RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
(02.10.2020, 19:14:11)Dunolka napisał(a): [ -> ]Odnośnie tej ostatniej sytuacji:
na cmentarzu, czyli w przestrzeni otwartej, noszenie maseczek nie jest ani obowiązkowe, ani nie ma większego sensu. Przy tym większość żałobników to bliska rodzina i sąsiedzi, którzy widują się z sobą na co dzień, zatem tym bardziej maseczki nie mają sensu. A przyjezdni pewnie maseczki mieli.

NIE WIEM, CZY CI W MASECZKACH, TO BYLI PRZYJEZDNI.
POGRZEB JEST JEDNYM Z NAJCZĘSTSZYCH POWODÓW POWSTAWANIA OGNISK ZAKAŻEŃ, A NOSZENIE MASECZEK NA NIM, NAWET W PRZESTRZENI OTWARTEJ, SENS MA. LUDZIE SZLI OBOK SIEBIE, DOSŁOWNIE RAMIĘ W RAMIĘ. DYSTANS 0,2 METRA MOŻE BYŁ, ALE O 2,0 MOŻNA ZAPOMNIEĆ.

Po drugie,  ludzie oczekują dowodów, że  noszenie maseczek naprawdę chroni przed zakażeniem, bo opinie specjalistów są sprzeczne.

OBOWIĄZUJE HASŁO: MOJA MASECZKA CHRONI CIEBIE, TWOJA MASECZKA CHRONI MNIE. z TAKĄ OPINIĄ ZDECYDOWANA WIĘKSZOŚĆ SPECJALISTÓW SIĘ ZGADZA.

Oczekują też jasnych rozwiązań prawnych, konkretnych przepisów i ich egzekwowania.

I Z TYM JEST BAJZEL, JAKICH MAŁO! NA "ZALECA SIĘ" ZAREAGUJĄ OSOBY ODPOWIEDZIALNE. "NAKAZ", TO JUŻ OBOWIĄZEK, WIĘC TAKŻE MOŻLIWOŚĆ ŚCIGANIA TYCH DRUGICH.

Na razie kasjerka, która odmówiła obsługi klientki bez maseczki, przegrała sprawę w sądzie, bo prawo nie nakłada na klientów takiego obowiązku.

JEŚLI MYŚLISZ O KONSTYTUCJI, TO NIE, ALE SEJM PODJĄŁ WIELE UCHWAŁ ZWIĄZANYCH Z EPIDEMIĄ I ZDAJE SIĘ, ŻE W CAŁYM KRAJU OBOWIĄZUJE NAKAZ NOSZENIA MASECZEK W POMIESZCZENIACH ZAMKNIĘTYCH, A W STREFACH ŻÓŁTYCH I CZERWONYCH NAWET W PRZESTRZENIACH OTWARTYCH. SAMA WIDZISZ, JAK KOŃCZY SIĘ NONSZALANCJA I LEKCEWAŻENIE PRZEPISÓW. 500 ZAKAŻEŃ 3-4 MIESIĄCE TEMU, TO BYŁ SZOK. DZISIAJ SWOBODNIE PRZEKRACZAMY 2000 I NIE ROBI TO NA WIĘKSZOŚCI SZCZEGÓLNEGO WRAŻENIA. A I TAK JEST TO TYLKO WIERZCHOŁEK GÓRY LODOWEJ.

Jeśli się starszy człowiek  boi, niech sam zadba o siebie. Niech siedzi w domu, nosi maseczki, zakupy niech robi przez internet,  unika kontaktów społecznych,  przestrzega reżimu sanitarnego. Może pomoże.

PRAWDOPODOBNIE BY POMOGŁO, ALE TAK SIĘ ŻYĆ NIE DA. STARSZY CZŁOWIEK MUSI WYJŚĆ DO LEKARZA, NIE WSZYSTKIE (O ILE JAKIEKOLWIEK) ZAKUPY ZROBI PRZEZ INTERNET, WIĘC WYJDZIE DO WIEJSKIEGO/OSIEDLOWEGO SKLEPU, A TAM SPOTKA 'NIEBEZPIECZNYCH IDIOTÓW'. ONI, JEŚLI ZACHORUJĄ, TO PEWNIE PRZEŻYJĄ, ALE MOGĄ ZAKAZIĆ STARSZEGO CZŁOWIEKA, DLA KTÓREGO, Z DUŻYM PRAWDOPODOBIEŃSTWEM, MOŻE TO BYĆ OSTATNIA CHOROBA W ŻYCIU.
Koronawirus coraz śmielej rozdaje karty.

