02.10.2018, 21:54:07
Jolu,
przyznaję Ci rację i to aż trzy razy:
Po pierwsze, zdecydowanie wolę kontakty z istotami żywymi od wszelkich innych kontaktów oraz istot. Żywa istota, to żywa, z wszelkimi zaletami i wadami. Każda inna, będąca przeciwieństwem żywej, to wielki znak zapytania. Dlatego, na wszelki wypadek, zamkną mnie w urnie, a nie w trumnie
Po drugie, z wirusami w moim przypadku jest dokładnie tak, jak napisałaś. Grypa zabija osoby starsze i z obniżoną odpornością, a ja spełniam oba te warunki.
No i po trzecie - Jędrek. Ma chłopak odporność, temu nie można zaprzeczyć, albo szczęśliwie nie spotkał się z wirusem.
Moja odporność też nie była mała. Nie pamiętam, kiedy chorowałem na grypę, a szczepiłem się dotąd zaledwie kilka razy. Że mój układ immunologiczny, bez farmakologicznego tłamszenia, jest mocny, świadczą dość duże dawki leków immunosupresyjnych, jakie dwa razy dziennie muszę zażywać. Muszę, aby nie przyszło mu do głowy odrzucenie przeszczepionej wątroby.
W 1918 roku szalała grypa "Hiszpanka". Niektóre szacunki mówią o stu milionach zgonów na całym świecie w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy! Aby unicestwić miasto, w którym mieszka Jola, "Hiszpanka" potrzebowała zaledwie dwóch dni!
W rodzinie mojej babci zachorowała na tę grypę dwudziestoletnia dziewczyna. Czuła się fatalnie, było jej zimno (wysoka gorączka) i zanim umarła wsuwała się pod pierzynę do swojego rodzeństwa, aby się ogrzać. I wyobraźcie sobie, że żadne z jej braci i sióstr nie zachorowało.
Być może zaszczepiłem się niepotrzebnie. Być może mój tłamszony immunosupresją układ odpornościowy nie wytworzy wystarczającej liczby przeciwciał. Być może zachoruję i to szczepienie mi nie pomoże, a może jednak wskutek szczepienia uda mi się pozostać na tym świecie. To wszystko być może. Pewne jest natomiast to, że bez szczepienia poległbym (dosłownie), w nierównej walce z prawdziwym wirusem grypy.
A póki co, po czternastu godzinach od szczepienia, czuję się dobrze
przyznaję Ci rację i to aż trzy razy:
Po pierwsze, zdecydowanie wolę kontakty z istotami żywymi od wszelkich innych kontaktów oraz istot. Żywa istota, to żywa, z wszelkimi zaletami i wadami. Każda inna, będąca przeciwieństwem żywej, to wielki znak zapytania. Dlatego, na wszelki wypadek, zamkną mnie w urnie, a nie w trumnie
Po drugie, z wirusami w moim przypadku jest dokładnie tak, jak napisałaś. Grypa zabija osoby starsze i z obniżoną odpornością, a ja spełniam oba te warunki.
No i po trzecie - Jędrek. Ma chłopak odporność, temu nie można zaprzeczyć, albo szczęśliwie nie spotkał się z wirusem.
Moja odporność też nie była mała. Nie pamiętam, kiedy chorowałem na grypę, a szczepiłem się dotąd zaledwie kilka razy. Że mój układ immunologiczny, bez farmakologicznego tłamszenia, jest mocny, świadczą dość duże dawki leków immunosupresyjnych, jakie dwa razy dziennie muszę zażywać. Muszę, aby nie przyszło mu do głowy odrzucenie przeszczepionej wątroby.
W 1918 roku szalała grypa "Hiszpanka". Niektóre szacunki mówią o stu milionach zgonów na całym świecie w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy! Aby unicestwić miasto, w którym mieszka Jola, "Hiszpanka" potrzebowała zaledwie dwóch dni!
W rodzinie mojej babci zachorowała na tę grypę dwudziestoletnia dziewczyna. Czuła się fatalnie, było jej zimno (wysoka gorączka) i zanim umarła wsuwała się pod pierzynę do swojego rodzeństwa, aby się ogrzać. I wyobraźcie sobie, że żadne z jej braci i sióstr nie zachorowało.
Być może zaszczepiłem się niepotrzebnie. Być może mój tłamszony immunosupresją układ odpornościowy nie wytworzy wystarczającej liczby przeciwciał. Być może zachoruję i to szczepienie mi nie pomoże, a może jednak wskutek szczepienia uda mi się pozostać na tym świecie. To wszystko być może. Pewne jest natomiast to, że bez szczepienia poległbym (dosłownie), w nierównej walce z prawdziwym wirusem grypy.
A póki co, po czternastu godzinach od szczepienia, czuję się dobrze