RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
(23.09.2018, 11:08:15)Edward napisał(a): [ -> ]
(23.09.2018, 10:58:26)Dunolka napisał(a): [ -> ]
(23.09.2018, 05:49:59)Edward napisał(a): [ -> ]Co do dziewczyn w Michelinie, to one będą, nie jakoweś jednak, ale całkiem konkretne i dobrze mi znane:
 No tak, i wszystkie już bez cnoty, tzn. czytały twoją powieść. smutny

Bez cnoty, to będą dopiero po przeczytaniu Nadii!!! mruganie, puszczanie oczka


Przyjedź, zorganizuj wieczór autorski, zachęć do lektury, to się zastanowimy
nad stratą cnoty i pięćdziesięciu złotych. Big Grin 

(A propos, jaka jest cena Nadii i jaki dajesz rabat?)
(30.09.2018, 14:53:15)Dunolka napisał(a): [ -> ]Przyjedź, zorganizuj wieczór autorski, zachęć do lektury, to się zastanowimy
nad stratą cnoty i pięćdziesięciu złotych. Big Grin 

(A propos, jaka jest cena Nadii i jaki dajesz rabat?)

Zupełnie nie wiem, co ma strata cnoty do pięćdziesięciu złotych?
Cena okładkowa "Nadii" to 32 zł, ja sprzedaję ją za 20 zł.

Jak zachęcić do lektury? Myślę, że najlepiej zrobi to recenzja pani Marioli Pomykaj, literackiej blogerki, opublikowana na blogu "Myśli rzeźbione słowem"

=====
We wrześniu 2013 roku ukazała się "Kresowa opowieść" Edwarda Łysiaka, pierwszy tom zatytułowany "Michał", drugi tom "Julia".
Lektura tych powieści wywarła na mnie niezapomniane wrażenie i dostarczyła ogromnych emocji. Była to nie tylko powtórka z historii, skądinąd mało znanej, ale nowa lekcja, odkrywająca niejedną zakrytą kartę. To beletrystyczny przekaz oparty na faktach historycznych ukazujący bolesne przeżycia Polaków na Kresach wschodnich.

Zachęcam do sięgnięcia po te książki poprzez swoją opinię. To ważna literatura, powiedziałabym obowiązkowa. To jest świadectwo prawdy:
http://myslirzezbioneslowem.blogspot.com...ysiak.html
Edward Łysiak jest pomysłodawcą i współrealizatorem projektu "Łączy nas wspólna historia", który powstał, by umożliwić kontakty między młodzieżą polską i ukraińską. Jest orędownikiem polsko ukraińskiego pojednania, ale też pamięci o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów, popełnionych na polskiej ludności cywilnej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.


Jest już, zapowiadana wcześniej przez autora, kontynuacja "Kresowej opowieści" III tom z podtytułem "Nadia". Książka będzie miała swoją premierę 17 września.
Jaki zamysł przyświecał autorowi i co było inspiracją, by napisać kolejną część? Czy można jeszcze coś dodać do tego, co już zostało powiedziane? Z pewnością..., nawet trzeba.
Choć "Nadia" to już czasy współczesne, jest rok 2014, jednak nie przebrzmiały reperkusje tamtych zdarzeń, a echo przeszłości nie milknie.

Edward Łysiak użył  sprytnego fortelu, nadał swej nowej powieści cechy kryminalno sensacyjne, co, wraz z ogólnym zarysem historycznym i smaczkami obyczajowymi, tworzy nowatorską, atrakcyjną fabułę. Książka powstała w zupełnie innej konwencji, która zaskoczyła mnie i zwiodła na chwilę, ale nie zawiodła, choć początkowo zastanawiałam się, czy to ten sam Edward Łysiak?
 W moim odczuciu jest to niewątpliwie walor, jednakże i tak najważniejszy pozostaje tutaj przekaz. Autor umiejętnie połączył z sobą obie te rzeczy: atrakcyjność treści oraz głębokie historyczne przesłanie. Nić przeszłości nierozerwalnie wplata się pomiędzy zdarzenia współczesne.

