożem mam co kroić, co myć a co nie myć
w zmywarce, to bym mu zrobiła tzw. dżihad.
A brudny, tłusty nóż ze zmywarki Edek na pewno umył  w gorącej wodzie z detergentem, wyparzył, zdezynfekował
spirytusem, jeszcze raz umył, wytarł wygotowaną i uprasowaną ściereczką, i dopiero ukroił sobie piętkę.

Skąd więc ten lęk przed patogenami?
Niektórzy uważają, że jak się opłukuje mięso ze sklepu pod kranem, to wszelkie salmonelle i coronavirusy radośnie rozpryskują się po otoczeniu.  I potem nie ma cudów, by się na któregoś z nich nie natknąć. Ponoć zdrowiej jest ugotować brudne mięso.
No nie wiem, ja wolę opłukać. Nie rozpryskując.
Jola:
Jak Wanda ze mną wytrzymuje?

Wielokrotnie sam się dziwię! mruganie, puszczanie oczka
 
Leszek:
Jak można wyjąć nóż ze zmywarki? Gdzie czerwona lampka?

Można, co udowodniłem, a czerwoną lampkę wyłączył nawyk. To jest bardzo niebezpieczna cecha zwłaszcza wtedy, kiedy dołączy do niej coś, co potocznie nazywa się ‘pomrocznością jasną’.

Leszku, nie doświadczyłeś nigdy sytuacji, gdy rozpocząłeś jakąś potencjalnie niebezpieczną czynność trwającą np. jedną sekundę, po 1/5 tego czasu wiedziałeś, że to się źle skończy i mimo to wykorzystałeś pozostałe 4/5? Mnie takie sytuacje kilka razy się zdarzyły. Po fakcie nie potrafiłem logicznie wytłumaczyć swojego zachowania, ale jednak miało ono miejsce.
Przed znakiem STOP na przejeździe kolejowym można się zatrzymywać tysiąc razy, a jeden raz nie i ma się szczęście, albo go się nie ma.

Jola (dzięki, za obronę), Leszek:
Umycie z tłustości?

A po co, kiedy nóż ledwie błyszczał. Nie ociekał tłuszczem, ale wyglądał tak, jakby ktoś na szmatkę wcisnął kropelkę oleju i cały nóż wysmarował? Po krojeniu niektórych rodzajów chleba nóż czasem tak może wyglądać, a przecież takich noży do zmywarki się nie wkłada. Znowu nawyk i brak czerwonej lampki.

Leszek:
Trzy osoby, siostrzenica i niezbędne potrzeby?

Tak, jak napisała Jola: Mama, siostra i ja, to te osoby. Siostrzenica zrobiła duże zakupy i nam je podrzuciła, do mieszkania nie wchodząc. Jeśli sami robimy zakupy, to ja jestem kierowcą i nie wychodzę z auta, a kupuje siostra. Na ile jest to bezpieczne – nie wiem. Kilka spraw z pogranicza filozofii życia i nawyków właśnie sprawiło, że uzgodniliśmy indywidualne dwutygodniowe dyżury opieki nad Mamą. Teraz siostra jest na wsi, a ja w mieście. Za sześć dni zmiana.
 
Do wszystkich:
Uważajcie na nawyki, one potrafią się odezwać w najmniej spodziewanym momencie.
 
Pozdrawiam

Ciekawy wywiad o koronawirusie, warto przeczytać:

https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2...-maja.html
(14.04.2020, 19:29:35)Edward napisał(a): [ -> ] czerwoną lampkę wyłączył nawyk. To jest bardzo niebezpieczna cecha zwłaszcza wtedy, kiedy dołączy do niej coś, co potocznie nazywa się ‘pomrocznością jasną’.


Ktoś włoży do zmywarki coś, czego włożyć nie powinien, ktoś  wyciągnie z niej  rzecz nieumytą, użyje jej, po czym pozostanie mu - nomen omen  - niesmak.


Wszyscy popełniamy błędy, nie powinniśmy mieć o to do siebie nawzajem żalu.
Błędy są rzeczą nie tylko naturalną, ale czasem całkiem dobrą; przecież działanie ewolucji opiera się na błędach.