Mam problem z zatokami. Poważny, bo z dopiskiem 'pilne' wystawiono mi w Warszawie skierowanie na ich TK i z takim samym dopiskiem dano karteczkę do rejestracji do lekarki (chirurg otolaryngologiczny) wyspecjalizowanej w problemach takich, jak moje. Najbliższy wolny termin był 15  października i tak mnie zarejestrowano.

Dwa tygodnie temu chroniczne zapalenie przeszło w fazę ostrą i skończyło się na antybiotyku. Na szczęście zadziałał.

TK sprzed tygodnia pokazał wszystkie trzy zatoki lewej strony wypełnione czymś, co przy immunosupresji w każdej chwili grozi infekcją, z której opanowaniem może być różnie. To paskudztwo trzeba z zatok usunąć.

Przedwczoraj zadzwonili z Banacha z przypomnieniem o wizycie.

Wczoraj pojechaliśmy do Warszawy. Podróż ciężka, bo w znacznej części w ulewnym deszczu, ale o 12.30 byliśmy na miejscu.
O 15.00 zadzwonili z Banacha z informacją, że wizyta odwołana, bo lekarka właśnie zaczęła kwarantannę. Powiedzieli, że poinformują telefonicznie o nowym terminie.

Teraz już jestem w domu. Za nami 720 km, a przed nami wielka niewiadoma - co robić dalej?

Jednego jestem pewny - w ciągu najbliższych dni muszę skończyć pisanie powieści w wersji najprostszej, ale w każdej chwili gotowej do przedstawienia wydawnictwu. Tak na wszelki wypadek. Jeśli zdrowie dopisze będę powieść rozwijał i udoskonalał, jeśli nie, poszukaniem wydawcy zajmie się rodzina.
Może jest to działanie na wyrost, ale w niesprzyjających warunkach szkoda byłoby dwóch lat mojej pracy.
Mówiąc oględnie  - robi się niewesoło.
Bliska krewna ma mieć w poniedziałek operację, bardzo wątpię, czy operacja się odbędzie.
Musimy się pilnować, by czegoś nowego nie załapać, bo jak widać, na pomoc lekarską nie za bardzo można liczyć.
"Tylko w przypadkach zagrożenia życia".

Edku, dobrze, że u ciebie antybiotyk zadziałał.
Zabieg przecież się odbędzie, najdalej, gdy  pani doktor z kwarantanny wróci.
Ty wszak  kwalifikujesz się do kategorii "zagrożenie życia".

Cytat:  w ciągu najbliższych dni muszę skończyć pisanie powieści w wersji najprostszej, ale w każdej chwili gotowej do przedstawienia wydawnictwu. Tak na wszelki wypadek.    

"Tak na wszelki wypadek" to wypada uporządkować papiery.

I powyrzucać z chaty, albo komuś oddać,  niepotrzebne rzeczy.
Zabieram się do tego bez zapału, za to z rosnącym zdziwieniem, jak bardzo przez lata obrośliśmy rzeczami,
w większości niepotrzebnymi.
Jeszcze jeden lockdown i nasze mieszkanie stanie się całkiem przestronne i sympatyczne.
Żeby tylko zdążyć w nim pomieszkać...
(15.10.2020, 18:54:12)Dunolka napisał(a): [ -> ]Jeszcze jeden lockdown i nasze mieszkanie stanie się całkiem przestronne i sympatyczne. Żeby tylko zdążyć w nim pomieszkać...
Żeby ...
Ech, Edku, zaczynasz brzmieć smętnie i defetystycznie, a bliźni potrzebują odrobiny optymizmu i humoru.
Dotychczas należało to do twoich obowiązków, zatem - nie samą powieścią powinieneś żyć.


