10.11.2021, 18:29:22
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.11.2021, 18:32:02 przez Edward.)
Moi Drodzy.
Od trzech lat, na zmianę z siostrą, pełnię całodobowe dyżury przy Mamie. Ze względów bezpieczeństwa (koronawirus) w dniu zmiany nie spotykamy się ze sobą. Słabe to zabezpieczenie, ale jednak.
Długości dyżurów, zwykle trwających tydzień, jak i pory ich zakończenia/rozpoczęcia, ustalamy uwzględniając indywidualne potrzeby. Wczoraj siostra opuściła Mamę o 19-tej, a ja przyjechałem trzy godziny później. Niestety.
Ciąg zdarzeń ogólnych i tych, które usypiają czujność, nie mógł się dla nas ułożyć bardziej niekorzystnie. W efekcie Mama spędziła cztery doby z siostrą chorą na Covid (objawy wystąpiły po pierwszej dobie pobytu u Mamy, a absolutnie wszystkie okoliczności wskazywały na typowe przeziębienie). Ja przez dwadzieścia godzin przebywałem z Mamą w mieszkaniu ze wspólną kuchnią, łazienką, wersalką i wszystkim innym potrzebnym do codziennego życia, w którym wcześniej przebywała zakatarzona i kichająca siostra.
Dzisiaj, po konsultacji z lekarzem, siostra zrobiła szybki covidowy test, który dał wynik pozytywny.
Ja natychmiast wróciłem do swojego domu. Nie spotkałem się z żoną, która wyjechała na inną wieś do syna. Miejsce to jest średnio bezpieczne, bo syn i synowa pracują, a dzieci chodzą do szkoły, ale na razie nikt nie ma podejrzanych objawów.
Do Mamy, w trybie pilnym, udała się druga siostra, która na nasze szczęście niedawno wróciła z Danii. Obie siostry są po dwóch dawkach Pfizera, żona i ja po trzech. U mnie niestety leki immunosypresyjne nie pozwoliły na wytworzenie przeciwciał, dlatego w przypadku infekcji piłka prawdopodobnie będzie krótka.
Na domiar złego (chyba), Mama wczoraj przyjęła trzecią dawkę Pfizera, a żona i ja dwa dni temu zaszczepiliśmy się przeciw grypie.
Dla nas wszystkich, trzy godziny temu, zaczął się dziesięciodniowy okres próby. Nie wiadomo, jak bardzo poobijani z niego wyjdziemy. O ile w ogóle.
Od trzech lat, na zmianę z siostrą, pełnię całodobowe dyżury przy Mamie. Ze względów bezpieczeństwa (koronawirus) w dniu zmiany nie spotykamy się ze sobą. Słabe to zabezpieczenie, ale jednak.
Długości dyżurów, zwykle trwających tydzień, jak i pory ich zakończenia/rozpoczęcia, ustalamy uwzględniając indywidualne potrzeby. Wczoraj siostra opuściła Mamę o 19-tej, a ja przyjechałem trzy godziny później. Niestety.
Ciąg zdarzeń ogólnych i tych, które usypiają czujność, nie mógł się dla nas ułożyć bardziej niekorzystnie. W efekcie Mama spędziła cztery doby z siostrą chorą na Covid (objawy wystąpiły po pierwszej dobie pobytu u Mamy, a absolutnie wszystkie okoliczności wskazywały na typowe przeziębienie). Ja przez dwadzieścia godzin przebywałem z Mamą w mieszkaniu ze wspólną kuchnią, łazienką, wersalką i wszystkim innym potrzebnym do codziennego życia, w którym wcześniej przebywała zakatarzona i kichająca siostra.
Dzisiaj, po konsultacji z lekarzem, siostra zrobiła szybki covidowy test, który dał wynik pozytywny.
Ja natychmiast wróciłem do swojego domu. Nie spotkałem się z żoną, która wyjechała na inną wieś do syna. Miejsce to jest średnio bezpieczne, bo syn i synowa pracują, a dzieci chodzą do szkoły, ale na razie nikt nie ma podejrzanych objawów.
Do Mamy, w trybie pilnym, udała się druga siostra, która na nasze szczęście niedawno wróciła z Danii. Obie siostry są po dwóch dawkach Pfizera, żona i ja po trzech. U mnie niestety leki immunosypresyjne nie pozwoliły na wytworzenie przeciwciał, dlatego w przypadku infekcji piłka prawdopodobnie będzie krótka.
Na domiar złego (chyba), Mama wczoraj przyjęła trzecią dawkę Pfizera, a żona i ja dwa dni temu zaszczepiliśmy się przeciw grypie.
Dla nas wszystkich, trzy godziny temu, zaczął się dziesięciodniowy okres próby. Nie wiadomo, jak bardzo poobijani z niego wyjdziemy. O ile w ogóle.