13.02.2020, 20:48:10
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.02.2020, 20:52:30 przez Edward.)
(13.02.2020, 18:02:13)Dunolka napisał(a): Ano widzisz - na waszym wigilijnym stole są potrawy z Kresów, Mazowsza, Świętokrzyskiego, ze Śląska.
A ponieważ świat zmienił się w globalną wioskę, to dochodzą dania z Japonii, Danii, Kalifornii.
ALE KRESY, MAZOWSZE, ŚWIĘTOKRZYSKIE I ŚLĄSK, TO POLSKA TRADYCJA I U NAS SIĘ BRONI PRZED ŚWIATEM
Ale - nie ma tam praktycznie nic dla małych dzieci. Maluchy nie jadają grzybów, śledzi, kapusty.
(Znaczy się, słyszałam o dzieciach, które jadają "wszystko", ale jeszcze takich nie widziałam).
Zatem musi być np. rosołek, jakieś zwykłe pierożki, pieczony łosoś.
MOJE WNUKI NIE MAJĄ TYLKO IM DEDYKOWANYCH POTRAW PRZY KOLACJI WIGILIJNEJ. NIE MÓWIĘ, ŻE WSZYSTKO JEDZĄ, ALE OD STOŁU GŁODNE NIE WSTAJĄ.
Po drugie - cudzoziemcy.
Nie wierzę, że twoi Anglicy zjedzą kwaszoną kapustę, bo dla nich wszystko, co sfermentowane, jest "zepsute".
I tak samo jak Holendrzy, dostaną palpitacji serca na widok leśnych ("dzikich"!) grzybów.
HOLENDRÓW NIE ZNAM, ALE NASI RODOWICI ANGLICY LUBIĄ KUCHNIĘ INNĄ, NIŻ MAJĄ U SIEBIE. AŻ MIŁO PATRZEĆ, JAK ZAJADAJĄ SIĘ PIEROGAMI Z GRZYBAMI I KAPUSTĄ.
Po trzecie - nastolatki.
Wybredne toto, marudne, jak nie ma na stole frytek i coli, to sobie właśnie pizzę zamówi.
JESZCZE NASTOLATEK U NAS NIE MA. CHOCIAŻ NIE, JEST POLKO-ANGIELKA IZABEL I TEŻ NIE WYBRZYDZA. COLI OCZYWIŚCIE NIE MA. KOMPOT Z SUSZONYCH JABŁEK (MAMA ZAWSZE PRZYGOTOWUJE DUŻĄ BUTLĘ PO WODZIE MINERALNEJ, CZYLI 5 LITRÓW), JEST I SMACZNIEJSZY I ZDROWSZY. DZIECI BARDZO GO LUBIĄ.
Po czwarte, świąteczna uczta kulinarna zwyczajnie przestaje być atrakcją, skoro przez cały rok mamy wszelkich pyszności w bród.
MYLISZ SIĘ JOLU.
JADASZ KARPIA PRZEZ CAŁY ROK, BARSZCZ Z USZKAMI LUB KUTIĘ? W TYM JEST SIŁA TRADYCJI I WYJĄTKOWOŚĆ WIGILIJNEJ KOLACJI, ŻE PEWNE POTRAWY PRZYRZĄDZA SIĘ JEDYNIE W TYM DNIU.
Zatem przestaje dziwić, że niektórzy dochodzą do wniosku, że nie warto robić ze świętami spinki, i zwyczajnie w świecie wtedy wyjeżdżają, albo na narty, albo do ciepłych krajów. Jeszcze 20 lat temu było to czymś wyjątkowym, teraz coraz częściej słyszę, że znajome rodziny spędzają święta "na wyjeździe"
I KU TEMU, JAKO POLACY, ZMIERZAMY - NA SZCZĘŚCIE POWOLI. CIESZY MNIE JEDNAK, ŻE U NAS W WIGILIJNY WIECZÓR JESTEŚMY W KOMPLECIE I ŻE NIE WIDAĆ SYGNAŁÓW, IŻ COŚ W TYM ZAKRESIE MOGŁOBY SIĘ ZMIENIĆ