Pawle,
jasne, że ewentualna przepuklina, to nie koniec świata, ale gdyby, to wiele planów nadających życiu sens musiałbym skorygować. I to mnie smuci.
Nie mam jednak samych złych wiadomości. Po przyjęciu do druku III tomu powieści zacząłem myśleć nad ... tomem IV! Ogólny zarys fabuły dość szybko mi się wykrystalizował, ale brakowało czegoś, co trzymałoby uwagę Czytelnika na jakimś przyzwoitym poziomie ciekawości. Wydaje mi się, że to coś w końcu znalazłem!
Nic więcej nie napiszę poza ciekawostką z obyczajowości Hucułów - górali żyjących w Karpatach Wschodnich na przedwojennym pograniczu polsko-rumuńskim.
Otóż Huculi (wg niektórych autorów Hucułowie) słynęli z dość swobodnych poglądów na wierność i małżeństwo. Mężatka, która nie miała kochanka nie miała poważania wśród społeczności, w której żyła. Poważania nie miał również jej mąż.
- Ożeniłeś się z kobietą, której nikt nie chce - mówili sąsiedzi sprawiając przykrość obojgu małżonkom. Na sąsiadów liczyć jednak było można i organizowali "lubasa", który na kilka miesięcy wprowadzał się do nieszczęśliwego małżeństwa, ku radości i męża i żony.
Pozdrawiam serdecznie
Edward
Gdybym był Hucułem i gdybym mieszkał w typowo huculskiej wsi, zapewne nie byłbym szczęśliwym człowiekiem....
(18.03.2018, 21:26:46)latarnik napisał(a): [ -> ]Gdybym był Hucułem i gdybym mieszkał w typowo huculskiej wsi, zapewne nie byłbym szczęśliwym człowiekiem....
Nie byłbym tego taki pewien!
Bo gdyby sąsiadka w potrzebie była laską nad laskami, a sąsiedzi wyznaczyli Ci rolę "lubasa", to co? I pamiętaj, że nie zdradzałbyś żony, tylko spełniał pożyteczną misję, z której Twoja żona byłaby dumna a sąsiad i sąsiadka dozgonnie wdzięczni.
Ja nie o zdrady się martwię....
Tylko o sprawność odpowiednią....
Tyle dobra wokoło a moc słabiutka......, jak to u prostatyka...
ps.
i to mimo wszystko chyba nie dla mnie, bo społecznikiem słabym jestem, dumnej małżonki jakoś nie mogę sobie w takiej sytuacji wyobrazić...., ale są wśród nas są osoby, które pomoc innym traktują z wielką odpowiedzialnością i należytym profesjonalizmem! I chwała im za to, że są i tak niezawodnie działają!
Pawle,
o tym aspekcie sprawy nie pomyślałem, ale ...
U schyłku XIX wieku, wśród licznej społeczności żydowskiej zamieszkującej tamte tereny, istniał zawód "kłopotnika". Ludzie z najróżniejszymi problemami zgłaszali się do niego, mówili o nich jak na spowiedzi, płacili i od tej pory zadaniem kłopotnika było umartwiać się za swojego klienta. On sam od trosk był już wolny.
No więc, Pawle, zapłaciłbyś i z psychiką nieobciążoną przypadłością po RP mógłbyś udzielać się społecznie
Bo zapewne wiesz, kiedy dopiero mężczyzna przestaje być mężczyzną!
Co do Twojego "ps", to masz rację. Gdyby Ciebie i Twoją Małżonkę, z obecną mentalnością, przeniesiono nagle na tamte tereny i cofnięto czas o 100-150 lat, to trudno byłoby się Wam w tamtejszej obyczajowości odnaleźć. Gdybyście jednak oboje tam się urodzili, to świadczenie tego rodzaju pomocy sąsiedzkiej, i korzystanie z niej, byłoby czymś najzwyklejszym w świecie
Pozdrowienia dla Małżonki i Ciebie
Edward
Edku, tak się zastanawiam, jak zatytułujesz swoją nową powieść.
Zwracam uwagę, że tytuł "Życie seksualne dzikich" jest już zajęty.
W nowej powieści wątek huculski będzie jedynie ciekawym (mam nadzieję) epizodem, więc ani seks, ani dzicy w tytule się nie pojawią. Na pewno pozostanie "Kresowa opowieść" i kolejne imię. Może Oksana (Pawłyczko), która w "Michale" (i w rzeczywistości) wyprowadziła z pacyfikowanych przez UPA Kut Annę Jakubowską. Może inne imię, jeśli wątku Oksany nie uda mi się ciekawie napisać.
