12.09.2018, 17:58:47
Mam w miarę przemyślaną fabułę tomu IV (i ostatniego) "Kresowej opowieści". Na jej dopracowanie daję sobie czas do końca tego roku, a w przyszłym chciałbym pisać. Później już tylko coś dla wnuków. Dojrzały wreszcie do słuchania "Lata i jesieni z wnukami", gdzie występujące dzieci mają ich imiona, a akcja toczy się na wsi, w której mieszkają chłopcy. Słuchają z zapartym tchem i pytają, kiedy dziadek napisze ciąg dalszy. Miłe to.
Najbardziej podoba się im to opowiadanie:
===
Dzień piąty
A Wiki już nie ma. Miała tylko 10 lat, ale przestała chodzić. RTG pokazało, że już chodzić nie będzie. Męczyła się i nie było wyjścia. Chłopcy bardzo to przeżyli, ale wytłumaczono im, że teraz jest w niebie, że bawi się z innymi pieskami i z babcią Genią - mamą Wandy, która (mama) odeszła na początku tego roku. Uwierzyli i było im lżej.
Edward
Najbardziej podoba się im to opowiadanie:
===
Dzień piąty
Jedzie pociąg z daleka
Ten dzień od rana był pechowy. Najpierw Wiki zrobiła dziurę w ogrodzeniu i uciekła, więc Dziadek, Babcia i dzieci, jeszcze przed śniadaniem, udali się na poszukiwania. Przeszli przez całą wioskę, ale psa nie znaleźli. Nikt ze spotkanych ludzi też Wiki nie widział. Ponieważ nie było jej ani w niedużym lasku za torami, ani na łące, zrezygnowani i głodni postanowili wrócić do domu. Zdziwili się, kiedy zobaczyli psa z kijem w zębach czekającego na nich przy furtce. Dziadek od razu zabrał się za łatanie dziury w ogrodzeniu. Zmókł przy tym, bo kończył pracę, gdy zaczynał padać deszcz, który zamienił się w burzę z piorunami. Błyskało i grzmiało tak mocno, że dzieci trochę się bały, a Wiki schowała się w budzie i nie myślała o kolejnej ucieczce. Burza sprawiła, że musieli zostać w domu, chociaż na dzisiaj zaplanowali wyjazd do Dużego Miasta, do ZOO.
Po godzinie przestało błyskać i grzmieć, ale nadal padał deszcz i nie było można wyjść na dwór.
– Pobawimy się w pociąg – zdecydowała nagle Ala. – Ja będę maszynistą – usiadła na pierwszym krześle – a wy pasażerami. Doczepiajcie wagony – powiedziała i zaczęła śpiewać.
Jedzie pociąg z daleka
Na nikogo nie czeka
Konduktorze łaskawy
Zabierz nas do Warszawy
Na nikogo nie czeka
Konduktorze łaskawy
Zabierz nas do Warszawy
- Ala, to nie tak było – zaprotestował Wojtuś siadając na drugim krześle. – Konduktor miał zabrać byle nie do Warszawy.
Wojtuś i Ala nie mogli dojść do porozumienia, dokąd konduktor miał zabrać pasażerów, a tymczasem Emilka i Radek dostawili kolejne krzesła i na nich usiedli. Dla Kubusia krzesła zabrakło. Rozglądał się po salonie, poszedł nawet do przedpokoju, ale nic z poszukiwań nie wyszło. Stał więc smutny za pociągiem złożonym z czterech krzeseł.
Babcia krzątała się w kuchni i co chwila spoglądała przez okno, czy jeszcze pada. Dziadek siedział przy stole przed włączonym komputerem i coś wystukiwał na klawiaturze. Po chwili przerwał pisanie, wstał i pochylił się nad teczką z dokumentami leżącą za komputerem. Kiedy Kubuś zobaczył puste krzesło wziął je i dostawił do pociągu. Nagle rozległ się ogromny łomot, a klocki, z których chłopcy zbudowali rano warowny zamek, rozsypały się po całym salonie. Przestraszony kot wskoczył na szafę i z góry obserwował, co się stało.
