RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Zdobylem zaufanie pani na tyle duze, ze wyszeptala mi swoja najwieksza tajemnice, swoj i meza najwiekszy problem, sprawiajacy im ogromny bol, wielokrotnie przyprawiajacy o lzy. Maja corke jedynaczke, ktora po studiach nie podjela pracy tylko wstapila do zakonu. W rodzinie to byl szok i on trwa nadal i ma praktyczne konsekwencje. Pani nie ma wlasnej czesci ramienia. Porusza dlonia, ale czesc kosci to proteza. Corka byla z nia w szpitalu przez tydzien i dla pani, chociaz cierpiala z powodu operacji, to byl najszczesliwszy tydzien jej zycia. - Mamo, radz sobie sama - powiedziala zakonnica po tygodniu - ja musze wracac do zakonu. - A ja, prosze pana - to juz slowa pani - nie moglam sie umyc, podmyc i zalozyc biustonosza. Ona zajmuje sie uchodzcami. Opiekuje sie Arabka z rakiem kregoslupa, nie ma czasu, by odwiedzac rodzicow. Ich smutek i zal widac. Jeszcze sa razem, jeszcze sie wspieraja, ale kiedys ktores z nich zostanie samo. Skonczy w domu  opieki, gdzie pampersy zmieniac mu/ jej bedzie nie wlasna corka, ale emocjonalnie obojetny personel. - Bo ja, mamo, oddalam dusze Bogu - powiedziala jej kiedys corka.

- Dziewczyno - chcialoby sie krzyknac. - Boga stworzyl czlowiek. Jedni wierza, ze istnieje, inni nie. Ty nie Bogu oddalas dusze, ale Szatanowi. On cieszy sie widzac, jak bardzo cierpia twoi rodzice. Cieszy sie, kiedy w najczarniejszych kolorach rysuje sie ich odejscie z tego swiata. Odejscie bez ciebie trzymajacej reke ojca i matki. Sciagaj habit, sciagaj majtki, pusc sie z pierwszym lepszym chlopem. Zostaw zakon, daj rodzicom chociaz jednego wnuka. Mozesz to zrobic, masz dopiero 32 lata. Edward
Szanowny Edwardzie,
Jestem "młodym" forumowiczem, zaglądam często na forum, mało piszę bo wiedza słabiutka.... Ale z wielką uwagą czytam Twoje ciekawe, opatrzone barwną narracją posty.... Ale ten ostatni zawiera chyba zbyt dużo prywatnych ocen drugiego człowieka, dotyka także aspektów wiary w aspekcie jednostki..... Chyba nie tędy droga... Co innego proza a co innego życie.... Bo tak na prawdę kim jesteśmy aby oceniać innych ludzi..... Lekarza, który spieprzył swoją robotę to zupełnie inna para kaloszy.... Natomiast w tym konkretnym przypadku tak po ludzku współczułbym rodzicom, wsparł ich jeżeli jest to możliwe, chociaż proces wychowania w dużej mierze to ich zasługa... A co do pampersów to np. ja wolałbym aby zmieniał mi je /oby nigdy do tego nie doszło!!!/ obcy człowiek , nawet emocjonalnie obojętny.....
Proszę przeczytaj mój post tylko i wyłącznie jako moją dygresję..... ja nie jestem od uczenia i oceniania...... Zbyt malutki i marny człowieczek jestem...
Z wyrazami należnego szacunku i życzeniami mocnego zdrowia! Pozdrawiam.  Paweł
Drogi Pawle,
Zbyt krotkie, ale i kruche, jest nasze zycie, by moc zadawac cierpienie innym nie majac mozliwosci naprawy tego stanu rzeczy.  Bo ta dziewczyna kiedys zrozumie, ze popelnila blad, ale bedzie za pozno, by go naprawic. Ja jej nie oceniam, chociaz dla mnie moja Mama wazniejsza jest od Boga, a pisze tak zdecydowanie, bo od dwoch zakonnic z roznych zakonow wiem, jakie stosunki panuja za murami zenskich klasztorow. Jesli jestes osoba wierzaca, to pewnie sie obrazisz kiedy powiem, ze chore, ze niewiele odbiegajace od powszechnej opinii o sektach. Nie chce kontynuowac tego rodzaju dyskusji, bo regulamin forum tego zabrania. Mozemy ja prowadzic prywatnie. Moj adres wel1973@op.pl
Za mile slowa dziekuje i pozdrawiam
Edward
Edku, od człowieka, było nie było na poziomie, w dodatku od literata, można chyba wymagać odrobiny  myślenia abstrakcyjnego. Botu wcale nie chodzi o religię,  ani egoizm, ale o odwieczne prawo życia:
Przychodzi czas, gdy człowiek opuszcza ojca swego i matkę swoją", i "idzie własną drogą, po własny los".
Od zawsze tak było i zawsze  tak będzie).
Jedno pójdzie na Mont Everest, drugie do klasztoru, trzecie do pracy w korporacji, inne wyjedzie do Krzemowej Doliny.
I twoje i moje dzieci zrobiły to samo, i bardzo dobrze, bo to świadczy o tym, że są normalne, dojrzałe, niezależne.
Ty też zajmujesz się swoim życiem, swoją pasją, piszesz, jeździsz na spotkania z czytelnikami,
a nie umilasz swoją  obecnością czas swojej mamie, nie poświęcasz jej się całkowicie.

