04.06.2019, 20:27:44
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.06.2019, 20:29:24 przez Edward.)
I już w domu.
Bardzo sympatyczny był to wyjazd. Jeśli o urodę chodzi, to Wisła nie ma się czym pochwalić, ale za to jest pięknie położona.
Podobała nam się Pszczyna, a zwłaszcza Muzeum Zamkowe w dawnej rezydencji tamtejszych książąt.
Rozprawa sądowa - zeznaje oskarżony:
Jestem myśliwym, proszę wysokiego sądu i w tym dniu wybrałem się na polowanie. Kiedy byłem w połowie drogi do lasu uświadomiłem sobie, że zapomniałem okularów. Jestem osobą przesądną i bałem się po nie wrócić, zwłaszcza, że byłem pewny, iż dam sobie bez nich radę.
Był piękny poranek tuż przed wschodem słońca. Nad łąkami unosiła się mgła, ptaki jeszcze spały. Kiedy wszedłem do lasu obok dębu zobaczyłem pięknego jelenia z fantastycznym porożem. Wycelowałem i strzeliłem. Kiedy podbiegłem do dębu okazało się, że zamiast jelenia na ziemi leży rozsypany chrust. Krótko się jednak martwiłem, bo obok sosny dostrzegłem uciekającego dzika. Wycelowałem i strzeliłem. Podszedłem do sosny, ale dzika nie było. Krążyłem wokół drzewa, rozglądałem się i nic – dzika ani śladu. I wtedy usłyszałem kukułkę. Pomyślałem, że skoro nie udało mi się upolować jelenia i dzika, to może chociaż uda mi się kukułkę.
Zeznaje poszkodowany:
Ra, ra, rano po, po, poszedłem do lasu po chu, chru, chrust. Na, na, nazbierałem go i z du, du, dużą wiązką wra, wra, wracałem do domu. Na, na, nagle z tyłu padł strzał. U, U, upuściłem chrust i za, za, zacząłem u, u, uciekać. By, by, byłem koło so, so, sosny, kie, kie, kiedy pa, pa, padł dru, dru, drugi strzał. Ze stra, stra, strachu wdra, wdra, wdrapałem się na so, so, sosnę. Pa, pa, patrzę, a o, o, oskarżony cho, cho, chodzi ze strze, strze, strzelbą wokół drze, drze, drzewa. No to wo, wo, wołam:
ku, ku, ku, ku, qrwa – nie strzelaj!
Bardzo sympatyczny był to wyjazd. Jeśli o urodę chodzi, to Wisła nie ma się czym pochwalić, ale za to jest pięknie położona.
Podobała nam się Pszczyna, a zwłaszcza Muzeum Zamkowe w dawnej rezydencji tamtejszych książąt.
Rozprawa sądowa - zeznaje oskarżony:
Jestem myśliwym, proszę wysokiego sądu i w tym dniu wybrałem się na polowanie. Kiedy byłem w połowie drogi do lasu uświadomiłem sobie, że zapomniałem okularów. Jestem osobą przesądną i bałem się po nie wrócić, zwłaszcza, że byłem pewny, iż dam sobie bez nich radę.
Był piękny poranek tuż przed wschodem słońca. Nad łąkami unosiła się mgła, ptaki jeszcze spały. Kiedy wszedłem do lasu obok dębu zobaczyłem pięknego jelenia z fantastycznym porożem. Wycelowałem i strzeliłem. Kiedy podbiegłem do dębu okazało się, że zamiast jelenia na ziemi leży rozsypany chrust. Krótko się jednak martwiłem, bo obok sosny dostrzegłem uciekającego dzika. Wycelowałem i strzeliłem. Podszedłem do sosny, ale dzika nie było. Krążyłem wokół drzewa, rozglądałem się i nic – dzika ani śladu. I wtedy usłyszałem kukułkę. Pomyślałem, że skoro nie udało mi się upolować jelenia i dzika, to może chociaż uda mi się kukułkę.
Zeznaje poszkodowany:
Ra, ra, rano po, po, poszedłem do lasu po chu, chru, chrust. Na, na, nazbierałem go i z du, du, dużą wiązką wra, wra, wracałem do domu. Na, na, nagle z tyłu padł strzał. U, U, upuściłem chrust i za, za, zacząłem u, u, uciekać. By, by, byłem koło so, so, sosny, kie, kie, kiedy pa, pa, padł dru, dru, drugi strzał. Ze stra, stra, strachu wdra, wdra, wdrapałem się na so, so, sosnę. Pa, pa, patrzę, a o, o, oskarżony cho, cho, chodzi ze strze, strze, strzelbą wokół drze, drze, drzewa. No to wo, wo, wołam:
ku, ku, ku, ku, qrwa – nie strzelaj!