RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Byłem na "Wołyniu", a efekt jest taki, że jutrzejszą niedziele poświęcam na napisanie listu (otwartego?) do pana Wojciecha Smarzowskiego.
Film doskonale pokazuje źródła nienawiści wiodącej siły ukraińskiego narodu, czyli nacjonalistów, do Polaków. Doskonale pokazuje bezwzględność i okrucieństwo banderowców, a także dramatyczne położenie Polaków i tych Ukraińców, a była ich zdecydowana większość - ocenia się, że nawet 90%, którzy nie akceptowali sposobów walki o niepodległe państwo stosowanych przez OUN/UPA. Pan Wojciech Smarzowski ograniczył akcję filmu do lata 1943, kiedy na Wołyniu miało miejsce apogeum banderowskiego ludobójstwa, a Polacy byli jedynie zwierzyną łowną. Podtytułem filmu "Wołyń" może być więc jedynie słowo 'Zbrodnia'.

W liście do pana Wojciecha Smarzowskiego napiszę właśnie o tym i spróbuję przekonać go, że warto sięgnąć do "Kresowej opowieści" (pan Wojciech ma jej egzemplarz autorski) i zrobić kolejny film o roboczym tytule np. "Galicja Wschodnia 1944" i podtytule "Zbrodnia i kara". W mojej powieści banderowcy są tak samo okrutni, jak na Wołyniu, ale jest rok 1944 i do Galicji Wschodniej wkraczają Rosjanie - dla UPA śmiertelni wrogowie. Wsie z polską ludnością nadal są pacyfikowane, Rosjanie wysyłają w góry (tak, tak - to już Huculszczyzna) karne ekspedycje, ale ponoszą ogromne straty krzywdy banderowcom nie robiąc. I wtedy powstają Istrebitielnyje Bataliony (IB), paramilitarne jednostki składające się z miejscowych Polaków doskonale znających teren i ludzi. IB podlegają NKWD, co zawsze podnoszą Ukraińcy (ostatnio w "Warto rozmawiać" Jana Pospieszalskiego wspomniał też o tym Piotr Tyma - przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce) zarzucając Polakom współpracę z radzieckim okupantem. Nie zastanawiają się jednak ci Ukraińcy nad tym, a może raczej nie chcą pamiętać, że IB nie wyrzynały bezbronnej ludności ukraińskiej, tylko pomagały Czerwonej Armii (CzA) walczyć z banderowcami. Michał z "Kresowej opowieści", członek IB, otrzymał zadanie wytropienia górskiego schronu UPA. Gdyby mu się to udało, to karna ekspedycja CzA uderzy punktowo likwidując banderowskie sotnie. W mojej powieści sprawa doprowadzona zostaje do końca. Czyż nie ciekawszy byłby ten scenariusz i sam film od "Wołynia"? Byłby to jednak bardzo politycznie niepoprawny film. No bo jak to, Polacy i Rosjanie ramię w ramię walczący z UPA? Przecież Rosja to nasz największy wróg, a tu jeszcze NKWD po naszej stronie? Tak jednak było - kiedy do jakiegoś miasteczka wkraczali Rosjanie, to natychmiast Polacy z okolicznych wsi szukali tam schronienia. Trzeba oddać też tę prawdę, że Rosjanie święci nie byli. Gwałcili kobiety, ale w odróżnieniu od banderowców puszczali je wolno. Banderowcy po zbiorowym gwałcie obcinali kobietom piersi, wbijali w krocze sztachety i jedyne na co im pozwalali, to spokojnie wykrwawić się na śmierć.
Pozdrawiam serdecznie
Edward
https://www.youtube.com/watch?v=JiMJchutu2g
PS.
Mama zniosła film dobrze. - Dla mnie to nie nowina - powiedziała po jego zakończeniu. - Ja byłam tam, na ekranie, wśród Polaków.
Kto to przeżył, wypłakał oczy, to twardy jest. Twoja Mama również.

Ja do kina nie pójdę. Nie to, że nie chcę zobaczyć Wołyń, ale w ogóle nie znoszę oglądania filmów w kinowej sali. Przeszkadzają mi konsumenci popcornu, czy esemesujący podczas projekcji. Poczekam na ten film (nie tylko ten) i zobaczę go w domu. Poczekam...

Też mam nadzieję, że tematy dotąd pomijane pojawią się w naszej kinematografii. Najwyższa pora, bo pokolenia tamtych czasów odchodzą. Tak jak godnie, z ceremoniałem wojskowym chowa się bohaterów, których szczątki ukrywano pod betonem chodnika, czy pod stertą śmieci, tak przywrócimy należną pamieć zapomnianym ofiarom mordów na Kresach.

