02.08.2023, 11:42:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.08.2023, 11:57:52 przez Edward.)
Po wymianie opinii z Pawłem i Jędrkiem (wątek Latarnik21) naszła mnie taka refleksja:
W ciągu wielu lat istnienia naszego forum, a wcześniej forum Gladiatora, odchodzili od nas na zawsze ludzie, których znaliśmy i których lubiliśmy. Nam zostawała po nich refleksja nad przemijaniem, a ich rodzinom dodatkowo, ale i przede wszystkim, pustka, której nic nie może wypełnić.
Mówi się, że czas leczy rany, ale jest to nieprecyzyjne określenie. On nie tyle leczy rany ile, pozwala powoli oswoić się z nową rzeczywistością, która nazywa się 'samotność'. Tym z Was, którzy jej doświadczają, dedykuję ten fragment Moniki - piątego tomu Kresowej opowieści.
Wie pani, tak sobie myślę, że człowiek wraca tam, gdzie się urodził. Ja dzieciństwo i młodość spędziłem w Oławie. Tutaj chodziłem do podstawówki i ogólniaka, ale potem zacząłem studia na politechnice i mieszkałem w akademiku. We Wrocławiu poznałem żonę, a po studiach oboje znaleźliśmy tam pracę. Długo byliśmy małżeństwem, prawie czterdzieści lat. Nie mieliśmy dzieci, a siedem lat temu żona zmarła. Nie wyobraża sobie pani, jaka wtedy zrobiła się pustka. Wracałem po pracy do cichego i pustego domu, w którym wszystko ją przypominało. Szafy pełne jej ubrań, książki, które lubiła czytać, ulubiony kubek, z którego zawsze piła herbatę, szkatułka na biżuterię, wszystko. Niczego nie ruszałem. Nawet plastikowy kubek ze szczoteczką do mycia zębów został w łazience tam, gdzie go przed śmiercią zostawiła.
Opowiadanie pana Tadeusza bardzo Annę wzruszyło. Boże, to była prawdziwa miłość – pomyślała. – Jaka szczęśliwa była ta kobieta. Miała opiekuna do końca swoich dni. A ja? Jaką będę miała starość?
– Kiedy przeprowadził się pan do Oławy? – zapytała.
– Rok po jej śmierci, kiedy przeszedłem na emeryturę. Sprzedałem mieszkanie we Wrocławiu i kupiłem mały dom na obrzeżach Oławy, ale nie przemyślałem do końca tej sprawy. Wtedy miałem jeszcze dużo sił i myślałem, że zawsze tak będzie. Teraz wiem, że małe mieszkanie w bloku, takie ogrzewane z osiedlowej kotłowni, byłoby lepszym rozwiązaniem, ale jeszcze daję radę.
– Na pewno mieszkanie w bloku byłoby lepsze – przyznała Anna. – Ja mieszkam w adaptowanym strychu nad czwartym piętrem. Windy oczywiście nie ma.
– Musi pani to zmienić. Koniecznie, póki jeszcze ma pani siły. Przeprowadzka nie jest łatwą rzeczą. Ale wie pani, że ten mój dom jednak się przydał?
– Dom to jednak dom – zauważyła Anna. – Mieszkanie jest wygodniejsze, ale domu raczej nie zastąpi.
– Zastąpi, na pewno zastąpi, ale ja w innym kontekście to powiedziałem. Ten dom ma piwnicę, a w niej piec centralnego ogrzewania opalany węglem albo drewnem. Ja spaliłem w nim wszystkie rzeczy, które należały do żony. Nie mogłem ich wyrzucić na śmietnik ani do pojemników na odzież używaną. No nie mogłem. Dym z tego był gęsty i ktoś zgłosił to straży miejskiej. Przyjechali. Mężczyzna z kobietą przyjechali i chcieli dać mandat. Zaprowadziłem ich do piwnicy i pokazałem rzeczy, które miałem spalić. Powiedziałem im to, co przed chwilą pani. W kwestii mandatu mężczyzna był niewzruszony, ale wtedy kobieta wzięła go za rękę i poprowadziła do samochodu. Widziałem, jak chusteczką wycierała oczy.
W ciągu wielu lat istnienia naszego forum, a wcześniej forum Gladiatora, odchodzili od nas na zawsze ludzie, których znaliśmy i których lubiliśmy. Nam zostawała po nich refleksja nad przemijaniem, a ich rodzinom dodatkowo, ale i przede wszystkim, pustka, której nic nie może wypełnić.
