09.07.2021, 22:34:09
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2021, 22:36:22 przez Edward.)
Jarku,
dzięki za miłe słowa. Staram się, ale jest tak, że pracuję nad jakąś zabawą 2-3 godziny, a oni mają zajęcie na 10 minut. Nie tędy droga - oni muszą się sobą zająć sami.
Dzisiaj jednak opracowałem edukacyjną grę planszową, która po dopracowaniu wydaje się mieć sens. Tę grę można nazwać "Poznajemy województwa".
Jest 16 województw, dowolna liczba graczy z jednym pionkiem i kostka. Oczkom kostki losowo przypisane są województwa (więc oczka 1-4 mają po 3 województwa, a oczka 5 i 6 po 2. Gracz rzuca kostką i stawia pionka na województwie przypisanym do rzuconego oczka. "Sędzia" zaznacza w tabeli znakiem 'x', że gracz w tym województwie już był. ' Wygrywa ten, kto pierwszy odwiedzi wszystkie województwa.
Początkowo gra jest nudna, ale im bliżej końca, tym emocje stają się coraz większe. Nie można być dwa razy w tym samym województwie. Nie można w tabeli postawić znaku 'x' przy województwie odpowiadającym rzuconemu oczku, jeśli na jego terenie stoi inny pionek. Nasza gra zakończyła się tak, że troje dzieci wzajemnie się zablokowało, a wgrało to czwarte, które musiało jedynie uzyskać na kostce oczko odpowiadające wolnemu województwu.Pod koniec emocje były tak duże, że jako sędzia kończyłem grę z lekką chrypką!
Jolu,
masz rację i jej nie masz. Grupa potrafi się zjednoczyć przeciwko mnie, ale też prowadzić walki frakcyjne. Ja na wychowawcę się jednak nie nadaję. Jeśli mimo wielokrotnie powtarzanych apeli o rozsądną zabawę 'leje się krew' (dzisiaj dosłownie), to wybucham. Dzisiejszy dzień kończyłem ostrą (nawet bardzo) awanturą zrobioną najstarszemu wnukowi przy jego rodzicach za to, że w obłędnej gonitwie pchnął najstarszą wnuczkę na szafę. Bardzo płakała, a ja nie wytrzymałem. Czuję się podle, bo to bardzo niepedagogiczne zachowanie, ale moja wytrzymałość ma swoje granice.
Prawdziwe wyzwanie zacznie się jednak od jutra. Dotąd wnuczki nocowały we Wrocławiu i do chłopców jeździliśmy na 9-10 godzin, a jutro jedziemy na wieś do ich prababci i całą czwórkę + prababcię będziemy mieli przez 24 godziny. Warunki mieszkaniowe będą dużo gorsze i jest tylko jedna łazienka. Musiałem zagrozić, że jeśli nieodpowiednie zachowania się powtórzą, to chłopcy wracają do siebie (realne), a dziewczynki do Warszawy (nierealne).
Cóż, niełatwe jest życie dziadersa!
dzięki za miłe słowa. Staram się, ale jest tak, że pracuję nad jakąś zabawą 2-3 godziny, a oni mają zajęcie na 10 minut. Nie tędy droga - oni muszą się sobą zająć sami.
Dzisiaj jednak opracowałem edukacyjną grę planszową, która po dopracowaniu wydaje się mieć sens. Tę grę można nazwać "Poznajemy województwa".
Jest 16 województw, dowolna liczba graczy z jednym pionkiem i kostka. Oczkom kostki losowo przypisane są województwa (więc oczka 1-4 mają po 3 województwa, a oczka 5 i 6 po 2. Gracz rzuca kostką i stawia pionka na województwie przypisanym do rzuconego oczka. "Sędzia" zaznacza w tabeli znakiem 'x', że gracz w tym województwie już był. ' Wygrywa ten, kto pierwszy odwiedzi wszystkie województwa.
Początkowo gra jest nudna, ale im bliżej końca, tym emocje stają się coraz większe. Nie można być dwa razy w tym samym województwie. Nie można w tabeli postawić znaku 'x' przy województwie odpowiadającym rzuconemu oczku, jeśli na jego terenie stoi inny pionek. Nasza gra zakończyła się tak, że troje dzieci wzajemnie się zablokowało, a wgrało to czwarte, które musiało jedynie uzyskać na kostce oczko odpowiadające wolnemu województwu.Pod koniec emocje były tak duże, że jako sędzia kończyłem grę z lekką chrypką!
Jolu,
masz rację i jej nie masz. Grupa potrafi się zjednoczyć przeciwko mnie, ale też prowadzić walki frakcyjne. Ja na wychowawcę się jednak nie nadaję. Jeśli mimo wielokrotnie powtarzanych apeli o rozsądną zabawę 'leje się krew' (dzisiaj dosłownie), to wybucham. Dzisiejszy dzień kończyłem ostrą (nawet bardzo) awanturą zrobioną najstarszemu wnukowi przy jego rodzicach za to, że w obłędnej gonitwie pchnął najstarszą wnuczkę na szafę. Bardzo płakała, a ja nie wytrzymałem. Czuję się podle, bo to bardzo niepedagogiczne zachowanie, ale moja wytrzymałość ma swoje granice.
Prawdziwe wyzwanie zacznie się jednak od jutra. Dotąd wnuczki nocowały we Wrocławiu i do chłopców jeździliśmy na 9-10 godzin, a jutro jedziemy na wieś do ich prababci i całą czwórkę + prababcię będziemy mieli przez 24 godziny. Warunki mieszkaniowe będą dużo gorsze i jest tylko jedna łazienka. Musiałem zagrozić, że jeśli nieodpowiednie zachowania się powtórzą, to chłopcy wracają do siebie (realne), a dziewczynki do Warszawy (nierealne).
Cóż, niełatwe jest życie dziadersa!