A kwestia opieki w chorobie, w starości, to inna sprawa, i o niej podyskutujemy
Wlasnie o te opieke w chorobie mi chodzi i nie ma ona nic wspolnego z abstrakcyjnym mysleniem. Mozna wnikac w meandry duszy ludzkiej i nad wieloma sprawami sie zastanawiac, ale mozna tez przyjac znacznie prostsze kryterium. Dziewczyna owa odeszla od niesprawnej matki, by opiekowac sie innymi. Dla mnie dyskwalifikuje ja to, jako czlowieka, bo matki w potrzebie sie nie zostawia.

I juz Biala Rawska, tylko 70 km od centrum Warszawy. To punkt zwrotny tej trasy. Jutro spotkanie miedzy Turkiem i Kaliszem i powrot do domu.
Edward

Przed chwila dostalem SMS-a z zapytaniem o prawa autorskie do powiesci. Sa osoby zainteresowane koprodukcja p-u serialu na jej podstawie. Prawa mam, pewnie nic z tego nie wyjdzie, ale jest mi milo!
No zaraz zaraz  - jaka "niesprawna" matka, skoro prowadzi z powodzeniem niełatwy biznes, czyli agroturystykę?
I ma męża pod ręką?
O co chodzi, Edku? Odmawiasz dorosłym dzieciom prawa opuszczenia domu rodzinnego i wybrania zawodu, zgodnie ze swoimi preferencjami? To dlaczego pozwoliłeś synom ożenić się i wyjechać? Ty jesteś bardziej "niesprawny", niż ta pani,
a jeszcze pomagasz dzieciom, zamiast kazać się  obsługiwać.

Cytat:  sciagaj majtki, pusc sie z pierwszym lepszym chlopem

Nie obraź się, Edku, ale te placki chyba jednak ci zaszkodziły. mruganie, puszczanie oczka Twoja wątroba, chociaż nowa, jednak wymaga łagodniejszego traktowania.
Jolu,
pani lezala w szpitalu, gdzie wszczepili jej jakas endoproteze barku i ramienia. Niczego ta reka nie mogla zrobic. Raz jeszcze powtorze jej slowa, skoro Ci umknely. - Nie moglam sie umyc, podmyc, zapiac biustonosza. Corka zostawia ja w takim stanie, by zajac sie jakas Arabka z rakiem kregoslupa. Jesli dla Ciebie jest to moralnie poprawna sytuacja, to wybacz, ale bardzo sie roznimy.

