22.05.2023, 08:01:01
(21.05.2023, 12:18:22)Dunolka napisał(a): Czyli ten "pan z łopatą" uparł się na ciebie i wciąż zachęcająco mruga?
Powiedz mu, że tak czy owak się doczeka, a tobie na razie się nie śpieszy.
Jeszcze masz tu parę spraw do załatwienia, m.in. spotkanie z czytelnikami na Żoliborzu.
Odwołane z powodu pandemii.
Kuzynka wciąż liczy, że spotkanie się odbędzie, a może uda się zachęcić i bardziej znacznych mieszkańców Żoliborza, kto wie...
Ten „pan z łopatą” nie odpuszcza i próbuje różnych metod, abym jak najszybciej do niego trafił. Bronię się przed tym, lekarze starają się mi pomóc i to się jeszcze im udaje, ale finał będzie oczywisty. Kiedy? To pytanie bez odpowiedzi.
Spotkań na Żoliborzu miałem mieć aż cztery i to dzień po dniu. Jedno w bibliotece przy ulicy Mickiewicza 65, więc niedaleko numeru 49, pod którym mieszka prezes. Nie sądzę jednak, bym miał przyjemność go spotkać. Gdyby jednak, to jego ochrona zajęłaby całą bibliotekę i zabrakłoby miejsca dla Twojej kuzynki.
Do pana z łopatą jednak wracając. Ma paskudny zawód. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, bo wśród różnych dziwnych czynności, jakie wykonywałem w swoim dość długim już życiu, było coś z jego profesji. Nie, nikogo nie zakopywałem, a wręcz przeciwnie.
W 1957 roku miałem dziewięć lat, a Elżbietka, moja kuzynka, była o rok starsza. Kiedy uświadamiam sobie, że jedna moja wnusia ma dziewięć lat, a druga jedenaście, to brakuje mi słów, aby opisać, co wtedy czuję.
W tym 1957 roku pod koniec listopada było kilka mroźnych dni i nocy. Na tyle mroźnych, że ścięte lodem były nie tylko kałuże, ale też dwie poniemieckie glinianki. Nad jedną z nich chłopcy grali w piłkę, a Elżbietka im się przyglądała. Gdy piłka wpadła na lód chłopcy przekonali Elżbietkę, aby, jako najlżejsza, po nią poszła.
W połowie lat sześćdziesiątych rodzina Elżbietki wyprowadziła się do Warszawy, a w latach osiemdziesiątych, jeszcze 'za komuny', jej matka postanowiła zabrać ją do rodzinnego grobowca.
Był sanepid, była milicja, był zamknięty cmentarz i my dwaj ze szpadlami: brat Elżbietki i ja. Chyba robiliśmy to bez rękawic, bo pamiętam, jak trudno było domyć ręce od lepkiego nalotu pokrywającego zbutwiałe wieko trumny. I przekładaliśmy Elżbietkę do małej trumienki, którą finalnie sanepid zaplombował.
Były emocje, bo w pamięci miałem obraz pyzatej roześmianej dziewczynki z dołeczkiem na brodzie. Największe przy jej główce. Nie wiedzieliśmy, dlaczego oplata ją drobna siateczka. Ciocia, mama Elżbietki, która nam asystowała powiedziała, że Elżbietkę pochowano w sukience od jej Pierwszej Komunii, a na główce miała welonik.
Więc, Jolu, znam się trochę z ‘panem od łopaty’. Nie to, żebym uważał go za kumpla, ale też specjalnie się go nie boję. Nie jestem jednak aż tak odważny, aby nie bać się spraw ostatecznych. Tym, co mnie najbardziej w nich niepokoi, jest los moich najbliższych, którzy na ‘pana od łopaty’ będą jeszcze musieli poczekać.
Edward
Ur.1948; PSA 2008-2011: 3,10-8,74; Bps 9/2011: Gl. 3+3; Scyntygrafia OK. 12/2011-LRP. Poj. 100 cm3. Hist-pat: POMIMO BAD. LICZNYCH WYC. NIE UDAŁO SIĘ WYKRYĆ OGNISKA PIERW.!
PSA: 2012-2018<0,006;2019: od 0,010 do 0,042;2020: 0,012 i 0,014; 2021:0,008 i 0,020; 2022:0,031 i 0,015; 2013-2015-wzrost guza wątroby. 5/2015-otwarta operacja i termoablacja guza. Hist-pat: rak wątrobowokomórkowy. Wznowa. WUM Banacha - 03.09.2016 - przeszczep wątroby.
PSA: 2012-2018<0,006;2019: od 0,010 do 0,042;2020: 0,012 i 0,014; 2021:0,008 i 0,020; 2022:0,031 i 0,015; 2013-2015-wzrost guza wątroby. 5/2015-otwarta operacja i termoablacja guza. Hist-pat: rak wątrobowokomórkowy. Wznowa. WUM Banacha - 03.09.2016 - przeszczep wątroby.