Mówi się, że czas leczy rany, ale jest to nieprecyzyjne określenie. On nie tyle leczy rany ile, pozwala powoli oswoić się z nową rzeczywistością, która nazywa się 'samotność'. Tym z Was, którzy jej doświadczają, dedykuję ten fragment Moniki - piątego tomu Kresowej opowieści.
Wie pani, tak sobie myślę, że człowiek wraca tam, gdzie się urodził. Ja dzieciństwo i młodość spędziłem w Oławie. Tutaj chodziłem do podstawówki i ogólniaka, ale potem zacząłem studia na politechnice i mieszkałem w akademiku. We Wrocławiu poznałem żonę, a po studiach oboje znaleźliśmy tam pracę. Długo byliśmy małżeństwem, prawie czterdzieści lat. Nie mieliśmy dzieci, a siedem lat temu żona zmarła. Nie wyobraża sobie pani, jaka wtedy zrobiła się pustka. Wracałem po pracy do cichego i pustego domu, w którym wszystko ją przypominało. Szafy pełne jej ubrań, książki, które lubiła czytać, ulubiony kubek, z którego zawsze piła herbatę, szkatułka na biżuterię, wszystko. Niczego nie ruszałem. Nawet plastikowy kubek ze szczoteczką do mycia zębów został w łazience tam, gdzie go przed śmiercią zostawiła.
Opowiadanie pana Tadeusza bardzo Annę wzruszyło. Boże, to była prawdziwa miłość – pomyślała. – Jaka szczęśliwa była ta kobieta. Miała opiekuna do końca swoich dni. A ja? Jaką będę miała starość?
– Kiedy przeprowadził się pan do Oławy? – zapytała.
– Rok po jej śmierci, kiedy przeszedłem na emeryturę. Sprzedałem mieszkanie we Wrocławiu i kupiłem mały dom na obrzeżach Oławy, ale nie przemyślałem do końca tej sprawy. Wtedy miałem jeszcze dużo sił i myślałem, że zawsze tak będzie. Teraz wiem, że małe mieszkanie w bloku, takie ogrzewane z osiedlowej kotłowni, byłoby lepszym rozwiązaniem, ale jeszcze daję radę.
– Na pewno mieszkanie w bloku byłoby lepsze – przyznała Anna. – Ja mieszkam w adaptowanym strychu nad czwartym piętrem. Windy oczywiście nie ma.
– Musi pani to zmienić. Koniecznie, póki jeszcze ma pani siły. Przeprowadzka nie jest łatwą rzeczą. Ale wie pani, że ten mój dom jednak się przydał?
– Dom to jednak dom – zauważyła Anna. – Mieszkanie jest wygodniejsze, ale domu raczej nie zastąpi.
– Zastąpi, na pewno zastąpi, ale ja w innym kontekście to powiedziałem. Ten dom ma piwnicę, a w niej piec centralnego ogrzewania opalany węglem albo drewnem. Ja spaliłem w nim wszystkie rzeczy, które należały do żony. Nie mogłem ich wyrzucić na śmietnik ani do pojemników na odzież używaną. No nie mogłem. Dym z tego był gęsty i ktoś zgłosił to straży miejskiej. Przyjechali. Mężczyzna z kobietą przyjechali i chcieli dać mandat. Zaprowadziłem ich do piwnicy i pokazałem rzeczy, które miałem spalić. Powiedziałem im to, co przed chwilą pani. W kwestii mandatu mężczyzna był niewzruszony, ale wtedy kobieta wzięła go za rękę i poprowadziła do samochodu. Widziałem, jak chusteczką wycierała oczy.
Ur.1948; PSA 2008-2011: 3,10-8,74; Bps 9/2011: Gl. 3+3; Scyntygrafia OK. 12/2011-LRP. Poj. 100 cm3. Hist-pat: POMIMO BAD. LICZNYCH WYC. NIE UDAŁO SIĘ WYKRYĆ OGNISKA PIERW.!
PSA: 2012-2018<0,006;2019: od 0,010 do 0,042;2020: 0,012 i 0,014; 2021:0,008 i 0,020; 2022:0,031 i 0,015; 2013-2015-wzrost guza wątroby. 5/2015-otwarta operacja i termoablacja guza. Hist-pat: rak wątrobowokomórkowy. Wznowa. WUM Banacha - 03.09.2016 - przeszczep wątroby.
PSA: 2012-2018<0,006;2019: od 0,010 do 0,042;2020: 0,012 i 0,014; 2021:0,008 i 0,020; 2022:0,031 i 0,015; 2013-2015-wzrost guza wątroby. 5/2015-otwarta operacja i termoablacja guza. Hist-pat: rak wątrobowokomórkowy. Wznowa. WUM Banacha - 03.09.2016 - przeszczep wątroby.