RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wyjaśnienie do rymowanki z poprzedniego posta.

Łapki na myszy są tak fatalnie skonstruowane, że w większości przypadków te sympatyczne, (ale tylko w bajkach) zwierzaczki umierają w cierpieniu. Przynęta jest po prostu zbyt blisko 'gilotyny', a o skutkach tego, z powodu ich drastyczności, nie będę pisał.  smutny
No tak, i zrozumieliśmy, że gdzieś będziesz w tej sprawi interweniował, pewnie w TOZ.
I słusznie. Skoro tyle się dyskutuje o tym, by ubój zwierząt był w miarę "humanitarny",
to chyba i gryzoni to dotyczy.
A może warto się skontaktować z miejskim specjalistą od spraw Dezynfekcji, Dezinsekcji i Deratyzacji?
Chyba są jeszcze tacy.

PS. W każdym razie, jeśli o Jolki-Dunolki chodzi, gilotyna musi być w jeszcze dalszej odległości od przynęty,
a i przynęta musi być odpowiedniej jakości. mruganie, puszczanie oczka
Ja tym razem w sprawie spotkania w Michelinie.

Dokładnie tydzień przed nim mamy spotkanie absolwentów Wydziału Elektrycznego Politechniki Wrocławskiej rocznik 1973. Dwudniowe, podobnie, jak to w Michelinie, z tym że część oficjalna we Wrocławiu, a nieoficjalna w Mysłakowicach k.Karpacza.

Jestem w komitecie organizacyjnym spotkania i odpowiadam za korespondencję z uczestnikami zjazdu, ale nie tylko. Reaktywuję też dawne rajdowe spotkania z gitarą i 'odkurzam' gitarzystów sprzed niemal pół wieku.

Lat mam już trochę, prawdopodobnie najwięcej z wszystkich aktywnych uczestników forum, więc i nostalgia za czasem, który minął u mnie jest jakby większa. Na początku ostatniego spotkania, trzy lata temu, siedząc w tych samych ławach, w których pisaliśmy kolokwia, zaśpiewaliśmy piosenkę, którą rozpoczniemy tegoroczny zjazd i prawdopodobnie wszystkie pozostałe, jakie się jeszcze wydarzą. Piosenkę, która stanie się chyba naszym 'hymnem'.
Może michelińskie spotkanie też nią rozpoczniemy?

https://www.youtube.com/watch?v=H39b0Qov-u0&t=307s (od 2,55 do 7,15 minuty)

Choć nie ci sami, to jednak my
Czy się spełniły wszystkie sny?
Pożółkły album i zdjęć ze sto
Czy pamiętamy jeszcze coś?

Te lata, co za nami
Te wiersze pod gwiazdami
Wakacje z Tobą, pierwszy bal
Te lata, co za nami
Dziewczyna z warkoczami
I zapach farby szkolnych sal
Te lata już za nami
Te wiersze pod gwiazdami
Wakacje z Tobą, pierwszy bal
Te lata, już za nami
Dziewczyna z warkoczami
Nie wróci nigdy
Choćbym chciał

Dziś czasem myślę, że gdyby tak
Móc nagle zmienić to, co w nas
Czy chcielibyśmy zawrócić czas
By przeżyć wszystko jeszcze raz?
Zaśpiewać możemy, czemu nie. zadowolenie, uśmiech 
Szczególnie, gdy "odkurzymy" kogoś z gitarą.

Piosenka świetnie nadaje się na hymn spotkań Naszej Klasy,
tych wspomnień czar, ten powrót do szkolnych ław.

Przy okazji przypomniały mi się  dyskusje o naszym hymnie.
Na razie nic nam nie udało się wymyślić, bo jakże  śpiewać coś w stylu,
że "upływa szybko życie, jak potok płynie czas, i razem nie będzie nas..."
Smętnie, pesymistycznie, na hymn się nie nadaje.
Cóż, myślimy dalej.
(05.04.2019, 23:00:56)Dunolka napisał(a): [ -> ]Zaśpiewać możemy, czemu nie. zadowolenie, uśmiech 
Szczególnie, gdy "odkurzymy" kogoś z gitarą.
Przydałby się ktoś, grający na czymkolwiek, aby poprowadzić śpiew. Ja niestety na niczym grać nie potrafię smutny
A może silna grupa z Wlocławka nagra ten utwór na CD, pendrive lub czymkolwiek i odtworzy go? zadowolenie, uśmiech 
Jakiś sprzęt grający na wyposażeniu wynajmowanej sali przecież jest.
Znikam na cały tydzień!

