Edward i skąd brać te tabuny dziewic....?
Czy przypadkiem nie jest to "towar deficytowy"?
A naszych dziewczyn to i 400 darowanych nie przebije....!
Bo nasze dziewczyny są wyjątkowe!!!
Pozdrawiam.
Paweł
(28.02.2018, 12:15:54)latarnik napisał(a): [ -> ]Edward i skąd brać te tabuny dziewic....?
Czy przypadkiem nie jest to "towar deficytowy"?
A naszych dziewczyn to i 400 darowanych nie przebije....!
Bo nasze dziewczyny są wyjątkowe!!!
Pozdrawiam.
Paweł
Nie tylko z tabunami, ale nawet z pojedynczymi przypadkami to sprawa przegrana! Może w przedszkolu, ale to podpada pod paragrafy!
Jednego natomiast jestem pewien. Gdyby zesłano mnie na bezludną wyspę, ale pozwolono zabrać ze sobą towarzyszkę i gdyby pozwolono wybierać wśród finalistek konkursu Miss Polonia i z grupy moich rówieśniczek, to nie miałbym wątpliwości do której grupy się zwrócić. A o dziewczynach z naszego forum, to nawet nie śmiałbym marzyć!
Pozdrawiam
Edward
Chłopaki - my i tak was lubimy, nie musicie nas aż tak komplementować.
A co do wyspy bezludnej, to wcale nie dziwię się, że pożądana byłaby towarzyszka w naszym wieku.
Bo która młodsza umiałaby cokolwiek ugotować, gdy nie ma w sąsiedztwie obficie zaopatrzonego supermarketu?
Ale ten medal ma drugą stronę.
Gdy nie ma supermarketu, wypadałoby coś upolować.
Trzeba być w stanie.
Zatem, wicie, rozumicie...
Z supermarketem, a raczej z jego brakiem, na bezludnej wyspie i kulinarnymi tego konsekwencjami - BINGO, ale to tylko jedna strona medalu. Aby jednak wymienić wszystkie zalety zabrania na bezludną wyspę równo, a nie małolatów, medal musiałby mieć kilka stron!
W kwestii polowania nie widzę większych problemów. Podaj przykładowe menu, to coś pokombinujemy!
Edward
OK, zatem na najbliższym Michelinie zrobimy testowe polowanie na grubego zwierza.
Gwoli ścisłości, to ta pierwsza mapa nie jest prawdziwa.
Mówiło się, że w listopadzie 1918 roku Polska była jak miłosierdzie boże - bez granic.
To znaczy - część kraju była jeszcze pod zaborami, powstania śląskie i wielkopolskie wybuchły później.
Ale potem było już tak, jak na mapie.
Krótko po północy Józek wywiesił na balkonie biało-czerwoną flagę, jeszcze chwilę pogwarzyliśmy,
jak historia kraju i historia rodziny są ze sobą splecione.
Nasi rodzice - moja mama i ojciec Józka - urodzili się właśnie w 1918 roku.
Gdyby żyli, mieliby już po 100 lat.
Nie raz słyszeli, że mają tyle lat, ile Niepodległość.
Rano wyszłam popodziwiać, jak flaga powiewa, tymczasem okazało się, że flagi nie ma, zostało tylko puste drzewce.
Znalazłam ją gdzieś na trawie, wśród liści, i przymocowaliśmy do drzewca już solidnie.
Nie można pozwolić, by zrywał ją byle wiatr, choćby to był wiatr historii.
(11.11.2018, 18:33:19)Dunolka napisał(a): [ -> ]Rano wyszłam popodziwiać, jak flaga powiewa, tymczasem okazało się, że flagi nie ma, zostało tylko puste drzewce.
Znalazłam ją gdzieś na trawie, wśród liści, i przymocowaliśmy do drzewca już solidnie.
Nie można pozwolić, by zrywał ją byle wiatr, choćby to był wiatr historii.
