RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
No faktycznie bardzo nieciekawie.
No i zbliżające sie Święta do radosnych raczej należeć nie będą.
Jak napisała Jola : ..." Edku, samo życie" smutny 

Pozdrowienia Tobie, Wandzie i jej Mamie oczywiście.

      Kris.
Dzięki za słowa wsparcia.
Mama Wandy i lekarze jeszcze się nie poddali, ale my wiemy od jakiegoś czasu, że cud się nie wydarzy i jesteśmy przygotowani do Jej odejścia.
Cuda czasem się zdarzają
(21.12.2017, 11:54:21)ankama1982 napisał(a): [ -> ]Cuda czasem się zdarzają
Prawda, Aniu!
Ja sam doświadczyłem ich kilka razy! zadowolenie, uśmiech 
Edward
Ja raz jeszcze w sprawie cudów.
Po kilkudniowej śpiączce pod tlenem, w czasie której stan Teściowej lekarze określili jako agonalny, a rodzina była przygotowana na finał jej życia, babcia wybudziła się i powiedziała, że chce do domu!
No i co zrobisz, jak się pacjent uprze mruganie, puszczanie oczka
Trzeba się cieszyć każdą chwilą i mieć nadzieję.

Pozdrawiam
Armands
To nasze kciuki pomogły
Bardzo, bardzo się cieszę
Zabierajcie Babcię i spadajcie do domu
(27.12.2017, 10:52:25)Edward napisał(a): [ -> ]rodzina była przygotowana na finał jej życia, babcia wybudziła się i powiedziała, że chce do domu!

Ja zawsze mówię  - nie wiadomo, kto będzie pierwszy!
Dzięki za dobre słowa!
Z Babcią o tyle jest ciekawa sprawa, że już od trzech tygodni nic nie mówiła. Gasła i było to bardzo widoczne, a tu taki zwrot!  Chociaż sytuacja jest poważna, to po słowach Babci uśmialiśmy się serdecznie.
Do domu na razie Babci nie zabierzemy. W szpitalu pomogły i pomagają Jej kroplówki (w domu nie przyjmowała posiłków), a tych nie jesteśmy w stanie wykonać.
Kto będzie pierwszy, to rzeczywiście nie wiadomo. Podczas świąt na drogach zginęły aż 44 osoby, a o wypadek jest łatwo. Prawie rok temu przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, a to, że żyjemy, to też jest jednym z cudów.
Poprawa stanu Babci była przejściowa. Znowu nie ma z nią kontaktu i zaczynają pojawiać się odleżyny. Z jej mało widocznej reakcji na np. zmianę pampersów, można domyślać się, że cierpi.
Wiem, że tym stwierdzeniem ściągnę na siebie Waszą krytykę, może nawet bardzo wielką, ale gdyby zalegalizowano u nas eutanazję, to będąc w pełni świadomym facetem natychmiast podpisałbym prośbę o jej przeprowadzenie, gdybym znalazł się w takim stanie, w jakim aktualnie jest Babcia.
Ktoś, kto mówi, że cierpienie ma sens, że ono uszlachetnia, mówi to z pozycji teoretyka. Gdyby na własnej skórze doświadczył skutków np. neuralgii nerwu trójdzielnego, to na pewno zwątpiłby w swoje słowa.
Pozdrawiam
Edward
Akurat mojej krytyki na siebie nie ściągniesz..... Doskonale Cię rozumiem....
Ale równie dobrze rozumiem też oponentów i przeciwników eutanazji...
Do mnie Twoje przemyślenia trafiają, być może myślę podobnie.....
I za dużo większy problem niż sama eutanazja, uważam moralną stronę uczestnictwa osób trzecich i ich wewnętrznych rozterek /np. personelu medycznego/ w procesie eutanazji....
A, że sam chcesz o sobie decydować, do samego końca, potrafię bez najmniejszego problemu zrozumieć...
Pozdrawiam Cię Edward, życząc dobrego zdrowia i wierzę, ze Twoje dalsze życie nigdy nie przysporzy Ci okazji do takich przemyśleń  w stosunku do siebie samego  mruganie, puszczanie oczka 
Paweł
Daleko mi do krytykowania Ciebie.
Doskonale Cię rozumiem, postąpiłabym tak samo.
Przykro mi, że z Babcią gorzej.
.
Edku, trudno krytykować kogoś za pragnienie decydowania o swoim życiu, ale jestem przeciw decydowaniu i działaniu na rzecz zakończenia cudzego życia. 
Gdy ktoś jest w takim stanie, jak Babcia, trudno mówić o świadomej decyzji.

