RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Pawle,
napisania na priva nie zabronię, a na Twoje obrażenie się nie liczę. Dlaczego? Bo nie dałem Ci powodu.
Edward

Zamknijmy pokojowo tę polemikę piosenką tak pasującą do niej, że lepszej się nie znajdzie.

https://www.youtube.com/watch?v=HchiXDh21T0

KSU - Moje Bieszczady

Góry aż do nieba
I zieleni krzyk
Polna droga pośród kwiatów
I złamany krzyż
Strumień skryty w mroku
I zdziczały sad
Stara cerkiew pod modrzewiem
I pęknięty dzwon
Zarośnięty cmentarz
Na nim dzikie bzy
Ile łez i ile krzywdy
Ile ludzkiej krwi
Księżyc nad Otrytem
Niebo pełne gwiazd
Tańczą szare popielice
San usypia nas

To właśnie są (x3)
To właśnie moje Bieszczady
To właśnie są (x3)
To właśnie moje Bieszczady

Zarośnięte olchą
Pola dawnej wsi
Kto je orał, kto je zasiał
Nie pamięta nikt
Skrzypią martwe świerki
To drewniany płacz
Świat się kończy w Sokolikach
Dalej tylko las
Druty na granicy
Dzielą nacje dwie
Dzieli ściana nienawiści
I przeraża mnie
San jest taki płytki
Gdzie Beniowej brzeg
Dzieli ludzi, dzieli myśli
Straszny jego gniew
Czytam Wasze posty i w wielu z nich poruszacie problem zwiększenia odporności organizmu, by skuteczniej mógł się przeciwstawić rakowi. Ja niestety idę w drugą stronę, aby nie było odrzutu przeszczepionej wątroby. Ma to rozliczne negatywne konsekwencje.
W ciągu 10 miesięcy od przeszczepu miałem już sześć infekcji leczonych antybiotykami. Mam też np. zalecenie lekarzy, aby unikać dłuższego przebywania na słońcu, ponieważ łatwiej niż ktokolwiek mogę złapać czerniaka. Zastanawiam się też nad rakiem prostaty. To już 5,5 roku od LRP. Wprawdzie poziom PSA do kwietnia 2016 był nieoznaczalny, ale od uretrotomii z sierpnia 2015 z urologiem się nie widziałem i chyba odnowię tę znajomość. Niby nie muszę, bo nic złego się nie dzieje, ale do systematycznej kontroli markera AFP powinienem chyba dołączyć też badanie PSA. Przez przeszczep i neuralgię tę kontrolę po prostu zaniedbałem.
Pozdrawiam
Edward
Kochani,
bardzo merytorycznie zrobiło się na forum. Przypadki już ciężkie lub sugerujące, że takimi niedługo się staną zdominowały dyskusję i to jest, ta dyskusja nie przypadki, bardzo dobrze. Jestem jednak zwolennikiem teorii, że chociaż w walce z rakiem bezwzględnie trzeba skorzystać ze wszystkiego, co oferuje medycyna, to o samej chorobie powinno się myśleć jak najmniej. To praktycznie nie jest możliwe, ale namiastkę oderwania się od spraw poważnych daje zajęcie się, chociaż przez chwilę, sprawami mniej poważnymi. Taka też intencja przyświecała mi, kiedy zdecydowałem się napisać ten post.

Od kilku tygodni remontuję "Kornika". Robię to, by jeszcze nacieszyć się żeglowaniem, ale też dlatego, by móc wywiązać się z zobowiązania, jakie wobec Was złożyłem. Prace są już na ukończeniu (połatany kadłub i nowa skrzynia mieczowa), jednak nie potrafię wyprostować samego miecza, który wygiął się w niejasnych dla mnie okolicznościach.

Miecz jest ćwiartką koła z zachowanym łukiem okręgu i dolną krawędzią. Krawędzi pionowej nie ma, bo został wycięty fragment tej ćwiartki. Materiał, to stal 5 mm, krawędź dolna ma około 80 cm, z masa miecza około 15-20 kg. Wygięta jest dolna krawędź, a strzałka wygięcia wynosi około 10 mm. To za dużo, by miecz mógł swobodnie podnosić się i opuszczać w 15 milimetrowym otworze skrzyni. Jak próbowałem prostować miecz?

