26.08.2019, 21:04:31
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.08.2019, 21:24:43 przez Edward.)
My, pierwsi w kolejce, budzimy się często dlatego, że udało nam się przetrwać młodość pomimo braku życiowego doświadczenia, a teraz to doświadczenie mamy i zachowawczo nie porywamy się na rzeczy niebezpieczne, które młodym wcale się takie nie wydają.
Jest takie powiedzenie, że szczęściu/losowi/fartowi/itp trzeba pomóc. Ci pierwsi w kolejce zwykle wiedzą, jak to zrobić i dlatego, częściej niż młodzi, budzą się, by przywitać kolejny dzień słonecznego lata (ładnie to, Jolu, napisałaś!).
W wielu przypadkach tragedii związanych z ekstremalną pogodą można było uniknąć, bo ona nie zmienia się z minuty na minutę. Tak było kilka dni temu na Giewoncie i kilka lat temu na Mazurach, kiedy biały szkwał utopił kilkunastu żeglarzy. Podtrzymuję apel o śledzenie bieżącego stanu pogody, a nie wyłączne poleganie na jej prognozach.
Piszesz, Jolu, tak:
Czy tragedii można uniknąć? To znaczy co - nie chodzić po górach, nie wchodzić do jaskiń, nie wypływać na jezioro?
Cóż to byłoby za życie! Bez przygody, bez ryzyka?
Oczywiście chodzić, wchodzić i wypływać, ale też w maksymalnym stopniu przewidywać, co się może wydarzyć z pogodą. W stu przypadkach pewnie nic złego, ale w tym jednym niestety może być tragicznie. I dla tego jednego przypadku warto zrezygnować z celu chodzenia/wchodzenia/wypływania nawet wtedy, kiedy jest on dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jeśli się tego nie zrobi, to Twoje pytanie może przyjąć retoryczną postać:
Czy najwspanialsza przygoda i ekstremalne ryzyko warte są utraty życia?
Jest takie powiedzenie, że szczęściu/losowi/fartowi/itp trzeba pomóc. Ci pierwsi w kolejce zwykle wiedzą, jak to zrobić i dlatego, częściej niż młodzi, budzą się, by przywitać kolejny dzień słonecznego lata (ładnie to, Jolu, napisałaś!).
W wielu przypadkach tragedii związanych z ekstremalną pogodą można było uniknąć, bo ona nie zmienia się z minuty na minutę. Tak było kilka dni temu na Giewoncie i kilka lat temu na Mazurach, kiedy biały szkwał utopił kilkunastu żeglarzy. Podtrzymuję apel o śledzenie bieżącego stanu pogody, a nie wyłączne poleganie na jej prognozach.
Piszesz, Jolu, tak:
Czy tragedii można uniknąć? To znaczy co - nie chodzić po górach, nie wchodzić do jaskiń, nie wypływać na jezioro?
Cóż to byłoby za życie! Bez przygody, bez ryzyka?
Oczywiście chodzić, wchodzić i wypływać, ale też w maksymalnym stopniu przewidywać, co się może wydarzyć z pogodą. W stu przypadkach pewnie nic złego, ale w tym jednym niestety może być tragicznie. I dla tego jednego przypadku warto zrezygnować z celu chodzenia/wchodzenia/wypływania nawet wtedy, kiedy jest on dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jeśli się tego nie zrobi, to Twoje pytanie może przyjąć retoryczną postać:
Czy najwspanialsza przygoda i ekstremalne ryzyko warte są utraty życia?