07.02.2019, 09:18:31
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.02.2019, 09:20:04 przez Edward.)
Jutro mam MRI twarzoczaszki. To badanie ma dać odpowiedź na pytanie, czy kuracja sterydowa rozwiązała problem zamkniętych zatok czołowych, czy jednak konieczna będzie operacja. Mam poważne obawy, że niestety to drugie, bo fizycznych objawów chronicznego zapalenia zatok nie mam.
Z powodu badania MRI musiałem wyznaczyć kreatyninę. W połowie stycznia wynosiła 1,33(max. 1,10), a teraz 1,19(max. 1,20).
Ten zmieniony i w zmniejszonej dawce immunosupresant okazał się bardziej przyjazny dla nerek, jest tylko pytanie, jak wpłynął on na wątrobę. Za osiem dni będę to wiedział, bo 13 lutego mam poradnię laryngologiczną, a dwa dni później transplantacyjną - obie na Banacha.
Pozdrawiam
Edward
Przed chwilą otrzymałem wiadomość o śmierci Mamy sąsiadki. W kontekście ewentualnej operacji zatok obawiam się bardzo tego (laryngolog z Banacha też), co ją spotkało.
Miała powtórną operację stawu biodrowego (endoproteza) i do rany wdarło się zakażenie. Ranę z zewnątrz czyszczono kilka razy, ale źródło zakażenia było głębiej. Antybiotyki nie działały, a była zbyt słaba, aby przeżyć narkozę. Trzy tygodnie utrzymywano ją w śpiączce farmakologicznej, a sepsy nie opanowano.
Po frezowaniu ujścia zatoki, jeszcze przed przeszczepem, u mnie też pojawiło się zakażenie i musiałem powrócić do szpitala. Opanowano go antybiotykami, a i mój układ immunologiczny, jeszcze nie gnębiony immunosupresantami, dołożył swoje.
Po operacji przepukliny, już po przeszczepie, znowu przyplątało się zakażenie. Szew zdjęto, ranę wyczyszczono, zaszyto i było OK. Dostęp do źródła zakażenia był jednak dobry. Z zatokami, gdyby ... odpukać, już tak dobrze by nie było.
Z powodu badania MRI musiałem wyznaczyć kreatyninę. W połowie stycznia wynosiła 1,33(max. 1,10), a teraz 1,19(max. 1,20).
Ten zmieniony i w zmniejszonej dawce immunosupresant okazał się bardziej przyjazny dla nerek, jest tylko pytanie, jak wpłynął on na wątrobę. Za osiem dni będę to wiedział, bo 13 lutego mam poradnię laryngologiczną, a dwa dni później transplantacyjną - obie na Banacha.
Pozdrawiam
Edward
Przed chwilą otrzymałem wiadomość o śmierci Mamy sąsiadki. W kontekście ewentualnej operacji zatok obawiam się bardzo tego (laryngolog z Banacha też), co ją spotkało.
Miała powtórną operację stawu biodrowego (endoproteza) i do rany wdarło się zakażenie. Ranę z zewnątrz czyszczono kilka razy, ale źródło zakażenia było głębiej. Antybiotyki nie działały, a była zbyt słaba, aby przeżyć narkozę. Trzy tygodnie utrzymywano ją w śpiączce farmakologicznej, a sepsy nie opanowano.
Po frezowaniu ujścia zatoki, jeszcze przed przeszczepem, u mnie też pojawiło się zakażenie i musiałem powrócić do szpitala. Opanowano go antybiotykami, a i mój układ immunologiczny, jeszcze nie gnębiony immunosupresantami, dołożył swoje.
Po operacji przepukliny, już po przeszczepie, znowu przyplątało się zakażenie. Szew zdjęto, ranę wyczyszczono, zaszyto i było OK. Dostęp do źródła zakażenia był jednak dobry. Z zatokami, gdyby ... odpukać, już tak dobrze by nie było.