A skoro mowa  o zmywarce, to ja  mam taki kubek, na którym było  wyraźne ostrzeżenie, że go w zmywarce nie wolno myć.
Kubek jest prezentem od przyjaciół z forum, przywiozłam go z Michelina, są na nim podobizny  tychże przyjaciół, a że jest przy okazji  duży, poręczny, to codziennie piję w nim swoją poranną kawę.
Wszyscy, którzy powinni pamiętać, pamiętali, by tego kubka do zmywarki  nie wkładać.

Wiedzieli  - ale jak pisze Edward  - zwyciężył nawyk.
Małż pewnego ranka włożył go do zmywarki wraz z innymi kubkami.
Jak zobaczył moją przerażoną minę, to... było mu bardzo głupio.
Ale cóż, otwieram zmywarkę, a tam mój kubek czyściutki, cieplutki, kolorowy, cały i zdrowy.
Odtąd jest codziennie myty w zmywarce.
Czasem trzeba popełnić błąd, by się przekonać, że to na dobre wychodzi.

PS. Swoją drogą muszą być z nas twarde sztuki, skoro naszym podobiznom nawet ostry detergent i agresywna zmywarka nie szkodzi.
Jolu,

jest tak, jak napisałaś - nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, kiedy i jaki błąd popełni. Nikt z nas nie wie, czy ten błąd będzie miał poważne konsekwencje, czy będzie jedynie ostrzeżeniem, by bardziej uważać na to, co się robi.

Błędy zagrażające życiu popełniłem kilka razy. Mogę powiedzieć, że zdarzały się one raz na 10-15 lat. Gdybym popełniał je co miesiąc, to sam, bez namawiania, udałbym się do psychiatry.

W tej wsi, gdzie mieszka moja Mama, jest przejazd kolejowy przy którym stoją dwa krzyże. W latach 90. dwoje spokrewnionych osiemnastolatków jechało do Wrocławia odebrać świadectwa maturalne. Przejazd był niestrzeżony, bez zapór, ale z sygnalizacją świetlną i z dobrą widocznością w obu kierunkach (teraz gorszą, bo zmodernizowano trasę z Wrocławia do Poznanie i postawiono ekrany). Dlaczego kuzyn z kuzynką wjechali pod pociąg pędzący 120 km/h, który zatrzymał się dopiero po 800 metrach pchając ich samochód, tego nie wie i nie dowie się nikt.
Tak, codziennie wskutek błędów i pomyłek umierają tysiące, ale... rodzi się jeszcze więcej. mruganie, puszczanie oczka 
Ty w każdym razie niechcący przekonałeś się, że jesteś przewrażliwiony symulant, bo oblizałeś tłusty nóż,
na którym były miliardy wszelkich paskudztw, jak to na surowym mięsie, i nic ci nie jest.

Ludzie! Jak znosicie ten trwający już piąty tydzień przymus odosobnienia?!
Powiem szczerze  - mam już serdecznie dość!
Dzieje się ze mną coś autentycznie niedobrego. smutny

Tak sobie myślę, co się stanie, gdy  wszelkie ograniczenia zostaną wreszcie zniesione.
Czy wyskoczymy z tego uwięzienia "z energią wulkanu, nieczynnego od stu lat",
czy już na zawsze zostaniemy w domu?
Jolu,

z żalem muszę napisać, że nie masz racji.

„Liczba ludności Polski pod koniec 2019 r. wyniosła 38,4 mln, o 28 tys. mniej niż pod koniec 2018 – wynika z opublikowanych wstępnych szacunków GUS. Zanotowano ujemny przyrost naturalny – liczba urodzeń była o 35 tys. niższa od liczby zgonów.
GUS podkreśla, że spadek liczby ludności obserwowany jest od 2012 r. (z wyjątkiem 2017 r., kiedy zanotowano nieznaczny wzrost). Wpływ na spadek ma przede wszystkim przyrost naturalny, który od 2013 r. pozostaje ujemny. W 2019 r. w Polsce na świat przyszło 375 tys. dzieci, ok. 13 tys. mniej niż w roku poprzednim. Liczba urodzeń była o ok. 35 tys. niższa niż liczba zgonów”.
(https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzeni...rafia.html)