Poznajemy bliżej sylwetkę inspektora Andrzeja Pilarskiego, policjanta, który w "Julii" II tomie Kresowej opowieści (1996rok) prowadził śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci starszego człowieka, zamordowanego przez pomyłkę, zamiast tytułowego Michała Jakubowskiego vel Jakubek - żołnierza istrebitielnego batalionu zasłużonego w walce z UPA.
Wchodzimy w świat inspektora, z podglądem na jego życie osobiste, a właściwie jego brak, bo dobiegając pięćdziesiątki, wciąż marzy o założeniu rodziny. Związek z Ewą Konieczny, z którą rozwiązywał zawodowo kryminalne zagadki, to już bezpowrotna przeszłość. Wprawdzie wtedy na Ukrainie odnalazła go w podziemnym bunkrze i uratowała mu życie, ale to, co zrobiła potem, było dla niego wielkim zawodem i upokorzeniem.

Pomimo ciężkiej choroby, nasz inspektor wciąż przejawia zainteresowanie płcią przeciwną, jak również niemały apetyt na życie z wszystkimi najpikantniejszymi jego smakami.

Andrzej Pilarski prowadzi podwójną walkę, tę, w której najwyższą stawką jest jego życie oraz tę drugą, jaką jest ściganie przestępców.
Cztery śledztwa w sprawie zagadkowych śmierci, według niego, nie mogą być zbiegiem okoliczności. Tym bardziej, że ofiary, dziwnym trafem, pochodzą z kręgu bliskich Michała Jakubowskiego, który w czasie wojny walczył z podziemiem ukraińskiego nacjonalizmu. Inspektor, dzięki swej zawodowej intuicji, łączy tragiczne zdarzenia w całość i nadaje im charakter odwetu po latach. Czy możliwe, że śmierć przypadkowych osób jest tu przejawem odpowiedzialności zbiorowej?

Inspektor Pilarski prowadzi nas poprzez korytarze kliniki, w której zmaga się z ciężką chorobą, do gabinetów lekarskich, zabiegowych, do łóżek innych pacjentów, towarzyszy swej niedoli. A to wszystko nie dzieje się przypadkowo, bowiem bezwzględne macki przeszłości wślizgują się w każdy zakamarek tych miejsc. Dopadają niepostrzeżenie i zupełnie znienacka.
Niebezpieczeństwo zagraża również samemu Pilarskiemu i jego nowo poznanej przyjaciółce, którą zabrał w podróż po Europie.
Nadię poznał przypadkiem. Kim, tak naprawdę, jest ta dziewczyna, która przyjechała z Ukrainy do prac sezonowych, której nasz inspektor zaproponował wycieczkę do Włoch i Chorwacji? A może nie spotkał jej wcale przypadkiem?
A spotkanie na plaży z Lubow, z kobietą, którą poznał przebywając na Ukrainie? Przypadek?
Czy cokolwiek jest tutaj przypadkiem...?
A może kolejne zdarzenia są konsekwencją czegoś...?
Tych okrucieństw z przeszłości, bólu, cierpienia, nieodżałowanych strat, nieodpartej tęsknoty, tego wszystkiego, co przeradza się w chęć zemsty, obsesyjne pragnienie odwetu?

Wszystkie nitki łączą się ze sobą. Wątki oplatają osnowę, stanowiącą filar, istotną część konstrukcji
wszelakiej. Tutaj tą osnową, filarem jest pamięć.

Wszystko po to, byśmy pamiętali o tym, o czym opowiada, leżąca na szpitalnym łóżku pani Zofia, wspominając "piękne i przeklęte Kresy" i to , o czym sama nie może zapomnieć.
I o tym, co usłyszała Lubow od swojej umierającej sąsiadki Walerii na temat swojego pochodzenia i okrutnych przeżyć członków jej rodziny, o tym wszystkim, co zasiało w sercu Lubow ziarno nienawiści, silnie niszczące uczucie, zdolne pokonać nawet miłość. Bo na ogół to miłość właśnie zdolna jest unicestwić całe zło, dlaczego tutaj pragnienie zemsty wygrywa z potęgą miłości?
Do głosu dochodzi desperacka chęć odwetu bez przestrzegania granic i za każdą cenę. Co daje przyzwolenie na dokonanie samosądu? Czy może być usprawiedliwienie dla wymierzenia sprawiedliwości poza prawem?
Są rany, których czas nie zabliźni; i niczym stygmaty naznaczają kolejne pokolenia. Ci, którzy zginęli z rąk banderowskich bestii już o nic się nie upomną. Ci, którzy uciekli z nazistowskiego piekła, wciąż cierpią i nie mogą uwolnić się od bólu. Przeżyli, ale czy ocaleli, gdy oprawca pozostaje bezkarny, a wina nienazwana, gdy zabrakło zadośćuczynienia?
Trzecia część "Kresowej opowieści" z podtytułem "Nadia" jest dowodem na to, że pomimo upływu czasu reperkusje kresowej tragedii nie przebrzmiały, a echo tamtych krzywd niesie się po wsze czasy i nie milknie.