Łuk koła i wygryzioną krawędź pionową położyłem na deskach na betonie i najpierw użyłem młota 2 kg, później łomu 10 kg uderzając z całej siły w swobodną krawędź dolną. Skutku nie było żadnego, a ze względu na pooperacyjną przepuklinę bałem się używać cięższych narzędzi. Wykorzystałem natomiast samochód. Około 400 kg nacisku przedniego koła trwającego kilka godzin też nic nie dało. Dolna krawędź miecza była prosta jedynie przez chwilę i powoli powróciła do stanu pierwotnego. Uznałem, że trzeba ten sprężynujący fragment stali osłabić i nawierciłem, w przypadkowej lokalizacji, około dziesięciu otworów o średnicy 6 mm i ponownie wykorzystałem samochód. Bez żadnego skutku. Mój kolejny plan zakłada nawiercenie wzdłuż jednej linii kilku następnych otworów o większej średnicy i ponowny nacisk 400 kg. To pogorszy skuteczność miecza przy żeglowaniu, jednak innego rozwiązania nie widzę!
A może ktoś z Was ma pomysł, jak można w domowych warunkach skutecznie sprowadzić miecz do, w przybliżeniu, jednej płaszczyzny?

By nie zostać posądzonym o zaśmiecanie wątku napiszę, że wątroba funkcjonuje bez żadnych niepokojących objawów, cukier mam ciągle na poziomie 110-120 (rano na czczo), a neuralgia nerwu 3D powróciła po tygodniowej przerwie. Można jednak z nią w tej postaci żyć, chociaż czasami jest mocno dokuczliwa.

Pozdrawiam serdecznie
Edward
(09.07.2017, 17:37:07)Edward napisał(a): [ -> ]A może ktoś z Was ma pomysł, jak można w domowych warunkach  skutecznie sprowadzić miecz do, w przybliżeniu, jednej płaszczyzny?

Ma:
Kupić nowy miecz.

Bo wiesz, kto  mieczem wojuje...
Edwardzie,
Pewnie trzeba byłoby miecz rozgrzać i przekuć, nie ma jeszcze jakiegoś kowala w okolicznych wsiach ? Nie wiem, czy nawiercasz w takiej miejscu, w którym miecz jest w skrzynce czy poniżej linii stępki ?
Pozdrawiam AParsley
Jolu,
to nie jest takie proste - miecz wykonuje się na zamówienie. A, że kto od miecza ... itd., to w pełni się zgadzam!

AParsley'u,
Twój pomysł z rozgrzaniem i przekuciem przywrócił mi pamięć!
Miecz pierwotnie był ze zwykłej stali. By zabezpieczyć go przed korozją pomalowałem go starannie czym trzeba i przez kilka lat było OK. Miecz jednak ciągle pracuje, jest podnoszony i opuszczany ocierając się o wewnętrzne ścianki skrzyni i otwór w dębowej stępce. Efekt był taki, że farba została zdarta i pojawiła się korozja. Ponownie go pomalowałem, ale tym razem korozja pojawiła się znacznie wcześniej. W tej sytuacji zdarłem farbę do gołego metalu i oddałem miecz do cynkowania. Kłopoty z podnoszeniem/opuszczaniem zaczęły się właśnie po nim. Twój wpis przypomniał mi, że na tablicy reklamującej firmę, do której miecz oddałem, jest napis CYNKOWANIE OGNIOWE! Prawdopodobnie przy okazji cynkowania miecz uległ odkształceniu i zahartowaniu. Jeśli tak, to rzeczywiście kowal byłby ratunkiem. Problem w tym, że takiego kowala nie ma!
Otwory nawierciłem poniżej linii stępki, ale w przypadkowych miejscach. Jeśli jednak miecz jest zahartowany, to żadne nawiercanie nie będzie skuteczne!
Mam dwa wyjścia: poszukać kowala lub wyciąć szerszy otwór w stępce i przerobić skrzynię mieczową! To jednak prawdziwa demolka i niechętnie bym się do niej zabierał!

Ahoj!
Edward
Edwardzie, nie musi być kowal. Wystarczy spawacz z palnikiem (nawet mechanik samochodowy który posiada tzw. gazy tech.). Tylko nie wiadomo, jak podczas podgrzewania miecza zachowa się powłoka.

Powodzenia
A.
Edwardzie,
Internet działa. A może tu
http://oferia.pl/wykonawcy/rzemioslo-fac...sto-slupca
Pozdrawiam AParsley
Armandsie,
jednak musi być kowal - to zbyt duża powierzchnia i masa dla palnika gazowego. Kowalskie palenisko jest w stanie rozgrzać cały miecz, palnik niestety nie.

AParsley'u,
dzięki za namiar, jednak chociaż pod podanym w linku adresem prawdopodobnie otrzymałbym pomoc, to do Słupcy mam 190 km. Sprawę muszę załatwić w najbliższej okolicy, a po telefonie do Mietka mam małą nadzieję, że to się uda.

