15.04.2019, 22:17:48
(15.04.2019, 17:45:28)Edward napisał(a): Wybaczcie ten beztroski wpis
Edku, nie raz już mówiliśmy o tym, że niekwestionowanym plusem naszych wzajemnych relacji jest możliwość swobodnego balansowania między tematami najwyższej (po)wagi, a beztroską, żartem, humorem.
Nam wobec siebie wolno mówić o naszej chorobie, o cierpieniu, ile chcemy i kiedy chcemy,
chociaż w tzw. towarzystwie to nie zawsze wypada.
Nam też wolno uśmiechać się i śpiewać, gdy innym wydaje się, że powinniśmy tylko płakać,
wolno nam kpić sobie i żartować i z siebie, i z choroby, i ze wszystkiego, z czego żartować można.
Ot, na przykład, dziś długo rozmawialiśmy z Bogdanem, oczywiście przede wszystkim o jego samopoczuciu
i planach leczenia.
Ale zdarzyła się też anegdota.
Otóż skierowano Bogdana do gabinetu zabiegowego na przepłukanie wenflonu, czy coś w tym rodzaju.
Ponieważ mózg pacjenta wymaga specjalnej troski i dbałości, posadzono go na wózek, i Beatka powiozła
go do celu poprzez gąszcz szpitalnych korytarzy.
Do gabinetu Bogdan wszedł jednak na własnych nogach, gdyż nie chciał robić zbyt wiele zamieszania.
I co?
Zjawił się ktoś w czerwonym uniformie, i porwał wózek na SOR.
Trudno, myśli Bogdan, widocznie tam był bardziej potrzebny, ja jeszcze ostrożnie sam wrócę na swoją salę.
A na oddziale awantura - gdzie jest wózek?!
- Zabrali na SOR.
- Nie trzeba było oddawać!
- To co, mieliśmy walczyć z ratownikami?!
- Trzeba było twardo siedzieć na wózku i nie dać się wyrzucić!
Zapamiętajcie sobie, kochani tę przestrogę, ważną nie tylko w kontaktach z naszą kochaną służbą zdrowia.
Siedzieć na swoim wózku i nikogo na to miejsce nie wpuszczać.