Istnieje prawo do odmowy leczenia, gdy się jest świadomym.
I istnieje prawo do zaniechania uporczywej terapii, gdy pacjent jest nieświadomy.
Celem medycyny jest przedłużanie życia, nie przedłużanie cierpienia.
Wczoraj obejrzeliśmy film, który nas bardzo poruszył.
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/...aneke.read
Może ktoś z Was go obejrzał ? To trudne życiowe decyzje Z jednej strony wywiązanie  się z  obietnicy danej  chorującemu małżonkowi, z drugiej możliwości fizyczne opiekuna.
Podobnie jest w naszym życiu, dokonujemy wielu bardzo trudnych decyzji, osoby z zewnątrz nie zawsze potrafią zrozumieć nasze dylematy. Edwardzie, głowa do góry ! A babci życzymy zdrowia.
Serdecznie pozdrawiamy dago z mężem
(28.12.2017, 22:55:08)Dunolka napisał(a): [ -> ]Edku, trudno krytykować kogoś za pragnienie decydowania o swoim życiu, ale jestem przeciw decydowaniu i działaniu na rzecz zakończenia cudzego życia. 
Gdy ktoś jest w takim stanie, jak Babcia, trudno mówić o świadomej decyzji.

Istnieje prawo do odmowy leczenia, gdy się jest świadomym.
I istnieje prawo do zaniechania uporczywej terapii, gdy pacjent jest nieświadomy.
Celem medycyny jest przedłużanie życia, nie przedłużanie cierpienia.

Właśnie w tej chwili rozmawiam o tym z Wandą, która ma wątpliwości, czy dobrze zrobiła wzywając pogotowie. Gdyby tego nie zrobiła, to Babcia już by umarła. Lekarze przedłużają Babci nie tyle życie, ile umieranie w cierpieniu. Wanda mówi, że zakładanie skarpet powodowało u Babci ból - jęczała przy tym, gdy jeszcze mogła wydać jakikolwiek głos, a w szpitalu się nie patyczkują. Odwracają raz na jeden bok, raz na drugi Babcię, która waży mniej niż 35 kg. Ona nie jest w stanie w jakikolwiek sposób dać znak, że ją boli. Na pewno odczuwa ból, bo w trakcie takiego odwracania Wanda w bełkocie Babci usłyszała Maryjo, Maryjo (Babcia jest bardzo pobożna).

Do tej pory miałem osiem razy znieczulenie ogólne (pełną narkozę). Pamiętam dwa lub trzy wybudzania, kiedy pielęgniarki wołały:
- Panie Edwardzie, niech się pan obudzi. Panie Edwardzie, niech pan otworzy oczy.
Ja to wszystko doskonale słyszałem, ale nie byłem w stanie otworzyć oczu, nie potrafiłem niczego powiedzieć, ani wykonać żadnego ruchu ręką. Nic mnie nie bolało, ale wyobrażam sobie, że gdyby do tego stanu dodać ból nie do wytrzymania, to powiedzenie, że dla pacjenta jest to koszmar, byłoby bardzo łagodnym określeniem.

Oświadczenie o eutanazji podpisuje się będąc tego w pełni świadomym, ale rzeczywiście jest problem podjęcia decyzji, że to już, za tego, kto cierpi i nie może tego sam powiedzieć.

