Wątek Edwarda - przeszczep wątroby.
No to już wiesz, kto z was powinien bywać na stacjach benzynowych, w warsztatach, w marketach budowlanych i innych.
A wnuki?
Wystarczy, że minie kilka miesięcy i zobaczysz inne dzieciaki, większe, dojrzalsze, przerastające cię w znajomości komputera, komórki i innych nowości technologicznych.
No niestety.

Edku, przeciwciał może nie masz, ale pamiętaj, że masz inny atut, czyli niesamowitego farta życiowego.
Dzięki niemu wychodziłeś cało z tylu perypetii, że kilku innych mógłbyś obdzielić.
Zatem bądź dobrej myśli.
Odpowiedz
(16.05.2021, 20:20:45)D unolka napisał(a): No to już wiesz, kto z was powinien bywać na stacjach benzynowych, w warsztatach, w marketach budowlanych i innych.

W ww. obiektach muszę bywać sam - Wanda tego nie załatwi. W zakresie jej obowiązków są Lidle, Biedronki, Rossmany, apteki i im podobne placówki.

A wnuki?
Wystarczy, że minie kilka miesięcy i zobaczysz inne dzieciaki, większe, dojrzalsze, przerastające cię w znajomości komputera, komórki i innych nowości technologicznych.
No niestety.

W tych technicznych nowinkach już mnie przerastają i przyjmuję to godnie zadowolenie, uśmiech
Wymyśliłem jednak sposób aby spędzić z nimi dwa tygodnie na wsi zwłaszcza, że takie były oczekiwania.

Dom na tej wsi jest wolny od koronawirusa. Rodzice dziewczynek i chłopców albo będą zaszczepieni, albo COVID'a już przeszli. Wszyscy przed przyjazdem na wieś muszą zaliczyć w swoich domach obowiązkową tygodniową kwarantannę. Dotyczy to również mojej siostry czyli babci kuzyna moich wnuczek i wnuków.

Będziemy więc we troje - Wanda, siostra i ja, a opiekować będziemy się piątką urwisów w wieku 7-9 lat. Nie będziemy kontaktować się ze światem zewnętrznym, a jedynymi wyjściami będą te na zakupy - ja, jak zwykle, będę jedynie kierowcą. Nie wiem, jak taki najazd przeżyje prababcia łobuziaków (92), ale ma swój oddzielny pokój, to musi dać radę.

Dzieciaki będą miały 2800 mkw. ogrodzonego terenu, pięciometrową huśtawkę, trampolinę, przyczepę kempingową i przede wszystkim siebie. Takie rozwiązanie wydaje się być dla mnie bezpieczne.


Edku, przeciwciał może nie masz, ale pamiętaj, że masz inny atut, czyli niesamowitego farta życiowego.
Dzięki niemu wychodziłeś cało z tylu perypetii, że kilku innych mógłbyś obdzielić.
Zatem bądź dobrej myśli.

Jestem dobrej myśli, chociaż lekceważenie zasad DDM i liczenie wyłącznie na farta byłoby szczytem nieodpowiedzialności. W podświadomości lekki niepokój jednak tkwi.
Odpowiedz
Zaszczepiliśmy się z żoną Pfizerem w tym samym terminie. Żona ma przeciwciał 1690 BAU/ml, a ja <4,81. W tej sytuacji lekarka rodzinna zasugerowała konsultację u profesora Simona. Wysłałem maila, a dzisiaj otrzymałem odpowiedź:

Szanowny Panie.
Z uwagą przeczytałem Pańskie informacje. Jest Pan na immunosupresji i w takich sytuacjach często obserwujemy brak odpowiedzi na szczepienie profilaktyczne (choć brak przeciwciał nie wyklucza możliwej odpowiedzi komórkowej). Pozostaje bardzo uważna profilaktyka i próba zaszczepienia się ponownie inną szczepionką (ale tego nie ma w aktualnym programie  szczepień przeciwko COVID-19).