Wracając do Twojej "Kresowej opowieści" to tuż po przeczytaniu pomyślałem, że to gotowy scenariusz na DOBRY film.

Pozdrawiam
Armands
Armandsie.
dziękuję za miłe słowa.
W "Wołyniu" znalazłem kilka fragmentów z mojej powieści. To być może przypadek, bo scenariusz pan Wojciech Smarzowski napisał na podstawie "Nienawiści" Stanisława Srokowskiego, ale cofnijmy się do sierpnia 2013. Wtedy w Internecie znalazłem informację, że pan Smarzowski kończy pisanie scenariusza do filmu "Wołyń". Ponieważ równolegle z pisaniem "Kresowej opowieści" ja sam pisałem scenariusz filmu fabularnego i był on już gotowy, a książka miała się ukazać za kilkanaście dni, to postanowiłem się z panem Wojciechem w tej sprawie skontaktować. Trudne to było, bo maila nie znałem, ale tekst przeznaczony dla pana Wojciecha wysłałem do PISF (Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej) z prośbą o przesłanie go do pana Smarzowskiego. No i udało się!
Pan Smarzowski odpisał po kilku dniach, że on robi filmy wyłącznie na podstawie własnych scenariuszy, ale "Kresową opowieść" na pewno kupi. W tej sytuacji zapytałem, czy zechce przyjąć jej egzemplarz autorski. Ucieszył się i podał adres do wysyłki.
Przed chwilą odnalazłem naszą ostatnią wymianę maili:

===
W dniu 2013-09-05 18:39:54 użytkownik Wojtek Smarzowski <....................> napisał:
> dziękuję, książki doszły
> i ucieszyłyzadowolenie, uśmiech
> już zabrałem się za czytanie
> pozdrawiam, W.S
>
>
> Wiadomość napisana przez wel1973 w dniu 1 wrz 2013, o godz. 19:24:
>
> > Panie Wojciechu,
> > od trzech dni "Kresowa opowieść" jest w sprzedaży w księgarni zaczytani.pl, a jutro ma premierę w Empiku. Jej egzemplarz autorski jest już gotowy do wysyłki na Pana adres. Jutro pójdę na pocztę.
> > Pozdrawiam serdecznie
> > Edward Łysiak
===

Nie jest wykluczone, że pan Smarzowski po przeczytaniu "Kresowej opowieści" wprowadził korekty do gotowego scenariusza, bo kilka scen jest w 100% zgodnych z tymi, które są w mojej powieści. Byłbym bardzo dowartościowany, gdyby tak właśnie było.

A co do Mamy, to jest ona odważną kobietą i ta świadomość pozwoliła mi zapytać, czy chciałaby zobaczyć "Wołyń".
Mama o tych dramatycznych wydarzeniach zawsze mówi spokojnym głosem. Wzrusza się jedynie wtedy, kiedy opowiada o kieptarze - huculskim kożuszku.
10 listopada 1944 jej wieś została spacyfikowana przez dwie sotnie UPA, a ona sama i moja Babcia cudem uniknęły śmierci. Obie uciekały nad Czeremosz, do zarośli gęsto porastających meandryczne koryto tej rzeki, by nimi przejść 8 km do Kut, gdzie stacjonowali Rosjanie. Było jednak bardzo zimno, padał deszcz ze śniegiem, a one były lekko ubrane. Mama trzęsła się z zimna i było wątpliwe, czy zdoła dojść do Kut. Tuż przy zaroślach stał ostatni dom - ukraiński. Babcia zapukała do drzwi. Wyszła kobieta ok. 40-letnia, a Babcia poprosiła ją o coś do ubrania dla mojej Mamy. Ukrainka nie zastanawiała się ani chwili. Zdjęła kożuszek i dała go Mamie. - Idźcie i niech dobry Bóg was prowadzi - powiedziała. I o tym Mama opowiada już łamiącym się głosem i płacze.