- Jezus, Maria – zawołała Babcia dobiegając do leżącego bez ruchu Dziadka. – Nie żyje, na pewno nie żyje! Babcia zaczęła najpierw potrząsać Dziadkiem, a później wachlować gazetą i klepać go po twarzy. – Telefon! Podaj mi Alu telefon – zawołała. – Trzeba wezwać pogotowie.
Dziadek tymczasem najpierw zobaczył ciemność, później księżyc i gwiazdy, a jeszcze później to wszystko zaczęło wirować coraz szybciej i szybciej. Było nawet przyjemnie, wydawało mu się, że jest w niebie, tylko nie mógł zrozumieć, dlaczego jakiś Anioł nim trzęsie, macha skrzydłami dając ożywczy powiew i jeszcze bije po twarzy.
- Aniele Boży, Stróżu mój – wyszeptał – nie bij mnie.
– Tak, bawił się z dziećmi w pociąg – Dziadek usłyszał nagle słowa Anioła, którego głos był bardzo podobny do głosu Babci. - No taki pociąg, co jedzie do Warszawy. Tak, tak, do Warszawy - tłumaczył komuś Anioł. - Teraz jest nieprzytomny i bredzi o jakimś aniele. Przyjeżdżajcie natychmiast. Dzieci wysiadły z pociągu i przestraszone stały obok kominka. Kubuś płakał. Czuł się winny, bo to on zabrał krzesło Dziadkowi.
– Kto ma natychmiast przyjechać? – odezwał się nagle Dziadek i otworzył oczy.
– Dziadek wyzdrowiał, Babciu! Dziadek wyzdrowiał – dzieci krzyczały z radości. Podskakiwały, śmiały się i tańczyły, a Kubuś przestał płakać.
– Dziadek wyzdrowiał, Babciu! Dziadek wyzdrowiał – dzieci krzyczały z radości. Podskakiwały, śmiały się i tańczyły, a Kubuś przestał płakać.
– Pogotowie ma przyjechać – Babcia kręciła głową. – Ale nam strachu napędziłeś.
Pogotowie przyjechało tak szybko, że Babcia, chociaż chciała, to nie zdążyła je odwołać. Dwóch panów w pomarańczowych kombinezonach z napisem RATOWNIK i z dużymi walizkami stanęło przy furtce. Po drugiej stronie była Wiki, która warcząc ani myślała wpuścić ich do środka.
Babcia wyszła przed dom.
– Wiki do budy – krzyknęła, ale pies nie zamierzał ustąpić. Stał z najeżoną na grzbiecie sierścią i ciągle warczał. Babcia przeprosiła ratowników i pobiegła do domu. Wróciła po chwili z kiełbasą, którą podsunęła psu pod nos, ale to też nic nie dało. Dopiero kot sąsiadów, którego Wiki serdecznie nie lubiła, pomógł rozwiązać problem. Goniąc mysz przeskoczył przez siatkę, a taki był zamyślony, że nie zauważył psa, któremu przebiegł przed samym nosem. No i zaczęła się gonitwa. Mysz uciekała przed kotem, a kot przed Wiki. W ogromnym pędzie cała trójka wpadła do garażu, a Babcia natychmiast zamknęła drzwi.
– Niech się dzieje, co chce – zrezygnowana machnęła ręką i zaprowadziła ratowników do salonu.
Dziadek siedział na krześle i trzymał się za głowę.
– Co pana boli – zapytał ratownik świecąc Dziadkowi latarką najpierw w lewe, a później w prawe oko. - Reaguje prawidłowo – powiedział do kolegi, który coś zapisywał w grubym zeszycie.
– Głowa – wyjęczał Dziadek. – Boli mnie głowa.
Ratownicy zbadali Dziadka dokładnie. Postukali młoteczkiem w Dziadkowe kolano, podłączyli go do jakiejś aparatury z mnóstwem kabelków i najpierw kazali oddychać, a później nie oddychać. Na koniec stwierdzili, że nic Dziadkowi się nie stało i że jest zdrów, jak ryba.