Tak na marginesie, przeczytałam gdzieś, że na obrzęki i gromadzenie się wydzieliny w zatokach pomaga
odstawienie glutenu. Może to kolejny pomysł tzw. szarlatanów, nie wiem. Ale co szkodzi spróbować.
Z czysto praktycznej strony polecam płukanie zatok - jest taki amerykański produkt nazywa się "Sinus-Rinse", są jego polskie odpowiedniki, niektóre nawet ostatnio reklamowane w telewizji.
Bardzo się sprawdza w przypadków problemow z zatokami.
Pozdrawiam AParsley
Jolu,

brakuje Ci konsekwencji. Wielokrotnie przypominałaś mi, ze to forum medyczne, a jeśli chcę pisać bzdury, które na nim publikuję, to powinienem poszukać innego miejsca. Kiedy wziąłem do serca Twoje uwagi i zgodnie z regulaminem piszę tylko o zdrowiu/chorobach, Ty wypominasz mi, że zaniedbuję swoje obowiązki. To jak to w końcu jest?

Rzeczywiście przyłożyłem się do powieści, a że fuchy odwalać nie chcę, to żmudna jest to praca. Wirusa złapać można już wszędzie, więc żartów nie ma i w razie czego szkoda dwóch lat, jakie pisanie dotąd mi zajęło.

Andrzeju,

Sinus Rinse stosuję od dawna. Kiedyś dość nieregularnie, później dwa razy dziennie, a ostatnio tylko z rana, ale każdego dnia. Moim problemem w zatoce czołowej jest polip, który blokuje jej ujście. By się obkurczał codziennie stosuję krople sterydowe Flixonase Nasule. Do tej pory pomagały, ale TK pokazał, że przestały. Zatoka szczękowa, to zupełnie nowa sprawa i nic na jej temat nie potrafię powiedzieć.

A tak w ogóle, to dzisiaj zaszczepiliśmy się z Wandą przeciw grypie, a w sobotę i wczoraj przetworzyliśmy pięć wiader jabłek. Na drzewach drugie tyle jeszcze zostało.

Pozdrawiam serdecznie
Edward
No co ty, Edku, w którym to miejscu zachęcam cię do pisania bzdur?
A w życiu!

O "zdrowiu i chorobie" można wszak napisać odrobinę lżej, bardziej optymistycznie.
Ot na przykład, staram się dowiedzieć,  jakie to " choroby współistniejące" źle rokują w spotkaniu z koronawirusem,
w aspekcie oczywiście raka prostaty, i nie tylko prostaty.
Otóż doczytałam, że  koronawirus jest zagrożeniem dla onkologicznych pacjentów osłabionych  po chemioterapii, radioterapii, operacji, no i wtedy, gdy są przerzuty w płucach.
Zatem, dochodzę do wniosku, że pacjent  w remisji, w dobrym stanie, z nieoznaczalnym PSA, chyba ma ryzyko takie samo, jak populacja, czyż nie? Nie jest to optymistyczne?

Jest jednak jedno ale.
Hormonoterapia w raku prostaty wiąże się ze skutkami ubocznymi w postaci zwiększonego ryzyka chorób układu krążenia, czyli jednak trzeba być bardziej ostrożnym.
(19.10.2020, 22:20:59)Dunolka napisał(a): [ -> ]No co ty, Edku, w którym to miejscu zachęcam cię do pisania bzdur?
A w życiu!

JEST TAKI POST I TO NIE JEDEN, ALE WŚRÓD DWÓCH TYSIĘCY INNYCH TRUDNO GO ZNALEŹĆ. PODDAŁEM SIĘ PO DWUDZIESTU MINUTACH.

O "zdrowiu i chorobie" można wszak napisać odrobinę lżej, bardziej optymistycznie. Ot na przykład, staram się dowiedzieć,  jakie to " choroby współistniejące" źle rokują w spotkaniu z koronawirusem, w aspekcie oczywiście raka prostaty, i nie tylko prostaty.
Otóż doczytałam, że  koronawirus jest zagrożeniem dla onkologicznych pacjentów osłabionych  po chemioterapii, radioterapii, operacji, no i wtedy, gdy są przerzuty w płucach.
Zatem, dochodzę do wniosku, że pacjent  w remisji, w dobrym stanie, z nieoznaczalnym PSA, chyba ma ryzyko takie samo, jak populacja, czyż nie? Nie jest to optymistyczne?
Jest jednak jedno ale.
Hormonoterapia w raku prostaty wiąże się ze skutkami ubocznymi w postaci zwiększonego ryzyka chorób układu krążenia, czyli jednak trzeba być bardziej ostrożnym.