Co do siedzenia w domu, to mogę Cię zrozumieć, chociaż sam tego nie doświadczam.
Podwożę Wandę do sklepu, nie opuszczając auta, a za trzy dni jadę na wieś na dwa tygodnie. Tam, praktycznie cały czas mogę być poza domem. Muszę jedynie uważać na słońce (krem z faktorem 100) i kręgosłup, który nie pozwala zaszaleć.
Nie wiem, czy w tym roku będą konie. Jeśli nie, to mam 2500 mkw do skoszenia i gotowy materiał na 600-700 ekologicznych brykietów. „Zarina” też się pisze, więc czasu pewnie na wszystko mi zabraknie.

Dzisiaj jest 13/14 dzień kwarantanny, więc miliardy paskudztw mogą jeszcze o sobie dać znać.

Jeśli z powodu piątego tygodnia zamknięcia dzieje się z Tobą coś niedobrego, to jest to dobra wiadomość. Świadczy ona, że rekonwalescencja po poważnej operacji zakończyła się sukcesem.

Mam taką sugestię:
Twój duch jest dwa razy młodszy od ciała – nie zaprzeczaj, że tak nie jest. To podziel swój wiek przez dwa, Józka zresztą też, i przypomnij sobie, co może robić dwoje trzydziestolatków odciętych od świata. Rozwiązywanie krzyżówek jest jedną z możliwości.

Co do wybuchu wulkanu, to raczej będzie to powolny wyciek lawy, niż gwałtowna erupcja. Maseczki, np. mamy nosić do czasu wynalezienia szczepionki, a to na pewno potrwa.

Buziaki posyłam, niewolnico koronawirusa.
Edward
(17.04.2020, 12:58:48)Edward napisał(a): [ -> ]z żalem muszę napisać, że nie masz racji.

„Liczba ludności Polski ...

Ech, ja przecież nie o tym, tylko jak błąd, pomyłka, wpływa na pewne zjawiska.
Czyli piszę  o   podzbiorach twoich zbiorów.


Cytat: podziel swój wiek przez dwa, Józka zresztą też,

Jak tak się oboje podzielimy, to wyjdzie z tego  czwórka młodzieniaszków, i zajmowanie się krzyżówkami stałoby się
nieco perwersyjne...
Zresztą znów nie czujesz bluesa, bo ja bynajmniej nie o nudzie mówię. Wręcz przeciwnie.
Raczej coś bliżej stwierdzeniu Kisielewskiego, że "nie jest problemem, że jesteśmy w czarnej d..., ale że się w niej zaczynamy urządzać".
Również pozdrawiam.
Dunolka

PS. Dochodzi południe, w Alcatraz wkrótce wyprowadziliby ludzi na spacerniak.
Jolu,

na dwukrotne dzielenie przez dwa, zbiory, podzbiory, czarną d ... (rozumiem, że dziurę - twór kosmiczny) i spacerniak w Alcatraz czyli na skołatane nerwy z powodu narodowej kwarantanny dedykuję Ci piosenkę Bułata Okudżawy, na którą przed chwilą przypadkowo trafiłem.

https://www.youtube.com/watch?v=kzqCKvTe...sM&index=2

Spulchnię ziemię na zboczu
I pestkę winogron w niej złożę
A gdy winnym owocem gronowa obrodzi mi wić
Zwołam wiernych przyjaciół
I serce przed nimi otworzę
Bo, doprawdy, czyż warto inaczej na ziemi tej żyć?

Więc - czym chata bogata! Darujcie,
Że progi za niskie
Mówcie wprost, czy się godzi siąść przy nas,
Ucztować i pić
Pan Bóg grzechy wybaczy
I winy odpuści mi wszystkie
Bo, doprawdy, czyż warto inaczej
Na ziemi tej żyć?

W czerni swej i czerwieni
Zaśpiewa mi znów moja Dali
Runę w czerni i bieli do stóp jej,
Niech przędzie swą nić!
I o wszystkim zapomnę, i umrę z miłości i żalu
Bo, doprawdy, czyż warto inaczej
Na ziemi tej żyć?