Dlatego nie wolno nam zapomnieć...

"Nie wolno nam zapomnieć o tragedii Kresowiaków,  o okrutnych zbrodniach dokonanych na polskiej ludności cywilnej przez oprawców z Ukraińskiej Powstańczej Armii - bohaterów narodowych dzisiejszej Ukrainy.
Niepodległa Ukraina się ich nie wyrzeknie,  nie pozbawi Stepana  Bandery patronatu nad setkami ulic  i placów,  nie zlikwiduje poświęconych mu pomników  i nasze protesty tego nie zmienią.
Jedyne, co nam pozostaje, to obowiązek pamiętania o ich zbrodniach,  których tragicznym symbolem jest Wołyń. "
=====

No to polecam ...
Dzisiaj z rana zaszczepię się przeciw grypie. Boję się tego, bo to jednak wprowadzanie wirusa przy znacznie obniżonej odporności (leki immunosupresyjne), ale zdaniem pani profesor Brydak, do której napisałem rok temu, powinienem się zaszczepić. To nasza korespondencja:

Ja do pani profesor:
"Szanowna Pani Profesor,
jestem zwolennikiem szczepień profilaktycznych i od wielu lat szczepiłem się przeciw grypie. Czternaście miesięcy temu, z powodu raka wątrobowokomórkowego, miałem przeszczepioną wątrobę. Od tamtej pory biorę leki immunosupresyjne, aktualnie w dziennych dawkach:
Prograf 3mg + 3 mg
Cell Cept 500mg + 500mg
Mam mocno obniżoną odporność, bo w ciągu tych czternastu miesięcy miałem aż siedem infekcji leczonych antybiotykami. Wiem, że wirus grypy jest dla mnie śmiertelnie niebezpieczny i chciałbym się przed nim uchronić. Niestety żaden z lekarzy, włącznie z hepatologami z poradni transplantacyjnej, nie jest w stanie udzielić jasnej odpowiedzi w kwestii szczepień. Podkreślają zwiększoną odpowiedź alergiczną mojego organizmu na osłabionego wirusa grypy, mniejszą zdolność do wytworzenia przeciwciał, a w związku z tym ograniczony, albo wręcz żaden, efekt szczepienia.
Czy Pani Profesor ma jasne stanowisko w sprawie szczepień takich osób, jak ja?"

Pani profesor do mnie:
"Szanowny Panie,
zgodnie z moją wiedzą  powinien się  Pan zaszczepić szczepionką trójskładnikową  która  jest również rekomendowana przez WHO w sezonie 2017-2018, bo w przypadku infekcji grypowej może mieć Pan problem zdrowotny. Proszę przekazać Panu Doktorowi, który Pana leczy, że zarówno ACIP (Amerykański Komitet do Spraw Szczepień), jak i Amerykańskie Naukowe Towarzystwo Onkologiczne  rekomenduje szczepienia przeciwko grypie. W Polsce były przeprowadzone podobne badania z pozytywnym skutkiem"

Przytaczam tę korespondencję, bo być może wielu z Was, po RP, może mieć podobne wątpliwości do moich, chociaż Wy nie faszerujecie się lekami obniżającymi odporność.

Pozdrawiam
(02.10.2018, 04:50:37)Edward napisał(a): [ -> ]Pani profesor do mnie:
"Szanowny Panie,
zgodnie z moją wiedzą  powinien się  Pan zaszczepić szczepionką trójskładnikową  która  jest również rekomendowana przez WHO w sezonie 2017-2018, bo w przypadku infekcji grypowej może mieć Pan problem zdrowotny. Proszę przekazać Panu Doktorowi, który Pana leczy, że zarówno ACIP (Amerykański Komitet do Spraw Szczepień), jak i Amerykańskie Naukowe Towarzystwo Onkologiczne  rekomenduje szczepienia przeciwko grypie. W Polsce były przeprowadzone podobne badania z pozytywnym skutkiem"

Przytaczam tę korespondencję, bo być może wielu z Was, po RP, może mieć podobne wątpliwości do moich, chociaż Wy nie faszerujecie się lekami obniżającymi odporność.