Jolu,
na Twój żartobliwy post odpowiadam poważnie, bo daleko mi teraz do beztroskiego nastroju. W czwartek mam wizytę u chirurga i na 98% jestem przekonany o kolejnej, już trzeciej, przepuklinie. Jeśli moje obawy się potwierdzą, to czeka mnie kolejna operacja, a jedynym fizycznym wysiłkiem na jaki pozwolą lekarze będzie stukanie w klawiaturę komputera. To już nie będzie normalne życie, na jakie miałem nadzieję po przeszczepie wątroby.
W takim razie wesoła piosenka na koniec, bo smutno mi
To Chór Aleksandrowa - jego podstawowy skład. Ci artyści prawdopodobnie zginęli w katastrofie lotniczej w 2016.
https://www.youtube.com/watch?v=QFY9ecer2Iw
Edku, połóż dłoń na tej "przepuklinie" i zakaszlaj, albo napnij się troszkę. Czujesz parcie?
Osobiście bardzo wątpię, czy to przepuklina, jako że długo ci się coś sączyło, to może i dalej się sączy.
Cytat: To już nie będzie normalne życie, na jakie miałem nadzieję
Powiem ci tak - zachłanny jesteś.
Niejeden na twoim miejscu byłby szczęśliwy z powodu tego, co ma.
Położyłem, zakaszlałem i się napiąłem. Jeśli lekko, to parcia nie ma, jeśli mocniej, to jest, więc nie wiem.
Ta "przepuklina" rzeczywiście jest w miejscu, z którego długo się sączyło, ale Wanda i ja, niezależnie od siebie, zauważyliśmy ją w tym samym dniu. Może było tak, że po mocnym ściśnięciu pasem dla ciężarowców jakiś płyn wzdłuż ciągle lekko spuchniętej blizny przemieścił się, a uwięziony w wolnej przestrzeni wypełnił ją i udaje przepuklinę? Może chirurg się na tym pozna?
Tak, jestem zachłanny. Wszystko dlatego, że życie po przeszczepie okazało się być prawie normalnym życiem. Jeśli tak się stało, to wyciągnięty z prawie niebytu zacząłem mieć prawie normalne marzenia. Niesympatycznie by było, gdyby "przepuklina" te marzenia rozwiała.
Oby na czwartkowej wizycie lekarz poznał się i był w stanie "coś " poradzić i pomóc.
Z przepukliną nie ma żartów z pasem czy bez trzeba uważać i oszczędzać się. Mój tata wiele lat temu miał operowaną w jego przypadku nic się z nią złego nie działo choć gdy kilka miesięcy temu brzuch go mocno bolał to sprawdzali czy siatka nie uszkodziła się przy dźwiganiu bo nie oszczędzał się wystarczająco. Trzeba naprawdę uważać.
ps. Tego trzeciego tomu już my wszyscy wyczekujemy
Marto,
popatrz, jaki zbieg okoliczności
- Ty odpowiadałaś na mój post, a ja w tym samym czasie na Twój!
Fajnie!
Wiem, że z przepukliną nie ma żartów, a moja jej operacja była bez siatki. To wszystko z powodu leków immunosupresyjnych i znacznego obniżenia odporności organizmu. Gdyby siatkę wszczepiono i rozwinęła się infekcja, to trzeba by ją było usunąć, a to już rozległa operacja. Bez siatki będę bardziej narażony na powrót przepukliny i nie jest wykluczone, że on już nastąpił. Jeszcze dwa dni i prawdopodobnie będę to wiedział.
Co do III tomu, to
Pozdrawiam serdecznie
Edward
Byłem u chirurga, który zdecydowanie stwierdził, że to nie przepuklina ani nie płyn z niewygojonej blizny! Jego zdaniem, to tkanka tłuszczowa! Może tak być, bo po kilku operacjach brzuch mam podzielony na szereg "autonomicznych" sektorów, a kiedy mocno ścisnąłem się sztywnym pasem dla ciężarowców, to "tłuszczyk" mógł zostać przesunięty do jednego z nich. Teraz straszy, bo wygląda dokładnie tak, jak operowana przepuklina.
Lekarz stwierdził, że powinienem przez jakiś czas bez przerwy nosić pas, bo 40. centymetrowe krojenie przecięło wszystkie grupy mięśni odpowiedzialne za utrzymywanie pionowej postawy. Te mięśnie cały czas pracują i dopóki wszystko się nie zagoi (nie mam pojęcia, kiedy to będzie i jak to stwierdzić), to wymagają wspomagania.
Znowu nieśmiało myślę o żaglach
Edward
Pasa zaciśniesz i może tłuszczyk wróci na dawne miejsce, do swojego sektora?
Nigdy nie martw się na zapas!
Pawle,
tłuszczyk zniknie, jak stracę 2-3 kg!
Mam na to szansę, bo powraca neuralgia nerwu 3D!