Więc nim mrok się zakłębi
I cienie po kątach się splotą
Niech się ciśnie do oczu,
Niech wiecznie pozwoli mi śnić
Płowy bawół i orzeł srebrzysty,
I pstrąg szczerozłoty
Bo, doprawdy, czyż warto
Inaczej na ziemi tej żyć?
Płowy bawół i orzeł srebrzysty,
I pstrąg szczerozłoty
Bo, doprawdy, czyż warto
Inaczej na ziemi tej żyć?

PS.
Od poniedziałku, już całkiem legalnie, będziesz mogła wyjść na spacer.
Dunolka przytoczyła leciutko "przeredagowany" cytat Kisielewskiego:
"nie jest problemem, że jesteśmy w czarnej d..., ale że się w niej zaczynamy urządzać"
Niestety tę tendencję do "urządzania się" coraz bardziej zauważam u siebie - nie ukrywam, że trochę mnie to przeraża jak łatwo temu się poddaję.
Przed operacją planowałem sobie - w trakcie zwolnienia pooperacyjnego" - zrobić trochę porządków w szufladach pełnych niepotrzebnych rachunków, pism urzędowych i rożnych innych karteluszek. Stan realizacji postanowienia na dzisiaj: 0 (słownie: zero)
Mając na uwadze lepszą dyspozycję zdrowotną, założyłem wykonanie pewnych prac wokół domu - jedyne co wykonałem, to koszenie trawy i przycięcie "dzikich odrostów" u pnących róż.
Całe szczęście, że wnusia "goni" dziadka do zabawy, bo dzięki temu mogę powiedzieć, że jestem "aktywny" mruganie, puszczanie oczka 
A już o obiecanych sobie książkach do przeczytania nie wspomnę.
Zdaje się, że jedyną alternatywa na to "urządzanie się" jest nieprzedłużenie zwolnienia i pójście do pracy Confused 

Edwardzie, odnośnie Twojej propozycji dla Dunolki "Od poniedziałku, już całkiem legalnie, będziesz mogła wyjść na spacer", to raczej nie o to chodzi, aby móc wychynąć z domu.
Nie wiem jak w przypadku Dunolki, ale w moim chodzi o coś innego - chodzi o to,  że bardziej ode mnie (jako osoby) "odosobnieniu" została poddana moja psychika.
A że jestem introwertykiem, to tym bardziej łatwo jest mi się "urządzić" w tym odosobnieniu - niestety wiem po sobie jakie to może rodzić  innego rodzaju zagrożenia smutny
(20.04.2020, 15:49:35)fsmutas napisał(a): [ -> ]Edwardzie, odnośnie Twojej propozycji dla Dunolki "Od poniedziałku, już całkiem legalnie, będziesz mogła wyjść na spacer", to raczej nie o to chodzi, aby móc wychynąć z domu.
Nie wiem jak w przypadku Dunolki, ale w moim chodzi o coś innego - chodzi o to,  że bardziej ode mnie (jako osoby) "odosobnieniu" została poddana moja psychika.

Leszku,

człowiek, to ciało i dusza połączone nierozerwalnymi więzami. Jeśli więc uwięzisz ciało, to i dusza ponosi tego skutki. Jeśli zniewolisz duszę, to cierpi też ciało. Jest jednak wiosna i, jeśli rekonwalescencja przyniosła pożądane skutki, to bierz się do pracy.
Ja wczoraj zacząłem dwutygodniowy dyżur na wsi. Dwa razy 'robiłem' za kierowcę przy zakupach w marketach (Wrocław, Oborniki Śl.), Skosiłem 500 mkw ogrodowego zielska, a betoniarkę makulatury i gałązek zamieniłem na ekologiczne brykiety. Zrobiłbym więcej, ale kręgosłup i ostroga nie pozwalają.
Nacieszyłem się też wiosną (fotki po południu). 
Nie daj(cie) zniewolić swoją(e) duszę(e). Szkoda na to czasu, który przecież nie stoi w miejscu.
Edwardzie, cóż mogę powiedzieć... mogę tylko pozazdrościć Ci Twojej "żywotności" w działaniach.
Wydaje mi się, że dla mnie "kopem" będzie powrót do pracy zawodowej, dlatego nie zamierzam już przedłużać zwolnienia.

