17.07.2019, 04:17:08
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.07.2019, 04:38:38 przez Edward.)
Bardzo bym chciał przynosić ludziom szczęście. W pierwszej kolejności przydałoby się ono teraz w Warszawie.
Stany bliskie omdlenia zdarzają się coraz częściej, co 2-3 dni. Są przejściowe, trwają nie dłużej niż pół godziny i pozostawiają niepokój.
Dziwne rzeczy dzieją się wtedy z serduchem. Ciśnienie, zwykle 90/60/70 np. wczoraj chwilę po kryzysie bylo 124/111/94. EKG i holter, chociaż nie idealne, to niczego poważnego nie sugerują. Sugestia kardiologow z Anina jest taka, żeby położyć się w szpitalu i gruntownie przebadać. Tylko jak zrobić to szybko? Chyba pojadę na Banacha zrobić rekonesans.
O co chodzi, to nie wiemy, bo boreliozę wstępnie wykluczono - za miesiąc badania mają być powtórzone.
Z łapaniem wiatru w zagle, to kiepska jest sprawa - i w przenośni i na Powidzu.
Za dwa dni poradnia transplantacyjnej i PSA, a za pięć spotkanie z dr IS.
A wnusie nie chcą słyszeć o naszym wyjeździe.
Każdego dnia robimy jakąś wyprawę 'na miasto' - wczoraj np. do CN Kopernik, i przekonujemy się, że w warszawskich środkach komunikacji miejskiej dziadkowie +/- 70 i przedszkolne wnusie na nikim z przedziału 60- nie robią najmniejszego wrażenia.
We Wrocławiu to się jednak dość często zdarza.
Stany bliskie omdlenia zdarzają się coraz częściej, co 2-3 dni. Są przejściowe, trwają nie dłużej niż pół godziny i pozostawiają niepokój.
Dziwne rzeczy dzieją się wtedy z serduchem. Ciśnienie, zwykle 90/60/70 np. wczoraj chwilę po kryzysie bylo 124/111/94. EKG i holter, chociaż nie idealne, to niczego poważnego nie sugerują. Sugestia kardiologow z Anina jest taka, żeby położyć się w szpitalu i gruntownie przebadać. Tylko jak zrobić to szybko? Chyba pojadę na Banacha zrobić rekonesans.
O co chodzi, to nie wiemy, bo boreliozę wstępnie wykluczono - za miesiąc badania mają być powtórzone.
Z łapaniem wiatru w zagle, to kiepska jest sprawa - i w przenośni i na Powidzu.
Za dwa dni poradnia transplantacyjnej i PSA, a za pięć spotkanie z dr IS.
A wnusie nie chcą słyszeć o naszym wyjeździe.
Każdego dnia robimy jakąś wyprawę 'na miasto' - wczoraj np. do CN Kopernik, i przekonujemy się, że w warszawskich środkach komunikacji miejskiej dziadkowie +/- 70 i przedszkolne wnusie na nikim z przedziału 60- nie robią najmniejszego wrażenia.
We Wrocławiu to się jednak dość często zdarza.