29.12.2017, 06:31:56
(28.12.2017, 22:55:08)Dunolka napisał(a): Edku, trudno krytykować kogoś za pragnienie decydowania o swoim życiu, ale jestem przeciw decydowaniu i działaniu na rzecz zakończenia cudzego życia.
Gdy ktoś jest w takim stanie, jak Babcia, trudno mówić o świadomej decyzji.
Istnieje prawo do odmowy leczenia, gdy się jest świadomym.
I istnieje prawo do zaniechania uporczywej terapii, gdy pacjent jest nieświadomy.
Celem medycyny jest przedłużanie życia, nie przedłużanie cierpienia.
Właśnie w tej chwili rozmawiam o tym z Wandą, która ma wątpliwości, czy dobrze zrobiła wzywając pogotowie. Gdyby tego nie zrobiła, to Babcia już by umarła. Lekarze przedłużają Babci nie tyle życie, ile umieranie w cierpieniu. Wanda mówi, że zakładanie skarpet powodowało u Babci ból - jęczała przy tym, gdy jeszcze mogła wydać jakikolwiek głos, a w szpitalu się nie patyczkują. Odwracają raz na jeden bok, raz na drugi Babcię, która waży mniej niż 35 kg. Ona nie jest w stanie w jakikolwiek sposób dać znak, że ją boli. Na pewno odczuwa ból, bo w trakcie takiego odwracania Wanda w bełkocie Babci usłyszała Maryjo, Maryjo (Babcia jest bardzo pobożna).
Do tej pory miałem osiem razy znieczulenie ogólne (pełną narkozę). Pamiętam dwa lub trzy wybudzania, kiedy pielęgniarki wołały:
- Panie Edwardzie, niech się pan obudzi. Panie Edwardzie, niech pan otworzy oczy.
Ja to wszystko doskonale słyszałem, ale nie byłem w stanie otworzyć oczu, nie potrafiłem niczego powiedzieć, ani wykonać żadnego ruchu ręką. Nic mnie nie bolało, ale wyobrażam sobie, że gdyby do tego stanu dodać ból nie do wytrzymania, to powiedzenie, że dla pacjenta jest to koszmar, byłoby bardzo łagodnym określeniem.
Oświadczenie o eutanazji podpisuje się będąc tego w pełni świadomym, ale rzeczywiście jest problem podjęcia decyzji, że to już, za tego, kto cierpi i nie może tego sam powiedzieć.
Przypadek Babci aż nadto wyraźnie potwierdza słuszność powiedzenia, że nie tyle należy bać się samej śmierci ile umierania.