Za kilka dni znowu jedziemy do Warszawy, tym razem do opieki nad Emilką, której żłobek zamykają na cały miesiąc. Dla nas to dobre miejsce, bo w razie przeszczepu nie będzie problemu z dotarciem na czas na Banacha.
11 lipca będzie kolejna rocznica apogeum rzezi wołyńskiej. Pozwólcie, że już dzisiaj opublikuję tekst z tym tematem związany. Zamieściłem go na Facebook'u i dwóch portalach tematycznie związanych z kresowym ludobójstwem.
Pozdrawiam serdecznie
Edward
==================
16 maja 2015 roku prezydent Ukrainy Petro Poroszenko podpisał ustawę, która uznaje prawny status uczestników walk o niepodległość kraju w XX wieku, w tym członków Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA).
Ustawa ta głosi:
"Państwo uznaje, że bojownicy o wolność w XX wieku odegrali główną rolę w odrodzeniu ukraińskiej państwowości, proklamowanej 24 sierpnia roku 1991".
Wspomniana ustawa przewiduje możliwość zapewnienia weteranom i ich rodzinom zniżek i innych socjalnych gwarancji, uznaje odznaczenia i stopnie wojskowe walczących o niepodległość, które przyznano im w formacjach, w jakich służyli. Zakłada też karanie wszystkich tych, którzy okazywaliby lekceważenie dla weteranów, negowali celowość ich walki.
---
Nigdy nie było politycznego klimatu, by o sprawie ludobójstwa ludności polskiej Wołynia i Galicji Wschodniej dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów można było mówić bez narażania się na komentarze o jątrzeniu, niepotrzebnym grzebaniu w historii i sprzyjaniu interesom Kremla.
Ta sprawa dzieli Polaków i Ukraińców. Dla nich bojownicy z UPA, to bohaterowie. Dla nas i dla każdego przyzwoitego człowieka, to zbrodniarze - jedni z najokrutniejszych, jakich znał świat.
Ukraińcy, którzy, jak każdy naród potrzebują bohaterów, nie chcą widzieć, że bojownicy z UPA mają ręce po łokcie unurzane we krwi. Krwi zwykle bezbronnej ludności cywilnej. Gdyby nasi wschodni sąsiedzi zachowali obiektywizm i zło nazwali złem, to droga do pojednania stanęłaby otworem. Nie potrafią jednak i nie chcą tego zrobić. Więcej - od czasu EuroMajdanu nie chcą tego zrobić ich najwyższe władze z prezydentem Petro Poroszenką na czele.
Już dla nikogo nie jest tajemnicą, że z etosu OUN/UPA i doktryny Dmytry Doncowa uczyniły one fundament tożsamości państwowej. Są u siebie, więc mogą to robić, ale dla nas nie jest to do zaakceptowania. Gdybyśmy przeszli nad tym do porządku dziennego, a przemilczanie i nie reagowanie na to naszego rządu, parlamentu i prezydenta jest takim działaniem, to kolejny raz znieważylibyśmy pamięć ofiar terroru ukraińskich nacjonalistów. Już to zresztą, jako państwo, robimy wydając pozwolenia na stawianie na naszej ziemi pomników poświęconych pamięci „bohaterów” z UPA i nie likwidując tych, które są stawiane bezprawnie.
Zbliża się kolejna rocznica apogeum rzezi wołyńskiej. Z tej okazji płyną zza Buga apele, o niepodejmowanie działań mogących szkodzić naszym wzajemnym stosunkom i stawiających Ukrainę w niekorzystnym świetle, bo to oczywiście jest wodą na młyn Putina. Apeluje o to przewodniczący ukraińskiego parlamentu, byli prezydenci Ukrainy przebaczają i proszą o przebaczenie, w podobnym tonie wypowiada się Nadia Szewczenko. Czy można wierzyć szczerości ich słów? Czy warto pochylić się nad nimi? Odpowiedź byłaby twierdząca, gdyby ukraińskie władze nie wynosiły OUN/UPA na polityczne ołtarze. Robią to jednak, zamykając drogę do pojednania w prawdzie.
Jestem Polakiem o kresowych korzeniach. Przyszedłem na świat, ponieważ wiosną 1944 roku ukraińska dziewczyna (20 lat) uratowała od śmierci z banderowskich rąk moją mamę (15 lat) narażając swoje życie. Chociaż doskonale wiem, co się na Kresach za sprawą UPA stało, to mój stosunek do Ukraińców, między innymi za sprawą bohaterskiego czynu tej ukraińskiej dziewczyny, był pozytywny, a nawet ciepły i serdeczny. Ugruntowały go spotkania z mieszkańcami wsi, w której mieszkały moja mama i babcia. Efektem tych kontaktów jest pomnik postawiony w 2009 roku w miejscu katolickiego kościoła spalonego 10 listopada 1944 roku przez UPA. Wtedy dwie banderowskie sotnie spacyfikowały tę wieś zabijając 23 Polaków w wieku od dwóch do siedemdziesięciu lat.
To, jak wyglądało ich życie, jak rodził się zbrodniczy nacjonalizm, jakim bohaterstwem wykazywali się w czasach terroru UPA zwykli Ukraińcy niosący pomoc Polakom – opisałem w beletrystycznej formie w „Kresowej opowieści” (t.1 – „Michał”, t.2 – „Julia”). Napisanie tej powieści było moim moralnym obowiązkiem. Było hołdem złożonym Polakom, Ukraińcom, Żydom i Ormianom, którym przyszło żyć w tym tragicznym okresie historii.
Różne rozterki przeżywałem w ciągu 10 lat zbierania materiałów źródłowych i pisania. Obawiałem się zarzutów o jątrzenie i niepotrzebne rozdrapywanie ran. Teraz jednak, w świetle polityki najwyższych władz Ukrainy widzę, że dobrze się stało, że powieść istnieje na księgarskim rynku. Ten zbeletryzowany dokument stał się strażnikiem, niechcianego przez establishment po obu stronach Bugu, fragmentu naszej wspólnej historii.
https://youtu.be/JiMJchutu2g