MNIE TRUDNIEJ O OPTYMIZM, PONIEWAŻ JEDYNYM PRZECIWNIKIEM KORONAWIRUSA JEST OBECNIE WYŁĄCZNIE UKŁAD IMMUNOLOGICZNY PACJENTA. W WYMIENIONYCH PRZEZ CIEBIE PRZYPADKACH JEST ON OSŁABIONY I TRUDNIEJ MU WYTWARZAĆ COVIDOWE PRZECIWCIAŁA, ALE MOJA SYTUACJA JEST INNA.

DWA RAZY DZIENNIE, KAŻDEGO DNIA DO KOŃCA ŻYCIA, MUSZĘ BRAĆ LEKI OSŁABIAJĄCE UKŁAD IMMUNOLOGICZNY ABY NIE ODRZUCIŁ PRZESZCZEPIONEJ WĄTROBY. TEN UKŁAD JEST TAK SŁABY, ŻE 5-6 RAZY W ROKU ŁAPIĘ INFEKCJE WYMAGAJĄCE ANTYBIOTYKOTERAPII. DO TEJ PORY BYŁY TO INFEKCJE BAKTERYJNE, WIĘC SPOKO. GDYBY ZAATAKOWAŁ MNIE COVID, TO JA, ZE SWOJĄ IMMUNOSUPRESJĄ, BĘDĘ DLA NIEGO ŁATWĄ OFIARĄ. PISAŁAŚ WPRAWDZIE O WYLECZENIU Z COVIDA PACJENTKI BĘDĄCEJ W PODOBNEJ SYTUACJI DO MOJEJ, ALE TO ODOSOBNIONY PRZYPADEK I RACZEJ Z TYCH NIEPRAWDOPODOBNYCH.
PRZEWARTOŚCIOWAŁEM WIĘC PRIORYTETY I SKUPIŁEM SIĘ NA DOKOŃCZENIU POWIEŚCI.
We wpisie nr 2003 podzieliłem się z Wami obawą, że odwiedziny chorych przez księdza, który uważa, że koronawirusa nie ma, mogą im i tym, którzy się nimi opiekują, przynieść więcej doczesnych problemów niż pożytków w życiu po życiu.

Długo pracowaliśmy nad Mamą, ale udało się ją przekonać i 4 października wysłałem do księdza maila. W słowach najdelikatniejszych, jakie udało mi się znaleźć, poprosiłem o przerwę w odwiedzinach Mamy, dopóki epidemia się nie skończy.

Spodziewałem się odpowiedzi, że oczywiście, że rozumiem, ze sprawy nie ma. Nie dostałem żadnej.

Pod adresem
https://episkopat.pl/przewodniczacy-epis...listopada/ znalazłem taki tekst:

Przewodniczący Episkopatu przypomniał, że w wielu diecezjach w Polsce zostały ogłoszone dyspensy od obowiązku udziału we Mszach Świętych niedzielnych i święta nakazane i można z nich skorzystać również w Uroczystość Wszystkich Świętych. „W tej wyjątkowej sytuacji, zamiast modlitwy w kościołach i na cmentarzach, łączmy się duchowo ze wspólnotą wiernych poprzez modlitwę w domu oraz za pośrednictwem radia i telewizji” – zaapelował abp Gądecki.

Na internetowej stronie parafii Mamy, w ogłoszeniach duszpasterskich, tekst jest zupełnie inny:

W przyszłą niedzielę, 1 listopada przypada uroczystość Wszystkich Świętych. W tym dniu mamy obowiązek uczestniczenia we Mszy Świętej. W naszym kościele będą one sprawowane według następującego porządku: 8.00 w kościele parafialnym; 9.45  kościół filialny z procesja na cmentarzu; 12.00  Msza św na cmentarzu parafialnym z procesją; 18.00 w kościele parafialnym.

Mam nadzieję, że ludzie potrafią jednak samodzielnie myśleć. 

PS.
Ten post jedynie pozornie łamie regulamin forum. Jego  meritum dotyczy i zdrowia i życia.

Edward,
Każda diecezja tak naprawdę wydaje własne rozporządzenia - pytanie czy w diecezji parafii, w której mieszka Twoja mama, biskup miejscowy udzielił dyspensy.
Nie namawiam oczywiście, żeby Mama szla w niedzielę za wszelką cenę do kościoła - rozsądek jak najbardziej wskazany.

