RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jak dzisiejsza forma? Bardzo cierpisz?
Napisałem o tym w innym wątku. Ból leciutki ale głód duży. Jestem jednak słaby. W nocy z toalety ledwie wróciłem tak kręciło mi się w głowie. Po  sniadaniu czekam na spacer z panią Magdą.
Dobrze, że kontrolujesz sytuację......
Miłej przechadzki z Magdą Ci życzę!  mruganie, puszczanie oczka
Pozdrawiam.
Paweł
No i kicha! Ni ma dyspozycji i nie ma kleiku! Lekko mnie mdli, bo już dwie doby lykam na pusty żołądek duże dawki leków. Teraz bardziej niż na spacer z panią Magdą czekam na obiad i kleik.
Od obiadu jem! I nie jest to kleik ale dieta watrobowa. Teraz wreszcie chce się żyć! 

Pani Magda nie przyszła więc zabrałem na spacer żonę.  Niestety nie ma ona kondycji i już od 30. metra marudzila aby na 50. zrezygnowac zupełnie.  Te 100 metrów mnie nie satysfakcjonowalo i przed chwilą sam przeszedłem 200.

Osama uciekł że szpitala, podpisując tym wyrok na siebie. 

Pozdrawiam 
Edward
Wczoraj przeszedłem 500 m, a dzisiaj do 7.40 juz 600!
Ciągle myślę o samodzielnym powrocie do Wrocławia. 
Edward
Zuch!
Jak przewidujesz....., kiedy wypis?
Pozdrawiam.
Paweł
Nie wiem kiedy wypis. Sąsiad z sali miał operowana przepukline  dzień po mnie i jutro wychodzi, a u mnie nie ma tego tematu. Z uwagi  na immunosupresje rana goi się dłużej i trzeba czekać. Wydzieliny z ranyjest ciągle dużo i drenu wyjąć nie mozna. Niestety zlatwia mnie kaszel spowodowany chronicznym zapaleniem zatok. On dosłownie chce rozerwać zszyta ranę i nie wiem, jak się przed nim bronić. Moim zdaniem jest on bardziej destrucyjny od dzwigania. 
Zapytałem czy będę mogl wrócić do Wrocławia jako kierowca. Lekarz też zapytal, czy nie chciałbym na piechotę więc nie wiem.
Chodzić mogę do woli, a na liczniku mam już  1,2 km.
Pozdrawiam
Edward
(11.01.2018, 09:18:38)Edward napisał(a): [ -> ]Zapytałem czy będę mogl wrócić do Wrocławia jako kierowca. Lekarz też zapytal, czy nie chciałbym na piechotę więc nie wiem.

Co nie wiesz, co nie wiesz? Skoro lekarz się zgadza, to jak najbardziej na piechotę!
Radzę wybrać drogę przez Włocławek, na pewno kogoś z nas spotkasz... mruganie, puszczanie oczka
No nie wiem! Zapytalem o powrot, jako kierowca, a zasugerowano mi trochę dłuższy spacer. Od biedy bym mógł, ale dotarlbm do celu gdzieś na Walentynki!
W wypadku kaszlu po operacjach brzusznych polecają specjalny gorset, ale to musiałby zaakceptować lekarz... chodzi o dostęp do rany, opatrunku.
Może jakieś tabletki?

Ja po operacji przepukliny pachwinowej (miałem dwie) wychodziłem w drugiej dobie, czyli kilkanaście godzin po zabiegu. Operacje miałem w tzw. szpitalach 24 godzinnych.
Nigdy nie miałem drenu, jedynie szwy na ranie i opatrunek szczelnie okrywający obszar cięcie.
Nie wiem dlaczego masz dren... może to norma przy zabiegach w normalnych szpitalach. Może u ciebie to wynika z tej słabszej odporności.
Czekaj cierpliwie, na pewno nie będą ciebie trzymać bez sensu. Nabieraj mocy... i wspieraj innych pacjentów, bo to zawsze można robić. Byle nie tak jak Ormiaszkę, który zwiał ze szpitala mruganie, puszczanie oczka
Smacznego obiadku... bo pewno już czuć zapachy z gara... i słychać walenie wózka z cateringiem mruganie, puszczanie oczka

