RAK PROSTATY POMOC - Forum

Pełna wersja: Święta krajowe-międzynarodowe
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Uważam że nam nie jest potrzebny dzień świętowania ochrony nad słabszą płcią.
Będziemy tam gdzie natura nas postawiła
Na pierwszym planie w drugim szeregu.
I jak ?
Dobrze nam tam?

[Obrazek: 5c84cdc57d7d6_p.jpg?1552208125]

[Obrazek: 5c84cdcb87418_p.jpg?1552208125]

Fakt bywa ze stajemy się obiektami zartów i uśmiecu,
Ale także westchnień ...
cyt.

Bo Cię kocham i już,
bo z Tobą zawsze jest sens a bez Ciebie go nie ma,
bo z Tobą można konie kraść,
bo z Tobą można pójść na koniec świata i nie czuć zmęczenia,
bo lubię kiedy się uśmiechasz,
bo lubię sposób w jaki chodzisz i jesz naleśniki,
bo z Tobą można stracić majątek i nadal być bogatym,
bo z Tobą tuzin dzieci.
Bo Ty i tylko Ty.


I niech tak zostanie choćby do jutra Big Grin

Jędrek
Tylko nie tuzin dzieci, tylko nie tuzin dzieci!
Reszta może być. mruganie, puszczanie oczka 

W "świecie Młodych" kiedyś było takie hasło:
Od  Szczecina aż po Kraków
Obchodzimy Dzień Chłopaków!

No to obchodzimy. zadowolenie, uśmiech
(10.03.2019, 09:20:15)Armands napisał(a): [ -> ]Zgodnie z życzeniem Danusi, czyli forumowej dago, wklejam okolicznościową grafikę.

 
[Obrazek: hKnwLm8.jpg]
Dziękuję Jarku z pomoc.
Poza grafiką był jeszcze tekst:

"Ślicznie dziękuję Panom za przemiłe życzenia z okazji Dnia Kobiet.
Dzisiaj, sympatyczni Panowie Wasze Święto
zadowolenie, uśmiech Wszystkiego najlepszego, przede wszystkim ZDROWIA, ZDROWIA, ZDROWIA!
Żebyście mieli zawsze pogodę ducha, byli optymistami i żeby się spełniały Wasze marzenia!!!!!! "
[Obrazek: Rozkaz_Rady_Regencyjnej.jpg?itok=uKn3TcUZ]