Mietek jest emerytowanym ślusarzem, ma 72 lata, kresowe korzenie, posturę atlety, gołębie serce z jednym zawałem i dziesięciokilogramowy młot. Twierdzi, że statyczny nacisk 400 kg to na tak dużą powierzchnię za mało i że swoim młotem jest w stanie zrobić więcej (?!). Zapytałem go, czy on po zawale takim młotem jeszcze może. Mietek zaśmiał się i powiedział, że  może nie tylko młotem. Tutaj przypomniał mi się stary, już zapomniany, dowcip o bosmanie:

Jest rok 1905 i wojna rosyjsko-japońska na którymś z dalekowschodnich mórz. Kapitan rosyjskiego pancernika widzi, że w ich kierunku mknie japońska torpeda i że na pewno trafi w cel. Woła więc bosmana i rozkazuje, by zajął czymś załogę tak, aby nie było paniki. Bosman zwołał marynarzy i mówi, że swoim kut..sem tak walnie w pokład, że okręt pójdzie w drebjezgi! - E, co ty, bosman! - marynarze wołają jeden przez drugiego - to niemożliwe! Bosman jak powiedział, tak zrobił. Huk, błysk, eksplozja - okręt łamie się na pół i tonie. Ewakuacja, część marynarzy dostała się do szalup, ale pozostali są w wodzie. Bosman i kapitan płyną krytą żabką wypluwając wodę i ten ostatni mówi: - Wot durnyj bosman i szutki twoji durnyje! Tarpieda proszła mimo!

Nie wiem, jakiego narzędzia użyje Mietek. Ważne, aby miecz Kornika był prosty.

Dzisiaj miałem USG serca. Jest OK, a przeszczep wątroby serducha nie tylko nie zepsuł, ale zwiększył tętno o 5-10 uderzeń na minutę. To prawdopodobnie skutek uboczny leków immunosupresyjnych - w moim przypadku dobry, bo przed przeszczepem tętno wynosiło 42-48 i kardiolog mówił coś o rozruszniku w przypadku jego dalszego spadku.
Zrobiłem też badanie PSA. Ostatnie z kwietnia 2016 (4,3 roku po prostatektomii) było OK, ale od tego czasu minęło już prawie 1,5 roku i warto je powtórzyć. Wynik jutro po 15-tej.

Pozdrawiam
Edward
Gratuluje dobrego serducha... a za PSA trzymam kciuki.

Armands

PS. Edwardzie, widziałem w akcji spawaczy, którzy z płaskiego kawałka metalu podgrzewając palnikiem robili łaty na walczak. Młodzi, którzy do nas trafiają, już tego nie potrafią.
(10.07.2017, 11:40:08)Edward napisał(a): [ -> ]AParsley'u,
dzięki za namiar, jednak chociaż pod podanym w linku adresem prawdopodobnie otrzymałbym pomoc, to do Słupcy mam 190 km. Sprawę muszę załatwić w najbliższej okolicy, a po telefonie do Mietka mam małą nadzieję, że to się uda.
...
Pozdrawiam
Edward
Edwardzie,
Myślałem, że miecz do Kornika jest nad jeziorem, stamtąd do Słupcy jest maks. 30 km. https://www.google.pl/maps/dir/S%C5%82up...070517!3e0
A dowcip przedni.
Pozdrawiam AParsley
Mietek, to jednak jest gość! Miecz prawdopodobnie wejdzie już do skrzyni bez większych problemów, jednak wymagało to kilkunastu uderzeń młotem na 60. kilogramowym kowadle. Przy pomiarach dokładniejszych niż moje oko kazało się bowiem, że cała powierzchnia była zwichrowana. Jutro usunę niewielkie zadziory cynku, o których istnieniu nie wiedziałem, a które wg Mietka skutecznie zdzierają lakier oraz impregnat ze skrzyni mieczowej i zobaczymy, co ta cała akcja dała.

Poziomu PSA sam jestem ciekaw, ale mam nadzieję, że przykrej niespodzianki nie będzie.


Dobranoc
Edward
Odebrałem wynik PSA i nie wiem, co o nim sądzić. Ale po kolei.