Jutro z rana z młodszym synem jedziemy do Nowej Wsi Wielkiej (między Inowrocławiem, a Bydgoszczą). Stamtąd do Grudziądza autobusem Volvo na 2-3 dniową prezentację tego autobusu z napędem hybrydowym. Ok. środy/czwartku powrót tymże autobusem do Nowej Wsi i już spokojnie samochodem osobowym do Wrocławia. Niby nic nadzwyczajnego, ale ...
Kierowcą autobusu będzie ... syn i będzie to jego pierwsza samodzielna jazda bez instruktora. Ja mam być pilotem.

W piątek jazda do Warszawy, odebranie wnuczek z przedszkola i opieka nad nimi w sobotę. W niedzielę powrót do Wrocławia.
Do zobaczenia za tydzień.

Edward

A to efekt ponad tygodnia pracy:

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=...=3&theater
Pozdrawiam z Grudziądza. Jutro wieczorem powinienem już być w domu. Napiszę o ciekawych spostrzeżeniami  nt bezdomnych w komunikacji miejskiej
Albo już dzisiaj napiszę...

Wroclaw, dwa lata temu.
Wsiadam do autobusu komunikacji miejskiej. Nowy Mercedes, bo ta firma wygrała przetarg, z gustowną tkaniną foteli pasażerów. W środku tłok, ale tył wolny. Wolne też dwa fotele z czterech w ostatnim rzędzie. Dwa inne zajęte przez dziwnie wyglądającą kobietę i jej bagaż.

Jestem zmeczony, wiec zajmuje skrajny fotel. Siadam i już wiem  że popełniłem błąd. By nie robić afrontu kobiecie nie opuszczam jednak miejsca, chociaż cierpię okropnie.

Kobieta wysiada dwa przystanki przed pętlą. Po niej na fotelu pozostaje plama, a feromony, jakie wydziela nie budzą wątpliwości, że załatwiona potrzeba fizjologiczna nie należała do kategorii light!

Wysiadajac mowie o tym kierowcy.
- A co mogłem zrobić? - pyta. - Przecież nie wyrzucę jej z autobusu.

Grudziądz, wczoraj.
Na pętli autobusu wsiada menel.  Tu uwaga - nie chcę obrazić bezdomnych,  których ciężko doświadczylo zycie, ale którzy chcą  zadbac o siebie i wygladac schludnie. Menel to czlowiek, ktory higienę  osobistą  ma gdzieś, chociaż państwo, poprzez sieć ośrodków opiekuńczych, np. Schronisk Brata Alberta, umożliwia mu zachowanie jej (higieny).

Kierowca autobusu zdecydowanym głosem pyta o bilet. Menel go nie ma i musi wysiąść.

Też Grudziądz, też wczoraj, chociaż inna linia i inny kierowca. Na jednym z przystanków wsiada menel z dużym ładunkiem i z samowarem. Kierowca nie odjeżdża, krzyczy z kabiny na menel i każe mu wysiąść. Menel odkrzykuje, że ma bilet.

Taki dialog trwa moze minutę, a w końcu kierowca podchodzi do menela z tym samym żądaniem. Ten jednak upiera sie ze nie wysiadzie, bo ma bilet. Kierowca wraca do kabiny i zaklada kamizelke odblaskową. Widzac to menel wychodzi.
Poczatkowo mialem mieszane  odczucia. Menel  to przeciez tez czlowiek  któremu  życie dało  solidnie w kość. Podzieliłem się nimi z panią, którą zapytałem o przystanek najbliższy mojego hotelu. Ona nie miała wątpliwości, że skoro menele są nimi z własnego wyboru (menelami, nie bezdomnymi), to traktować ich tak właśnie trzeba.
Myślę, że miała absolutną  rację.
Po ośmiu dniach tułaczki po Polsce (Grudziądz, Warszawa) wreszcie jestem w domu. Z Grudziądza napisałem o menelach w środkach komunikacji miejskiej, a w Warszawie nic szczególnego się nie działo.

