12.04.2018, 20:46:48
Andrzeju,
regularne i długie spacery bardzo lubi moja żona. Ja uważam to za stratę czasu, ale spaceruję, bo co można w mieście lepszego robić? Tzn. chcę spacerować, bo neuralgia nie lubi zimna i wiatru, a w tym roku wieje prawie bez przerwy i spacery odbyłem najwyżej dwa!. Żona spaceruje więc z koleżanką, ale może jutro będę jej towarzyszył.
Nad spacery przedkładam konkretną pracę na świeżym powietrzu i wciągam się w nią coraz bardziej. Dzisiaj poza domem byłem 10 godzin i chociaż nie wykonywałem ciężkiej pracy, to czuję wszystkie mięśnie. Kręgosłup, na szczęście, nie wyszedł na razie poza fazę ostrzegania i pilnuję, aby tego nie zrobił, a mi dał popracować.
Jolu,
dawno temu, kiedy młody jeszcze byłem, a nowotwory przytrafiały się innym, postanowiłem, że przygodę z żaglami zakończę w wieku 75 lat. Wydawało mi się, że sił i zdrowia do tego czasu wystarczy. Zaplanowałem, że konkretny sezon będzie ostatnim, że pożegnam się z Jeziorem Powidzkim tak, jak żegna się przyjaciela, ściągnę na wieś Kornika i przyczepę kempingową i zamknę piękny rozdział mojego i Wandy życia. Jednym słowem zaplanowałem, że odejdę na własnych warunkach.
Niestety plany krzyżują choroby, ale wystarczy kilka dni lepszego samopoczucia, abym do nich powracał.
Może, mimo przeciwności losu, uda mi się odejść od żagli na własnych warunkach. Bardzo bym tego chciał!
Drzewa będę ścinał, jeśli będzie taka konieczność, będę je sadził i na nie właził, jak sugerujesz. Właziłem zresztą jesienią, i to na 5-6 metrów, bo musiałem zainstalować pięć budek lęgowych dla ptaków. Już wszystkie zostały zajęte!
A na wsi wiosna. To filmik z czterech ostatnich dni:
https://youtu.be/5YD1PSvBw8I
Pozdrawiam
Edward
regularne i długie spacery bardzo lubi moja żona. Ja uważam to za stratę czasu, ale spaceruję, bo co można w mieście lepszego robić? Tzn. chcę spacerować, bo neuralgia nie lubi zimna i wiatru, a w tym roku wieje prawie bez przerwy i spacery odbyłem najwyżej dwa!. Żona spaceruje więc z koleżanką, ale może jutro będę jej towarzyszył.
Nad spacery przedkładam konkretną pracę na świeżym powietrzu i wciągam się w nią coraz bardziej. Dzisiaj poza domem byłem 10 godzin i chociaż nie wykonywałem ciężkiej pracy, to czuję wszystkie mięśnie. Kręgosłup, na szczęście, nie wyszedł na razie poza fazę ostrzegania i pilnuję, aby tego nie zrobił, a mi dał popracować.
Jolu,
dawno temu, kiedy młody jeszcze byłem, a nowotwory przytrafiały się innym, postanowiłem, że przygodę z żaglami zakończę w wieku 75 lat. Wydawało mi się, że sił i zdrowia do tego czasu wystarczy. Zaplanowałem, że konkretny sezon będzie ostatnim, że pożegnam się z Jeziorem Powidzkim tak, jak żegna się przyjaciela, ściągnę na wieś Kornika i przyczepę kempingową i zamknę piękny rozdział mojego i Wandy życia. Jednym słowem zaplanowałem, że odejdę na własnych warunkach.
Niestety plany krzyżują choroby, ale wystarczy kilka dni lepszego samopoczucia, abym do nich powracał.
Może, mimo przeciwności losu, uda mi się odejść od żagli na własnych warunkach. Bardzo bym tego chciał!
Drzewa będę ścinał, jeśli będzie taka konieczność, będę je sadził i na nie właził, jak sugerujesz. Właziłem zresztą jesienią, i to na 5-6 metrów, bo musiałem zainstalować pięć budek lęgowych dla ptaków. Już wszystkie zostały zajęte!
A na wsi wiosna. To filmik z czterech ostatnich dni:
https://youtu.be/5YD1PSvBw8I
Pozdrawiam
Edward