Dokładnie to samo zasugerowała inna lekarka, u której byłem na okresowej kontroli. Jeśli system szczepień zauważy tych, którzy nie odpowiedzieli pozytywnie na pierwsze szczepienie i pozwoli zaszczepić się ponownie, to poproszę o zaaplikowanie nie Pfizera lub Moderny (mRNA), ale tradycyjnej Astra Zeneki lub J&J.
Odpowiedz
No właśnie  - bardzo jestem ciekawa, jak zostanie rozwiązany problem braku przeciwciał po szczepionce.
Są prowadzone już jakieś badania kliniczne, wie ktoś?

Cytat:Dzieciaki będą miały 2800 mkw. ogrodzonego terenu, pięciometrową huśtawkę, trampolinę, przyczepę kempingową i przede wszystkim siebie. Takie rozwiązanie wydaje się być dla mnie bezpieczne.

Jeśli w grupie są przynajmniej dwie dziewczynki, to będą się kłócić, jeśli co najmniej dwaj chłopcy  - to będą się bić cały dzień. Czyli  o nudzie nie ma mowy. Tobie wypada  zachować zimną krew.

PS. Z tą zimną krwią, to czasem trudno bywa. Wczoraj 4-letni kolega wnuka, spytał mnie, czy gdy byłam mała,
to spotykałam w lesie dinozaury. Niby wiem, że młódką nie jestem, ale bez przesady.
Odpowiedz
(24.05.2021, 23:50:53)Dunolka napisał(a): PS. Z tą zimną krwią, to czasem trudno bywa. Wczoraj 4-letni kolega wnuka, spytał mnie, czy gdy byłam mała,
to spotykałam w lesie dinozaury. Niby wiem, że młódką nie jestem, ale bez przesady.

Padłem ze śmiechu i nie mogę stać. 

Pewnie dla 4-letniego dziecka wszystko co ma więcej niż 10 lat to paleozoik.

Pozdrawiam AParsley
Odpowiedz
           
(24.05.2021, 23:50:53)Dunolka napisał(a): No właśnie  - bardzo jestem ciekawa, jak zostanie rozwiązany problem braku przeciwciał po szczepionce.
Są prowadzone już jakieś badania kliniczne, wie ktoś?

Cytat:Dzieciaki będą miały 2800 mkw. ogrodzonego terenu, pięciometrową huśtawkę, trampolinę, przyczepę kempingową i przede wszystkim siebie. Takie rozwiązanie wydaje się być dla mnie bezpieczne.

Jeśli w grupie są przynajmniej dwie dziewczynki, to będą się kłócić, jeśli co najmniej dwaj chłopcy  - to będą się bić cały dzień. Czyli  o nudzie nie ma mowy. Tobie wypada  zachować zimną krew.

PS. Z tą zimną krwią, to czasem trudno bywa. Wczoraj 4-letni kolega wnuka, spytał mnie, czy gdy byłam mała,
to spotykałam w lesie dinozaury. Niby wiem, że młódką nie jestem, ale bez przesady.

Nic nie wiem, o badaniach klinicznych osób, które nie odpowiedziały pozytywnie na szczepionkę. Gdyby takie były, to z chęcią bym do nich przystąpił. Już dzisiaj wziąłbym Astra Zenekę lub J&J, gdyby była taka możliwość.

Będą w grupie dwie dziewczynki i dwóch chłopców, ale cała czwórka bardzo się lubi i problemów, o których piszesz, dotąd nie było. Być może wszystko jest przede mną zadowolenie, uśmiech 

A na te dinozaury, to Ty polowałaś? mruganie, puszczanie oczka . Pani Ewa Kopacz twierdziła, że ludzie rzucali w nie kamieniami!

===

Żeglowanie na Jeziorze Powidzkim zaczęliśmy w 1994 roku. Późno. Miałem wtedy 46 lat, a zwykle w tym wieku po fascynacjach wodą i wiatrem mających swój początek w okresie szkoły średniej lub studiów zostają już tylko wspomnienia. Nie zdarza się często, by tę pasję kontynuować do późnej starości.