No, nie można! Dlatego postarałem się, aby na wsi, gdzie teraz mieszkam, żaden wiatr nie zrobił takiego psikusa, jak Tobie!
https://www.facebook.com/edward.lysiak/p...on_generic
Rocznica ślubu to też święto krajowe, a nawet międzynarodowe.
Małżeństwo jest instytucją powszechną chyba we wszystkich kulturach.
Zatem
Danusiu i Włodku!
Wasza wspólna droga zaczęła się w mroźny, styczniowy dzień,
ale wasze uczucia wyglądają na zawsze gorące.
I oby takie na zawsze pozostały!
Wszystkiego najlepszego!
Dunole
To i my się przyłączamy i
100 LAT RAZEM wspólnie zawołamy.
Danusiu i Włodku wszystkiego naj... naj... najlepszego i WASZE ZDROWIE!
Życzą Ela i Jarek
Kochani, mile nas zaskoczyliście. Dziękujemy
za życzenia. Ślub braliśmy kilkadzieścia lat temu, w czasach kryzysu, kiedy wiele artykułów było na kartki. Aby zorganizować uroczystość weselną w lokalu musieliśmy udać się wnioskiem do Wydziału Handlu Urzędu Miasta by zgodzili się przekazać 10 kg mięsa na naszą uroczystość. Nie wspomnę,że cała rodzina zbierała kartki,za które można było kupić kawę, alkohol lub czekoladę. Obrączki można było zakupić u jubilera po uprzednim okazaniu zaświadczenia,że jest już wyznaczony termin ślubu. Trzeba było jeszcze upolować, kiedy nastąpi dostawa. Do ślubu wiózł nas biały Fiat 125. Kiedy się pobieraliśmy pracowaliśmy w tej samej firmie. Dyrekcja i Koleżeństwo bardzo życzliwie podeszli do naszego małżeństwa. Do dzisiaj pamiętamy,że z zakładu pracy dostaliśmy 2 komplety pościeli i odkurzacz cudem zdobyte. W podróż poślubną jechaliśmy pociągiem do Szklarskiej Poręby. Bilety które z takim trudem zdobyłam ( 60 dni przed wyjazdem -rezerwacja w Polresie) na sleeping , znalazły sie nieoczekiwanie w koszu na śmieci. Włodek myślał,że to jakieś papierki i wyrzucił. Dobrze ,że się zorientowałam, bo z podróży byłyby nici. Po przyjeżdzie do Szklarskiej okazało się,że ośrodek wczasowy który załatwiał mi kolega z roku stał się niewypałem.Okazało się,że był cały wynajęty na zgrupowanie sportowców i dla nas miejsca nie było. Kierownik ośrodka kiedy się dowiedział,że jesteśmy nowożeńcami zlitował nad nami i udostępnił nam pokój za przepierzeniem jego biura. Następnego dnia poszliśmy do miasta szukać noclegów. A że był to styczeń, więc amatorów białego szleństwa było mnóstwo i kwatery były pozajmowane. Ostatecznie zamieszkaliśmy w małym pokoiku, gdzie zmieściły się tylkoi dwa wąskie tapczaniki. Żadnego radia, telewizji nie mówiąc o łazience w pokoju. Było przednio. A kiedy trzeba było zadzwonić do rodziców, szliśmy na pocztę i czekaliśmy kilka godzin na połączenie by usłyszeć - rozmowa z ... , kabina nr....
. Wiele można byłoby pisać, ale chciałam trochę przybliżyć tamte czasy, może było i bardzo skromnie ,ale jednocześnie spotykaliśmy się na każdym kroku z dużą życzliwością innych. I to było bardzo cenne.
To my także przylaczamy się do świętowania. Ściskamy gorąco i życzymy jeszcze wiele wiele wiele wspólnych rocznic. Buziaki.
Danusiu i Włodku,
od nas też przyjmijcie najszczersze życzenia jeszcze długich wspólnych lat w zdrowiu, szczęściu i miłości.
