26.02.2019, 07:27:27
Jolu,
jeśli piszesz, że po amputacji będę bardziej skłonny do negocjacji, to domyślam się, czego chciałabyś mnie pozbawić! No i się z tym stanowczo nie zgadzam!
Zachłanna jesteś! Dwie pieczenie na jednej amputacji chciałabyś upiec:
1. Dumpingową cenę "Nadii", co akceptuję
2. Zmianę tonu moich postów odnoszących się do Ciebie! Zamiast polemiki chciałabyś potakiwanie "tak, Jolu", "masz rację, Jolu", "to moja wina, Jolu", "przepraszam, Jolu", "zgadzam się ze wszystkim, co piszesz, Jolu" itd, itp! Nie powiem, czasem tak piszę, ale zawsze nie będę! I to jest główny powód mojego braku zgody na amputację!
W ogóle, to nie wiem, dlaczego dałem się wciągnąć w dyskusję o kolejnej interwencji chirurgicznej. Chyba jedynie Twój urok to sprawił .
=========
A terapia zakończyła się zanim jeszcze poważnie się zaczęła.
Nie mogło być inaczej, skoro kryteria naboru nie były jasno sprecyzowane. W rezultacie organizacyjnej fuszerki spotkało się kilkanaście osób, a każda z innym uzależnieniem. Prelegent poddał się po rozmowie z trzecią osobą, którą poprosił o przedstawienie swoich problemów i sprecyzowanie, czego od terapii oczekuje.
Pierwszym odpytanym był pan Józio. Sam przedstawił siebie jako AA Józio, co spowodowało drobne nieporozumienie z prelegentem.
- Pan już nie jest AA, - powiedział z uśmiechem wyższości - ale JA.
- Jak to? - zdziwił się pan Józio. - Moja wypowiedź sprawiła, że pan stał się AA?
- Nie! - zaprotestował prelegent. - To pan jest JA!
- Ja jestem panem? - pan Józio wzruszył ramionami. - To bardzo dziwne.
- Panie Józefie ...
- Wolę panie Józiu - pan Józio przerwał wypowiedź prelegenta. - Kumple tak na mnie wołają.
- Panie Józiu, - prelegent wytarł pot z czoła - ani ja nie jestem AA, ani pan nie jest mną! JA, to znaczy jawny alkoholik. Powiedział pan swoje imię i automatycznie stał się JA! Rozumie mnie pan?
Pan Józio zrobił zdziwioną minę i bez przekonania wzruszył ramionami. - Nie bardzo - odpowiedział cichutko.
Pan Józio był bardzo schorowanym człowiekiem. Wymienił trzynaście poważnych chorób, z którymi się zmaga i dwadzieścia dwa leki, które musi brać trzy razy dziennie. Zadziwił wszystkich tym, że nie tylko pamiętał nazwy tych leków, ale też łacińską nazwę substancji czynnej, jaką każdy z nich zawierał. Zdziwienie przerodziło się w entuzjastyczną owację na stojąco, do której dołączył również prelegent.
- No dobrze, - przerwał oklaski unosząc dłoń - a czym charakteryzuje się pana uzależnienie?
- Każdą porcję leków - mówił speszony owacją na stojąco pan Józio - popijam szklanką wody i setką spirytusu.
- Trzy razy dziennie? - upewniał się prelegent.
- Trzy razy dziennie! - powtórzył niczym echo pan Józio.
- Tak, paskudna sprawa - prelegent gładził się po brodzie. - A jakiej zmiany oczekuje pan po naszym spotkaniu?
- Odwrócenia proporcji płynów! - na twarzy pana Józia zagościł
cdn
jeśli piszesz, że po amputacji będę bardziej skłonny do negocjacji, to domyślam się, czego chciałabyś mnie pozbawić! No i się z tym stanowczo nie zgadzam!
Zachłanna jesteś! Dwie pieczenie na jednej amputacji chciałabyś upiec:
1. Dumpingową cenę "Nadii", co akceptuję
2. Zmianę tonu moich postów odnoszących się do Ciebie! Zamiast polemiki chciałabyś potakiwanie "tak, Jolu", "masz rację, Jolu", "to moja wina, Jolu", "przepraszam, Jolu", "zgadzam się ze wszystkim, co piszesz, Jolu" itd, itp! Nie powiem, czasem tak piszę, ale zawsze nie będę! I to jest główny powód mojego braku zgody na amputację!
W ogóle, to nie wiem, dlaczego dałem się wciągnąć w dyskusję o kolejnej interwencji chirurgicznej. Chyba jedynie Twój urok to sprawił .
=========
A terapia zakończyła się zanim jeszcze poważnie się zaczęła.
Nie mogło być inaczej, skoro kryteria naboru nie były jasno sprecyzowane. W rezultacie organizacyjnej fuszerki spotkało się kilkanaście osób, a każda z innym uzależnieniem. Prelegent poddał się po rozmowie z trzecią osobą, którą poprosił o przedstawienie swoich problemów i sprecyzowanie, czego od terapii oczekuje.
Pierwszym odpytanym był pan Józio. Sam przedstawił siebie jako AA Józio, co spowodowało drobne nieporozumienie z prelegentem.
- Pan już nie jest AA, - powiedział z uśmiechem wyższości - ale JA.
- Jak to? - zdziwił się pan Józio. - Moja wypowiedź sprawiła, że pan stał się AA?
- Nie! - zaprotestował prelegent. - To pan jest JA!
- Ja jestem panem? - pan Józio wzruszył ramionami. - To bardzo dziwne.
- Panie Józefie ...
- Wolę panie Józiu - pan Józio przerwał wypowiedź prelegenta. - Kumple tak na mnie wołają.
- Panie Józiu, - prelegent wytarł pot z czoła - ani ja nie jestem AA, ani pan nie jest mną! JA, to znaczy jawny alkoholik. Powiedział pan swoje imię i automatycznie stał się JA! Rozumie mnie pan?
Pan Józio zrobił zdziwioną minę i bez przekonania wzruszył ramionami. - Nie bardzo - odpowiedział cichutko.
Pan Józio był bardzo schorowanym człowiekiem. Wymienił trzynaście poważnych chorób, z którymi się zmaga i dwadzieścia dwa leki, które musi brać trzy razy dziennie. Zadziwił wszystkich tym, że nie tylko pamiętał nazwy tych leków, ale też łacińską nazwę substancji czynnej, jaką każdy z nich zawierał. Zdziwienie przerodziło się w entuzjastyczną owację na stojąco, do której dołączył również prelegent.
- No dobrze, - przerwał oklaski unosząc dłoń - a czym charakteryzuje się pana uzależnienie?
- Każdą porcję leków - mówił speszony owacją na stojąco pan Józio - popijam szklanką wody i setką spirytusu.
- Trzy razy dziennie? - upewniał się prelegent.
- Trzy razy dziennie! - powtórzył niczym echo pan Józio.
- Tak, paskudna sprawa - prelegent gładził się po brodzie. - A jakiej zmiany oczekuje pan po naszym spotkaniu?
- Odwrócenia proporcji płynów! - na twarzy pana Józia zagościł
cdn