Wtedy, w tym 1994 roku poznaliśmy starszego pana, któremu rodzina podrzucała na wakacje czworo wnuków w wieku 5-10 lat. Dziadek dobiegał siedemdziesiątki, miał drewnianą „Omegę”, a wnukom zaordynował iście wojskową dyscyplinę.
Wypływali na jezioro po śniadaniu, wszyscy w kamizelkach asekuracyjnych i z prowiantem, a wracali późnym popołudniem. Gdy od brzegu dzieliło ich kilka metrów, dziadek pozwalał wskakiwać wnukom do głębokiej wody. Dzieci robiły to z entuzjazmem, bo kapoki utrzymywały ich na powierzchni.

46 lat, to już z tzw. ‘górki’, ale wydawało się, że do mety jeszcze daleko. Pomyślałem wtedy, że swoją przygodę z żaglami zakończę w wieku 75 lat, że moi chłopcy (16 i 13 lat) zadbają o wnuki, i że też będę miał okazję je szkolić. Nie do końca jednak tak się stało.

Jest wprawdzie czwórka wnuków, mają 7-9 lat, ale do tego, by woda i wiatr zaczęły je fascynować, jeszcze kilku lat brakuje, a mi do siedemdziesiątki piątki już tylko dwóch. Wnuków więc nie będę szkolił.

Kwalifikacje do przeszczepu wątroby i sam przeszczep zabrały mi dwa sezony, COVID zabrał trzeci. Brak odporności na tego wirusa, konieczność korzystania ze wspólnych sanitariatów i nieuniknione mijania się z innymi turystami zmusiły do poważnego zastanowienia się nad definitywnym zakończeniem żeglowania. Szkoda mi jednak było czegoś, co zapewniało letnią przygodę przez ostatnie ćwierć wieku.

Doposażyłem przyczepę. Uznałem, że czerwiec będzie najbezpieczniejszym miesiącem, i że koniec, to jeszcze nie w tym roku. Wanda miała szereg wątpliwości, ale …

We wtorek zawieźliśmy przyczepę na pole biwakowe nad Jeziorem Powidzkim! Pole puste, jedynie obsługa naprawiała sanitariaty, podłączała prąd i kosiła trawę przygotowując to miejsce do sezonu.

Zmarzliśmy okropnie z powodu silnego wiatru wiejącego od jeziora. Wieczorna toaleta przy 13 stC w przedsionku nie należała do przyjemnych, a i 20 stC w przyczepie, mimo ciągle włączonego grzejnika, nie pozwalało szybko o zimnie zapomnieć. Właśnie chłód i przelotne opady sprawiły, że z zaplanowanych trzech dni nad jeziorem spędziliśmy tylko jeden i od wczoraj jesteśmy w domu.

8 czerwca mam wizytę w poradni transplantacyjnej w Warszawie, a 10 czerwca planujemy powrót nad jezioro, ale już z „Kornikiem”. Zakończymy żeglowanie przed właściwym sezonem, który zawsze zaczyna się tydzień po końcu roku szkolnego.

Trwaj przygodo, póki sił jeszcze trochę zostało.

Ahoj!
Odpowiedz
(27.05.2021, 09:55:50)Edward napisał(a): Nic nie wiem, o badaniach klinicznych osób, które nie odpowiedziały pozytywnie na szczepionkę.

Syn obiecał popytać.

Cytat: A na te dinozaury, to Ty polowałaś? [Obrazek: wink.png] . Pani Ewa Kopacz twierdziła, że ludzie rzucali w nie kamieniami!  

Czy to czasem nie był prof. Maciej Giertych?

Cytat:  Będą w grupie dwie dziewczynki i dwóch chłopców, ale cała czwórka bardzo się lubi i problemów, o których piszesz, dotąd nie było.

   

Jak porządnie poszukam w pamięci, to te dinozaury pewnie znajdę, ale za nic nie przypomnę sobie, by się zdrowe, normalne dziewczynki nie kłóciły, a chłopcy nie bili.
Jak dzieci są grzeczne, to się im mierzy temperaturę.