Pozdrawiam serdecznie
Edward
Z kondycją coraz lepiej. Naszą standardową trasę spacerową (5,3 km) pierwszy raz po przeszczepie przeszedłem z Wandą w 67 minut, a dzisiaj w 53 minuty! 6 km/h sprawiło, że koszulę miałem mokrą, a Wandę lekko zdegustowaną. Ona lubi znacznie spokojniejsze spacery ze swoją osiedlową koleżanką. I co Wanda zrobiła? Zatelefonowała do niej i umówiła się na powtórkę naszego spaceru, takiego noga za nogą. Ja się jednak w duchu śmieję, bo dziewczyny wyszły na trasę po 17-tej, a że teraz szybko robi się ciemno i trasa spacerowa prowadzi ciemnymi dębowymi alejami na wałach nad Odrą, to nie jest wykluczone, że poprawią te marne 53 minuty!
A jednak nie dały rady! 75 minut - nie ma się czym chwalić!
Dzisiaj byliśmy na trzech cmentarzach:
- wiejskim, gdzie spoczywa moja Babcia (+83), Mój Tata (+37) i mój Szwagier (+49)
- małomiasteczkowym, gdzie jest 70-letni grób mojej Cioci (+19)
- wielkomiejskim, gdzie leżą Wandy krewni
Na tym ostatnim cmentarzu, jak zwykle, przechodziliśmy obok grobów kolarzy: Janusza Kierzkowskiego (+64) i Stanisława Szozdy (+63). Zapaliliśmy znicz  na grobie Michała i Julii z "Kresowej opowieści". Widzieliśmy żelazne krzyże na grobach niemieckich żołnierzy z okresu I wojny światowej.
To był dzień refleksji o naszym przemijaniu, o szczęściu, o nieszczęściu i o im podobnych stanach ducha, jakich doświadczamy na co dzień.
Ja nie mogłem nie pamiętać, że za kilka dni miną dwa miesiące od transplantacji. Gdyby nie moja czujność, ale przede wszystkim niesamowity zbieg szczęśliwych dla mnie okoliczności i perfekcja lekarzy z Banacha, to dzisiaj już nie mógłbym pisać tych słów.
Cieszę się, że jest inaczej!
Edward
Witaj,
Tez się ciesze, ze możesz pisać. I wiesz ja dopiero parę dni temu skojarzyłam, ze jesteś pisarzem.

Pozdrawiam
Ela
(01.11.2016, 16:51:56)jesien 2015 napisał(a): [ -> ]Witaj,
Tez się ciesze, ze możesz pisać. I wiesz ja dopiero parę dni temu skojarzyłam, ze jesteś pisarzem.
Ale mnie, Elu, dowartościowałaś!!!
Dla mnie pisarzem jest ten, kto z pisania uczynił swój zawód, kto pisaniem próbuje zarobić na życie, kto niemal od dzieciństwa chciał pisać, a pierwsze opowiadania/wiersze/powieści wydał mając dwadzieścia lat.
Żadna z tych cech do mnie nie pasuje. Mam wykształcenie techniczne, a "Kresową opowieść" musiałem napisać, kiedy ogrom tragedii Kresowiaków dotarł do mnie w pełni. Musiałem napisać, kiedy tę tragedię wszystkie ekipy rządowe po 1945 (tak, tak) roku skutecznie próbowały przemilczeć w imię poprawności politycznej i nie drażnienia najpierw ZSRR, a później (i obecnie) Ukrainy. "Kresowa opowieść" ukazała się na księgarskim rynku trzy lata temu, kiedy miałem 65 lat! Żaden więc ze mnie pisarz - jestem po prostu autorem "Michała" i "Julii".
Pozdrawiam
Edward
Jutro wyjazd do Warszawy, w piątek poradnia transplantacyjna, a w sobotę powrót.
To, co mnie lekko niepokoi, to ciągle zwiększane dawki Prografu - leku immunosupresyjnego. W szpitalu miałem 8 mg/dobę, kiedy mnie wypisywano, to zwiększono dawkowanie do 10 mg/dobę, a podczas ostatniej wizyty w poradni transplantacyjnej podniesiono do 12 mg/dobę.
W kolejce do poradni już dwa razy spotkałem Mazura i on zażywa tylko 2 mg Prografu w ciągu doby. Wygląda na to, że jego układ odpornościowy odpuścił aktywne zwalczanie nowej wątroby, a mój się stawia! No i jak mam mu wytłumaczyć, że bardzo głupio postępuje?
(02.11.2016, 09:08:43)Edward napisał(a): [ -> ]Jutro wyjazd do Warszawy, w piątek poradnia transplantacyjna, a w sobotę powrót.
To, co mnie lekko niepokoi, to ciągle zwiększane dawki Prografu - leku immunosupresyjnego. W szpitalu miałem 8 mg/dobę, kiedy mnie wypisywano, to zwiększono dawkowanie do 10 mg/dobę, a podczas ostatniej wizyty w poradni transplantacyjnej podniesiono do 12 mg/dobę.
W kolejce do poradni już dwa razy spotkałem Mazura i on zażywa tylko 2 mg Prografu w ciągu doby. Wygląda na to, że jego układ odpornościowy odpuścił aktywne zwalczanie nowej wątroby, a mój się stawia! No i jak mam mu wytłumaczyć, że bardzo głupio postępuje?

