23.06.2021, 07:01:07
Kontynuacja wpisu z wątku "Mój mąż po biopsji"
Na forum Gladiatora trafiłem dopiero dwa miesiące po operacji, więc z profesorem Sz. rozmawiałem merytorycznie zieloniutki, jak wiosenna trawa i spanikowany, jak każdy, kto pierwszy raz dowiaduje się, że ma raka.
Profesor wykonał operację, a histopatolog raka nie znalazł. Dlaczego? Tego nikt nie wie, ale wszyscy, totalnie wszyscy urolodzy, z którymi rozmawiałem twierdzą, że on był (przerywany strumyczek moczu przez wiele miesięcy, Gleason 3+3 z biopsji, prostata wielkości cytryny, paskudny MRI (nikt nie zwrócił uwagi, że wykonany pięć tygodni po biopsji, więc nie do końca miarodajny), pięć tygodni z cewnikiem i trzy nieudane próby jego usunięcia, kilka badań per rectum z jednoznaczną oceną).
Gdybym w 2011 roku wiedział to, co wiem teraz, to na pewno bym się nie spieszył i prawdopodobnie odwiedziłbym CO w Bydgoszczy. Tam wykonaliby operację, być może oszczędzając wiązki, ale gdyby raka znaleźli, to zamknęliby tym definitywnie możliwość przeszczepu wątroby (nie wykonuje się jej u osób z chorobą nowotworową, nawet teoretycznie wyleczoną).
Z dużym prawdopodobieństwem mogę więc stwierdzić, że cieszyłbym się z posiadania wiązek w latach 2012-2016, ale mniej więcej od przełomu lat 2016/2017 moim miejscem pobytu byłoby kolumbarium.
Jeśli to wszystko weźmie się pod uwagę, to w bilansie zysków i strat raczej wygrywają te pierwsze
Na polu namiotowym pusto, buro i ponuro. Tak zaczyna się ósmy dzień bez żeglowania, a dokładnie za tydzień wracamy.
Ahoj!
Na forum Gladiatora trafiłem dopiero dwa miesiące po operacji, więc z profesorem Sz. rozmawiałem merytorycznie zieloniutki, jak wiosenna trawa i spanikowany, jak każdy, kto pierwszy raz dowiaduje się, że ma raka.
Profesor wykonał operację, a histopatolog raka nie znalazł. Dlaczego? Tego nikt nie wie, ale wszyscy, totalnie wszyscy urolodzy, z którymi rozmawiałem twierdzą, że on był (przerywany strumyczek moczu przez wiele miesięcy, Gleason 3+3 z biopsji, prostata wielkości cytryny, paskudny MRI (nikt nie zwrócił uwagi, że wykonany pięć tygodni po biopsji, więc nie do końca miarodajny), pięć tygodni z cewnikiem i trzy nieudane próby jego usunięcia, kilka badań per rectum z jednoznaczną oceną).
Gdybym w 2011 roku wiedział to, co wiem teraz, to na pewno bym się nie spieszył i prawdopodobnie odwiedziłbym CO w Bydgoszczy. Tam wykonaliby operację, być może oszczędzając wiązki, ale gdyby raka znaleźli, to zamknęliby tym definitywnie możliwość przeszczepu wątroby (nie wykonuje się jej u osób z chorobą nowotworową, nawet teoretycznie wyleczoną).
Z dużym prawdopodobieństwem mogę więc stwierdzić, że cieszyłbym się z posiadania wiązek w latach 2012-2016, ale mniej więcej od przełomu lat 2016/2017 moim miejscem pobytu byłoby kolumbarium.
Jeśli to wszystko weźmie się pod uwagę, to w bilansie zysków i strat raczej wygrywają te pierwsze
Na polu namiotowym pusto, buro i ponuro. Tak zaczyna się ósmy dzień bez żeglowania, a dokładnie za tydzień wracamy.
Ahoj!