Nie daj(cie) zniewolić swoją(e) duszę(e). Szkoda na to czasu, który przecież nie stoi w miejscu.
...jak najbardziej słuszna "dyrektywa", tylko wewnętrznych "okólników wykonawczych" brakuje mruganie, puszczanie oczka
Leszku  - ciepło, ciepło...
Skutki zniewolenia ciała i duszy mogą być w niektórych przypadkach katastrofalne.
Zaczynam rozumieć, co się działo z Nicholsonem w słynnym filmie "Lśnienie".


A introwertycy, tacy, którzy niby kochają samotność, mogą na brak kontaktów społecznych
zareagować dziwnie. Niby powinni być zadowoleni, ale...

Człowiek jest istotą społeczną, potrzebuje tych kontaktów, nawet gdy jest do nich zmuszony.
Pozostawiony w swoim świecie zaczyna się w tej czarnej d... urządzać, nie dążyć do kontaktów z innymi,
nie chcieć ich.  Zapada się w sobie, niknie.
Tak się dzieje z wieloma starszymi ludźmi po przejściu na emeryturę, albo po utracie zdolności albo potrzeby
wyjścia z domu.

Co nam czynić, aby nie stało się tak, że gdy to wszystko minie i ktoś zacznie skrzykiwać ludzi na Michelin,
to ktoś powie  - a po co, przecież wystarczy wideokonferencja? smutny
To obiecana wiosna:
Zdołowana Jola marzy o spacerniaku w Alcatraz, a mnie urządzałoby samo więzienie!

W poniedziałek rozpocząłem dwutygodniowy dyżur na wsi. Przyjechałem z rana z mocnym postanowieniem, że przez dwa tygodnie nie wsiądę do samochodu. Tzw. życie pokazało jednak, że ma odmienną wizję mojego pobytu na łonie natury.

W tenże poniedziałek pojechałem z siostrą na zakupy do Obornik Śl., a później zawiozłem ją do Wrocławia. Kiedy wróciłem na wieś siostra zadzwoniła, że zapomniała ładowarki do telefonu, a dzisiaj bez smartfona żyć się nie da.

We wtorek z rana kurs do Wrocławia z ładowarką, a przy okazji uzupełnienie zakupów i dodatkowy prowiant od Wandy.

W środę samochód odpoczął, ale mnie zaczął boleć ząb.

W czwartek ból nie minął, a twarz zaczęła tracić symetrię. Znajoma dentystka, wiedząc o immunosupresji, od razu przepisała antybiotyk i wyznaczyła wizytę na piątek. Podała kod e-recepty i pojechałem do Wrocławia. Była 19.30 więc osiedlowa apteka zamknięta i musiałem zawieźć żonę do centrum (zawsze ona odwiedza apteki i markety, a ja siedzę w samochodzie).
W zasadzie mógłbym przenocować we Wrocławiu, ale musiałem wrócić na wieś. Mama ma depresję i o ile w dzień można ją na kilka godzin zostawić, to w nocy umiera ze strachu. Od dziesięcioleci śpi przy zapalonej lampce, a u podstaw tego stanu jest rok 1944 (miała wtedy 15 lat) i to, co z Polakami robiła Ukraińska Powstańcza Armia - dzisiejsi bohaterowie narodowi Ukrainy.

Dzisiaj jest piątek. Ząb boli, twarz wygląda tak, jak u boksera, który wprawdzie walkę przegrał, ale dzielnie wytrwał na ringu przez całe dziesięć rund. Po śniadaniu jadę do miasta, a w rozmowie z dentystką w trybie przypuszczającym padło hasło 'leczenie kanałowe'. Jeśli nim, a nie brutalnym działaniem ta wizyta się skończy, to kolejne wyjazdy mam jak w banku!

Myślę, że w Alcatraz mógłbym odpocząć!  mruganie, puszczanie oczka

Pozdrawiam
(24.04.2020, 05:22:40)Edward napisał(a): [ -> ]Myślę, że w Alcatraz mógłbym odpocząć!  mruganie, puszczanie oczka

Bądźmy ostrożni w naszych marzeniach, gdyż czasem się spełniają...

