12.02.2019, 00:17:09
(10.02.2019, 17:51:19)Edward napisał(a): [quote pid='11978' dateline='1549814632']
Jednak myślę, że nie jest trudniej i dam Ci konkretny przykład.
Dawno, dawno temu, mój znajomy z pracy stracił syna.
...
Głęboka wiara pomogła mu przetrwać najgorszą rzecz jaka może się rodzicom zdarzyć - śmierć własnego dziecka. Dla niewierzącego to niewyobrażalna trauma - on nie ma się czym pocieszyć.
[/quote]
Moim zdaniem, wierzącemu jest o wiele trudniej.
To właśnie niewierzący może powiedzieć "trudno, stało się", a czas uleczy jego rany.
Wierzący będzie stale dręczył się pytaniem "dlaczego", będzie się wadził z Panem Bogiem,
bo o ile cierpienie dorosłego można jakoś wytłumaczyć, że kara, że doświadczenie,
to cierpienie małego dziecka tym kategoriom nie podlega.
Poza tym sensu życia, jako odpowiedzi na pytanie "po co to wszystko", tym bardziej nie znajdzie, tylko przeniesie je na wyższy poziom. Bo cóż z tego, że spotka bliską osobę na drugim świecie? Co będzie tam z nią robił przez całą wieczność, i "po co" to będzie robił?
Moja sześcioletnia córeczka kiedyś powiedziała:
- Życie wieczne?! To straszne! Można umrzeć z nudów!
W tym rzecz, że już nie można.
Kiedyś Lem napisał opowiadanie o życiu wiecznym, i to był horror!
Nawet tytułu nie chcę pamiętać, takie koszmary mi się po tym śniły.