Cytat:  Jest wprawdzie czwórka wnuków, mają 7-9 lat, ale do tego, by woda i wiatr zaczęły je fascynować, jeszcze kilku lat brakuje 

Moja 9-letnia wnuczka już rok chodzi na żagle, obecnie 3 razy w tygodniu. Pływa na Opty.
Po prostu dzieci są różne  i różne mają pasje.

Dziś 11-latka miała wolne (w szkole egz.8-klasisty), zaproponowałam wyprawę do galerii handlowej.
A że wyrosła bardzo, to pytam, czy woli zabawki, czy  ciuchy.
- Babciu, idziemy do  Komputronika! Do MediaMarkt!

Widzę tam  jakiś dziwny smartfon, pytam wnuczki co to za telefon, a ona zgorszona:
- Babciu, pomyśl dwa razy! To jest  KONSOLA!

Taa,  wydawało mi się, że jestem na bieżąco z komputerami, z elektroniką, tymczasem pozostają mi tylko dinozaury...
Odpowiedz
Jolu,

myślę, że dopóki nie zaszczepi się wszystkich chętnych i dopóki nie ma nadwyżek szczepionek na medycznym rynku, to nikt nie zajmie się osobami, u których pierwsze szczepienie nie dało spodziewanego efektu. Szczepienie, to nie tylko troska o ludzkie zdrowie i życie, ale też niezły biznes.

Ewa Kopacz na pewno rzucała kamieniami w dinozaury, ale czy profesor Maciej Giertych jej w tym pomagał, tego nie wiem.

Dzieci w swoich domach zachowują się tak, jak napisałaś, jednak gdy są razem ich postępowanie się zmienia. Na szczęście!

Dziewięć lat i Opty - to mi się podoba! Z przyjemnością posadziłbym taką pasjonatkę za sterem "Kornika", a sam zająłbym się obsługą foka i grota, chociaż pewnie tym ostatnim zajęłaby się sterniczka. Gratuluję takiej wnuczki! U mnie na coś podobnego się nie zanosi.
Odpowiedz
Moi Drodzy!

Z dyrektorem wydawnictwa uzgodniłem szczegóły wydania czwartego tomu „Kresowej opowieści” o podtytule „Anna”. Teraz czekam na przysłanie umowy, a po jej podpisaniu, mniej więcej za rok powieść powinna znaleźć się na półkach księgarskich.

„Annę” tak napisałem, aby kontynuacja losów jej bohaterów była i możliwa i oczekiwana przez czytelników. Mam już ogólny zarys fabuły piątego tomu, a teraz poszukuję materiałów źródłowych, które pozwoliłyby na wypełnienie jej treścią.

Koncepcja wszystkich tomów „Kresowej opowieści” zakłada pokazanie losów zwykłych ludzi różnych narodowości, więc Polaków, Żydów i Ukraińców, żyjących obok siebie i powiązanych różnymi zależnościami, które to zależności w bezwzględny sposób pogmatwała wojna.

„Kresową opowieść” można nazwać fabularyzowanym dokumentem lub powieścią opartą na faktach. Czytelnika mają zainteresować losy bohaterów, a śledząc je ma poznawać historyczne tło, które zawsze staram się jak najwierniej pokazać.

Ogólne relacje polsko-ukraińsko-żydowskie są znane i na ich podstawie możliwe jest stworzenie fikcyjnych postaci i ich losów, ale ja nie chcę iść tą drogą. Chcę napisać tom piąty, podobnie jak cztery poprzednie, na podstawie wspomnień/pamiętników zwykłych ludzi uwikłanych w wojenne przeżycia, stąd moja prośba.

Poszukuję więc wspomnień/pamiętników/dokumentów napisanych/dotyczących Polaków, Ukraińców, Żydów i Kaszubów, a obejmujących okres 1920-1947, z terenów dzisiejszego województwa Podkarpackiego i/lub Małopolskiego oraz Pomorskiego.
Jeśli zachowały się takie w Waszych rodzinnych zbiorach i zechcecie się nimi podzielić będę Wam niezmiernie wdzięczny.

