26.08.2016, 21:42:16
Telefon, ten z gorącej linii, ciągle milczy.
12 września, więc już za 2,5 tygodnia, kolejna wizyta w poradni transplantacyjnej. Tym razem badań obrazowych nie będzie, tylko komplet prób wątrobowych, AFP i odnotowanie mojego stanu psychofizycznego.
Chemioembolizacja TACE mocno zahamowała tempo wzrostu guza. W dniu pierwszej chemii (9 marca) AFP=170, a jego dzienne przyrosty były w granicach 6-8 jednostek. W dniu trzeciej i ostatniej chemii (7 czerwca) AFP=19, a 25 lipca AFP=22 (górny zakres referencyjny to 7,0).
Czuję się dobrze. Nie przestrzegam diety, pracuję fizycznie - aktualnie malowanie mieszkania i koszenie trawy (czas ciągły, bo w traktorku zerwał się mocno wysłużony pasek i właśnie zamówiłem go w sklepie internetowym), której nie chciały zjeść konie.
Praca sprawia mi dużą frajdę i pozwala zapomnieć o czekającej operacji. Tylko ten milczący smartfon wprowadza lekki niepokój. Bierze on się stąd, że kiedy w kwietniu laryngolog po wyfrezowaniu kości zatoki czołowej powiedział, że pozwolenie na transplantację da dopiero za trzy miesiące czyli w lipcu, to Profesor zasugerował mu wydanie zgody warunkowej (z ważnych przyczyn życiowych), bo w mojej sytuacji tak długo czekać nie można. Laryngolog taką zgodę wydał, tymczasem już prawie wrzesień i nic się nie dzieje. W którymś z maili pisałem o emerytowanym komandosie z Gromu, z którym przez kilkanaście dni dzieliłem tę samą salę. On czekał na przeszczep tylko dwa dni, a u mnie jutro minie dzień 90-ty.
Wprawdzie pasek w traktorku się zerwał, ale zdążyłem wykosić 1/3 sadu, a konkretnie teren pod huśtawką. Jutro przyjeżdżają moje ukochane warszawskie wnusie i jestem bardzo ciekaw ich reakcji na huśtawce. Chłopcy początkowo czuli się niepewnie, ale później z huśtawki zejść nie chcieli. Niepewność ich stąd się brała, że z uwagi na ukształtowanie terenu w skrajnych położeniach byli odpowiednio dwa i trzy metry nad ziemią! Raz jeszcze ten sam huśtawkowy link:
https://youtu.be/A0QzCRxbDKg
12 września, więc już za 2,5 tygodnia, kolejna wizyta w poradni transplantacyjnej. Tym razem badań obrazowych nie będzie, tylko komplet prób wątrobowych, AFP i odnotowanie mojego stanu psychofizycznego.
Chemioembolizacja TACE mocno zahamowała tempo wzrostu guza. W dniu pierwszej chemii (9 marca) AFP=170, a jego dzienne przyrosty były w granicach 6-8 jednostek. W dniu trzeciej i ostatniej chemii (7 czerwca) AFP=19, a 25 lipca AFP=22 (górny zakres referencyjny to 7,0).
Czuję się dobrze. Nie przestrzegam diety, pracuję fizycznie - aktualnie malowanie mieszkania i koszenie trawy (czas ciągły, bo w traktorku zerwał się mocno wysłużony pasek i właśnie zamówiłem go w sklepie internetowym), której nie chciały zjeść konie.
Praca sprawia mi dużą frajdę i pozwala zapomnieć o czekającej operacji. Tylko ten milczący smartfon wprowadza lekki niepokój. Bierze on się stąd, że kiedy w kwietniu laryngolog po wyfrezowaniu kości zatoki czołowej powiedział, że pozwolenie na transplantację da dopiero za trzy miesiące czyli w lipcu, to Profesor zasugerował mu wydanie zgody warunkowej (z ważnych przyczyn życiowych), bo w mojej sytuacji tak długo czekać nie można. Laryngolog taką zgodę wydał, tymczasem już prawie wrzesień i nic się nie dzieje. W którymś z maili pisałem o emerytowanym komandosie z Gromu, z którym przez kilkanaście dni dzieliłem tę samą salę. On czekał na przeszczep tylko dwa dni, a u mnie jutro minie dzień 90-ty.
Wprawdzie pasek w traktorku się zerwał, ale zdążyłem wykosić 1/3 sadu, a konkretnie teren pod huśtawką. Jutro przyjeżdżają moje ukochane warszawskie wnusie i jestem bardzo ciekaw ich reakcji na huśtawce. Chłopcy początkowo czuli się niepewnie, ale później z huśtawki zejść nie chcieli. Niepewność ich stąd się brała, że z uwagi na ukształtowanie terenu w skrajnych położeniach byli odpowiednio dwa i trzy metry nad ziemią! Raz jeszcze ten sam huśtawkowy link:
https://youtu.be/A0QzCRxbDKg