19.12.2018, 21:25:36
No i jestem w domu!
Aż pięć godzin zajął mi powrót, ale jechałem jedynie 90-110 km/h i jeszcze uciąłem sobie krótką relaksacyjną drzemkę. Powrót był w ciemnościach, jednak słabnący wyż rosyjski był jeszcze na tyle mocny, że zatrzymał opady na granicy.
I tak nie wiedziałem, po czym jadę. Dla mnie asfalt w światłach aut błyszczał podejrzanie, ale było wielu kierowców jadących wyraźnie ponad 150 km/h.
Znowu Banacha, ale tym razem zatoki. Lokalna kuracja sterydowa (kropelki do nosa) słabo działa. Jutro osiem dni Encortonu, ponownie kropelki, później rezonans magnetyczny i 13 lutego wizyta kontrolna. Wtedy ostatecznie się zdecyduje, czy może zostać tak, jak jest, czy jednak konieczna będzie operacja. Pan docent boi się jej następstw i ja też, ponieważ przy tłumionej odporności mojego organizmu o sepsę jest dość łatwo.
- Będzie, jak ma być - powiedział pan docent w kontekście ewentualnej operacji - ale przynajmniej próbowaliśmy leczenia zachowawczego.
I jeszcze obiecał, że jeśli trafię na stół, to 'otworzy' mi wszystkie zatoki. Na pytanie o frezowanie kości odpowiedział, że jeśli będzie trzeba, to tak.
Trochę mnie tym zmartwił, bo przez kilka dni po operacji jednej zatoki wyglądałem jak Adolf Hitler, tak krew z nosa ciekła i zastygała nad górną wargą mimo nosa wypchanego spongostanem, i nie wyobrażam sobie siebie po 'otwarciu' wszystkich zatok.
Danusiu,
Twoje obserwacje potwierdzają się niemal na każdym kroku. Te z kaszlem i kichaniem bez zasłaniania ust i te z opiekowaniem się dziadkami/babciami przez ich dzieci - też dziadków!
Od siebie dodam, że nadal większość ludzi nie myje rąk po wyjściu z toalety i to niezależnie od powodu z jakiego tam poszli. I jest trochę tak, jak z oszołomami z ruchu anty szczepionkowego - nie dość, że sami się narażają na choroby, to jeszcze stanowią zagrożenie dla innych. Co z tego, że wyszoruje się ręce po skorzystaniu z toalety, kiedy trzeba jeszcze z niej wyjść - a tam klamka dotykana przez tych, co rąk nie myją. Ech, szkoda słów!
Pozdrawiam serdecznie
Edward
Aż pięć godzin zajął mi powrót, ale jechałem jedynie 90-110 km/h i jeszcze uciąłem sobie krótką relaksacyjną drzemkę. Powrót był w ciemnościach, jednak słabnący wyż rosyjski był jeszcze na tyle mocny, że zatrzymał opady na granicy.
I tak nie wiedziałem, po czym jadę. Dla mnie asfalt w światłach aut błyszczał podejrzanie, ale było wielu kierowców jadących wyraźnie ponad 150 km/h.
Znowu Banacha, ale tym razem zatoki. Lokalna kuracja sterydowa (kropelki do nosa) słabo działa. Jutro osiem dni Encortonu, ponownie kropelki, później rezonans magnetyczny i 13 lutego wizyta kontrolna. Wtedy ostatecznie się zdecyduje, czy może zostać tak, jak jest, czy jednak konieczna będzie operacja. Pan docent boi się jej następstw i ja też, ponieważ przy tłumionej odporności mojego organizmu o sepsę jest dość łatwo.
- Będzie, jak ma być - powiedział pan docent w kontekście ewentualnej operacji - ale przynajmniej próbowaliśmy leczenia zachowawczego.
I jeszcze obiecał, że jeśli trafię na stół, to 'otworzy' mi wszystkie zatoki. Na pytanie o frezowanie kości odpowiedział, że jeśli będzie trzeba, to tak.
Trochę mnie tym zmartwił, bo przez kilka dni po operacji jednej zatoki wyglądałem jak Adolf Hitler, tak krew z nosa ciekła i zastygała nad górną wargą mimo nosa wypchanego spongostanem, i nie wyobrażam sobie siebie po 'otwarciu' wszystkich zatok.
Danusiu,
Twoje obserwacje potwierdzają się niemal na każdym kroku. Te z kaszlem i kichaniem bez zasłaniania ust i te z opiekowaniem się dziadkami/babciami przez ich dzieci - też dziadków!
Od siebie dodam, że nadal większość ludzi nie myje rąk po wyjściu z toalety i to niezależnie od powodu z jakiego tam poszli. I jest trochę tak, jak z oszołomami z ruchu anty szczepionkowego - nie dość, że sami się narażają na choroby, to jeszcze stanowią zagrożenie dla innych. Co z tego, że wyszoruje się ręce po skorzystaniu z toalety, kiedy trzeba jeszcze z niej wyjść - a tam klamka dotykana przez tych, co rąk nie myją. Ech, szkoda słów!
Pozdrawiam serdecznie
Edward