RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Powodzenia w Warszawie!

Pozdrawiam
A.

PS. Podobno ptaki z Dolnego Ślaska są najbardziej zadowolone z komfortu życia (badania OBOSP)
(27.11.2018, 13:03:25)Armands napisał(a): [ -> ]Powodzenia w Warszawie!

Pozdrawiam
A.

PS. Podobno ptaki z Dolnego Ślaska są najbardziej zadowolone z komfortu życia (badania OBOSP)
 Prawdopodobnie ankieterzy przepytali moich skrzydlatych towarzyszy wiejskiego życia i stąd takie wyniki! mruganie, puszczanie oczka 

W Warszawie malutkie światełko w tunelu. Dosłownie, bo sterydom udało się zmniejszyć obrzęk na tyle, że do zatoki dostaje się wąskim kanałem powietrze. Niestety daleka jeszcze droga do takiego jej otwarcia, aby można było usunąć siedzące w niej paskudztwo. Pan docent próbował, ale ja nie dałem rady! Widziałem malutkie szczypczyki na końcu długiej sondy z kamerą, jednak nim zrobił z nich użytek klucząc w labiryntach zatokowych kanałów, to ja już byłem wprasowany w fotel - tak potwornie bolało. Pan docent się zdziwił, bo polip zamykający wejście do zatoki nie powinien być unerwiony i boleć, i w odruchu empatii wepchnął mi do nosa spongostan nasączony adrenaliną, tak z pół metra, dosłownie, mówiąc, że to znieczuli pole operacyjne, a przy okazji część twarzy.
Nie znieczuliło, a mnie ponownie wprasowało w pozycji leżącej w laryngologiczny fotel. No to lekarz się poddał, zaaplikował kolejną porcję sterydu, przykazał codzienną kurację sterydową przez najbliższe trzy tygodnie i zgłoszenie się do kontroli 19 grudnia.
Uciążliwe są te podróże do Warszawy, ale nie ma dla nich alternatywy.
Czyli jest światełko w nosie... ups... w tunelu?
To tego się trzymaj i nie daj się infekcjom.
Edwardzie, ja od kilku lat... chyba czterech, może dłużej suplementuję Acerolę. Ta moja to produkt Swansona.
Zawiera:

Witamina C: 125 mg / 156% dziennego zapotrzebowania
Wiśnia Aceroli (Malpighia glabra)(Owoc): 500 mg

Może i są jeszcze lepsze wersje Aceroli, ale ta mi bardzo służy. Mimo wszystko przez ten czas nie miałem infekcji, a nawet odstawiłem leki na alergiczny nieżyt nosa.
tabletkę dzienni stosuję z wyłączeniem okresu czerwiec - sierpień. Ale to niekonieczne.

Może weź suplementację Aceroli pod uwagę. No chyba, że już ją stosujesz, to sorry.

Pozdrawiam ciepło z mroźnego, wietrznego Włocławka
Armands
Nie, Jarku, nie stosuję Aceroli ani innych leków/suplementów, które wzmacniają układ odpornościowy. Wręcz przeciwnie - biorę immunosupresanty, aby UO się nie rozbrykał i nie odrzucił przeszczepionej wątroby.
Moja profilaktyka, to częste mycie rąk, maseczka, unikanie kontaktu z chorymi wnukami i unikanie, w miarę możliwości, miejsc publicznych, gdzie może być wiele źródeł infekcji. No i zaszczepiłem się przeciw grypie, chociaż nikt naprawdę nie wie, czy z jakimkolwiek pozytywnym skutkiem.
Edek, ty jesteś farciarz, niby spotykają cię różne paskudne choroby, ale ty je po kolei odkładasz ad acta.
Oby i infekcja zatok tam powędrowała!
(30.11.2018, 22:24:11)Dunolka napisał(a): [ -> ]Edek, ty jesteś farciarz, niby spotykają cię różne paskudne choroby, ale ty je po kolei odkładasz ad acta.
Oby i infekcja zatok tam powędrowała!

Jolu,
gdybym był farciarzem, to nie choroby by do mnie lgnęły, ale ktoś zupełnie inny mruganie, puszczanie oczka . Lgną jednak choroby, wiec trudno mówić o szczęściu  smutny

By być precyzyjnym trzeba też zaznaczyć, że ad acta nie ja odkładam, tylko lekarze. Ja jedynie staram się trafić w ich ręce na tyle szybko, by mieli szansę wykazać się profesjonalizmem.