A może żyją jeszcze Wasi dziadkowie/babcie? 90+ to wiek, w którym człowiek czuje się nikomu niepotrzebny, w którym rzadko widzi jeszcze sens życia. Może zaproponujecie im powrót do trudnego dzieciństwa i młodości, podzielenie się wspomnieniami i to poczucie, że są jeszcze potrzebni, im przywrócicie? Spróbujcie, może się uda.

Pozdrawiam serdecznie

Edward
wel1973@op.pl
Odpowiedz
Jutro (poniedziałek) kończę dyżur na wsi.
We wtorek Warszawa i poradnia transplantacyjna - mam nadzieję na dobre wartości PSA oraz AFP.
W czwartek wyjazd nad jeszcze nieoblegane jezioro i to na pełne 20 dni!
Wpław raczej nie popływamy - aktualna temp. wody, to 18 stC, a my jesteśmy ciepłolubni, ale może aura zafunduje nam żeglarską pogodę.
Po powrocie dwie wizyty lekarskie i czworo wnuków przez dwa tygodnie - może uda nam się to przeżyć mruganie, puszczanie oczka 
Wyraźnie skraca się kolejka do sanatorium (wnioski składaliśmy trzy lata temu) i termin sierpniowy nie jest wykluczony. Do sanatorium pojedzie jednak tylko żona - u niej dwie dawki Pfizera spełniły swoje zadanie. Ja ten czas spędzę na wsi, gdzie pracy nigdy nie brakuje.
Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
(29.05.2021, 08:13:07)Edward napisał(a): myślę, że dopóki nie zaszczepi się wszystkich chętnych i dopóki nie ma nadwyżek szczepionek na medycznym rynku, to nikt nie zajmie się osobami, u których pierwsze szczepienie nie dało spodziewanego efektu.

A jednak problem się bada.

https://www.com/2021/06/04/health/covid-...index.html

I owszem, najwięcej kłopotów jest z pacjentami po przeszczepach.
Niektórym "trzecia dawka" pomogła, większości  - nie.
Na pewno, jak napisałam, problem się bada, więc raczej zostanie rozwiązany.

Z całkiem prywatnych źródeł wiem, że czasem badanie przeciwciał po szczepieniu daje wynik fałszywie ujemny, zatem warto zbadać się jeszcze raz, w innym laboratorium.

Cytat: 
Ewa Kopacz na pewno rzucała kamieniami w dinozaury, ale czy profesor Maciej Giertych jej w tym pomagał, tego nie wiem.   
  • Czy był chętny do pomocy, to wątpię, ale domagał się wycofania teorii ewolucji ze szkół, a w sprawie dinozaurów używał argumentu, że historie o smokach istnieją w wielu kulturach, więc ludzie musieli je widzieć.
O ile pamiętam, zorganizował w tej sprawie nawet jakąś "naukową" konferencję w Brukseli...

Cytat:Dzieci w swoich domach zachowują się tak, jak napisałaś, jednak gdy są razem ich postępowanie się zmienia. Na szczęście!

Tak, wiem, że dzieci potrafią być kochane i grzeczne, ale wiem też, że potrafią mieć szalone pomysły, szczególnie w grupie.
Innymi słowy  - chylę czoła przed Wandą i tobą, że podjęliście się zadania opieki nad grupą dzieciaków,
bo wiem, co to znaczy.
Szacun!
Jak wszyscy przeżyjecie bez szwanku, osobiście przyznam wam tytuł Dziadków Roku!

Cytat:  Jeśli zachowały się takie w Waszych rodzinnych zbiorach i zechcecie się nimi podzielić będę Wam niezmiernie wdzięczny.
  

Popytamy.

