05.03.2019, 06:13:00
PSYCHOTERAPIA
odc. 9 (ostatni)
- No i program „500+ dla każdego Polaka” przyklepano – policjant smętnym wzrokiem spojrzał na nimfomankę.
- Nasza praca zaczęła polegać wyłącznie na wypisywaniu mandatów. Ustała prewencja, przestaliśmy ścigać przestępców i od rana do wieczora wystawiamy mandaty. Niestety nawyki z pracy przeniosłem do domu.
- Źle przyprawiona zupa, to mandat dla żony na 200 złotych. Przełączenie TV na nielubiany przeze mnie serial - 300 złotych. Przepełniony kubeł ze śmieciami – 100 złotych.
- Najbardziej żona popłynęła na molestowaniu. Ja ważę 145 kilo, śpimy na wersalce szerokiej na metr dwadzieścia i nie ma możliwości, żeby w nocy się nie dotknąć. Żona unika kontaktu, jak tylko może, ale nie ma szans!
- Kładę się spać z mandatowym bloczkiem i czuwam. Dotyk, ledwie muśnięcie, kosztuje ją 150 złotych i to płatne od razu. Czasem ją naciągam, bo w środku nocy nie całkiem kontaktuje, i dzięki temu mam zaskórniaki.
- Którejś nocy coś nieprzyzwoitego jej się przyśniło i wiedzą państwo … - nie dokończył wzbudzając niezdrowe zainteresowanie słuchaczy. – Kosztowało ją to 500 złotych! Niestety to był jedyny taki przypadek. Po tym zdarzeniu wzięła kolejną pożyczkę i kupiła sobie polowe łóżko.
- I pan sądzi, – odezwał się prelegent – że ja mu pomogę?
- Chciałbym – policjant ściszył głos. – Bardzo bym chciał.
Prelegent wstał, a my ze zdziwieniem zauważyliśmy jego siwe włosy. Byliśmy pewni, że na początku spotkania, ledwie godzinę temu, miał kruczo-czarną czuprynę, a teraz był siwy, jak przysłowiowy gołąbek.
- Moi drodzy – powiedział protekcjonalnie – mieliśmy się spotykać przez pół roku, trzy razy w tygodniu. Program przewiduje 150 godzin wykładów i ćwiczeń, ale ja rezygnuję z tej pracy. Prywatnie wam powiem, że tę terapię można o kant … - przez chwilę szukał zastępczego słowa - … o kant stołu rozbić. Jeśli ktoś z was chce wyrwać się ze szpon nałogu, to zrobi to sam i żaden psycholog ani psychiatra nie będzie mu potrzebny. Jeśli nie chce, to specjaliści też mu nie pomogą!
Na sali zapanowała przejmująca cisza. Nie takiego zakończenia ledwie rozpoczętej terapii się spodziewaliśmy. Prelegent tymczasem zebrał dokumenty, włożył je do teczki i wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Ten jego chód wyraźnie sugerował, że chce nam jeszcze coś powiedzieć. Tak przeczuwaliśmy i mieliśmy rację.
- I pamiętajcie, moi drodzy, że lepiej jest zgrzeszyć i żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło – powiedział i wyszedł.
- Jestem tego samego zdania – nimfomanka z uśmiechem na rybich ustach rozdawała wizytówki męskim uczestnikom niedoszłej psychoterapii.
Koniec
odc. 9 (ostatni)
- No i program „500+ dla każdego Polaka” przyklepano – policjant smętnym wzrokiem spojrzał na nimfomankę.
- Nasza praca zaczęła polegać wyłącznie na wypisywaniu mandatów. Ustała prewencja, przestaliśmy ścigać przestępców i od rana do wieczora wystawiamy mandaty. Niestety nawyki z pracy przeniosłem do domu.
- Źle przyprawiona zupa, to mandat dla żony na 200 złotych. Przełączenie TV na nielubiany przeze mnie serial - 300 złotych. Przepełniony kubeł ze śmieciami – 100 złotych.
- Najbardziej żona popłynęła na molestowaniu. Ja ważę 145 kilo, śpimy na wersalce szerokiej na metr dwadzieścia i nie ma możliwości, żeby w nocy się nie dotknąć. Żona unika kontaktu, jak tylko może, ale nie ma szans!
- Kładę się spać z mandatowym bloczkiem i czuwam. Dotyk, ledwie muśnięcie, kosztuje ją 150 złotych i to płatne od razu. Czasem ją naciągam, bo w środku nocy nie całkiem kontaktuje, i dzięki temu mam zaskórniaki.
- Którejś nocy coś nieprzyzwoitego jej się przyśniło i wiedzą państwo … - nie dokończył wzbudzając niezdrowe zainteresowanie słuchaczy. – Kosztowało ją to 500 złotych! Niestety to był jedyny taki przypadek. Po tym zdarzeniu wzięła kolejną pożyczkę i kupiła sobie polowe łóżko.
- I pan sądzi, – odezwał się prelegent – że ja mu pomogę?
- Chciałbym – policjant ściszył głos. – Bardzo bym chciał.
Prelegent wstał, a my ze zdziwieniem zauważyliśmy jego siwe włosy. Byliśmy pewni, że na początku spotkania, ledwie godzinę temu, miał kruczo-czarną czuprynę, a teraz był siwy, jak przysłowiowy gołąbek.
- Moi drodzy – powiedział protekcjonalnie – mieliśmy się spotykać przez pół roku, trzy razy w tygodniu. Program przewiduje 150 godzin wykładów i ćwiczeń, ale ja rezygnuję z tej pracy. Prywatnie wam powiem, że tę terapię można o kant … - przez chwilę szukał zastępczego słowa - … o kant stołu rozbić. Jeśli ktoś z was chce wyrwać się ze szpon nałogu, to zrobi to sam i żaden psycholog ani psychiatra nie będzie mu potrzebny. Jeśli nie chce, to specjaliści też mu nie pomogą!
Na sali zapanowała przejmująca cisza. Nie takiego zakończenia ledwie rozpoczętej terapii się spodziewaliśmy. Prelegent tymczasem zebrał dokumenty, włożył je do teczki i wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Ten jego chód wyraźnie sugerował, że chce nam jeszcze coś powiedzieć. Tak przeczuwaliśmy i mieliśmy rację.
- I pamiętajcie, moi drodzy, że lepiej jest zgrzeszyć i żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło – powiedział i wyszedł.
- Jestem tego samego zdania – nimfomanka z uśmiechem na rybich ustach rozdawała wizytówki męskim uczestnikom niedoszłej psychoterapii.
Koniec