Edward : postawić na Swoja wolę  i odporność organizmu ! Zobaczysz co Ci przepiszą > wieżę w Ciebie !
leszek12
Edwardzie, układ odpornościowy tego okazu Mazura widocznie jest przyzwyczajony do różnych ekstremalnych sytuacji i daje radę. To jak z dzieciakami w piaskownicy, jedne wiecznie upaćkane, jedzące brudnymi rękoma i niby zdrowe, a inne dziecko, po takiej dawce syfu jak nie glista, to choćby wysypka i biegunki. Tak niestety to dział.
Miejmy nadzieję, że Twój układ odpornościowy pójdzie na kompromis.


Pozdrawiam
Armands
(02.11.2016, 11:39:05)Armands napisał(a): [ -> ]Edwardzie, układ odpornościowy tego okazu Mazura widocznie jest przyzwyczajony do różnych ekstremalnych sytuacji i daje radę. To jak z dzieciakami w piaskownicy, jedne wiecznie upaćkane, jedzące brudnymi rękoma i niby zdrowe, a inne dziecko, po takiej dawce syfu jak nie glista, to choćby wysypka i biegunki. Tak niestety to dział.
Miejmy nadzieję, że Twój układ odpornościowy pójdzie na kompromis.
Pozdrawiam
Armands

No właśnie w tej konkretnej sytuacji chodzi o to, by układ odpornościowy rady nie dawał. Prograf ma mu wytłumaczyć, że wątroba, chociaż obca, nie jest organem do zwalczania. Układ odpornościowy Mazura to rozumie, a mój nie do końca, stąd sześciokrotnie większa dawka leku.
Serdeczności
Edward
W poradni transplantacyjnej trochę dobrze, trochę mniej.
Dobrze, bo wszystkie próby wątrobowe i większość parametrów krwi mieści się w referencyjnym zakresie.
Trochę mniej, bo (wyniki 4 - 6 - 9 tygodni po przeszczepie):
Kreatynina (zakres ref. 0,50 - 1,10):  1,36 - 1,22 - 1,64
Płytki krwi (zakres ref. 150 - 400):  222 - 175 - 158
Hemoglobina (zakres ref. 14,0 - 18,0):  11,41 - 11,58 - 11,70

Profesora zaniepokoiła kreatynina i zmniejszył dawkę leku immunosupresyjnego z 12 do 10 mg/dobę.
Mnie natomiast niepokoi spadek płytek krwi. Jeszcze ich liczba mieści się w referencyjnym zakresie, ale tendencja spadkowa jest wyraźna.
Hemoglobiną mniej się przejmuję, bo chociaż zawsze miałem ją na poziomie 15 - 16, to jej bieżąca wartość powoli, ale jednak rośnie.
Następna wizyta za trzy tygodnie i zobaczymy, jak zmniejszona dawka Prografu odbije się na wynikach.
Pozdrawiam
Edward
Dwa dni temu miałem kolejną wizytę w poradni transplantacyjnej. Parametry krwi są dobre. Większość z nich mieści się w referencyjnym zakresie lub niewiele go przekracza, Tylko kreatynina jest ciągle wysoka. Jest to spowodowane przez Prograf - lek immunosupresyjny. Profesor zmniejszył trzy tygodnie temu jego dawkę z 12 mg do 10 mg, ale kreatynina ani drgnęła! Było 1,64, a jest 1,65 (przy zakresie referencyjnym 0,5 - 1,1). Dawka Prografu ponownie została zmniejszona. Tym razem z 10 mg do 9 mg, ale wątpię, czy to coś da.
Tendencja spadkowa płytek krwi została zahamowana i to mnie cieszy. Hemoglobina znowu wzrosła (z 11,70 do 12,23) i myślę, że za 2-3 miesiące osiągnie dolny referencyjny zakres czyli 14,0.
Następną wizytę mam za cztery tygodnie - 22 grudnia, tuż przed Świętami.
Pozdrawiam
Edward
Cytat:Następną wizytę mam za cztery tygodnie - 22 grudnia, tuż przed Świętami.
No to jest szansa żeby zrobić kawkowe mruganie, puszczanie oczka "mini Warsaw-Michelińskie" spotkanko. Ja jestem w Warszawie 21.12. ( oo, jak się fajnie cyferki ustawiają zadowolenie, uśmiech ) i 22.12.

