18.08.2019, 12:19:55
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.08.2019, 12:22:31 przez Edward.)
(18.08.2019, 09:48:27)Dunolka napisał(a): Pogięło? Hm, gdyby mój język - jak pisał Wieszcz - był idealnie giętki, pogięcie byłoby nawet naturalne.
Ale aż taka zarozumiała nie jestem.
Pozwól, Jolu, że pozostanę w konwencji 'pogięcia', bo Twoje przypuszczenia są niedorzeczne.
Jakości twej inteligencji nie poddaję bynajmniej w wątpliwość, gdyż tym samym kwestionowałabym i swoją, a tego nie lubię.
Ale wiesz - człowiek posiada jeszcze emocje, a te nie zawsze poddają się kontroli intelektu.
A u niektórych, szczególnie wszelkiej maści artystów, emocje rulez.
Robisz to częściej niż Ci się wydaje i zapewniam, że nie kwestionujesz tym swojej inteligencji, a wręcz przeciwnie.
Tak, emocje rządzą po otrzymaniu wiadomości, że ma się raka, albo tylko po uprawdopodobnionych podejrzeniach, że się go ma. Później, piszę to z własnego doświadczenia, emocje ustępują, a pojawia się próba racjonalnego działania, dmuchania na zimne i gorące, które postronnym obserwatorom, takim jak Ty, może wydać się dziwne i skłaniać ich do wyrażania opinii, które z rzeczywistością niewiele mają wspólnego.
Tak postępowałem przy wszystkich poważnych chorobach, jakie mi się przytrafiły i dzięki temu Wanda nie jest jeszcze wdową!
Dlatego wysnuwam podejrzenie, że gdzieś w głębi twej duszy, w najczarniejszych zakamarkach serca,
czai się rozczarowanie, że PSA spada.
Detektywem to ty byś być nie mogła. Psychologiem/psychiatrą może tak, ale obawiam się, że należałabyś do tej ich grupy, której opinia sprawia, że na wolność wychodzą odsiadujący wyroki mordercy i popełniają kolejne zbrodnie.
Nie wiem, co siedzi w mojej głębi i w zakamarkach. Wiem, że z PSA trzymam rękę na pulsie, cieszę się, że spada, mam teorię, która te spadki uzasadnia i jak dotąd się sprawdza. Już za 2,5 tygodnia okaże się, czy sprawdza się nadal.
Osobiście znam pewną rozsądną niby niewiastę, która na wieść, że ma nowotwór, odczuła zadowolenie.
"Wreszcie i ja doczekam się troski i współczucia".
I tu jest miejsce na pozostanie w konwencji 'pogięcia'.
Krótko: Twoja znajoma jest nieźle walnięta!
Kto, będący przy zdrowych zmysłach, mając do wyboru raka albo społeczne/towarzyskie/i każde inne odrzucenie, przejawiające się brakiem troski i współczucia, wybierze chorobę? Z odrzuceniem można skutecznie walczyć, z rakiem niekoniecznie.