Przypadek Babci aż nadto wyraźnie potwierdza słuszność powiedzenia, że nie tyle należy bać się samej śmierci ile umierania.
To jest zawsze bardzo ciężka decyzja. Wezwiesz pogotowie, zabiorą pacjenta do szpitala, a tam okaże się, że szans praktycznie nie ma. Żałujesz, że nie pozwoliłeś bliskiemu umrzeć w domu.
Nie wezwiesz, pacjent umrze,a  Ty będziesz zastanawiać się, czy dobrze zrobiłeś, czy może jednak była jakaś szansa.
Ja na chwilę obecną obiecałam sobie, że jeśli Dziadkowi się pogorszy i nagle coś się wydarzy, to nie będę go ratować.  Ale czy dotrzymam słowa? Czy będę w stanie patrzeć, jak umiera? Czy dam radę żyć ze świadomością, że mu nie pomogłam?
Pisałeś kiedyś, że najgorsza jest nagła śmierć, bo nie zdążysz się pożegnać, nie powiesz tego wszystkiego, co chciałeś powiedzieć.
Ja myślę jednak, że to najlepsza śmierć z mozliwych.  I dla umierającego i dla rodziny. On nie cierpi, a Ty nie żyjesz w lęku, że to może już ten czas.
Mój Dziadek, Tata mojego Taty, zmarł nagle w wieku 70 lat. Od wielu lat chorował na POCHP, rozedmę itp. Miał straszne duszności, ale jakoś się trzymał. Co jakiś czas trafiał do szpitala na podleczenie. I wtedy tez tak było, do szpitala trafił w poniedziałek, w piątek dostał zatoru-stracił nagle przytomność, reanimowali go, ale nie udało się go uratować. W tym roku minęło 15 lat, a ja pamiętam dokładnie wszystko, każdy szczegół, jak ostatni raz się widzieliśmy. I choć wiem, że umarł dużo za wcześnie, to jedyne pocieszenie w tym, że nie myślał o śmierci, nie spodziewał się jej i nie cierpiał.
Aniu, to jest dokładnie tak, jak piszesz....
Z mojego punktu widzenia na pewno...
Pozdrawiam.
Paweł
(29.12.2017, 09:01:43)ankama1982 napisał(a): [ -> ]Pisałeś kiedyś, że najgorsza jest nagła śmierć, bo nie zdążysz się pożegnać, nie powiesz tego wszystkiego, co chciałeś powiedzieć. Ja myślę jednak, że to najlepsza śmierć z mozliwych.  I dla umierającego i dla rodziny. On nie cierpi, a Ty nie żyjesz w lęku, że to może już ten czas.
Tak, to najlepsza śmierć z możliwych, ale nie wtedy, gdy dotyka ludzi w Twoim wieku.
Mój Ojciec zginął na drodze mając 37 lat. Zabił go pijany motocyklista, a trauma była tak wielka, że do dzisiaj pamiętam autora zbioru zadań, numer strony i numer rozwiązywanego zadania, przy którym tę wiadomość mi zakomunikowano. To był szok, bo z Ojcem rozmawiałem zaledwie 20 minut wcześniej.
Osobiście chciałbym umrzeć nagle, najlepiej w czasie snu aby, jak piszesz, nie żyć w lęku i oszczędzić go najbliższym mi osobom.
Edward
A co wy tak o śmierci?
Lepiej nie kraczcie. Ona i tak przyjdzie, to  pewne, jak podatki.

Edku,Wanda słusznie zadzwoniła po pogotowie. Zrobiła, co do niej należało. Gdy pacjent umiera w domu,
to  z urzędu zjawia się prokurator...
Wydaje mi się, że pacjent w sytuacji Babci powinien dostawać środki przeciwbólowe, uspakajające.
Powinniśmy też pamiętać, by przy nieprzytomnym z pozoru pacjencie nie rozmawiać o nim, jakby on nic nie słyszał,
nie rozumiał. Bo on może wszystko słyszeć, rozumieć, ale nie być w stanie komunikować się z otoczeniem.

Nasz sąsiad dostał udaru. Jego syn dostawał białej gorączki, gdy personel mówił przy nim, że stan jest beznadziejny.
Sam starał się rozmawiać z ojcem, jakby on wszystko słyszał. Opowiadał mu o swoim dwumiesięcznym synku, że właśnie nauczył się chwytać grzechotkę. Zauważył, że z oczu ojca płyną łzy. Kilka godzin później ociec zmarł.
Syn jest pewien, że ojciec był do końca świadomy, przekonały go te łzy.
Z Babcią znowu jest kontakt! Mówi się, że przedwojenne roczniki są nie do zdarcia i to jest prawda.
Babcia odpowiada cichutko, bo jest wycieńczona, ale odpowiada sensownie. Pielęgniarka powiedziała, że dzisiaj z rana Babcia śpiewała i to długo! Ja wróciłem do domu, ale Wanda została w szpitalu. Chce być z Babcią jak najdłużej i cieszyć się każdym jej uśmiechem, grymasem raczej, każdym  wyszeptanym słowem. To tak mało i jednocześnie tak dużo.