Pozdrawiam
Armands
Zapytalem kiedy wyjdę. Lekarz odpowiedzial, ze wtedy, kiedy będą pewni, że do nich nie powrócę.
Dren jest konieczny, bo w kolejnych dniach uzbierało się 250 i 100 ml tego paskudztwa. To nie moglo zostać w srodku.
 Laryngolodzy mówią,  ze chroniczne zapalenie zatok nie opuści mnie aż do smierci. Nie pamietam już skąd znam tę formulke!
Na liczniku 2, 2 km
Pozdrawiam 
Edward
A wiesz, czy masz siatkę, czy nie? Z siatką szybciej się można podjąć obciążeń.

Armands
Nie mam siatki.  To ciało obce i może prowadzić do infekcji więc tym z immunosupresja jej nie dają. 
Na spacerze poznaem młodą i ładną dziewczynę.  Chodzi zgarbiona 3 x wolniej niż ja i nosi dwa worki. Zapytalem czy to watroba. Powiedziala że  tak, ale jeszcze dodatkowo trzustka i pęcherzyk zolciowy. Zupełnie  niespodziewanie mamy mnóstwo wspólnych tematów do długich konwersacji.
Na liczniku 2,8 km.

W dość lekkim tonie napisałem o pięknej nieznajomego i powiedziałem o niej Wandzie. Okazało się, że żona słyszała wczoraj rozmowę małżeństwa 55+, które z ogromnym przejeciem rozmawialo o kobiecie  z rakiem i wymienialo te same narzady. Później widziała tych samych ludzi z młodą dziewczyną. Może to ta sama osoba? Muszę  ja jutro odnaleźć. Może będę dla niej duchowym wsparciem? Los jest dla wielu ludzi bardzo niesprawiedliwy!
Na liczniku 3,6 km
Ciągle myślę o tej dziewczynie. Bardzo bym nie chciał,  aby to podsluchane przez Wandę malzenstwo wlaśnie o niej rozmawialo. Małe mam jednak szanse spotkać ja na korytarzu jeśli jest na nim zaledwie kilkanaście minut.
Na liczniku 5,0 km i dzisiaj więcej  nie będzie.
Edward, ty masz ze sobą GPS, czy czujnik kroków? Bo chyba nie przeliczasz kroków na metry Huh 

BTW, mój kolega i jego żona dostali od syna elektroniczne gadżety na nadgarstek, które pokazują przebyty dystans, zużyte kalorie, tętno i to wszystko można podejrzeć na komputerze, czy telefonie. Ustawili wszystkie parametry i zaczęła się jazda. Niby idą obok siebie, a jej wychodzi, że przeszła dłuższy dystans. 
Zamienili się opaskami i nadal jest różnica na jej korzyść.   
Kiedyś kolega pochwalił się, że w pracy robi spory dystans (takie wyszło wskazanie). Według mnie nie miał szansy na taki dystans, bo jego praca jest raczej siedząca, niż chodząca. Oczywiście nie uznał moich argumentów.
Niedawno wyczytałem, że wystarczy machać ręką, aby czujnik działał. 
Widocznie jego żona podczas marszu więcej macha rękoma, może podczas rozmowy, czy tak samoistnie.

W Bydgoszczy chodząc po korytarzu spotykałem ciekawych ludzi... takich w gorszym stanie najczęściej. To były interesujące rozmowy, często bardzo intymne.
Ja dystansu w Bydgoszczy nie mierzyłem. Mój cel, to były napełnione do końca skali worki cewnika.
Serio... nie żartuję.
Mój rekord, to było 6 litrów moczu na dobę. Później trochę odpuściłem, aby nie wyjść na dziwoląga... ale kończyłem na 5 litrach na dobę.
Dla mnie miało znaczenie, że lekarz mnie pochwalił... ten mój, a inni się podśmiewali. Gdy po dwóch, trzech dobach od operacji ja miałem klarowny mocz i minimalne skrzepy  w worku, to oni mieli różowo, ale w najlepszym wypadku.
Naprawdę warto czas w szpitalu wykorzystać na takie nasze, małe rekordy... lepsze to niż gapienie się w ekran tv, czy pierdzielenie głupot na ten sam temat, czyli "a mojej cioci, to ten konował uciął nie tą nogę", czy też "panie, oni tylko kasę chcą, a robić nie ma komu".