Pozdrawiam AParsley
Andrzeju,

nie wiem, czy biskup udzielił dyspensy, ale w obecnej sytuacji jej brak, to danie tym ludziom, których sumienie nakazuje uczestnictwo we mszy, pistoletu bębenkowego z jednym nabojem. Pokręć bębenek i pociągnij spust. No cóż, nie miałeś szczęścia, ale Pan ci to wynagrodzi.

Brak dyspensy, w wielu przypadkach, zakończy się źle. A Pan powie: za brak samodzielnego myślenia trafisz do piekła! Tam spotkasz biskupa, który nie udzielił dyspensy.

Pozdrawiam

W południe zatelefonowali z Banacha z informacją, że odłożoną wizytę w poradni otolaryngolicznej mam ... jutro o 9.00.
Musimy to załatwić w jeden dzień. Nie lubię nocnej jazdy, a chcemy wyjechać o 4.00. Drogi dobre, nawet bardzo, ale 720 km, to jednak dużo.
Edward,
Taka informacja powinna być dostępna na stronie diecezji - sprawdź proszę.

Przynajmniej w drodze do W-wy zmiana czasu działa na Waszą korzyść - wcześniej zrobi się jasno, choć może być zimno i ślisko. A z powrotem nie musicie się tak spieszyć. Będzie dobrze.

Pozdrawiam AParsley
Andrzeju,

dzięki za dobre słowa.

3,5 roku temu wyjechaliśmy do Warszawy o 3.15, a podróż zakończyliśmy po 28 km kasując auto i cudem ratując życie. Nie lubię nocnych jazd, ale mam nadzieję, że teraz będzie inaczej.

Co do dyspensy lub jej braku, to jest mi to zupełnie obojętne - wydaje mi się, że jeszcze potrafię myśleć zdroworozsądkowo. Są jednak ludzie, dla których ta sprawa jest ważna i gotowi są zaryzykować.

Pozdrawiam
(28.10.2020, 08:11:57)Edward napisał(a): [ -> ]Ten post jedynie pozornie łamie regulamin forum. Jego  meritum dotyczy i zdrowia i życia.


A ty znów...
Nie chodzi bynajmniej o łamanie regulaminu forum, ale że kolejny raz pomyliłeś adresy.
Co my mamy wspólnego z nieprzestrzeganiem zaleceń Episkopatu  i Sanepidu przez waszego proboszcza?
Nasz proboszcz na przykład odwołał wszelkie odwiedziny chorych już wiosną ("tylko na specjalne zaproszenie,
z przestrzeganiem zasad higieny",  czyli wymagał warunków do umycia rąk), teraz odwołane są msze na cmentarzach i nawet tegoroczna kolęda. Mam o tym pisać na forum? Przecież to oczywiste i tak jest i w znanych mi innych parafiach.

Skoro wasz proboszcz  zasady łamie, piszcie na Berdyczów, tfu, tfu - do Sanepidu.
No i do Kurii, bo na razie proboszczów obowiązuje  zarządzenie lokalnego  biskupa.

PS. Mnóstwo ludzi nie stosuje się do anty-covidowych ograniczń, nic na to nie poradzimy.
Zakażenia w kościele akurat najłatwiej uniknąć, wystarczy tam nie chodzić.
Przecież możesz pomodlić się w domu, no nie?
Jolu,

odpowiem po powrocie z Warszawy. Teraz idę spać, bo pobudka o 3.00.
I już po wizycie. Chociaż badanie TK wygląda paskudnie, ale zostało wykonane tuż po ostrym stanie zapalnym zatok leczonym antybiotykami, więc nie pokazuje obecnej sytuacji. W rzeczywistości lekarz bez problemu dostał się do zatoki czołowej.
Operacji na szczęście nie będzie, leczenie kontynuować, jak dotąd i zgłosić się do kontroli w czerwcu.

Jolu,
miałem już przygotowaną (w głowie) odpowiedź, szczegóły doprecyzowywałem podczas podróży, ale ostatecznie zrezygnowałem. Moja odpowiedź byłaby powieleniem 2-3 podobnych, jakie w przeszłości publikowałem na forum, a to nie miałoby sensu.
Chociaż zdania nie zmieniam, to przyznaję Ci rację i znikam z forum.