W kwestii majtek placki mi nie zaszkodzily. Pomijajac przypadek skazanej na bezwzgledne wiezienie siostry Bernardety moge powiedziec na podstawie bezposrednich rozmow z dwiema starszymi juz siostrami zakonnymi, ze zdjecie majtek i puszczenie sie z kimkolwiek, to na prawde zdrowsza moralnie sytuacja niz zycie za murami zenskiego klasztoru. Nie uogolniam, ale te dwie siostry pozwalaja mi napisac to, co napisalem.

Nie rozumiem tez Twoich slow o mojej niesprawnosci. Pomijajac te naturalna po LRP, jestem zdrow, jak przyslowiowa ryba.
Lądujemy... lądujemy....  Wszelkie odloty są krańcowo niewskazane....!

I żeby dolać jeszcze trochę oliwy do buchającego paleniska przedstawię swoje stanowisko, może dla niektórych kontrowersyjne ale tak myślę:
- naszym rodziców "psim" obowiązkiem jest pomagać dzieciom jak tylko możemy - radą, wiedzą, doświadczeniem,   grosiwem, wspierać co dzień i od święta...
- natomiast liczmy tylko na siebie samego, żonę czy też męża.........

I jestem przekonany, że jak dobrze wychowaliśmy nasze dzieciaki, nauczyliśmy je podstawowych wartości, co ważne w życiu jest a co nie, to nie raz spotka nas od nich miła niespodzianka, także w tych trudnych dla nas rodziców momentach....
pozdrawiam.  Paweł
Twoje stanowisko, Pawle, nie jest kontrowersyjne. To swiete slowa i trudno je kwestionowac. Tylko nie zawsze wiemy, jak wychowywac, by nie popelnic bledu. 
Buchajace palenisko? No co Ty! Nic nie bucha, to ledwie rozpalka w kominku. Chociaz nie! Jola juz niesie grube debowe i bukowe polana. Oj, zaraz moze sie dziac!
Edward
Oj, Edku, gdybym chciała dorzucić do ognia jakieś smolne polano, to bym od razu ci wytknęła, że powodem twego nomen omen świętego oburzenia jest twoja frustracja, że to nie ty będziesz tym byle kim, z kim ta dziewczyna ma się  puścić...
Ale  jak już jesteśmy przy temacie, to   - w ramach edukacji  - podpowiem ci, że często  bywa tak, że "puszczenie się z byle kim" skutkuje trwałym urazem i  ucieczką od spraw seksu, choćby za mury klasztoru...
Takie rzeczy o kobietach wypada wiedzieć, ale co tu tłumaczyć komuś, kto "żyje jedną chętką: dużo, byle jak, i prędko". mruganie, puszczanie oczka 

Wracając do tematu, pomyśl abstrakcyjnie, ogólnie, bo tu nie chodzi o to, że dziewczyna zostawia chorą matkę w szpitalu i wraca do zakonu, tylko, że matka jest w szpitalu, a jej dorosłe dziecko ma swoją pracę, swoje życie gdzieś daleko.
Kodeks pracy nie przewiduje zwolnienia lekarskiego na członka rodziny w szpitalu, nawet na małe dziecko, wychodząc z założenia, że pacjent w szpitalu ma zapewnioną opiekę.
Tak, że nie, nie oburzam się na dziewczynę, raczej doceniam, że poświęciła kilka dni swego urlopu na pierwsze trudne dni po operacji matki. Nie każdego na to stać, nie każdy może, nie każdy chce. Była kilka dni, reszta należy do służby zdrowia i do  małżonka, którego, jak na razie ,  kobieta posiada.
Nie, nie znam sytuacji, by ktoś rzucał pracę i rodzinę, jeśli ją ma, by pomagać mamie zapinać biustonosz i myć się.
Ale  znam, niestety, takie mamuśki, które stosują szantaż emocjonalny wobec swych dorosłych dzieci (ja biedna, chora), niszcząc ich życie osobiste.
Nie ma znaczenia, czy córka "pracuje" w zakonie, czy gdzie indziej  - to jest jej sprawa, jej zawód, jej wybór.
Jest dorosła, i w domu jej nie ma, bo nie powinno być.