Mam również świadomość, że kiedyś nie uda się to, co udaje się teraz. Nikomu z nas się nie uda. Tym, co nie mają farta, ale i tym, co go mają też. Takie jest życie, po prostu!

Za życzenia dziękuję
Przedwczoraj i wczoraj znowu byliśmy w Warszawie. Tym razem nie był to wyjazd planowany i nie na Banacha. Poproszono nas o opiekę nad wnusiami z powodu pilnego wyjazdu syna i synowej do województwa Świętokrzyskiego.
Wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że w niedzielę po południu koleżanka młodszej wnusi obchodziła piąte urodziny i zaprosiła na nie całą przedszkolną grupę.
Pojechaliśmy na Bielany jako opiekunowie dziewczynek. Imprezka się udała. Było ok. 20 dzieci i ponad 30 osób dorosłych. W bliżej nieokreślonej liczbie były też bakterie i wirusy. Prawie wszyscy się znali więc niezręcznie mi było założyć maseczkę i straszyć dzieci. Prawdopodobnie źle się to dla mnie skończy, bo mam suchy kaszel, drapanie w gardle i niewielki stan podgorączkowy. Biorę rutinoscorbin, ale co z tego, kiedy dwa razy dziennie biorę też immunosupresanty.
W tej sytuacji, dodatkowo wobec fatalnej pogody, powinienem zostać w domu i wygrzewać się. Nie jest to, niestety, możliwe.
Dzisiaj do serwisu muszę zawieźć niedający się uruchomić komputer.
Dzisiaj muszę pojechać z samochodem do przeglądu.
Dzisiaj muszę pojechać na wieś i zająć się czyszczeniem pieca c.o. i uzupełnieniem ekogroszku (przy piecu od czterech dni nie było nikogo)
Jutro mam mieć założony dobowy holter ciśnieniowy, a pojutrze zdjęty.
Dokładnie za tydzień mam planową wizytę w poradni laryngologicznej na Banacha i będzie to czwarty, w ciągu miesiąca, samochodowy wyjazd do Warszawy.
Jeśli po dniu dzisiejszym choroba się rozwinie, to wszystkie te ważne dla mnie plany staną pod dużym znakiem zapytania.
Dasz radę. Musisz dać radę!
Trzymaj się... pozdrawiam.

Armands
Edku, aż chciałoby się napisać  - ty to masz zdrowie!!! zadowolenie, uśmiech 

Ale malutka rada może ci się przydać:
Nasza rodzinna często powtarza, że gdy się w pobliżu czai jakaś infekcja, na przykład wnuki są zakatarzone,
to trzeba dużo  i często pić.
Po prostu systematyczne spłukiwać wirusy i mikroby z gardła. (Kwas solny w żołądku pewnie sobie z nimi poradzi).
A jak nie możesz co chwilę popijać, bo jesteś na przykład w drodze, to warto ssać jakąś nieagresywną tabletkę,
choćby vocaler  "miód i cytryna", albo coś ziołowego. Nie pozwolić wirusom na zadomowienie się w gardle.
Jolu,
ta malutka rada wydaje się całkiem sensowna i z pewnością będę z niej korzystał zadowolenie, uśmiech .
W ogóle to jest tak, niedawno zresztą o tym pisałaś, że jeśli jakieś postępowanie/terapia/itp są w przekonujący sposób wyjaśnione, to je stosujemy. Tak, świadomość postępowania jest niezwykle ważna.

Mój plan działań rozłożony na dwa dni przeciągnął się do trzech.
Ponieważ wróciłem z Warszawy z początkiem jakiejś infekcji, to wtorkowy pobyt na wsi zaplanowałem na najwyżej dwie godziny. Zrobiłem zakupy na kilka dni, wyczyściłem piec (kocioł) c.o., ekogroszkiem wypełniłem zbiornik i uzupełniłem zapasy ptasiej stołówki. Zajęło mi to wspomniane dwie godziny i mógłbym wracać pod ciepłą kołderkę, ale na wsi była awaria zasilania, piec powoli wygasał i była obawa, że po powrocie zasilania nie zdoła się sam rozpalić. Prądu nie było przez 5,5 godziny, piec rozpalił się bez mojej ingerencji, ale wróciłem do domu po 18-tej.
Ku mojemu zdziwieniu, kilkugodzinne prace na świeżym powietrzu o temp. 3-4 stC nie zaszkodziły mi, infekcja nie rozwinęła się bardziej, a nawet powoli zaczęła się wycofywać (?).

