21.11.2020, 10:27:31
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.11.2020, 10:37:17 przez Edward.)
Za trzy dni mam wizytę w poranni transplantacyjnej przy Banacha. Nie wiem, który mam numerek, bo COVID wszystko skomplikował, ale lekarz zaczyna przyjmować ok. 11-tej. Wcześniej mam USG (8.30), a jeszcze wcześniej pobranie krwi na cito. W Warszawie muszę być najpóźniej o 7.30, w dodatku na czczo!
Bez pospiechu, taka wizyta zajmuje zwykle dwa dni: spokojna jazda w dzień, nocleg u wnuczek, wizyta w poradni i powrót.
Tym razem boję się odwiedzić wnuczki. One do szkoły nie chodzą, jednak ich mama ma taką pracę, że musi w niej być, więc spotyka się z innymi ludźmi. Syn pracuje w domu, ale raz w tygodniu też pracę odwiedza. Nie mam gwarancji, że nikt z nich nie jest zakażony bezobjawowo.
W dobrych warunkach pogodowych 3,5 godziny wystarcza na przejechanie 350 km z domu na Banacha, ale warunki teraz dobre nie są (ujemne temperatury w nocy i może być ślisko). Nie wiem, czy dodatkowa godzina wystarczy na bezpieczne pokonanie tej trasy, którą niemal w całości musiałbym przejechać nocą. Szaro robi się dopiero przed siódmą, a ja musiałbym wyjechać o trzeciej. Piszę w liczbie pojedynczej, bo tym razem pojadę sam. Bez dostępu do toalety i przy kilku stopniach na plusie żona 6-7 godzin w samochodzie nie wytrzyma.
I nie wiem, co robić. Pamiętam identyczną sytuację 3,5 roku temu, która zakończyła się skasowaniem samochodu i boję się powtórki. Mam wprawdzie wszystkie leki i teoretycznie mógłbym nie jechać, ale kontrola jest konieczna. Nie chodzi tylko o dwa markery nowotworowe – AFP i PSA, ale jeszcze kilka innych parametrów świadczących o pracy wątroby i nerek, którym immunosupresanty dają popalić. Kuracja ma taż wpływ na poziom cukru, który regularnie przekracza górny zakres o 10-20%, no i ważne jest tłamszenie układu immunologicznego, aby do głowy mu nie przyszło odrzucenie przeszczepionej wątroby. W moim mieście też przeszczepiają wątroby i jest poradnia transplantacyjna. Wizyty w niej bardzo ułatwiałyby życie, ale jest jedno ale.
Kilka miesięcy po przeszczepie, kiedy do Warszawy jeździłem co 2-3 tygodnie i było to uciążliwe, zapytałem o wrocławską poradnię Profesora z Banacha.
- Niech się pan lepiej nas trzyma - odpowiedział, po chwili zastanowienia.
Bez pospiechu, taka wizyta zajmuje zwykle dwa dni: spokojna jazda w dzień, nocleg u wnuczek, wizyta w poradni i powrót.
Tym razem boję się odwiedzić wnuczki. One do szkoły nie chodzą, jednak ich mama ma taką pracę, że musi w niej być, więc spotyka się z innymi ludźmi. Syn pracuje w domu, ale raz w tygodniu też pracę odwiedza. Nie mam gwarancji, że nikt z nich nie jest zakażony bezobjawowo.
W dobrych warunkach pogodowych 3,5 godziny wystarcza na przejechanie 350 km z domu na Banacha, ale warunki teraz dobre nie są (ujemne temperatury w nocy i może być ślisko). Nie wiem, czy dodatkowa godzina wystarczy na bezpieczne pokonanie tej trasy, którą niemal w całości musiałbym przejechać nocą. Szaro robi się dopiero przed siódmą, a ja musiałbym wyjechać o trzeciej. Piszę w liczbie pojedynczej, bo tym razem pojadę sam. Bez dostępu do toalety i przy kilku stopniach na plusie żona 6-7 godzin w samochodzie nie wytrzyma.
I nie wiem, co robić. Pamiętam identyczną sytuację 3,5 roku temu, która zakończyła się skasowaniem samochodu i boję się powtórki. Mam wprawdzie wszystkie leki i teoretycznie mógłbym nie jechać, ale kontrola jest konieczna. Nie chodzi tylko o dwa markery nowotworowe – AFP i PSA, ale jeszcze kilka innych parametrów świadczących o pracy wątroby i nerek, którym immunosupresanty dają popalić. Kuracja ma taż wpływ na poziom cukru, który regularnie przekracza górny zakres o 10-20%, no i ważne jest tłamszenie układu immunologicznego, aby do głowy mu nie przyszło odrzucenie przeszczepionej wątroby. W moim mieście też przeszczepiają wątroby i jest poradnia transplantacyjna. Wizyty w niej bardzo ułatwiałyby życie, ale jest jedno ale.
Kilka miesięcy po przeszczepie, kiedy do Warszawy jeździłem co 2-3 tygodnie i było to uciążliwe, zapytałem o wrocławską poradnię Profesora z Banacha.
- Niech się pan lepiej nas trzyma - odpowiedział, po chwili zastanowienia.