Pozdrawiam

Edwardzie
Mam wątpliwości nie dla tego bym nie ufał w skuteczność szczepionki ale w celowość.
Fakt szczepiłem się kilka razy ale i bez szczepień nie chorowałem.
Od przybytku głowa nie boli.
W mieście mojego zamieszkania władze zasponsorowały szczepionkę wszystkim osobom +65, smutny
Widzę szczepionka cieszy się dużą popularnością.

Nie należę jeszcze do grupy +65 ale może ktoś podpowie be or not to be.

Jędrek
Jędrku, nie chorowałeś i bez szczepień, bo utrzymana była odporność organizmu, być może po poprzednich szczepieniach, a  może masz naturalną odporność.
Z Edwardem sprawa jest taka, że jego odporność jest sztucznie obniżona.
Najlepiej byłoby trzymać go z daleka od wszelkich wirusów, co jest niemożliwe, jako że lubi on kontakt z istotami żywymi. (Szczególnie na spotkaniach autorskich mruganie, puszczanie oczka ).

Wybór jest taki: wirusy słabsze, w szczepionce, albo silne, od owych istot żywych.
O ile istnieje prawdopodobieństwo, że organizm, chociaż osłabiony, poradzi sobie ze słabymi wirusami i wytworzy jaką taką odporność, o tyle szansa, że wyjdzie cało ze spotkania z silnymi wirusami prawdziwej grypy jest niewielka.
Jolu,
przyznaję Ci rację i to aż trzy razy:

Po pierwsze, zdecydowanie wolę kontakty z istotami żywymi od wszelkich innych kontaktów oraz istot. Żywa istota, to żywa, z wszelkimi zaletami i wadami. Każda inna, będąca przeciwieństwem żywej, to wielki znak zapytania. Dlatego, na wszelki wypadek, zamkną mnie w urnie, a nie w trumnie zadowolenie, uśmiech 

Po drugie, z wirusami w moim przypadku jest dokładnie tak, jak napisałaś. Grypa zabija osoby starsze i z obniżoną odpornością, a ja spełniam oba te warunki.

No i po trzecie - Jędrek. Ma chłopak odporność, temu nie można zaprzeczyć, albo szczęśliwie nie spotkał się z wirusem.
Moja odporność też nie była mała. Nie pamiętam, kiedy chorowałem na grypę, a szczepiłem się dotąd zaledwie kilka razy. Że mój układ immunologiczny, bez farmakologicznego tłamszenia, jest mocny, świadczą dość duże dawki leków immunosupresyjnych, jakie dwa razy dziennie muszę zażywać. Muszę, aby nie przyszło mu do głowy odrzucenie przeszczepionej wątroby.

W 1918 roku szalała grypa "Hiszpanka". Niektóre szacunki mówią o stu milionach zgonów na całym świecie w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy! Aby unicestwić miasto, w którym mieszka Jola, "Hiszpanka" potrzebowała zaledwie dwóch dni!
W rodzinie mojej babci zachorowała na tę grypę dwudziestoletnia dziewczyna. Czuła się fatalnie, było jej zimno (wysoka gorączka) i zanim umarła wsuwała się pod pierzynę do swojego rodzeństwa, aby się ogrzać. I wyobraźcie sobie, że żadne z jej braci i sióstr nie zachorowało.

Być może zaszczepiłem się niepotrzebnie. Być może mój tłamszony immunosupresją układ odpornościowy nie wytworzy wystarczającej liczby przeciwciał. Być może zachoruję i to szczepienie mi nie pomoże, a może jednak wskutek szczepienia uda mi się pozostać na tym świecie. To wszystko być może. Pewne jest natomiast to, że bez szczepienia poległbym (dosłownie), w nierównej walce z prawdziwym wirusem grypy.

A póki co, po czternastu godzinach od szczepienia, czuję się dobrze zadowolenie, uśmiech
Zapraszam na Targi Książki do Krakowa. Będę czekał na Was w piątek, 26 października, w godzinach 14.10 - 14.40, na stoisku wydawnictwa Novae Res.
https://www.facebook.com/NovaeRes/photos...=3&theater

Pozdrawiam

Już trzy doby po szczepionce przeciw grypie, a ja czuję się dobrze. Może tak zostanie?

