08.01.2020, 15:01:01
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.01.2020, 15:15:09 przez Edward.)
Jolu,
po obustronnym wyznaniu, aż boję się napisać czego sądziłem, że czeka nas miodowy miesiąc, czyli jakieś dwa dni bez polemik!
Niestety nic z tego!
W stylu godnym samego Jerzego Urbana zapytałaś "Czy młode pokolenie będzie w stanie zrozumieć, jak się wyprawia wesele, gdy na kartki przysługuje na osobę na miesiąc 40 dkg wołowego z kością?"
Zasugerowałaś w ten sposób młodemu pokoleniu, tym milenialsom, że w czasach stanu wojennego i głębokiej komuny każdy z nas mógł kupić jedynie 40 dkg wołowiny z kością. Jeśli odliczyć raczej niejadalne kości, to w optymistycznym wariancie zostawało 30 dkg wołowiny, czyli 1 dkg dziennie! Myślę, że w najbiedniejszych krajach świata ludzie mięsa jedzą jednak więcej!
Takiej dezinformacji mówię stanowczo NIE! Milenialsi, to do Was: Nie wierzcie Joli!
Każdy dorosły człowiek miał przydział na 2,5 kg mięsa, a takie darmozjady, jak Wy, nawet na 4 kg!
Każdy dorosły człowiek, ale nie Wy, mógł kupić 1 litr wódki i ileś papierosów (tego nie pamiętam).
Żona i ja alkoholu nie pijemy w ogóle, ale 24 litry w roku kupowaliśmy.
Twarda to była waluta! Nawet twardsza od dolara! Gospodarza z konnym zaprzęgiem do odległego o 10 km składu opału za żadną kwotę wynająć się nie dało, ale za dwie półlitrówki pędził galopem w obie strony! Oczywiście nie gospodarz pędził galopem, tylko konie. Gospodarz zresztą też pędził, ale po kryjomu.
To były czasy! Przydział przydziałem, ale ile świńskich ćwiartek za oparciem tylnego siedzenia przewiozła poczciwa syrenka, tego nie zliczę. Żeby nie było: to pośrednictwo, to był wolontariat w najczystszej postaci, czasem nawet z obrywaniem po głowie, bo zamówienie było na trzy tylne ćwiartki i jedną przednią, a świnia wiadomo, że świnia i ćwiartek ma po równo!
40 dkg wołowiny z kością ... Wstydu, miła Poznanianko, za grosz nie masz!
po obustronnym wyznaniu, aż boję się napisać czego sądziłem, że czeka nas miodowy miesiąc, czyli jakieś dwa dni bez polemik!
Niestety nic z tego!
W stylu godnym samego Jerzego Urbana zapytałaś "Czy młode pokolenie będzie w stanie zrozumieć, jak się wyprawia wesele, gdy na kartki przysługuje na osobę na miesiąc 40 dkg wołowego z kością?"
Zasugerowałaś w ten sposób młodemu pokoleniu, tym milenialsom, że w czasach stanu wojennego i głębokiej komuny każdy z nas mógł kupić jedynie 40 dkg wołowiny z kością. Jeśli odliczyć raczej niejadalne kości, to w optymistycznym wariancie zostawało 30 dkg wołowiny, czyli 1 dkg dziennie! Myślę, że w najbiedniejszych krajach świata ludzie mięsa jedzą jednak więcej!
Takiej dezinformacji mówię stanowczo NIE! Milenialsi, to do Was: Nie wierzcie Joli!
Każdy dorosły człowiek miał przydział na 2,5 kg mięsa, a takie darmozjady, jak Wy, nawet na 4 kg!
Każdy dorosły człowiek, ale nie Wy, mógł kupić 1 litr wódki i ileś papierosów (tego nie pamiętam).
Żona i ja alkoholu nie pijemy w ogóle, ale 24 litry w roku kupowaliśmy.
Twarda to była waluta! Nawet twardsza od dolara! Gospodarza z konnym zaprzęgiem do odległego o 10 km składu opału za żadną kwotę wynająć się nie dało, ale za dwie półlitrówki pędził galopem w obie strony! Oczywiście nie gospodarz pędził galopem, tylko konie. Gospodarz zresztą też pędził, ale po kryjomu.
To były czasy! Przydział przydziałem, ale ile świńskich ćwiartek za oparciem tylnego siedzenia przewiozła poczciwa syrenka, tego nie zliczę. Żeby nie było: to pośrednictwo, to był wolontariat w najczystszej postaci, czasem nawet z obrywaniem po głowie, bo zamówienie było na trzy tylne ćwiartki i jedną przednią, a świnia wiadomo, że świnia i ćwiartek ma po równo!
40 dkg wołowiny z kością ... Wstydu, miła Poznanianko, za grosz nie masz!