Dwa dni byłem z wnusiami, dzięki czemu syn i synowa mogli pojechać na normalne zakupy (z dziećmi zakupy nigdy nie są normalne) i na pogrzeb do województwa Świętokrzyskiego.

Młodsza wnusia nauczyła mnie grać na mini pianinie "Wlazł kotek na płotek", a ja zrewanżowałem się hulajnogową wycieczką po najbliższej okolicy. To był skutek znalezienia na tarasie zakurzonej hulajnogi syna, którą trochę wyczyściłem i dzięki temu byłem na tyle mobilny, że mogłem kontrolować poczynania wnuczek. Spotkani ludzie dość dziwnie patrzyli na faceta 70+ na hulajnodze, ale nie wiem dlaczego, bo jazda szła mi całkiem dobrze - w każdym razie nie gorzej niż wnuczkom zadowolenie, uśmiech .

Wybaczcie ten beztroski wpis w kontekście sytuacji Bogdana, odejścia "Anko" i innych dołujących postów. Ja po prostu cieszę się tym, co mam wiedząc, że i mój czas ostatecznej próby nieuchronnie się zbliża.
(15.04.2019, 17:45:28)Edward napisał(a): [ -> ]Wybaczcie ten beztroski wpis


Edku, nie raz już mówiliśmy o tym, że niekwestionowanym plusem naszych wzajemnych relacji jest możliwość swobodnego balansowania  między tematami najwyższej (po)wagi, a beztroską, żartem, humorem.
Nam wobec siebie wolno mówić o naszej chorobie, o cierpieniu, ile chcemy i kiedy chcemy,
chociaż w tzw. towarzystwie to nie zawsze wypada.
Nam też wolno uśmiechać się i śpiewać, gdy innym wydaje się, że powinniśmy tylko płakać,
wolno nam kpić sobie i żartować i z siebie, i z choroby, i ze wszystkiego, z czego żartować można.

Ot, na przykład, dziś długo rozmawialiśmy z Bogdanem, oczywiście przede wszystkim o jego samopoczuciu
i planach leczenia.
Ale zdarzyła się też anegdota.

Otóż skierowano Bogdana do gabinetu zabiegowego na przepłukanie wenflonu, czy coś w tym rodzaju.
Ponieważ mózg pacjenta wymaga specjalnej troski i dbałości, posadzono go na wózek, i Beatka powiozła
go do celu poprzez gąszcz szpitalnych korytarzy.
Do gabinetu Bogdan wszedł jednak na własnych nogach, gdyż nie chciał robić zbyt wiele zamieszania.
I co?
Zjawił się ktoś w czerwonym uniformie, i porwał wózek na SOR.
Trudno, myśli Bogdan, widocznie tam był bardziej potrzebny, ja jeszcze ostrożnie sam wrócę na swoją salę.

A na oddziale awantura  - gdzie jest wózek?!
- Zabrali na SOR.
- Nie trzeba było oddawać!
- To co, mieliśmy walczyć z ratownikami?!
- Trzeba było twardo siedzieć na wózku i nie dać się wyrzucić!

Zapamiętajcie sobie, kochani tę przestrogę, ważną nie tylko w kontaktach z naszą kochaną służbą zdrowia.
Siedzieć na swoim wózku i nikogo na to miejsce nie wpuszczać.
(15.04.2019, 22:17:48)Dunolka napisał(a): [ -> ]
(15.04.2019, 17:45:28)Edward napisał(a): [ -> ]Wybaczcie ten beztroski wpis

Nam też wolno uśmiechać się i śpiewać, gdy innym wydaje się, że powinniśmy tylko płakać,
wolno nam kpić sobie i żartować i z siebie, i z choroby, i ze wszystkiego, z czego żartować można.

