26.06.2021, 07:22:34
Jezioro Powidzkie, 25 czerwca 2021
Nie było nawałnic. Wczoraj i przedwczoraj front atmosferyczny przetoczył się nad nami krótką ulewą z piorunami, ale bez wiatru.
Piątek, więc zakupy na weekend tak, aby przetrwać najazd chętnych wypoczynku, bez konieczności opuszczania pola biwakowego.
Świeży chleb z piekarni w Ostrowitem oraz jeszcze ciepłe pstrągi z wędzarni w Ostrowie Starym, a do tego sałatka z pomidorów, papryki i ogórków smakowały wybornie. Po śniadaniu spacer do Anastazewa. Spacer z historią w tle.
W latach 1815-1919 przez środek Jeziora Powidzkiego przebiegała granica między zaborem pruskim i rosyjskim, a w Anastazewie był graniczny szlaban i dwie budki strażnicze.
W drodze z tej miejscowości nad jezioro towarzyszyły nam tory kolejki wąskotorowej z Gniezna. Jeszcze kilka lat temu kolejka była weekendową atrakcją turystyczną, ale dzisiaj pozostało po niej jedynie wspomnienie. Tabliczka przy torach informowała, że w tym miejscu w pierwszej połowie XIX wieku znajdował się cmentarz ewangelicki.
Inna tabliczka, na ogrodzeniu obok kempingu „Mikroma”, podawała za Kurierem Słupeckim, że w tym miejscu planowane jest wybudowanie dwóch ośmiopiętrowych apartamentowców oraz mariny w miejscu plaży idealnej wręcz dla dzieci. Idealnej, bo to płycizna 100 x 100 metrów o głębokości najwyżej 60 cm, a woda kryształowo czysta.
Nie lubię włodarzy gminy Powidz, do których należy zachodnia część jeziora. Sprzedali półdziki teren ośrodka Kormoran, zamieniony na ekskluzywny hotel i centrum konferencyjne Moran. Sprzedali teren kempingu Za Wiatrakiem wydzielając na nim działki budowlane. Teraz chcą dokończyć dzieła niszczenia tego, co było piękne! Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze!
Wschodnia, dzika część jeziora, to teren gminy Ostrowite. Jej wójt, pan Mateusz Wojciechowski, żeby nie było – czterdziestolatek, prowadzi zupełnie inną politykę. To dlatego zatrzymaliśmy się na polu biwakowym Salamonowo należącym do jego gminy.
Po spacerze, niezbyt długim, bo jedynie 6300 kroków zmógł nas sen. Poddaliśmy się pamiętając, że już za tydzień czeka nas dwutygodniowe spotkanie z czwórką wnuków oraz ich prababcią. To duże wyzwanie. 2 x 9 lat, plus 8, plus 7 oraz plus 92 lata – może być ciekawie, ale i sympatycznie.
Po południu wypłynęliśmy. Wiatr się nie wysilał, więc oddaliliśmy się jedynie 3,5 km od naszej bazy, ale i tak spędziliśmy trzy godziny z Kornikiem. Podczas rejsu spotkaliśmy rodzinę dobrze mającą się dzięki programowi 500+, a dzień zakończył piękny zachód słońca. Tak wyglądało Jezioro Powidzkie o godzinie 22.00.
Ahoj!
Nie było nawałnic. Wczoraj i przedwczoraj front atmosferyczny przetoczył się nad nami krótką ulewą z piorunami, ale bez wiatru.
Piątek, więc zakupy na weekend tak, aby przetrwać najazd chętnych wypoczynku, bez konieczności opuszczania pola biwakowego.
Świeży chleb z piekarni w Ostrowitem oraz jeszcze ciepłe pstrągi z wędzarni w Ostrowie Starym, a do tego sałatka z pomidorów, papryki i ogórków smakowały wybornie. Po śniadaniu spacer do Anastazewa. Spacer z historią w tle.
W latach 1815-1919 przez środek Jeziora Powidzkiego przebiegała granica między zaborem pruskim i rosyjskim, a w Anastazewie był graniczny szlaban i dwie budki strażnicze.
W drodze z tej miejscowości nad jezioro towarzyszyły nam tory kolejki wąskotorowej z Gniezna. Jeszcze kilka lat temu kolejka była weekendową atrakcją turystyczną, ale dzisiaj pozostało po niej jedynie wspomnienie. Tabliczka przy torach informowała, że w tym miejscu w pierwszej połowie XIX wieku znajdował się cmentarz ewangelicki.
Inna tabliczka, na ogrodzeniu obok kempingu „Mikroma”, podawała za Kurierem Słupeckim, że w tym miejscu planowane jest wybudowanie dwóch ośmiopiętrowych apartamentowców oraz mariny w miejscu plaży idealnej wręcz dla dzieci. Idealnej, bo to płycizna 100 x 100 metrów o głębokości najwyżej 60 cm, a woda kryształowo czysta.
Nie lubię włodarzy gminy Powidz, do których należy zachodnia część jeziora. Sprzedali półdziki teren ośrodka Kormoran, zamieniony na ekskluzywny hotel i centrum konferencyjne Moran. Sprzedali teren kempingu Za Wiatrakiem wydzielając na nim działki budowlane. Teraz chcą dokończyć dzieła niszczenia tego, co było piękne! Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze!
Wschodnia, dzika część jeziora, to teren gminy Ostrowite. Jej wójt, pan Mateusz Wojciechowski, żeby nie było – czterdziestolatek, prowadzi zupełnie inną politykę. To dlatego zatrzymaliśmy się na polu biwakowym Salamonowo należącym do jego gminy.
Po spacerze, niezbyt długim, bo jedynie 6300 kroków zmógł nas sen. Poddaliśmy się pamiętając, że już za tydzień czeka nas dwutygodniowe spotkanie z czwórką wnuków oraz ich prababcią. To duże wyzwanie. 2 x 9 lat, plus 8, plus 7 oraz plus 92 lata – może być ciekawie, ale i sympatycznie.
Po południu wypłynęliśmy. Wiatr się nie wysilał, więc oddaliliśmy się jedynie 3,5 km od naszej bazy, ale i tak spędziliśmy trzy godziny z Kornikiem. Podczas rejsu spotkaliśmy rodzinę dobrze mającą się dzięki programowi 500+, a dzień zakończył piękny zachód słońca. Tak wyglądało Jezioro Powidzkie o godzinie 22.00.
Ahoj!