To moje dobre samopoczucie jest ważne, bo ze szczepionkami sprawa wcale nie jest taka oczywista, skoro zajmuje się nią nasz Sejm. Podobno za tydzień ma być debata o ustawie legalizującej czary, a za trzy tygodnie o obywatelskim projekcie legalizacji palenia na stosie.
Osobiście mnie to cieszy, ponieważ nie wiem, co zrobić z ponad setką wiązek wysuszonych gałązek z przycinanego od lat owocowego sadu. Póki co, są doskonałym zimowiskiem dla jeży, ale i na stos nadawałyby się idealnie! mruganie, puszczanie oczka 

Edward
(05.10.2018, 05:32:10)Edward napisał(a): [ -> ]Podobno za tydzień ma być debata o ustawie legalizującej czary, a za trzy tygodnie o obywatelskim projekcie legalizacji palenia na stosie.
Osobiście mnie to cieszy, ponieważ nie wiem, co zrobić z ponad setką wiązek wysuszonych gałązek z przycinanego od lat owocowego sadu.

Spoko, ten numer nie przejdzie!
Płonące, dymiące, śmierdzące (zawartość) stosy oznaczałyby przekroczenie wszelkich norm unijnych!
(Chyba, że będziemy już poza Unią).

Cytat:  ze szczepionkami sprawa wcale nie jest taka oczywista  

Dla nas  - ludzi starszych, osłabionych chorobą nowotworową  - będzie, niestety, oczywista.
Niech tylko wrócą te epidemie, których, dzięki szczepionkom, od dawna nie mamy, to w pierwszym rzędzie padniemy my.
Poważnie mówiąc, powinniśmy się zainteresować "doszczepieniem", czyli na co możemy i powinniśmy się zaszczepić.
My, seniorzy.
Na początek planuję zaszczepić się na grypę i  pneumokoki Przy okazji dopytać się, w jakim stopniu  te wszystkie odry, ospy, świnki i polio są dla nas groźne.
Zaszczepilam sie przeciw grypie, maz tez.  Robimy to kazdej jesieni. Raz chorowalismy, wiecej nie chce. Dunczycy proponuja, by jadac do Polski i na Ukraine szczepic sie przeciw odrze. Rozwazymy. 
A dodatkowo kazdej jesieni jemy probiotyk zwiekszajacy odpornosc.
e.
(09.10.2018, 13:43:51)jesien 2015 napisał(a): [ -> ]Zaszczepilam sie przeciw grypie, maz tez.  Robimy to kazdej jesieni. Raz chorowalismy, wiecej nie chce. Dunczycy proponuja, by jadac do Polski i na Ukraine szczepic sie przeciw odrze. Rozwazymy. 
A dodatkowo kazdej jesieni jemy probiotyk zwiekszajacy odpornosc.
e.
Dwoje moich dobrych znajomych szczepienia nie uchroniły od grypy. Miała ona u nich tak ciężki przebieg, że od tamtej pory już się nie szczepią. Nikt nie wie, jaki grypa miałaby przebieg, gdyby się nie zaszczepili. Ogólna opinia jest taka, że osoby szczepione, jeśli jednak zachorują, to przechodzą grypę łagodniej.
Ja samo szczepienie zniosłem dobrze, ale wielką niewiadomą jest, jak dużo przeciwciał wirusa grypy wyprodukował mój system odpornościowy regularnie tłamszony lekami immunosupresyjnymi. Może jednak uda mi się uniknąć zachorowania?

(08.10.2018, 23:13:07)Dunolka napisał(a): [ -> ]
(05.10.2018, 05:32:10)Edward napisał(a): [ -> ]Podobno za tydzień ma być debata o ustawie legalizującej czary, a za trzy tygodnie o obywatelskim projekcie legalizacji palenia na stosie.
Osobiście mnie to cieszy, ponieważ nie wiem, co zrobić z ponad setką wiązek wysuszonych gałązek z przycinanego od lat owocowego sadu.

Spoko, ten numer nie przejdzie!
Płonące, dymiące, śmierdzące (zawartość) stosy  oznaczałyby przekroczenie wszelkich norm unijnych!
(Chyba, że będziemy już poza Unią).