Ten temat nie jest biciem piany, bo czytają nas młodzi, mający starszych, schorowanych rodziców, utrzymywanych często przez nich w poczuciu winy, że śmieli mieć swoje życie, a nie poświęcić je na codzienną, całkowitą opiekę nad przodkami.
Temat jest trudny, i będzie wymagał rozwiązań systemowych, ale mamusie muszą się pogodzić z tym, że to nie córka będzie im zmieniać pampersy, ale fachowa pomoc.
Abstrahując od spraw kodeksowych i odnoszenia się do szczegółów zawartych w poprzednich postach przypuszczam, że dla wielu obłożnie chorych pomoc ze strony dzieci, którym przez to rozwala się życie zawodowe, czy pogarsza prywatne - to podwójny dyskomfort bo raz to własna niemoc a dwa "skutki" ponoszone przez dziecko. Oczywiście są sytuacje gdzie pomoc dziecka jest jedyną możliwością i nie ma innego rozwiązania, ale gdy takie jest a rodzic oczekuje zaangażowania ze strony dzieciaka to chyba oznacza, że tak na prawdę bardziej kocha siebie samego niż swoją latorośl.... A tak moim zdaniem być nie powinno, bo według mnie jest to postawa mocno egoistyczna. Jola pisze o szantażu emocjonalnym - ubolewam nad tym, że to chyba jest dość powszechne zjawisko w naszym kraju, chorym kraju...... Dalej chciałem pisać o chorym kraju, a właściwie chorej służbie zdrowia w chorym kraju ale już kończę i serdecznie pozdrawiam.  Paweł
Jolu i Pawle krótko:
AMEN!

Wreszcie w domu po przejechaniu 850 km. Miało być o 100 km mniej, ale raz zaufałem GPS-owi, raz przegapiłem zjazd na Poznań, a że autostrady i zjazdy daleko, to wyszło właśnie tak.
To i tak była najkrótsza z tras. Dwie kolejne, mam nadzieję, że z Wandą, będą znacznie dłuższe. Może znowu spotkam ciekawych ludzi i znowu na forum pojawi się polemika?

Z serialem TV na podstawie "Kresowej opowieści" to sprawa otwarta. 27 lub 28 marca spotykam się w Warszawie z poważną osobą na długą i serio rozmowę (to słowa tej osoby). Jolu - będzie rola do wzięcia! Reflektujesz?

Pozdrawiam
Edward
Ostatnio trochę jeżdżę środkami komunikacji miejskiej, a ponieważ mam farmakologicznie obniżaną odporność i zalecenie lekarzy, by unikać skupisk ludzi, to robię to w maseczce. Nie takiej, jaką za 50 groszy można kupić w aptece i przez którą nie tylko wirus, ale i chrabąsżcz się przeciśnie, ale antysmogowej, z aktywnym węglem, idealnie przylegającej do twarzy, za całe 15 zł. No i dzisiejsza ciekawostka natury społeczno-psychologicznej.
Zająłem miejsce przy oknie zostawiając wolne od środka autobusu. Na jednym z przystanków wsiadła pani 65+, skasowała bilet i bez zastanowienia usiadła obok. Kiedy jednak na mnie spojrzała natychmiast zmieniła miejsce. Dwa przystanki dalej sytuacja powtórzyła się z inną panią.
Już się przyzwyczaiłem do reakcji 5-6 latków, które prowadzone przez mamę jeszcze 50 metrów ode mnie cały czas się oglądają, ale te dwie panie? Ciekaw jestem, o czym one myślały?

Na terrorystę, to mogłem wyglądać dopiero w Castoramie i na jej parkingu, kiedy szedłem w maseczce z kupioną siekierą. Tam jednak nikt nie uciekał.