Co do problemów z zębem, to czy ta pani stomatolog ma w gabinecie aparat rtg?
Nie daj sobie w ustnej jamie nic zrobić bez solidnego badania obrazowego.

Ponieważ wątek Edwarda zmienił się  trochę w Hyde Park, trochę w Pogaduchy, znów z tego miejsca
zwrócę się do ogółu forumowiczów.
 W obecnej sytuacji martwimy się o siebie nawzajem, czy wszyscy zdrowi, czy nie dopadł nas koronawirus.
Część grupy loguje się na forum, z czego wnioskujemy, że wszystko OK.
Z kilkoma osobami wymieniamy codziennie żartobliwe memy, czyli  - jak wyżej.
Do niektórych dzwonię.
Mrakad dostał kolejną chemię, chyba już dwudziestą którąś, czuje się marnie, jak to po chemii, ale przyjeżdża systematycznie do CO na wlewy, twardy jest.
Iwona Pitos czuje się teraz szczególnie samotnie bez Dzidka, w dużym domu, ale są z nią trzy zaprzyjaźnione psy,
 wymagające troski i starania, zatem "musi być zdrowa".
Ola, córka Krisa, Kasia i chłopaki  - zdrowi.
Ola próbuje wykorzystać ten czas, by popchnąć doktorat do przodu, ale sama mówi, że wtedy, gdy była zapracowana, cały dzień zajęta, jakoś efektywniej się jej pisało.
Doskonale ją rozumiem.

Ci, którzy są na forum zarejestrowani, którzy opisali początek swoich zmagań z chorobą - niech się odezwą, czy wszystko w porządku, czy nie mają problemów z dostępnością leczenia.
(24.04.2020, 12:37:26)Dunolka napisał(a): [ -> ]
(24.04.2020, 05:22:40)Edward napisał(a): [ -> ]Myślę, że w Alcatraz mógłbym odpocząć!  mruganie, puszczanie oczka
Bądźmy ostrożni w naszych marzeniach, gdyż czasem się spełniają...

Co do problemów z zębem, to czy ta pani stomatolog ma w gabinecie aparat rtg?
Nie daj sobie w ustnej jamie nic zrobić bez solidnego badania obrazowego.

Co do marzeń, to Alcatraz jest tylko symbolem miejsca ewentualnego odpoczynku. Znacznie bliżej mam do ZK Wołów (30 km) i do  prestiżowego ZK Rawicz (45 km), a trafić tam rzeczywiście nie jest trudno.
Niedawno dyskutowaliśmy o błędach, które nam się zdarzają. Wielu z nas prowadzi samochody i wielu błędy popełnia. To z ich powodu na polskich drogach ginie rocznie ok. 3 tys. osób, a konsekwencją dla sprawców wypadków może być jeden z ZK.

Ta pani stomatolog w gabinecie miała wszystko. W ogóle, to były dwie kosmitki, od stóp do głów ubrane tak, jak personel szpitali z pacjentami zakażonymi koronawirusem. Strój tak skutecznie maskował płeć, a maska z dużymi bocznymi filtrami i przyłbica tak zmieniały głos, że gdybym nie wiedział, że leczyć mnie będzie pani Magda, to równie dobrze mógłbym podejrzewać, że to pan Józio, albo inny Zenek.

Ja miałem czepek z materiału podobnego do tego z  popularnych maseczek chirurgicznych, rękawiczki i fartuch zawiązywany z tyłu, zupełnie jak przed przeszczepem. Miałem też maseczkę, ale z nieznanego mi powodu przed zabiegiem kazano mi ją zdjąć.

Po każdej wizycie kosmitki zmieniają stroje, a cały gabinet przez pół godziny jest ozonowany. Jak się domyślacie cena takiej usługi też była kosmiczna - 350 zł, czyli dwukrotnie więcej niż w warunkach tradycyjnych.

Niestety wczorajsza wizyta, to był tylko pierwszy etap. W kolejnym, już po wycofaniu się stanu zapalnego, rozważane jest leczenie kanałowe (20% szans) lub ekstrakcja (reszta procentów).

Biorę antybiotyk, dziób bardziej spuchnięty niż wczoraj, ale już nie boli.

Pozdrawiam