20.06.2018, 05:27:12
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2018, 05:35:56 przez Edward.)
A ja do meczu podszedłem na luzie. Chyba przeczuwałem, jak on się zakończy, bo go ... nie oglądałem!
Co robiłem? Oczywiście walczyłem heroicznie z remontem Kornika.
Normalna technologiczna kolejność prac jest taka, że najpierw wykonuje się kadłub, a później pokład. To pozwala na swobodny dostęp do każdej wewnętrznej części kadłuba, na szlifowanie, uszczelnianie, lakierowanie i lokowanie komór wypornościowych. W Korniku kadłub pierwszy poddał się presji czasu i cztery lata temu go wymieniłem. Heroizm walki na tym teraz polega, że ww. prace muszę wykonać w małych zamkniętych pokładem przestrzeniach. Szlifowanie nie wchodzi w grę - nie mam na nie najmniejszych szans, ale pozostałe czynności muszą być wykonane.
Wczoraj było lakierowanie dwóch przestrzeni zamkniętych pokładem:
- od dziobu do pierwszych wręgów
- od pierwszych do drugich wręgów
Z drugą przestrzenią nie było większych problemów - dostęp z otwartego kokpitu nie był najlepszy, ale dało się przeżyć. Natomiast pierwsza przestrzeń wymagała wczołgania moich 84 kg zabezpieczonych dwoma pasami przepuklinowymi do tej drugiej przestrzeni.
Po środku łodzi stoi konstrukcja cęgów do mocowania masztu, która wejście pod pokład dzieli na połowę pozostawiając dwa identyczne otwory 25 cm (wysokość) i 36 cm (szerokość). No i się w jeden z nich wczołgałem! Przedłużyłem pędzel krzywak do 60 cm - bardziej nie mogłem, bo manewrować nim by się nie dało i jakoś tę pierwszą przestrzeń byle jak zamazałem.
Dzisiaj jestem cały poobijany, bolą mnie żebra, mam siniaki i zrobiłem sobie dzień odpoczynku. Musiałem, bo 2,5 dnia intensywnej pracy dało mi solidnie w kość.
Ahoj!
Edward
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=...=3&theater
Co robiłem? Oczywiście walczyłem heroicznie z remontem Kornika.
Normalna technologiczna kolejność prac jest taka, że najpierw wykonuje się kadłub, a później pokład. To pozwala na swobodny dostęp do każdej wewnętrznej części kadłuba, na szlifowanie, uszczelnianie, lakierowanie i lokowanie komór wypornościowych. W Korniku kadłub pierwszy poddał się presji czasu i cztery lata temu go wymieniłem. Heroizm walki na tym teraz polega, że ww. prace muszę wykonać w małych zamkniętych pokładem przestrzeniach. Szlifowanie nie wchodzi w grę - nie mam na nie najmniejszych szans, ale pozostałe czynności muszą być wykonane.
Wczoraj było lakierowanie dwóch przestrzeni zamkniętych pokładem:
- od dziobu do pierwszych wręgów
- od pierwszych do drugich wręgów
Z drugą przestrzenią nie było większych problemów - dostęp z otwartego kokpitu nie był najlepszy, ale dało się przeżyć. Natomiast pierwsza przestrzeń wymagała wczołgania moich 84 kg zabezpieczonych dwoma pasami przepuklinowymi do tej drugiej przestrzeni.
Po środku łodzi stoi konstrukcja cęgów do mocowania masztu, która wejście pod pokład dzieli na połowę pozostawiając dwa identyczne otwory 25 cm (wysokość) i 36 cm (szerokość). No i się w jeden z nich wczołgałem! Przedłużyłem pędzel krzywak do 60 cm - bardziej nie mogłem, bo manewrować nim by się nie dało i jakoś tę pierwszą przestrzeń byle jak zamazałem.
Dzisiaj jestem cały poobijany, bolą mnie żebra, mam siniaki i zrobiłem sobie dzień odpoczynku. Musiałem, bo 2,5 dnia intensywnej pracy dało mi solidnie w kość.
Ahoj!
Edward
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=...=3&theater