Edward
I znowu Warszawa.
Opieka nad wnusiami i poradnia transplantacyjna wymagają naszego dłuższego pobytu: Wandy trzy, a mojego pięciodniowego. Jedziemy razem, ale wracać będę sam.
Z naszymi kręgosłupami szyjnymi nie do końca jest jednak w porządku. Po zdjęciach RTG zdecydowano, że oboje musimy wykonać MRI. Ze skierowaniami CITO wyznaczono nam terminy nieco ponad dwumiesięczne.
Pozdrawiam
Edward
Już po wizycie w poradni transplantacyjnej. Wątroba pracuje bez zarzutu, nawet kreatynina, po raz pierwszy od września, wskoczyła w górne stany zakresu referancyjnego.
Z tą kreatyniną był problem, bo jej podwyższony stan był skutkiem ubocznym stosowania leków obniżających odporność organizmu. Innymi skutkami ubocznymi są trzęsące się ręce oraz bąble na twarzy. Nie takie, jak u byłego prezydenta Ukrainy Juszczenki, ale wyraźne i denerwujące. Zapytany o nie lekarz powiedział wczoraj, że tak, to leki immunosupresyjne, ale on by się tym zupełnie nie przejmował, bo prawdziwy mężczyzna nie może mieć gładkiej twarzy. Przekonał mnie tym! mruganie, puszczanie oczka
Następna wizyta za siedem tygodni - 17 maja.

Autko znowu jest w warsztacie. Wyszła na jaw kolejna usterka - bolesna, bo nie refundowana. Już w tej chwili koszty koniecznych napraw przekroczyły 50% ceny zakupu, a oprócz bieżącej jest jeszcze jedna poważna rzecz do wyprostowania. Nie ma to, jak autko z salonu - chciałoby się powiedzieć!

Edward
Zapuść brodę (teraz modne), bąble ukryjesz, a i nerw 3D będzie miał cieplej mruganie, puszczanie oczka

Edwardzie, mniemam, że były właściciel autka płakał jak sprzedawał Niezdecydowany   
Syn nadal szuka...

Armands
Jeśli poprzedni właściciel autka płakał, kiedy go sprzedawał, to tylko ze szczęścia! Wizyty w kolejnych warsztatach samochodowych coraz bardziej utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Ale będzie dobrze, wierzę w to!
Pozdrawiam
Edward
(30.03.2017, 14:33:46)Edward napisał(a): [ -> ]Autko znowu jest w warsztacie. Wyszła na jaw kolejna usterka - bolesna, bo nie refundowana. Już w tej chwili koszty koniecznych napraw przekroczyły 50% ceny zakupu, a oprócz bieżącej jest jeszcze jedna poważna rzecz do wyprostowania. Nie ma to, jak autko z salonu - chciałoby się powiedzieć!

Jeśli cię to pocieszy, to ci napiszę, że nasze "autko z salonu" w swoim krótkim, kilkumiesięcznym życiu, było już 3 razy w warsztacie...
Jolu,
nieszczęścia innych nie są moim szczęściem. W Waszym przypadku działała jeszcze gwarancja, więc wizyty w warsztatach bolesne nie były.
Ostatni pobyt autka w warsztacie, w piątek dwa dni temu, kosztował mnie 550 zł, a usterka jak była, tak jest. Wredna usterka, bo pojawiająca się na kilka minut i znikająca.
Miłego niedzielnego popołudnia
Edward
Edku,
ani w głowie mi posądzania cię o schadenfaude!
Chciałam tylko zwrócić uwagę, ze posiadanie autka, jakiegokolwiek, związane jest z częstymi i kosztownymi wizytami w warsztacie. Taka to już jest uroda życia automobilisty.

PS. Nasze nowiutkie autko zaliczyło już cztery wizyty naprawcze, z czego tylko połowa w ramach gwarancji.