Wanda i Edward
Danusiu,
szkoda, że swój piękny wpis umieściłaś w tym wątku, a nie w "Uczuciach". Kiedyś podobny post opublikowała Jola i też nie w ww. wątku. Szkoda, bo w "Uczuciach" nadal jestem samotnikiem.
A propos mojego wpisu.
Opublikowałem go w czerwcu 2016. Dotyczy on zmagań na śmierć i życie jakie prawie pół wieku temu prowadziłem z konsekwencjami WZW typu C i roli jaką wtedy odegrała Wanda.
Czerwiec 2016 był miesiącem, w którym już czekałem na przeszczep wątroby. Ostatecznie odbył się on w nocy 3/4 września 2016 i był najlepszą puentą do posta "Wanda".
Danusiu, jak to się mówi - you made my day!
Podarowałaś nam wczoraj sporo uśmiechu.
Edku, Danusia nie pisze o uczuciach, tylko o KRAJU, w którym przyszło jej brać ślub.
(Bo ślub to święto KRAJOWE).
My jesteśmy ciut starsi, pobieraliśmy się kilka lat wcześniej, w zupełnie innej rzeczywistości.
Był to szczyt gierkowskiej prosperity, rozpasanie konsumpcyjne, w sklepie coca-cola,
dla nas przydział na mieszkanie (kawalerka), i kolejka po talon na malucha, czyli fiata 126p.
Ach, co to był za wóz, to jest, chciałam powiedzieć - ślub!
Czuliśmy się jak high class w dziesiątej gospodarce świata!
A teraz, szkoda gadać, kraj w ruinie, i jak tu młodzi mają się żenić.
A wy w jakim KRAJU się pobieraliście?
Jolu,
Danusia pisze o KRAJU, ale w tle są przecież uczucia! Gdyby ich nie było, to nie byłoby też ślubu ani opisu KRAJU.
Jestem równolatkiem Józka, więc myślę, że braliśmy ślub w tym samym KRAJU, co Wy.
W albumie trafiam czasem na czarno-białe zdjęcie, zrobione dwie godziny przed ślubem. Jestem na nim w gumiakach i myję Syrenkę, którą Wandę i siebie zawiozłem do ślubu. Przyjęcie weselne, na którym (z nami) było czternaście osób, odbyło się na czwartym piętrze poniemieckiej kamienicy w mieszkaniu Wandy. Trzeba było pokonać 76 schodów, żeby się tam dostać.
Szału nie było. Mój ojciec nie żył od dziesięciu lat, Wandy od trzech. Oboje zaczęliśmy pracę zaledwie pół roku wcześniej więc może pytanie, skąd Syrenka?
Po ślubie zamieszkaliśmy na wsi i przez siedem lat dojeżdżaliśmy do pracy we Wrocławiu. Bez auta byłoby to bardzo uciążliwe więc ...
Syrenka kosztowała 74 000. Nasze oszczędności to 5 000, a 69 000 pożyczyliśmy mówiąc, że oddamy w ciągu trzech lat. Po dwóch warszawska rodzina zaczęła przebierać nogami. Podobno zamierzali kupić fortepian dla Adasia. Gdyby nawet, to mieli kasę na dziesięć fortepianów. Oddaliśmy całą kasę w zadeklarowanym wcześniej terminie.
W kwietniu do pięćdziesięcioletniego stażu małżeńskiego będzie nam brakowało tylko pięć lat.
Dziś, 11 lutego obchodzimy Światowy Dzień Chorego. To także święto Matki Bożej z Lourdes, Patronki Chorych.
UZDROWIENIE CHORYCH, módl się za nami!
Dziś Tłusty Czwartek, dlatego życzę samych smacznych i lekkostrawnych pączusiów.
A od Armandsa na diecie, suchar...
PS. Jednego zjadłem... i żyję
Zgodnie z życzeniem Danusi, czyli forumowej dago, wklejam okolicznościową grafikę.