12.11.2018, 22:30:28
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.11.2018, 22:33:19 przez Edward.)
Od dwóch tygodni jestem na wsi i bardzo pracowicie spędzam ten czas.
Dzisiaj 'ogłowiłem' świerka na wysokości 6,5 metra (usychał od góry), a skoro byłem tak wysoko, to uznałem, że warto zainstalować tam domek dla ptaków. Zrobiłem go i umocowałem wśród gęstych gałęzi. Pewnie zamieszkają w nim sikorki, może rudziki albo kowaliki, bo wejście zrobiłem najmniejsze z możliwych - tylko 26 mm średnicy.
Odkryłem wreszcie sprawcę 'podbierania' orzechów włoskich. Pod sufitem w budynku gospodarczym i pod wiatą, gdzie zimuje "Kornik" w siatkowych workach suszy się ponad 80 kg orzechów. Było więcej, ale udało nam się kilka worków 'wcisnąć' rodzinie. Na podłodze natomiast jest kilkanaście 'wydmuszek', czyli skorup z wygryzioną dziurą i wyjedzonym wnętrzem. Przegryźć się przez twardą skorupę nie jest łatwo, a jednak ktoś robi to regularnie.
Kompletowałem materiały do ww. domku, kiedy usłyszałem głośne stukanie/chrobotanie. Nie ustawało ono mimo mojej obecności. Było tak wyraźne, że pomyślałem o szczurze, a jego sprawcą okazała się ... mysz. Turlała dużego orzecha, podnosiła go w łapkach i sprawnie wskoczyła z nim do zrolowanego starego chodnika. To wszystko zaledwie metr ode mnie! Taki tupet i bezczelność!
Stałem jak Dzinks w kreskówce, a mysz w podskokach pobiegła tam, skąd przytaszczyła orzecha. No to i ja pobiegłem, ale po telefon. Udało mi się sfilmować jej powrót z drugim orzechem, ale film jest długi, może czterominutowy, a mysz występuje jedynie przez kilkanaście sekund, więc montaż zostawiam na później (na laptopie nie mam do tego narzędzi).
W domu jest kot, wprawdzie emeryt, ale przynosi myszy z okolicznych łąk. Skubaniec jeden swoimi myszami się nie zainteresował i sprawę definitywnego rozwiązania problemu podkradania orzechów i roznoszenia chorób mi pozostawił. Jutro Castorama i Biedronka - ser musi być dobrej jakości!
O czwartej nad ranem obudziły mnie inne odgłosy, tym razem z kuchni. Mama wstała i przez kilka minut coś kombinowała. Wstałem i ja, żeby sprawdzić, co się dzieje.
Okazało się, że kot, szubrawiec, chciał skorzystać z kuwety, jednak mało było w niej żwirku i nie mógł. No to mama żwirek dosypała, ale powiedziała, że jest jakiś dziwny i w dodatku śmierdzi. Zwątpiłem zupełnie, kiedy zobaczyłem kota nie w kuwecie, tylko obok i w dodatku wsuwającego ten dziwny żwirek. Okazało się, że mama pomyliła worki (czwarta nad ranem dużo tłumaczy) i wsypała suchą karmę dla kotów!
Na wsi jest ciekawie, w mieście takich atrakcji zwyczajnie nie ma.
Dzisiaj 'ogłowiłem' świerka na wysokości 6,5 metra (usychał od góry), a skoro byłem tak wysoko, to uznałem, że warto zainstalować tam domek dla ptaków. Zrobiłem go i umocowałem wśród gęstych gałęzi. Pewnie zamieszkają w nim sikorki, może rudziki albo kowaliki, bo wejście zrobiłem najmniejsze z możliwych - tylko 26 mm średnicy.
Odkryłem wreszcie sprawcę 'podbierania' orzechów włoskich. Pod sufitem w budynku gospodarczym i pod wiatą, gdzie zimuje "Kornik" w siatkowych workach suszy się ponad 80 kg orzechów. Było więcej, ale udało nam się kilka worków 'wcisnąć' rodzinie. Na podłodze natomiast jest kilkanaście 'wydmuszek', czyli skorup z wygryzioną dziurą i wyjedzonym wnętrzem. Przegryźć się przez twardą skorupę nie jest łatwo, a jednak ktoś robi to regularnie.
Kompletowałem materiały do ww. domku, kiedy usłyszałem głośne stukanie/chrobotanie. Nie ustawało ono mimo mojej obecności. Było tak wyraźne, że pomyślałem o szczurze, a jego sprawcą okazała się ... mysz. Turlała dużego orzecha, podnosiła go w łapkach i sprawnie wskoczyła z nim do zrolowanego starego chodnika. To wszystko zaledwie metr ode mnie! Taki tupet i bezczelność!
Stałem jak Dzinks w kreskówce, a mysz w podskokach pobiegła tam, skąd przytaszczyła orzecha. No to i ja pobiegłem, ale po telefon. Udało mi się sfilmować jej powrót z drugim orzechem, ale film jest długi, może czterominutowy, a mysz występuje jedynie przez kilkanaście sekund, więc montaż zostawiam na później (na laptopie nie mam do tego narzędzi).
W domu jest kot, wprawdzie emeryt, ale przynosi myszy z okolicznych łąk. Skubaniec jeden swoimi myszami się nie zainteresował i sprawę definitywnego rozwiązania problemu podkradania orzechów i roznoszenia chorób mi pozostawił. Jutro Castorama i Biedronka - ser musi być dobrej jakości!
O czwartej nad ranem obudziły mnie inne odgłosy, tym razem z kuchni. Mama wstała i przez kilka minut coś kombinowała. Wstałem i ja, żeby sprawdzić, co się dzieje.
Okazało się, że kot, szubrawiec, chciał skorzystać z kuwety, jednak mało było w niej żwirku i nie mógł. No to mama żwirek dosypała, ale powiedziała, że jest jakiś dziwny i w dodatku śmierdzi. Zwątpiłem zupełnie, kiedy zobaczyłem kota nie w kuwecie, tylko obok i w dodatku wsuwającego ten dziwny żwirek. Okazało się, że mama pomyliła worki (czwarta nad ranem dużo tłumaczy) i wsypała suchą karmę dla kotów!
Na wsi jest ciekawie, w mieście takich atrakcji zwyczajnie nie ma.