– Niech pan pokaże jeszcze tę głowę – poprosił ratownik. – Gdzie pana boli?
– O tutaj – Dziadek dotknął palcem czubka głowy.
Ratownik odgarnął włosy i roześmiał się.
– Ma pan guza, jak śliwka. Jak duża śliwka – poprawił się. – Czy ma pani lód – zwrócił się do Babci.
– Mam – Babcia wyjęła z zamrażalnika oszroniony plastikowy pojemnik. – Proszę włożyć kilka kostek do foliowego woreczka, przyłożyć go do guza, a głowę obwiązać bandażem elastycznym. A panu, tak na przyszłość – powiedział już z przedpokoju - zalecam bardziej spokojne zabawy. – Jedzie pociąg z daleka … – zanucili obaj ratownicy i wyszli z domu.
Kolejny dzień, pełen niespodziewanych zdarzeń, właśnie się kończył. Tym razem dzieci nie trzeba było namawiać ani do mycia, ani do spania i cała piątka leżała już w łóżeczkach i na materacach, z przejęciem patrząc na zabandażowaną głowę Dziadka. Wyglądało to śmiesznie, ale nikt nie miał odwagi Dziadkowi o tym powiedzieć. On sam natomiast, mimo rozbitej głowy, powiedział dzieciom ten wierszyk.
Stoją na stacji Ala z Emilką
Stoją, bo pociąg uciekł przed chwilką
Emilka tupie ze złości nóżką
A Ala widzi, jak polną dróżką
Biegną na stację lisek z sarenką
Dzik, królik z wilkiem. Biegną tak prędko,
Że wszystkie kwiaty i w koło drzewa
Gną się do ziemi, choć wiatru nie ma
Gdzie tak biegniecie? – Ala ich pyta
Patrząc na liska, sarnę i dzika
Po co ten pośpiech? – pyta Emilka
Pyta królika i pyta wilka
Na pociąg wszyscy my zdążyć chcemy
Wilk odpowiada – i pojedziemy
Do miasta całą zwierzęcą zgrają
Bo dzisiaj w mieście film o nas grają
O lisku, sarnie film i o dziku
O wilku żabce i o króliku
Pociąg odjechał – rzekła Emilka
Czym zasmuciła tak bardzo wilka
Że wyjął chustkę i wytarł oczy
Może po auto żabka nam skoczy?
Powiedział królik patrząc na żabkę
Bo film obejrzeć mam wielką chrapkę
Żabka skoczyła i chwilkę trwało
Nim małe autko tu przyjechało
Wsiadły do niego dzik i sarenka
Wilk i króliczek – wsiadły tak prędko,
Że miejsc zabrakło dla Emi, Ali
Liska i żabki, no i zostali
Stoją na stacji, ale po chwili
Pociąg przyjechał i, moi mili
Ala i lisek i siostra Ali
Wsiedli do niego i odjechali
W mieście spotkali dzika z sarenką
Wilka z króliczkiem i razem, prędko
Do kina wszyscy ruszyli biegiem
By film zobaczyć. Jaki? Ja nie wiem
Taka przygoda Alę spotkała
Emilka także udział w niej brała
Emilka także udział w niej brała
===
Najstarsza wnusia (6,5 roku) ładnie rysuje i lubi to robić, więc jej zlecę "stronę graficzną" tego i kolejnych opowiadań. Może to, co teraz napiszę, kiedyś usłyszą moje prawnuki?A Wiki już nie ma. Miała tylko 10 lat, ale przestała chodzić. RTG pokazało, że już chodzić nie będzie. Męczyła się i nie było wyjścia. Chłopcy bardzo to przeżyli, ale wytłumaczono im, że teraz jest w niebie, że bawi się z innymi pieskami i z babcią Genią - mamą Wandy, która (mama) odeszła na początku tego roku. Uwierzyli i było im lżej.
Edward