Jeśli chodzi o ptasią stołówkę, to do tej pory wydała 15 kostek margaryny, 5 kg łuskanego słonecznika i ponad 15 kg (ze skorupkami) rozłupanych orzechów włoskich. Orzechy mam sprzed 2-3 lat. Jest ich jeszcze ok. 50 kg i jedynie żmudne rozbijanie ogranicza podaż. Do końca zimy jednak powinienem się z tym uporać.

Komputer oddany i odebrany. Teraz, po sformatowaniu partycji systemowej i ponownym wgraniu W10, odtwarzam utracone w tym procesie aplikacje, a przegląd samochodu przesunięty został na dzisiaj.

Wczoraj założono mi holter EKG. Dzisiaj, po jego zdjęciu okazało się, że zapis urywa się o 21.37. To wtedy, odruchowo wypiąłem jedną z elektrod i mimo natychmiastowego jej wpięcia holter się wyłączył. No to godzinę temu założono mi go ponownie.
Stan mojej bylejakości zdrowotnej nie wycofał się! Wczoraj lekarka stwierdziła infekcję górnych dróg oddechowych i drobne szmery w pęcherzykach. To jeszcze nie zapalenie oskrzeli, ale bez antybiotyku z pewnością by się rozwinęło. Rozpocząłem więc trzynastą kurację antybiotykową po przeszczepie wątroby.
Dość kiepsko się to czasowo złożyło, bo jutro mam wizytę w poradni laryngologicznej na Banacha. Do Warszawy wyjeżdżam już za 3,5 godziny i będzie to czwarta podróż do stolicy w ciągu ostatnich czterech tygodni. Mam nadzieję, że warunki drogowe nie będą szczególnie złe.

3 stycznia siostra, która aktualnie opiekuje się Mamą, wraca do Danii na bliżej nieokreślony okres czasu i znowu zacznę dyżur na wsi - być może aż dwumiesięczny. Najbardziej boję się jakiejś poważniejszej choroby. Gdyby mi się przytrafiła, to nie będzie nikogo, kto mógłby mnie zastąpić. No takie jest to nasze życie.

Pozdrawiam serdecznie
Edward
No to życzę spokojnej, bezpiecznej podróży i wielu, wielu sił do walki z zarazkami i przeciwnościami losu.

Pozdrawiam i trzymaj się!
Armands

PS. Mnie też dopadł jakiś wirus i zaatakował zatoki. Ale nie mam czasu chorować, bo zakupy, bo praca, bo mama, bo rekolekcje, bo ....
Cytat:No takie jest to nasze życie

Nic dodać.
Edwardzie, nie wiem czy możesz to przyjmować ,ale zainteresuj się syropem  ze standaryzowanego ekstraktu z czarnego bzu. Nie podaję nazwy by uniknąć reklamy. Środek ten był polecany nam przez farmaceutę w celu wzmocnienia organizmu w okresach zwiększonego ryzyka infekcji. Życzymy dużo zdrówka .W dzisiejszych czasach normą jest zarażać innych, roznosząc wirusy i bakterie, nie stosując elementarnych zasad higieny. Obrazek z dnia dzisiejszego - środek komunikacji miejskiej, trzy osoby kaszlą i żadna nie zasłania ust. W celu uniknięcia kontaktu z takimi osobami przechodzę na sam przód pojazdu, wierząc w prawa fizyki ,że w trakcie jazdy wszystkie zarazki idą na koniec autobusu Big Grin . Poza tym stojąc czy siedząc blisko drzwi mam dostęp do świeżego powietrza  .
Odnośnie zaś opieki nad starszymi członkami rodzin- jest to bardzo duże wyzwanie .Kiedyś, przeciętna życia wynosiła 60 lat, chorym opiekował się 40 latek. Dzisiaj żyje się znacznie dłużej - 90 i więcej lat. Opiekunem takiej osoby jest często 70 latek, który ma już swoje schorzenia i sam wymaga leczenia i opieki. A nasz system opieki nad starymi ludźmi  jest niewydolny. Trudno też znaleźć opiekunkę , najlepiej z referencjami. Domy opieki społecznej też nie są idealnym rozwiązaniem, chyba ,że funkcjonowały by jak Dom Weterana w Skolimowe, gdzie można zabrać swoje meble, bibeloty ,pamiątki. Ale to tylko marzenie.....
 Edwardzie, nie martw się na zapas. Teraz dbaj o swoje zdrowie. Serdecznie pozdrawiam, pozdrowienia również dla Wandzi .
Jestem na Banacha, jest 1,5 godz opóźnienie, a strefa marznacych opadów jest już przy naszej zachodniej granicy. Szykuje się powrót w ciemnościach i na lodzie, a to już skądś znam.
Danusiu, 
Odpowiem z Wrocławia
Edward
No i jestem w domu!
Aż pięć godzin zajął mi powrót, ale jechałem jedynie 90-110 km/h i jeszcze uciąłem sobie krótką relaksacyjną drzemkę. Powrót był w ciemnościach, jednak słabnący wyż rosyjski był jeszcze na tyle mocny, że zatrzymał opady na granicy.
I tak nie wiedziałem, po czym jadę. Dla mnie asfalt w światłach aut błyszczał podejrzanie, ale było wielu kierowców jadących wyraźnie ponad 150 km/h.