Trudno uznać 11 listopada 1918 roku za dzień, który znacząco wybija się w procesie odzyskiwania przez Polskę niepodległości. A jednak zdecydowano, że to właśnie on będzie tym najważniejszym.
Dzień Piłsudskiego
Poniedziałkowy poranek 11 listopada 1918 roku był dla Józefa Piłsudskiego trudny. Bardzo trudny. Spał mało, jeśli w ogóle. Wczorajszy dzień spędził głównie na rozmowach z niezliczonymi delegacjami. Najważniejsza była ta z niemieckiej Rady Żołnierskiej. W Warszawie stacjonował uzbrojony okupacyjny garnizon, który młodzi członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej, po dobroci albo nie, pragnęli rozbroić. Nie wszyscy Niemcy z kolei chcieli dobrowolnie oddać broń. W mieście wybuchały już polsko-niemieckie starcia. Mogło się to wszystko skończyć tragedią, gdyby nie sukces spotkania, jakie odbył Komendant w Pałacu Namiestnikowskim. Tam, w wspomniany poniedziałek po godzinie 8. powtórzył niemieckim wojskowym to, co powiedział dzień wcześniej ich przedstawicielom: zapewni im bezpieczny powrót do domu, w zamian za oddanie Polakom broni i amunicji.
[Obrazek: pilsudski_1910_1920_loc_hec_1426.jpeg] Józef Piłsduski
Gdy to mówił dochodziły do zebranych odgłosy walk z okolic ratusza, gdzie mieściło się niemieckie Prezydium Policji. Bito się również przy Dworcu Wiedeńskim, a pomniejsze rozruchy miały miejsce na ulicach. Najbardziej oporni wobec Polaków byli żołnierze cytadeli, skłonni walczyć nawet do ostatniego żołnierza. Rada Żołnierska jednak okazywała inną postawę. Bezpieczny powrót do Niemiec okazał się ważniejszy niż starcia z POW na warszawskich ulicach. Przystali zatem na warunki Piłsudskiego.
Jeszcze tego samego dnia na zachód ruszyły pierwsze eszelony niemieckich żołnierzy. Broń oddawali albo na granicy, albo peowiakom w Warszawie. Cały proces wycofywania się Niemców z Kongresówki (poza części Podlasia i Suwalszczyzną) trwał do 19 listopada.
Na koniec pracowitego dnia Komendant miał do przeprowadzenia jeszcze jedną trudną rozmowę. Późnym wieczorem 11 listopada przybył do Warszawy Ignacy Daszyński i Edward Rydz-Śmigły. Piłsudski był na nich zły. Uważał, że utworzony przez nich cztery dni wcześniej rząd lubelski ogranicza mu swobodę działania. Według brygadiera potrzebny był gabinet, jednoczący wszystkich Polaków, a nie zorientowany tylko na jedną opcję polityczną. W efekcie Daszyński i Śmigły zapewnili przyszłego Naczelnika o swojej lojalności i oświadczyli, że ich rząd poda się do dymisji.
Oficjalnie 11 listopada ogłoszono również decyzję podjętą dzień wcześniej. Rada Regencyjna przekazała naczelne dowództwo i władze wojskową Józefowi Piłsudskiemu. Armia, którą mu powierzono była na razie śmiesznie mała. Tworzony po Akcie 5 listopada 1916 roku tzw. Polnische Wehrmacht, czyli Polska Siła Zbrojna liczył zaledwie 9 tys. żołnierzy.
Z perspektywy zwykłego Polaka
Gdy w zaciszach gabinetów toczyły się negocjacje polityczne dla zwykłych Polaków 11 listopada 1918 roku był dniem jak co dzień. Na ulicach Warszawy i w innych miejscowościach Kongresówki było wprawdzie niebezpiecznie w związku z wspomnianymi próbami rozbrojenia Niemców, ale ta nieciekawa sytuacja będzie się jeszcze ciągnąć przynajmniej przez kilka najbliższych dni, a skutki warszawskiego porozumienia odczuje się na prowincji w najlepszym razie dopiero 12 listopada.
11 listopada nie odnotowywano jakiś wielkich wieców i fet z okazji odzyskanej wolności. One, jeśli miały miejsce, to przede wszystkim w Małopolsce na przełomie października i listopada, gdzie proces przejmowania władzy przez Polaków był momentalny. W Królestwie natomiast władza formalnie zaczynała być polska od 5 listopada, ale 1916 roku, czyli z momentem ogłoszenia przez cesarza Wilhelma II i Franciszka Józefa aktu, zapowiadającego utworzenie państwa polskiego „samodzielnego z dziedziczną monarchią i konstytucyjnym ustrojem”. Choć szybko okazało się, że jest to w znacznej mierze wybieg, który ma pozyskać Polaków do walki u boku państw centralnych na froncie wschodnim, to na początku wzięto to za dobrą monetę i na licznych wiecach świętowano „odrodzenie”. Mimo wszystko powoli powstawała również polska administracja i instytucje.
[Obrazek: piłsudski_i_oficerowie.jpg] Józef Piłsudski z oficerami Wojska Polskiego na Placu Saskim w Warszawie, 1918 r.



Najważniejsze polskie święto.




Gawęda o miłości ziemi ojczystej Wisława Szymborska
 
Bez tej miłości można żyć,
mieć serce puste jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pić
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własną miarę znać nadzieję,
w mroku kryjówkę sobie wić,
o blasku próchna mówić „dnieje”,
o blasku słońca nic nie mówić.
 
Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które za płytko wrosło w ziemię,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstkę czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?
 
Ziemio ojczysta, ziemio jasna,
nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocniej w ciebie wrastam
radością, smutkiem, dumą, gniewem.
Nie będę jak zerwana nić.
Odrzucam pustobrzmiące słowa.
Można nie kochać cię – i żyć,
ale nie można owocować.
 
Ta dawność jej w głębokich warstwach...
Czasem pośrodku drogi stanę:
może nieznanych pieśni garstka
w skrzyni żelazem nabijanej,
a może dzban, a może łuk
jeszcze się w łonie ziemi grzeje,
może pradawny domu próg
ten, którym wkroczyliśmy w dzieje?
 
Stąd idę myślą w przyszłe wieki,
wyobrażenia nowe składam.
Kamień leżący na dnie rzeki
oglądam i kształt jego badam.
Z tego kamienia rzeźbiarz przyszły
wyrzeźbi głowę rówieśnika.
Ten kamień leży w nurcie Wisły,
a w nim potomna twarz ukryta.
 
By na tej twarzy spokój był
i dobroć, i rozumny uśmiech,
naród mój nie żałuje sił,
walczy i tworzy, i nie uśnie.
Pierścienie świetlnych lat nad nami,
ziemia ojczysta pod stopami.
Nie będę ptakiem wypłoszonymani jak puste gniazdo po nim.
Stron: 1 2 3 4 5 6