LRP - grudzień 2011
2012-2014 PSA <0,050 (to samo laboratorium z mniej czułą aparaturą)
01/2015     PSA < 0,008 (szpital ew Wrocławiu)
03/2016     PSA = 0,010 (klinika przy Banacha)
07/2017     PSA = 0,030 (przychodnia wojewódzka)

Niby wszystko dzieje się wyraźnie poniżej 0,200, ale niepokoi tendencja wzrostowa. Do mojego dobrego urologa do końca roku nie ma już miejsc, a na przyszły jeszcze nie rejestrują. Zdecydowałem się na najsłabszego (zdaniem pacjentów), a i tak wizyta będzie dopiero 30.10.2017.
Na pewno trzeba stan PSA monitorować i poproszę, aby to badanie wykonywano przy każdej wizycie w poradni transplantacyjnej.
No cóż, tegorocznych żagli nie mogę odpuścić, bo nie wiem i nikt nie wie, kiedy będzie ten ostatni raz.

Pozdrawiam serdecznie
Edward
(11.07.2017, 15:31:45)Edward napisał(a): [ -> ]Odebrałem wynik PSA i nie wiem, co o nim sądzić.

07/2017     PSA = 0,030

Wczoraj nie doczytałam, a dziś od rana taka wiadomość!
Zamurowało mnie!

Nawet  najlepszy urolog nic na razie nie doradzi  - tylko obserwować.
I nie panikować.
(12.07.2017, 07:49:54)Dunolka napisał(a): [ -> ]Nawet  najlepszy urolog nic na razie nie doradzi  - tylko obserwować.
I nie panikować.

Nie panikuję, ale myśl, że może być wznowa nie odstępuje mnie ani na chwilę. Kilka tygodni temu pisałem, że wszyscy z CaP'em walczą o jak najlepsze wspomaganie układu odpornościowego, a ja muszę iść w drugą stronę. Czyżby to był tego efekt? Wartości <0,008 i 0,010 można uznać za takie same, ale 0,030 już niestety nie!

Miecz już w skrzyni i powinien dobrze funkcjonować, a za ok. 3 tygodnie planujemy wyjazd na jezioro Powidzkie. Nie mogę zaakceptować myśli, że może to być wyjazd ostatni!

Edward
Widzę, że beznadziejna pogoda, duchota, deszcz, słońce i jeszcze raz duchota bardzo źle wpływa na kondycję psychiczną niektórych i wartość PSA 0,03 powoduje rozważania w typie  "Nie mogę zaakceptować myśli, że może to być wyjazd ostatni!" Przez szacunek do Ciebie nie napiszę "Edek przestań piep...... " Tylko proszę nie odpowiadaj mi w typie : ale zwróć uwagę na tempo..." i inne takie tam... Edku to jeszcze nie ten czas..... mruganie, puszczanie oczka Serdecznie pozdrawiam!  Paweł
Pawle,
nie o to chodzi, że na świecie za rok mnie nie będzie, chociaż kto to może wiedzieć, ale o to, że gdybym w 100% słuchał lekarzy, to już w tym roku na żagle nie powinienem pojechać. Oni, lekarze, mówią, że nie wolno mi dźwigać więcej niż 5 kg, a cała logistyka związana z przygotowaniem do pływania wymaga kilkukrotnego przekroczenia tej granicy. I ja to robię ze świadomością, że pooperacyjna przepuklina na 40. centymetrowej bliźnie po przeszczepie może w ogóle wykluczyć tegoroczny wyjazd. Sam młodszy od ciała duch nie wystarcza, by można było realizować marzenia. PSA to dodatkowy potencjalny problem i jeszcze dzień lub dwa muszą minąć, bym się z tym oswoił.

Piszę, a w tle SDM na Youtube. I co teraz śpiewają?
https://www.youtube.com/watch?v=1PsClWTSXY0

Jak biec do końca, potem odpoczniesz ...

Tak, na odpoczynek jeszcze nie pora. On przyjdzie sam.

Edward
Kornik ma właściciela, który mu poświęca ogrom serca, czasu i pracy...  I będzie jeszcze wiele, sezonów przemierzać powidzki akwen razem ze swoim skipperem Edwardem, bez kitu tak będzie!  zadowolenie, uśmiech mruganie, puszczanie oczka zadowolenie, uśmiech
Pawle, to dla Ciebie:

https://www.youtube.com/watch?v=0Rdg6GUv-wQ  

Może na Powidzu je spotkamy? mruganie, puszczanie oczka

Edward
Edku, ważnym szczegółem może być fakt,  że twoje cztery wyniki pochodzą z czterech różnych laboratoriów.
Mogą z tego wynikać różnice na  poziomie setnych.
Mogą, nie muszą, tak czy owak sprawdź swoje PSA jeszcze raz, w  laboratorium szpitala we Wrocławiu.