Znowu Banacha, ale tym razem zatoki. Lokalna kuracja sterydowa (kropelki do nosa) słabo działa. Jutro osiem dni Encortonu, ponownie kropelki, później rezonans magnetyczny i 13 lutego wizyta kontrolna. Wtedy ostatecznie się zdecyduje, czy może zostać tak, jak jest, czy jednak konieczna będzie operacja. Pan docent boi się jej następstw i ja też, ponieważ przy tłumionej odporności mojego organizmu o sepsę jest dość łatwo.
- Będzie, jak ma być - powiedział pan docent w kontekście ewentualnej operacji - ale przynajmniej próbowaliśmy leczenia zachowawczego.
I jeszcze obiecał, że jeśli trafię na stół, to 'otworzy' mi wszystkie zatoki. Na pytanie o frezowanie kości odpowiedział, że jeśli będzie trzeba, to tak.
Trochę mnie tym zmartwił, bo przez kilka dni po operacji jednej zatoki wyglądałem jak Adolf Hitler, tak krew z nosa ciekła i zastygała nad górną wargą mimo nosa wypchanego spongostanem, i nie wyobrażam sobie siebie po 'otwarciu' wszystkich zatok.

Danusiu,
Twoje obserwacje potwierdzają się niemal na każdym kroku. Te z kaszlem i kichaniem bez zasłaniania ust i te z opiekowaniem się dziadkami/babciami przez ich dzieci - też dziadków!
Od siebie dodam, że nadal większość ludzi nie myje rąk po wyjściu z toalety i to niezależnie od powodu z jakiego tam poszli. I jest trochę tak, jak z oszołomami z ruchu anty szczepionkowego - nie dość, że sami się narażają na choroby, to jeszcze stanowią zagrożenie dla innych. Co z tego, że wyszoruje się ręce po skorzystaniu z toalety, kiedy trzeba jeszcze z niej wyjść - a tam klamka dotykana przez tych, co rąk nie myją. Ech, szkoda słów!

Pozdrawiam serdecznie
Edward
Godzinę temu miałem telefon z Banacha. Życzenia świąteczne złożyła pani doktor anestezjolog, która przeprowadziła mnie przez operację frezowania zatoki oraz przez przeszczep wątroby.

Miła to była rozmowa. Pani doktor dziękowała za "Nadię", którą dedykowałem lekarzom z Banacha właśnie. Stwierdziła, że to najlepsza z trzech części "Kresowej opowieści" i że jest w ciągłym czytaniu. Tą opinią rozwiała moje obawy, co do odbioru "Nadii" przez czytelników. Bo trzeci tom, jak już kiedyś pisałem, jest zupełnie inny niż dwa pozostałe i moje obawy były w pełni uzasadnione.

Raz jeszcze wesołych Świąt!

To poprawiona wersja życzeń na luzie:

https://youtu.be/iHGZoRIv73A
(23.12.2018, 14:09:28)Edward napisał(a): [ -> ]To poprawiona wersja życzeń na luzie:

https://youtu.be/iHGZoRIv73A

Mysza jest najlepsza Big Grin
(23.12.2018, 20:44:35)Armands napisał(a): [ -> ]
(23.12.2018, 14:09:28)Edward napisał(a): [ -> ]To poprawiona wersja życzeń na luzie:

https://youtu.be/iHGZoRIv73A

Mysza jest najlepsza Big Grin

Mysza była najlepsza ...
A kysz, a kysz  - to była mysz!
(23.12.2018, 23:18:18)Dunolka napisał(a): [ -> ]A kysz, a kysz  - to była mysz!

Jolu, masz rację lecz przyznaj proszę,
A po przyznaniu niech będzie cisza,
Że tak na co dzień, w potocznej mowie
Zdecydowanie lepiej brzmi 'mysza'   mruganie, puszczanie oczka