TRZY DNI BYŁEM NA WSI I WALCZYŁEM Z KLĘSKĄ URODZAJU TYM RAZEM JABŁEK I ORZECHÓW WŁOSKICH. PRZETWORÓW MAM POWOLI DOSYĆ, ALE DO ICH KOŃCA JESZCZE TROCHĘ. SZACUJĘ, ŻE ICH LICZBA DOBIJE DO 400!, A KONTROLĘ NAD LICZNIKIEM STRACIŁEM W OKOLICACH 250!
JAKOŚĆ PRZETWORÓW JEST JEDNAK ZNAKOMITA! JABŁKA I ŚLIWKI (TERAZ JE MIESZAM) NIE WIDZIAŁY NIGDY NAWOZÓW SZTUCZNYCH ANI ŚRODKÓW OCHRONY ROŚLIN. PRZETWORY NIE MAJĄ ŻADNYCH KONSERWANTÓW ( Z WYJĄTKIEM NIEWIELKIEJ ILOŚCI CUKRU) ANI ROBAKOWEGO BIAŁKA.

JOLU,
NIE SŁUCHASZ WYSTĄPIEŃ PREMIERA, TO NIE WIESZ, W JAKIEJ CZĘŚCI CIAŁA MAMY UE, ANI DOKĄD UE MOŻE NAM SKOCZYĆ I W CO POCAŁOWAĆ!
https://www.youtube.com/watch?v=z4dMWaI6MBY  (od 3.00 do 4.00 minuty)
INACZEJ MÓWIĄC ZROBIMY TO, CO BĘDZIEMY CHCIELI ZROBIĆ I NIKT NAM W TYM NIE PRZESZKODZI. ŻE WYLEJĄ NAS Z UNII? WIELKIE MI CO! A DO CZEGO NAM UNIA JEST POTRZEBNA? SŁUCHAJ PREMIERA, TO SIĘ DOWIESZ, ŻE WŁAŚCIWIE DO NICZEGO! A ON WIE, BO TO ŚWIATOWY CZŁOWIEK.

Cytat:  ze szczepionkami sprawa wcale nie jest taka oczywista  

Dla nas  - ludzi starszych, osłabionych chorobą nowotworową  - będzie, niestety, oczywista.
Niech tylko wrócą te epidemie, których, dzięki szczepionkom, od dawna nie mamy, to w pierwszym rzędzie padniemy my.
Poważnie mówiąc, powinniśmy się zainteresować "doszczepieniem", czyli na co możemy i powinniśmy się zaszczepić.
My, seniorzy.
Na początek planuję zaszczepić się na grypę i  pneumokoki Przy okazji dopytać się, w jakim stopniu  te wszystkie odry, ospy, świnki i polio są dla nas groźne.
POWAŻNIE, TO ŻADEN Z LEKARZY Z OBOZU WŁADZY, Z MARSZAŁKIEM KARCZEWSKIM NA CZELE, ANI NIKT Z MINISTERSTWA ZDROWIA NIE TRAKTUJE LOBBY ANTYSZCZEPIONKOWEGO POWAŻNIE. MÓWI SIĘ NAWET O USTAWIE ZABRANIAJĄCEJ PRZYJMOWANIA DO PRZEDSZKOLI NIE ZASZCZEPIONYCH DZIECI. TYM BARDZIEJ NIE WIEM, PO CO TEN CYRK ZE SKIEROWANIEM PROJEKTU DO KOMISJI SEJMOWEJ.
100 tysięcy (i więcej) podpisów obywateli można zmielić, przetrzymać w "zamrażarce sejmowej", zignorować, albo utrącić w komisjach. Rzadko kiedy zamienić w obowiązujące prawo.
Tak się dzieje od początku, czyli od wpisania Inicjatywy Ustawodawczej Obywateli do Konstytucji ( tej z 1997 roku) ... no i mamy, co mamy.
Czemu akurat ta inicjatywa trafiła do Komisji, to trudno mi ocenić. Może czas wyborczy, może jakieś lobby, może chęć uporządkowania przepisów? Kto tam wie?

Pozdrawiam
Armands
Co z tego, że ustawa nie przejdzie?
Sam fakt, że będzie dyskutowana w komisji,  jest sygnałem, że "coś może być na rzeczy",
i automatycznie zwiększy się liczba  nieszczępiących  o kolejne tysiące.
Tysiące w stosunku do milionów to może niedużo, ale mogą być one języczkiem u wagi,
decydującym o spadku poziomu wyszczepienia populacji poniżej poziomu alarmowego.
To musi być, zdaje się , około 95%, byśmy mogli czuć się w miarę bezpiecznie.
Mama, po upadku, powoli dochodzi do siebie. TK nie wykazał krwiaków śródczaszkowych ani żadnych złamań. W cuda nie wierzę, ale to był cud.