Od kilku dni mogę zjeść tylko wtedy, kiedy na lewej stronie twarzy trzymam ciepły żel. Bez niego mam wyraźne ostrzegające impulsy bólu. Dzisiaj natomiast miałem już dwie półminutowe sesje z bólem 5/10 i żartów nie było. Pierwsza przy myciu zębów, druga po popijaniu porannej dawki leków. Wystarczyło wczoraj być na dworze przez nie więcej niż pół godziny no i mam!
Pilnuję się, jak mogę. Regularnie biorę Neurotop, mimo już dodatnich temperatur i prawie bezwietrznej pogody noszę uszatkę i maskę i to wszystko nie wystarcza. Ten ból zabija radość po dobrej wiadomości od chirurga i utwierdza mnie w przekonaniu, że cierpienie żadnego sensu nie ma.
Pozdrawiam serdecznie
Edward
(23.03.2018, 06:05:46)Edward napisał(a): [ -> ].......... Ten ból zabija radość po dobrej wiadomości od chirurga i utwierdza mnie w przekonaniu, że cierpienie żadnego sensu nie ma.
Pozdrawiam serdecznie
Edward
Ten ból zabija
nie tylko radość po dobrej wiadomości od chirurga....., on zabija radość życia.... I jak tu cieszyć się z każdego danego nam dnia......?
Edward jesteś silny gość, inny na Twoim miejscu już dawno by zwariował.....
Trzymaj się i bądź dzielny!
Paweł
No niestety neuralgia się rozwija!
Dzisiaj były już cztery półminutowe sesje z bólem 5/10. Jedna w warsztacie samochodowym ku przerażeniu mechaników, bo taka niemożliwa do wytrzymania sesja sprawia, że człowiek zachowuje się nieracjonalnie, jak jakiś opętaniec. Przed chwilą była krótka, może 10 sekundowa, ale już 7/10.
Najgorsze jest to, że te napady bólu pojawiają się samoistnie, że nie są sprowokowane np. mówieniem albo jedzeniem (zupę jadłem dzisiaj przez pół godziny z żelem na twarzy. To niewygodna pozycja i czasem powodująca śmieszne sytuacje, bo patrzenie jednym okiem trochę przekłamuje obraz).
Zwiększę dawkę Neurotopu, ale czy to pomoże? Mówię o dłuższej perspektywie czasowej, bo doraźnie na ten ból nie ma lekarstwa.
Edward
(23.03.2018, 06:05:46)Edward napisał(a): [ -> ]utwierdza mnie w przekonaniu, że cierpienie żadnego sensu nie ma.
No, w tym masz rację, że na pewno nie "uszlachetnia".
A sens?
Pomyśl - gdyby nie ten ból, byłbyś mocno nieszczęśliwy, że nie możesz już sprostać wiejskim
obowiązkom, i że te żagle to raczej w marzeniach pozostaną.
Teraz pragniesz tylko, aby przestało boleć.
Przestanie, przecież przestanie, idzie wiosna.
Masz za sobą trzy żółtaczki, dwa nowotwory, jeden przeszczep, jedną neuralgię, razem 7 sztuk.
Jesteś - stosownie do wieku - super sprawny fizycznie, psychicznie i społecznie.
A marzy ci się naprawa łodzi, żagle, ścinanie drzew, może nawet Nanga Parbat albo K2!
(Wybacz, nie mogę sobie darować!).
Edku, przecież nam chodzi o to,
- by żyć,
- być samodzielnym,
- i żeby nie bolało.
PS. A tak naprawdę, to najważniejsze, żeby dzieci były zdrowe.
(24.03.2018, 22:21:38)Edward napisał(a): [ -> ] (23.03.2018, 06:05:46)Edward napisał(a): [ -> ]Masz za sobą trzy żółtaczki, dwa nowotwory, jeden przeszczep, jedną neuralgię, razem 7 sztuk.
Sprostowanie: nie trzy żółtaczki, ale wzw B i wzw C,
[/quote]
No dobra, żółtaczki miałeś tylko dwie, ale żeby liczba 7 się zgadzała, dopisuję w to miejsce wypadek samochodowy, gdy to wasze auto poszło do kasacji, a tobie
znów udało się uciec grabarzowi spod łopaty,
żeby "spełniać marzenia".
O te marzenia mi chodzi, że one niekoniecznie muszą być ciągle te same.
Niekoniecznie całe życie musisz robić za drwala, cieślę albo szkutnika, aby żyć "na pełnej petardzie".
Może pora zmienić marzenia?
Może byś się na przykład nauczył biegle języka ukraińskiego, co by ci się na pewno twojej pracy literackiej przydało?
Albo może byś spełnił marzenia małżonki, i wreszcie nauczył się tańczyć?