Niby to wiem, ale zawsze mam wątpliwości, kiedy mój post nie jest 'merytoryczny'.
Tak nasz świat jest urządzony, że chociażby największe nieszczęście się stało to i tak 'show must go on'.
Zrozumiałem to dość wcześnie, bo w 1964 roku, kiedy zginął mój ojciec. W domu rozpacz taka, że trudno ją sobie wyobrazić, a w radiu radosne piosenki, jak zwykle, jak co dzień. Wtedy było to dla mnie szokiem, ale ta 'normalność' otaczającego świata szybciej pozwalała do niego wrócić, szybciej pogodzić się z tym, co się stało i zrozumieć, że nie wszystko od nas zależy i, co najważniejsze, zaakceptować nieuchronność przemijania. Przemijania w szerokim rozumieniu tego słowa - do urody i dobrego zdrowia, aż po samo życie.
Kochani,
zrobiłem zdjęcie barwinka kwitnącego na wsi w przydomowym ogródku, umieściłem na nim świąteczne życzenia, opublikowałem całość w Internecie i chciałem wstawić do tego posta wykorzystując opcję "Wstaw obrazek". Nic z tego nie wyszło mimo, że zmniejszałem format zdjęcia z 300 aż do 60 MB.
Ten internetowy adres, to:
https://onedrive.live.com/?cid=A461DF981...27&o=OneUp
Wstawiony do przeglądarki pokazuje, co trzeba, a na forum nie chce zaistnieć smutny .
Admini, co robię nie tak?

A wczoraj na A8 (Autostradowa Obwodnica Wrocławia) niewiele brakowało bym wziął udział w karambolu siedmiu aut! Byłem na jedenastej pozycji i jako czwarty zdążyłem wyhamować! A na liczniku było 120 km/h!

https://gazetawroclawska.pl/karambol-7-a...1-14067567

Nikomu na szczęście nic się nie stało, a zanim przybyła policja kilkadziesiąt samochodów zdążyło odjechać. Dzięki temu uniknąłem kilkugodzinnego stania w korku.

POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

No nic z tego nie rozumiem! Jest miniaturka fotki, chociaż na podglądzie były tylko miniaturowe kontury miniaturki Huh 

Tak, czy inaczej - Radosnych i pogodnych Świąt raz jeszcze!
To to jest barwinek! Mam sporo przy żywopłocie i nie wiedziałam co to ( poprzednik sadził?).
Świątecznie, wszystkiego co piękne i radosne!
e.
(20.04.2019, 16:53:34)jesien 2015 napisał(a): [ -> ]To to jest barwinek! Mam sporo przy żywopłocie i nie wiedziałam co to ( poprzednik sadził?).
Świątecznie, wszystkiego co piękne i radosne!
e.

Droga e. (Ewo?),

barwinek ekspansję ma w genach. Jeśli pozwoli mu się spokojnie rosnąć, to opanowanie dowolnego terenu jest wyłącznie kwestią czasu. A ładny jest, łobuz! I wianki z niego kresowe dziewczyny robiły i ogólnie z romantyczną miłością się kojarzy ...
https://www.youtube.com/watch?v=N6-bfqH6lNs
(20.04.2019, 16:06:31)Edward napisał(a): [ -> ]A wczoraj na A8 (Autostradowa Obwodnica Wrocławia) niewiele brakowało bym wziął udział w karambolu siedmiu aut! Byłem na jedenastej pozycji i jako czwarty zdążyłem wyhamować! A na liczniku było 120 km/h!

https://gazetawroclawska.pl/karambol-7-a...1-14067567

I znowu miałeś farta! Jak zwykle!
Innym też  szczęście przynosisz?
Jeśli tak, to anektujemy cię na potrzeby forum. mruganie, puszczanie oczka
(21.04.2019, 22:45:38)Dunolka napisał(a): [ -> ]
(20.04.2019, 16:06:31)Edward napisał(a): [ -> ]A wczoraj na A8 (Autostradowa Obwodnica Wrocławia) niewiele brakowało bym wziął udział w karambolu siedmiu aut! Byłem na jedenastej pozycji i jako czwarty zdążyłem wyhamować! A na liczniku było 120 km/h!