A gdy kogoś pocieszysz, pobudzisz do walki, natchniesz wiarą w przełom, w sens leczenia, to tylko pogratulować. Nawet gdy nie usłyszysz słowa - dziękuje, że chciałeś ze mną pogadać.

Pozdrawiam i życzę spokojnej, przespanej nocy na oddziale

Armands
Mam dokładnie zamierzony dystans 5 metrow i pokonuje go czterema spokonymi parami krokow.  Cała petla mojego marszu ma kształt litery P i 150 taich samych spokojnych par krokow co daje ok. 190 metrow. Zaokrąglenia to do 200 metrow bo szwedam siē po oddziale. Zwykłe jednorazowo pokonuje 3P, ale czasem i 5P no i stad ten dystans.

Jeśli spotkam tę dziewczynę i to ona ma raka, to zajme ją jakąkolwiek rozmową  byle tylko nie myślała o chorobie. Jeśli nie będzie dysponowana, a panie z jej sali będą kontaktowe, to może wszystkim opowiem o kulisach pisania powieści. Nie wiem czy mi to się uda, ale bardzo chcialbym. Tak poważna choroba do niej po prostu nie pasuje.
Zostaję w szpitalu na weekend. Rana ciągle krwawi i to jest tego przyczyna.
Po ucieczce Osamy mamy bardzo sympatyczna atmosferę i jesteśmy najbardziej pogodną salą na tym dojść przygnebiajacym oddziale.

Podczas pierwszego spaceru po operacji dołączyła do nas Pani z Leszna, ktorej mąż był w tym czasie operowany z powdu woreczka żółciowego. Porozmawialismy, pocieszylismy i pożegnaliśmy się. Wczoraj Wanda spotkała ja znowu. Była zaplakana. Chirurdzy otworzyli, zobaczyli i zaszyli. Mężowi nie powiedzieli, zostawili to zonie.
Na liczniku 2,4 km
To niestety właśnie ta dziewczyna. Lekarze zalozyli, ze guzy mają złośliwy charakter i wycieli kawałek wątroby,  trzustki i śledzony. Teraz czeka na hist-pat. Dzisiaj była w lepszej psychofizycznej kondycji i razem przeszliśmy jedną  długość korytarza.

Wychodzę w poniedziałek.  Problemem będzie powrot, bo samochód mamy w Warszawie.  Syn nie może wziąć urlopu więc transport i powrót chce załatwić  w godzinach 18 - 6. To jest nierealne,  dlatego ćwiczę i mam nadzieję na samodzielny powrót.  To będzie już tydzień po operacji.
Na liczniku 4,0 km.
Jak nie spróbujesz, to nie dowiesz się, czy dasz radę.
Tylko czy w tym wypadku jest to rozsądne? Mimo tych spacerów/marszów zapewne jesteś osłabiony.
Jak wypada twoje ciśnienie i puls?
Nie wiem jaka jest sytuacja z poruszaniem, siedzeniem. Boli i czy nadal dostajesz leki pb?

Wiem... wiem... twój przypadek jest nietypowy. Odpada pociąg, czy autobus.
Ja kiedyś potrzebowałem dojechać z rodziną do Wrocławia (cztery osoby w jedną stronę) i zapytany taksówkarz wyskoczył z kwotą 700 zł.
Myślałem, że mnie szlag trafi. Tyle kasy to on przecież przez cały dzień nie zarobi jeżdżąc po mieście.
Trudno mi coś doradzić. Może jednak znajdziesz kierowcę?
Pozdrawiam
Armands