17.09.2018, 06:25:46
Za mną udane spotkanie w Książnicy Beskidzkiej w Bielsku Białej, dzisiaj premiera "Nadii" w EMPik-u, a przed chwilą na Facebook'u opublikowałem taki tekst:
===
Wakacyjna miłość!
To było o 6.30 – 7.00, 2 sierpnia tego roku nad jeziorem Powidzkim, na polu biwakowym „Salamonowo” należącym do gminy Ostrowite.
Szedłem zobaczyć „Kornika”, który zwodowany dzień wcześniej musiał nabrać wody, by stopniowo, wraz z nasiąkaniem drewnianych listew, z których jest zrobiony, uszczelnić się na tyle, aby żeglowanie było możliwe i bezpieczne.
Już z daleka zobaczyłem dwie dziewczyny siedzące na mojej żaglówce i o czymś dość głośno rozmawiające. Zamilkły, gdy zobaczyły, że idę w ich kierunku.
- Dzień dobry, - powiedziałem. – Jestem właścicielem żaglówki. Miło mi, że może ona służyć także paniom.
- A my usiadłyśmy na niej, by porozmawiać o sprawach egzystencjalnych - powiedziała jedna z nich.
- Drewno, z którego jest zbudowana, sprzyja tego rodzaju rozważaniom. Czy ma pan coś przeciwko temu?
Oczywiście nie miałem.
Dziewczyny były ładne, mokre, bo właśnie zakończyły poranną kąpiel ‘oczyszczającą duszę’ – jak powiedziały i miały 35 – 40 lat. Tyle, ile moi synowie. Mieszkały w Warszawie i kończyły tygodniowy pobyt nad jeziorem, który wraz z mężami, dziećmi i znajomymi spędzały prawdopodobnie w „Chacie Na Skrzynce”. Prawdopodobnie, bo ich grupa liczyła 21 osób, do jeziora miały pięć minut, a wspomniany pensjonat spełnia te dwa warunki.
Rozmawialiśmy przez pół godziny. Dziewczyny stwierdziły, że oczyszczaniu duszy sprzyja też praca fizyczna, dlatego zabrały mi czerpak i wylewały wodę z „Kornika”. Dużo jej było – prawie 700 litrów (!), a one wybrały ją do końca. Ponieważ miały patenty żeglarskie, to w ramach podziękowania oferowałem im żaglówkę na włóczęgę po jeziorze – pod żaglami lub na pagajach, bo był upał i prawie nie wiało.
Z oferty nic nie wyszło. Jedna z nich wyjeżdżała następnego dnia (piątek, 2 sierpnia), a druga dzień później i już się nie spotkaliśmy.
O tej niespełnionej obietnicy i spotkaniu o poranku ciągle pamiętam, a za 700 litrów chcę sympatycznym Warszawiankom podziękować „Kresową opowieścią”. Tylko jak je odnaleźć? Pomożecie?
===
To pytanie jest też do Was.
Ahoj!
===
Wakacyjna miłość!
To było o 6.30 – 7.00, 2 sierpnia tego roku nad jeziorem Powidzkim, na polu biwakowym „Salamonowo” należącym do gminy Ostrowite.
Szedłem zobaczyć „Kornika”, który zwodowany dzień wcześniej musiał nabrać wody, by stopniowo, wraz z nasiąkaniem drewnianych listew, z których jest zrobiony, uszczelnić się na tyle, aby żeglowanie było możliwe i bezpieczne.
Już z daleka zobaczyłem dwie dziewczyny siedzące na mojej żaglówce i o czymś dość głośno rozmawiające. Zamilkły, gdy zobaczyły, że idę w ich kierunku.
- Dzień dobry, - powiedziałem. – Jestem właścicielem żaglówki. Miło mi, że może ona służyć także paniom.
- A my usiadłyśmy na niej, by porozmawiać o sprawach egzystencjalnych - powiedziała jedna z nich.
- Drewno, z którego jest zbudowana, sprzyja tego rodzaju rozważaniom. Czy ma pan coś przeciwko temu?
Oczywiście nie miałem.
Dziewczyny były ładne, mokre, bo właśnie zakończyły poranną kąpiel ‘oczyszczającą duszę’ – jak powiedziały i miały 35 – 40 lat. Tyle, ile moi synowie. Mieszkały w Warszawie i kończyły tygodniowy pobyt nad jeziorem, który wraz z mężami, dziećmi i znajomymi spędzały prawdopodobnie w „Chacie Na Skrzynce”. Prawdopodobnie, bo ich grupa liczyła 21 osób, do jeziora miały pięć minut, a wspomniany pensjonat spełnia te dwa warunki.
Rozmawialiśmy przez pół godziny. Dziewczyny stwierdziły, że oczyszczaniu duszy sprzyja też praca fizyczna, dlatego zabrały mi czerpak i wylewały wodę z „Kornika”. Dużo jej było – prawie 700 litrów (!), a one wybrały ją do końca. Ponieważ miały patenty żeglarskie, to w ramach podziękowania oferowałem im żaglówkę na włóczęgę po jeziorze – pod żaglami lub na pagajach, bo był upał i prawie nie wiało.
Z oferty nic nie wyszło. Jedna z nich wyjeżdżała następnego dnia (piątek, 2 sierpnia), a druga dzień później i już się nie spotkaliśmy.
O tej niespełnionej obietnicy i spotkaniu o poranku ciągle pamiętam, a za 700 litrów chcę sympatycznym Warszawiankom podziękować „Kresową opowieścią”. Tylko jak je odnaleźć? Pomożecie?
===
To pytanie jest też do Was.
Ahoj!