Mama przed upadkiem chodziła samodzielnie, jednak 'zataczała' się z powodu nagłych spadków ciśnienia. W szpitalu wiedzą, że przyczyną upadku było ciśnienie, planują założyć holter i tak dobrać leki, aby ciśnienie się ustabilizowało.

Od teraz mama nie może już mieszkać samotnie. Obecność kogoś z nas nie uchroni jej przed ewentualnym upadkiem, ale pozwoli od razu zorganizować pomoc. Aż strach pomyśleć jakby to wszystko się skończyło, gdyby nie było mnie wtedy na wsi. Mama nie była w stanie wstać o własnych siłach, a i z moją pomocą było to trudne. Teraz likwiduję progi, a te, które muszą zostać uzupełniam o elementy 'podjazdowe' aby z balkonikiem było łatwiej je pokonać.

Jedyną stałą towarzyszką mamy, od trzynastu lat, była kotka - dachowiec. Obie żyły w takiej symbiozie, że aż trudno w to uwierzyć. Teraz płaczu kociaka nie mogę słuchać. Ciągle szuka mamy i miauczy tak żałośnie, że serce boli.

Ten post piszę z Wrocławia, ale jutro jadę na dwa dni na wieś, do powrotu mamy będę tam jeździł codziennie, a po powrocie zamieszkam na wsi do końca listopada. W grudniu zmieni mnie 'duńska' siostra, styczeń znowu będzie mój, a od marca obie siostry powrócą na stałe i wtedy z dyżurami będzie łatwiej. Nie wiem tylko, jak zorganizować czterodniowy wyjazd do Warszawy w listopadzie. Może kondycja mamy będzie na tyle dobra, że będę mógł ją zostawić?

Pozdrawiam  serdecznie
Edward
Edwardzie, tak to już jest z naszymi rodzicami, że trzeba ich otaczać opieką, porównywalną do tej matczynej, kiedy to oni podnosili nas po upadku, dbali byśmy zjedli posiłek, przyjęli leki itd.
Dobrze, że mają dzieci tu na miejscu, czy tuż koło siebie.
Obyśmy i my takiej opieki zaznali.
Trzymaj się. Zdrowia dla mamy!


PS. Solenizancie, przyjmij te spóźnione życzenia i ciesz się zdrowiem (jakie ono by nie było), bo masz dla kogo żyć.
Dla Wandy, mamy, rodziny, czytelników i przyjaciół z forum.
Zdrówka Edwardzie, wielu sił i pomyślności na wszystkich frontach.

E i J
Dzięki, Elu i Jarku,
jestem na wsi. w Katlikowie z Kresowej opowieści. Do Trzebnicy mam 20 km, a po powrocie, korzystając z ładnej pogody, przycinam drzewa owocowe. Zaniedbalem je w ostatnich latach i pracy mam dużo, ale za to przybywa drewna do piecyka. Wczoraj go rozpalilem, a że ma szybę i udaje kominek, to sympatycznie się zrobiło. Cisza, zupełne ciemności, a przez uchylone drzwi do kuchni, bo w niej jest kominek, widać na suficie grę czerwonych i pomarańczowych kolorów. Ze mną kot, dla którego jestem marnym substytutem Mamy, już spokojny. Może na chwilę zapomniał, że nie ma jego pani

Jeśli o  "Nadię" chodzi, to siegajac po nią zdziwi Was, jak bardzo różni  się ona od poprzednich tomow. Mimo filmu Smarzowskiego wiedza o Wolyniu jest  wsrod Polaków  ciagle mala, dlatego "Nadię" napisałem Tak, aby wzięli ja do ręki Ci, którzy nigdy nie przeczytają " Michala"
Mama od dwóch dni w domu! Podbijana, cierpiaca, ale szczęśliwa. Wracam dzisiaj do swojego domu, a przez 10 dni nocować będzie siostra. Później, do 3 grudnia znowu moja kolej.

