17.06.2021, 08:02:00
Jezioro Powidzkie, 17 czerwca 2021.
Przedwczoraj żeglowaliśmy po raz drugi i ponownie nie udało się nam dopłynąć do Powidza. To wina coraz słabiej wiejącego wiatru.
Na fotce przedstawiającej Jezioro Powidzkie cyframi zaznaczyłem miejsca, które pojawią się w tym tekście.
Od nas (1) do Powidza (5) w linii prostej jest sześć kilometrów. Nasz drugi rejs zakończył się gdzieś między centrum konferencyjnym/hotelem „Moran” (3), a przesmykiem (4), czyli mniej więcej na czwartym kilometrze. Wobec słabego południowo-zachodniego wiatru pokonanie halsem tego dystansu zajęło nam dwie i pół godziny. Powrót tylko godzinę, ponieważ słabnący wiatr cały czas mieliśmy w ‘plecy’. Taki kurs w żeglarskiej nomenklaturze nazywa się fordewindem (for the wind) i pozwala płynąć „na motyla”. Motyl, to jedyna sytuacja, w której grot (żagiel główny podnoszony na maszcie) oraz fok (żagiel przedni podnoszony na sztagu), znajdują się po przeciwnych burtach (fotka w załączeniu).
Jak widać prędkości z nóg nie powalają, ale nie o nie przecież chodzi, tylko o ciszę. Jezioro Powidzkie i tereny wokół niego, to park krajobrazowy. Żyją tutaj różne gatunki ptaków i obowiązuje bezwzględny zakaz używania łodzi motorowych. Z nich korzystać może jedynie WOPR, Policja i Straż Pożarna. Nie ma ślizgaczy pędzących kilkadziesiąt km/h, nie ma skuterów wodnych i innego hałasującego sprzętu. Są żagle, wiatr, cisza i brak pośpiechu.
„Kornik” lubi silniejszy wiatr. Bez przesady silny, bo jego pokład znajduje się zaledwie 30 cm nad wodą, ale taki, przy którym na falach zaczynają pojawiać się grzywy. Jeśli 30-40% fal je ma, ze względów bezpieczeństwa trzeba kończyć żeglowanie.
Po wykupieniu terenu „Kormorana” pod centrum konferencyjne „Moran” musieliśmy zmienić miejsce corocznych wakacji. Przeprowadziliśmy się na kemping „Za Wiatrakiem” (2) i na nim zatrzymaliśmy się aż do 2014 roku. Względy zdrowotne zmusiły nas do rezygnacji z sezonów 2015 i 2016. W tym czasie kemping „Za Wiatrakiem” został sprzedany, teren podzielony na działki budowlane i zabudowany (fotka w załączeniu). Zniknęło kolejne miejsce wypoczynku, jak za dawnych lat.
Od 2017 biwakujemy na polu namiotowym w Salamonowie należącym do gminy Ostrowite. Czy można nie kochać włodarzy tej gminy? Żaden to dla nich biznes, a jednak nie zamierzają sprzedawać tego terenu.
Wczoraj już nie wiało i żeglowania nie było. Pojechaliśmy do miejscowości Ostrowite i gminnej bibliotece podarowaliśmy trzy tomy „Kresowej opowieści” - biblioteka nie miała jej w swoich zbiorach. Pani kierowniczka bardzo się zdziwiła i ucieszyła. Powiedziała, że z taką sytuacją spotyka się po raz pierwszy.
Mamy jeszcze jeden komplet „Michała”, „Julii” oraz „Nadii”. Chyba otrzyma go wójt tej gminy w podziękowaniu za to, że naszą długą przygodę z żaglami możemy kończyć w warunkach takich, w jakich ją zaczynaliśmy.
Ahoj!