https://gazetawroclawska.pl/karambol-7-a...1-14067567

I znowu miałeś farta! Jak zwykle!
Innym też  szczęście przynosisz?
Jeśli tak, to anektujemy cię na potrzeby forum. mruganie, puszczanie oczka
Oj, miałem ci ja szczęście!
Zablokowała mnie osobówka z przyczepą towarową, jadąca 90 km/h, i musiałem przepuścić pięć samochodów. Gdyby nie ona byłbym na pozycji 6! O niczym to jeszcze nie przesądza, bo zawsze zachowuję bezpieczną odległość od poprzedzającego mnie samochodu i być może zdążyłbym zahamować, ale nie wiem, co by było za mną.
W ogóle, to gęsiej skórki czasem dostaję, kiedy zmieniam pas na lewy, całkiem pusty na długości prawie kilometra, aby wyprzedzić sznur samochodów, a po 10-15 sekundach w lusterku wstecznym widzę faceta na tylnym siedzeniu!!! Koleś jechał pewnie ponad 200 km/h i "usiadł" na zderzaku, aby wymusić zjazd w jakąś dziurę między pojazdami na prawym pasie. Bardzo, ale to bardzo trzeba na autostradzie uważać, bo dopuszczalne 140 km/h, to 40 m/s!
Uzupełnienie poprzedniego posta, czyli karambol widziany przez kamerę z mojego samochodu. Proszę zwrócić uwagę na białą cysternę jadącą prawym pasem.

https://youtu.be/uI6YxECewCM
Jolu,

anektuj mnie na potrzeby forum, bo znowu miałem farta!

Most Zwierzyniecki znajduje się w ciągu głównego i najkrótszego połączenia centrum Wrocławia z moją dzielnicą.
Dzisiaj odstawiałem auto do warsztatu na drugim końcu miasta i o 7:45 przejeżdżałem przez niego, a że z autem grubsza robota, taka dwudniowa, to wracałem do domu środkami komunikacji miejskiej.

Przesiadkę miałem na placu Grunwaldzkim, z którego na Biskupin prowadzi już tylko jedna, wyżej opisana droga. Plac Grunwaldzki jest chyba największym i najbardziej skomplikowanym skrzyżowaniem w mieście. Ma dwa, oddzielone tzw. osią grunwaldzką, przystanki, z których odjeżdżają tramwaje i autobusy na Biskupin. Z pierwszego tramwaje 2, 4 i 10 i autobus 146, a z drugiego tramwaj nr 1. Wybrałem ten drugi, bo "jedynka" stała tuż przed skrzyżowaniem i wydawało się, że będzie pierwsza. Było jednak inaczej.

Najpierw odjechała "czwórka", a tuż po niej 146. Moja "jedynka", z niewiadomego dla mnie powodu opuściła jeden cykl zmiany świateł stojąc jakieś dwie minuty. Kiedy opuściła drugi, do jej motorniczego podszedł motorniczy tramwaju stojącego za nią i coś mu powiedział. Moja "jedynka" przejechała skrzyżowanie podczas trzeciego cyklu, jakieś sześć minut po "czwórce".

Nie jechaliśmy długo, bo tylko jeden przystanek i zatrzymaliśmy się przed mostem Zwierzynieckim. Byliśmy pierwszym stojącym tramwajem, bo po "czwórce" nie było już śladu.

W ciągu tych sześciu minut między "4" i "1" na jezdnię zwalił się ogromny dąb zrywając obie trakcje tramwajowe i blokując w swojej koronie osobowe auto. Miał jakieś 80 cm średnicy, czyli 2,5 metra obwodu (na jednej z fotek widać fragment jego pnia przy bordowym murku). Nikogo na szczęście nie przygniótł, ale gdyby pień spadł na autobus lub tramwaj, to na 200% sprowadziłby dach do poziomu podłogi,  a ją do poziomu jezdni.

Różnie by ze mną i innymi pasażerami "1" być mogło, gdyby jej motorniczy nie opuścił dwóch cykli zmiany świateł.
Przyznaję - znowu miałem szczęście, chociaż drogę do domu (3,5 km) musiałem odbyć pieszo.

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=...=3&theater
Edward, ty zagraj w Lotto, albo jeszcze lepiej w EuroJackpot. Z takim szczęściem, to musisz zgarnąć całą pulę.

U nas też wieje i również o mało co, nie oberwaliśmy... tzn. ja i Ela, spadającą gałęzią z sosny. Akurat taka na zarobienia guza.

Pozdrawiam
Armands