Teraz będzie o kłamstwach pani Szydlo o rogramie "Bezpłatne leki  dla  seniora". Brak slowa "niektore" jest decydujący. Mama, ja zresztą  też, myślała, że jak bezpłatne, to sprawa oczywista.  Tymczasem płaci nie 330-300 zł za nie, ale "tylko 300-270 zł miesięcznie. O tym już pisałem. Szpital wystawił receptę na nowe leki, a w aptece okazało się, że ww program nie obowiązuje gdy rp jest że szpitala! Czy 90 lat szpitalne i u lekarza rodzinnego, to nie ten sam wiek? Jakiego nadużycia obawiali się autorzy programu, że jest właśnie Tak? Nie lubię kłamstwa ani tych, którzy klamia. Nazwa partii nie ma przy tym żadnego znaczenia!
Edwardzie,
receptę na bezpłatne leki dla seniora może wystawić tylko lekarz poz (chory system, ale niestety tak jest)
W praktyce wygląda to tak, że pacjenci przychodzą do lekarza poz z kartą informacyjną i receptami, a lekarz po prostu przepisuje te same leki na nową receptę. I tak też musisz zrobić
Dużo zdrowia dla mamy!!!
Pozdrawiam
Anka
(19.10.2018, 10:03:41)ankama1982 napisał(a): [ -> ]Edwardzie,
receptę na bezpłatne leki dla seniora może wystawić tylko lekarz poz (chory system, ale niestety tak jest)
W praktyce wygląda to tak, że pacjenci przychodzą do lekarza poz z kartą informacyjną i receptami, a lekarz po prostu przepisuje te same leki na nową receptę. I tak też musisz zrobić
Dużo zdrowia dla mamy!!!
Pozdrawiam
Anka

Aniu,
ja rozumiem, że np. reumatolog nie musi znać się na skokach ciśnienia, więc recepty na tę chorobę wystawić nie może. Rozumiem też, że pacjenta najlepiej zna lekarz rodzinny. Ze szpitalem sprawa jest jednak inna. Tam trafia się z konkretnego powodu i najczęściej wychodzi się z receptą na zupełnie nowe leki (Mama dostała ich aż pięć). Oczywiście gdy się skończą, to przepisywać je będzie lekarz rodzinny, ale dlaczego recepta z publicznego szpitala nie jest ważna w programie "(Bez)Płatne Leki dla Seniora", to tego nie rozumiem. Mamę wypisano po południu, musiała zażyć leki wieczorem i rano, zanim udałoby mi się dostać do lekarza rodzinnego. Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy zrealizować tę receptę. Bezpłatne leki dla seniora kosztowały w tym przypadku 140 zł.
Zapraszam na wieczór autorski do Jawora: 23 października, g. 17.00, MBP, Plac Seniora 4.

Zapraszam na Targi Książki do Krakowa: 26 października, g. 14.10 - 14.40, Hala Targowa Kraków EXPO, ul. Galicyjska 9, Hala "Wisła", stoisko C7

A to fragment spotkania w Oławie:
https://www.facebook.com/muzeum.olawa/vi...M3MDQxMDQ/
Od jutra, na całe pięć tygodni, wyjeżdżam na wieś. Jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale 20 i 21 listopada muszę być na Banacha, a wcześniej załatwić dwie wizyty lekarskie i jeden wieczór autorski. Na szczęście Mama jest w 100% sprawna intelektualnie, a po mieszkaniu porusza się przy pomocy chodzika na kółkach.

Na wsi będę na bieżąco z wieloma pracami i mam zamiar dopracować fabułę IV tomu "Kresowej opowieści", który będzie miał podtytuł "Magda".

Wczoraj definitywnie zakończyliśmy robienie przetworów!!! Do tej pory skonsumowaliśmy kilkanaście słoików, rozdaliśmy ok. pięćdziesięciu, a w piwnicy, na siedmiu półkach o łącznej powierzchni 3,2 mkw jest ich ok. 400!
Pod groźbą zerwania stosunków mruganie, puszczanie oczka dzieci mają nakaz konsumpcji 2-3 słoi(cz)ków tygodniowo tak, aby nic się nie zmarnowało.
A dżemy/przeciery są najbardziej ekologiczne na świecie! Zero chemii, zero konserwantów (jedynie 5-10% cukru) i zero pełzającego białka! No i jest ich kilka rodzajów (zwykłe śliwki, węgierki, kilka rodzajów jabłek i miks (w różnych proporcjach) jabłek i śliwek).

Następny post już ze wsi.