01.06.2018, 15:44:04
(01.06.2018, 10:40:15)Armands napisał(a): Masakra! Infekcja w taki upał, bije na głowę infekcję w zimie.
Co do zakończenia naprawy łajby, to koniecznie musisz mieć pomocnika... tylko kto zrobi lepiej niż ty?
Pozdrawiam
Armands
Nie będę miał pomocnika, a prac jeszcze mnóstwo.
1. "Zamknięcie" kadłuba, o którym pisałem
2. "Dobicie" kilkuset gwoździ miedzianych, aby przy szlifowaniu nie ściąć ich łbów
3. Szlifowanie, które będzie horrorem. Listewki produkowane własnym przemysłem i dopasowywane do krzywizny kadłuba nie tworzą wyrównanej powierzchni. Jest ona schodkowa, a różnice sięgają 2 - 3 mm, a czasem i więcej. Tu chyba pójdę na łatwiznę i zrobię tak, aby całość wyglądała jako tako. W regatach startować nie będę, więc opory wody nie będą miały żadnego znaczenia, a i tak łódką będę się cieszył najwyżej kilka lat
4. Wielokrotne impregnowanie, aby przez tych kilka lat nie mieć problemów z butwiejącym drewnem
5. Dokładne uszczelnienie kadłuba przy dziobnicy i pawęży
6. Naniesienie nazw żaglówki (obie burty), numeru rejestracyjnego, portu macierzystego i maskujące malowanie uszczelnień
7. Trzykrotne lakierowanie
8. Odwrócenie łodzi pokładem do góry i porządkowanie kokpitu (ścięcie wystających wkrętów i gwoździ, zgrubne szlifowanie podłogi, impregnowanie, lakierowanie, odtworzenie i zamknięcie komór wypornościowych)
Tyle będę musiał zrobić na pewno, a co jeszcze, to się okaże.
A historia infekcji sięga końca kwietnia i naszego wyjazdu na urodziny wnuczek. Jechaliśmy jednym samochodem z synem, synową i chłopcami. Powiedziano nam, że są zdrowi, nie mają temperatury i normalnie chodzą do przedszkola. Taka rzecz, jak kaszel jednego z chłopców umknęła uwadze rodziców. Dla mnie jednak okazała się początkiem infekcji. Kiedy po kuracji antybiotykowej z niej wyszedłem, to pałeczkę przejęła Wanda. Nie pomógł mój sześciodniowy wyjazd na wieś. Kiedy wróciłem po leki, Wanda nadal była chora i od niej podłapałem infekcję. Ona wyzdrowiała, a ja walczyłem przez tydzień, ale w końcu dzisiaj poszedłem do lekarza.
Po raz kolejny okazało się, że kichanie i kaszel, nawet bez podwyższonej temperatury kichającego i kaszlącego, są dla mnie groźne. Ale jak żyć bez kontaktu z ludźmi? Nie można, po prostu!
Pozdrawiam
Edward