(27.07.2017, 21:28:33)latarnik21 napisał(a): [ -> ]Moje "ataki" w kierunku Krzysia wynikały tylko i wyłącznie z chęci podtrzymania go na duchu, w niezłej kondycji psychicznej tak ważnej w jego codziennej walce, niełatwej i ciężkiej bo przecież chłopakowi nie jest lekko, oj nie jest!
A jak czytam o jego spełnieniu, o kulturze japońskiej.... to, to wszystko mam serdecznie gdzieś!!!! Bo gdybym tylko mógł to pragnął bym mu pomóc, podpowiedzieć, poprowadzić, zlikwidować czyhające zagrożenia bo to jest w tej chwili najważniejsze a nie jakaś tam beletrystyka czy inne takie tam... I najgorsza w tym wszystkim jest niemoc..... stąd takie miotanie się, "miotanie w niemocy", koszmar!
Paweł - dzięki, doskonale Ciebie rozumiem.
Ile to już razy zachowywałem /zachowuję/ się identycznie.
Wiem, że chcesz dobrze i że zrobiłbyś wszystko, aby mi pomóc.
Kto jak kto, ale w bezradności jestem chyba ekspertem.
Bezradności, bo medycyna robi swoje i to bardzo dużo a mało z tego wychodzi (w moim przypadku).
Ja to rozumiem doskonale. Zapytaj Bogdana o przebieg naszej rozmowy z dr IS.
Pytałem o wszystko. Nie oczekiwałem ściemy w odpowiedzi.
Kiedyś pisałem, że nikt inny nie zrozumie walki z tym (cyt. Krisa) "cholernym skorupiakiem" jeśli nie jest chory na nowotwór złośliwy.
Pocieszania, wspieranie przez przyjaciół dnia codziennego jest zupełnie czymś innym jak wsparcie od Was.
Oni to dopiero się miotają. Doradzają bezsensownie, że produkt A wyleczył pana/panią B i muszę to zażywać.
Coś, gdzieś przeczytają, coś usłyszą w plotkach, chcą pomóc a robią dopiero zamieszanie w głowie.
Muszę im wszystko tłumaczyć, a wówczas dostaję odpowiedź, że jestem uparty.
A tak naprawdę to nawet nie wiedzą co to nowotwór złośliwy i gdzie jest prostata.
Wy nie piszecie bzdetów. No może niektórzy czasami.
Wy szczególnie mnie rozumiecie, bo .... rozumiecie mój rzeczywisty stan choroby.
Każdy z nas ( i nie mów, że nie) zastanawia się kilka /kilkanaście/ /kilkadziesiąt/ razy nad tematem co będzie jeśli ...
Jeśli PSA wzrośnie ..., jeśli będzie progresja choroby ..., jeśli będą przerzuty, jak ja zniosę to czy tamto ..., itp. itd.
I ja o tym dokładnie piszę. To są normalne obawy, a nie tematy tabu.
Nie piszę co będzie jeśli już nie będę mógł wytrzymać bólu.
Nie piszę co będzie jeśli wszystkie naboje już będą wyczerpane.
Nie piszę co będzie jeśli otrzymam odpowiedź, że nic już nie można pomóc.
A o czym piszę. O tym, że ja
nigdy się nie poddam.
Mam trochę wiedzy o RGK i oprócz mojego wiecznego optymizmu jestem też realistą.
Muszę umieć sobie i innym osobom wytłumaczyć: po pierwsze aktualny stan, po drugie co mi grozi, jakie są rokowania.
Tego nigdy nie uniknę i ty też tego nie unikniesz.
Nie mogę do wszystkich się uśmiechać, mówić, że będzie dobrze, że na pewno się wyleczę.
To jest różowy scenariusz.
Muszę także czasami, w odpowiednim dla siebie i mojego słuchacza momencie przedstawić przebieg (ten typowy) choroby.
To jest czarny scenariusz.
Zapewne żaden z nich się nie spełni. Jak w biznesie. Spełni się : pomarańczowy, brązowy czy szary, z każdego po trochu.
Ale pamiętaj.
Zawsze kończę swój wywód, że nigdy się nie poddaję.
Że zrobię wszystko, aby pozostać na tym świecie jeszcze kilkanaście lat.
Mam zawsze tyle do zrobienia, tyle niedokończonych spraw, że muszę je pokończyć.
A jak je już kończę to zaczynam nowe tematy.
I tak w kółko.
Widać, że jestem jeszcze potrzebny, potrzebny bardzo dużej grupie ludzi.
Ale bufon ze mnie.