Pozdrawiam
   Kris.
Panowie : bo wybiorę sie z tym spirytusem ! szkoda ! , a synom nie daję bo z bronią nie ma żartów / z Autopsji / leszek12
(27.11.2016, 10:07:35)leszek12 napisał(a): [ -> ]Panowie : bo wybiorę sie z tym spirytusem ! szkoda ! , a synom nie daję bo z bronią nie ma żartów / z Autopsji / leszek12

Leszku, korzystam z okazji, że tu jesteś, by ci przypomnieć:
Załóż swój wątek w dziale Przed i po diagnozie - Przebieg i efekty leczenia,
i tam pisz na bieżąco o swoich dolegliwościach, o swojej chorobie.
Będziemy ci mogli coś doradzić, o coś dopytać, albo chociaż powspółczuć.
Bo Historie są  zamknięte dla komentarzy, tylko ty tam  możesz pisać,
a moderator (czyli ja) tylko zredagować.
(27.11.2016, 09:57:21)Kris napisał(a): [ -> ]
Cytat:Następną wizytę mam za cztery tygodnie - 22 grudnia, tuż przed Świętami.
No to jest szansa żeby zrobić kawkowe mruganie, puszczanie oczka "mini Warsaw-Michelińskie" spotkanko. Ja jestem w Warszawie 21.12. ( oo, jak się fajnie cyferki ustawiają zadowolenie, uśmiech ) i 22.12.

Pozdrawiam
   Kris.

Chyba się, Krzysztofie, jednak miniemy - niestety!
Mam ambitny plan załatwić Warszawę w jeden dzień - 700 km już nie powinno być dla mnie problemem. Gdyby jednak coś się zmieniło i w Warszawie musiałbym być wcześniej, to z największą przyjemnością z Tobą się spotkam!
Pozdrawiam serdecznie
Edward
Skutkiem ubocznym zażywania Prografu, leku immunosupresyjnego zapobiegającego odrzuceniu wątroby, jest u mnie wysoki poziom kreatyniny. Nie obniżyło go zmniejszenie dawki z 12 mg/dobę do 10 mg. Prawdopodobnie efektu nie da też kolejne zmniejszenie z 10 do 9 mg. Więcej już nie można, bo parametr oznaczający tolerancję układu odpornościowego dla nowej wątroby coraz bardziej zbliża się do dolnej dopuszczalnej granicy.
Pewną nadzieję w tym temacie zrobiła mi wczoraj pani kardiolog, zamieniając jeden z leków obniżających ciśnienie (Spironol) na inny. Podobno Spironol podwyższa poziom kreatyniny, chociaż przed przeszczepem wątroby też go brałem, a kreatynina była OK. Za dwa tygodnie mam kolejną wizytę w poradni transplantacyjnej i zobaczymy, czy i jak ten manewr zadziałał.

Trochę inny temat.
Od dwóch tygodni na wsi, gdzie mieszka moja Mama, dokarmiamy ptaki. Jest ich całe mnóstwo, głównie sikorki i wróble, ale też sójki, rudziki, dzięcioły i inne niezidentyfikowane. Do dzisiaj to całe szemrane towarzystwo skonsumowało 10 kostek margaryny i 30 dkg łuskanego słonecznika! Ten ostatni przestaliśmy jednak wykładać, bo jeśli on jest, to ptaki na margarynę nawet nie spojrzą. Słonecznik trzymamy na mroźne i śnieżne dni.
Możecie być zbulwersowani faktem, że trujemy ptaki margaryną. Nasze kilkunastoletnie doświadczenia w ich dokarmianiu pozwalają jednak jednoznacznie stwierdzić, że ptaki wolą ją znacznie bardziej niż smalec. Kiedyś wystawiliśmy smalec i margarynę jednocześnie. W tym samym czasie skonsumowana została kostka smalcu i 5 kostek margaryny, więc sprawa jest oczywista. Nie wystawiamy też słoniny. 10 dkg słoniny jest zjadane przez tydzień, a w tym samym czasie znika 5 kostek (1,25 kg) margaryny. No to co dostarcza ptakom więcej kalorii? Słonina, smalec czy margaryna? A sikoreczki są okrąglutkie i BMI na pewno się nie przejmują!

Pozdrawiam
Edward
Zasadnicze pytanie  - po co dokarmiać ptaki, jeśli nie ma jeszcze ciężkich mrozów?
W dodatku nienaturalną margaryną?
Przyroda wie, co robi, zostawiając ptaki na zimę w naszym klimacie.
Dadzą sobie radę.


My też mamy karmniczek, ale to na ostrą zimę.