Pozdrawiam
Edward
Zmobilizował mnie koronawirus i wczoraj zakończyłem pisanie powieści. Wydrukowałem ją i teraz przechodzi dwie weryfikacje przez osoby, które dużo, a ostatnio bardzo dużo, czytają. Zapoznam się z ich uwagami, a wprowadzę te, z którymi się zgodzę.
Później powieść trafi do Dorotki, która zweryfikuje ukraińskie teksty zaproponowane przez Google i spróbuję znaleźć wydawcę.
Pozdrawiam
Za trzy dni mam wizytę w poranni transplantacyjnej przy Banacha. Nie wiem, który mam numerek, bo COVID wszystko skomplikował, ale lekarz zaczyna przyjmować ok. 11-tej. Wcześniej mam USG (8.30), a jeszcze wcześniej pobranie krwi na cito. W Warszawie muszę być najpóźniej o 7.30, w dodatku na czczo!

Bez pospiechu, taka wizyta zajmuje zwykle dwa dni: spokojna jazda w dzień, nocleg u wnuczek, wizyta w poradni i powrót.
Tym razem boję się odwiedzić wnuczki. One do szkoły nie chodzą, jednak ich mama ma taką pracę, że musi w niej być, więc spotyka się z innymi ludźmi. Syn pracuje w domu, ale raz w tygodniu też pracę odwiedza. Nie mam gwarancji, że nikt z nich nie jest zakażony bezobjawowo.

W dobrych warunkach pogodowych 3,5 godziny wystarcza na przejechanie 350 km z domu na Banacha, ale warunki teraz dobre nie są (ujemne temperatury w nocy i może być ślisko). Nie wiem, czy dodatkowa godzina wystarczy na bezpieczne pokonanie tej trasy, którą niemal w całości musiałbym przejechać nocą. Szaro robi się dopiero przed siódmą, a ja musiałbym wyjechać o trzeciej. Piszę w liczbie pojedynczej, bo tym razem pojadę sam. Bez dostępu do toalety i przy kilku stopniach na plusie żona 6-7 godzin w samochodzie nie wytrzyma.

I nie wiem, co robić. Pamiętam identyczną sytuację 3,5 roku temu, która zakończyła się skasowaniem samochodu i boję się powtórki. Mam wprawdzie wszystkie leki i teoretycznie mógłbym nie jechać, ale kontrola jest konieczna. Nie chodzi tylko o dwa markery nowotworowe – AFP i PSA, ale jeszcze kilka innych parametrów świadczących o pracy wątroby i nerek, którym immunosupresanty dają popalić. Kuracja ma taż wpływ na poziom cukru, który regularnie przekracza górny zakres o 10-20%, no i ważne jest tłamszenie układu immunologicznego, aby do głowy mu nie przyszło odrzucenie przeszczepionej wątroby. W moim mieście też przeszczepiają wątroby i jest poradnia transplantacyjna. Wizyty w niej bardzo ułatwiałyby życie, ale jest jedno ale.

Kilka miesięcy po przeszczepie, kiedy do Warszawy jeździłem co 2-3 tygodnie i  było to uciążliwe, zapytałem o wrocławską poradnię Profesora z Banacha.
- Niech się pan lepiej nas trzyma - odpowiedział, po chwili zastanowienia.
(21.11.2020, 10:27:31)Edward napisał(a): [ -> ]I nie wiem, co robić.

Czyli  - jechać, nie jechać.
Każda opcja obarczona jest pewnym ryzykiem. Trzeba porównać te wielkości, wybrać tę, która wskazuje na większe prawdopodobieństwo negatywnych skutków, jeśli jej nie wybierzesz.

Argumentem za wyjazdem jest twoja skłonność do chodzenia spać "z kurami" i budzenia się o 3:00, będąc względnie wyspanym. (To znaczy  - konieczność jazdy w najgorszych godzinach 3:00-5:00 nie jest argumentem przeciw).

A do poradni we Wrocławiu i tak prędzej czy później będziesz się musiał przenieść.
Korzystając z okazji, popytaj w Warszawie, którego lekarza polecają.

Trzymamy kciuki za dobre wyniki.