BTW  - tak na wszelki wypadek napiszę, że gdybyś w przyszłości chciał umieścić w powieściach
nasze historie, to słowo daję  - będę straszyć.
Zbieram podpisy pod tą petycją.
Odpowiedz
Właśnie mi 'wcięło' godzinną odpowiedź!!! Nie mam teraz nastroju na powtórkę ...
Odpowiedz
Wczoraj była poradnia transplantacyjna i 780 przejechanych kilometrów.
Próby wątrobowe są wręcz wzorcowe, ale dziewięć innych parametrów jest poza referencyjnymi przedziałami. To efekt uboczny leków immunosupresyjnych.
Najbardziej wychyliła się hemoglobina - 11,9 przy przedziale 14-18 i jeden z immunosupresantów - 1,7 przy dolnej granicy 5,0. Zwiększono jego dawkę, ponieważ dłuższe utrzymywanie się na tym poziomie grozi odrzuceniem przeszczepu.
O PSA oraz AFP pani doktor zapomniała! Na pewno zostaną wyznaczone przy kolejnej wizycie zaplanowanej na 31 sierpnia.
Odpowiedz
           

Jezioro Powidzkie, 14 czerwca 2021.

Na żagle wybraliśmy czerwiec, aby mieć jak najmniejszy kontakt z ludźmi. Wymusiły tę decyzję zarówno brak covidowych przeciwciał po podwójnym Pfizerze, jak i świadomość, że względu na wiek i wynikające z niego fizyczne ograniczenia, to może być jeden z ostatnich sezonów. Cóż, przemijanie!

Dwadzieścia lat, to pięknu wiek, ale nie dla samochodu! Wyjechaliśmy nad jezioro w czwartek, ale awaria zmusiła nas do przerwania podróży. Na szczęście zdarzyła się zaledwie po sześciu kilometrach, więc powrót, z żaglówką, do punktu wyjścia był stosunkowo prosty. W sobotę ponowiliśmy próbę dotarcia nad Powidz i to nam się udało!

W końcowej fazie dwustukilometrowej podróży jechaliśmy w niewielkim deszczu. Zapowiadany był znacznie większy, więc nie ociągaliśmy się z wypakowaniem samochodu i zagospodarowaniem dwa tygodnie wcześniej postawionej przyczepy. Zdążyliśmy przed ulewą, której towarzyszył porywisty wiatr.

Na polu namiotowym gminy Ostrowite weekendowych desperatów (kiepska pogoda) było najwyżej dwudziestu. Zostali do niedzieli i chociaż kilku z nich morsowało, to większość ograniczyła się do spacerów zakładając na siebie wszystko, co tylko mieli.

Po południu słońce i chmury podzieliły się niebem po połowie i zwodowaliśmy „Kornika”. Zajęło nam to trzy godziny. Nie mieliśmy komfortu termicznego, gdy słońce przykrywały chmury, zrywał się porywisty wiatr, a fale rozbijały się o burtę żaglówki, ale daliśmy radę i, mam taką nadzieję, uniknęliśmy przeziębienia.

Na noc, na polu namiotowym, zostaliśmy zupełnie sami. O to nam chodziło, chociaż raźniej jest wśród ludzi. Wieczorem w przyczepie było 25 stC, dzisiaj rano 18, a w przedsionku 12.

Zapowiadają piękną słoneczną pogodę, słaby i umiarkowany wiatr i 24 stC. To idealne warunki do żeglowania i mam nadzieję, że dzisiaj wypłyniemy. Znowu będziemy sami, ale na jeziorze bezpieczniej jest, gdy w zasięgu wzroku ma się innych żeglarzy. Woda i wiatr, chociaż tworzą piękną parę, to jednak błędów nie wybaczają, a one przecież mogą się zdarzyć. Cóż, zawsze jest coś za coś.

Ahoj!
Odpowiedz
Życzymy dobrego i bezpiecznego wypoczynku i relaksu od wszystkich trosk i zagrożeń.

Ahoj!

Ela i Jarek

PS. Czekamy na więcej zdjęć
Odpowiedz
(14.06.2021, 07:31:12)Armands napisał(a): Życzymy dobrego i bezpiecznego wypoczynku i relaksu od wszystkich trosk i zagrożeń.

Ahoj!

Ela i Jarek

PS. Czekamy na więcej zdjęć

Dziękujemy pięknie!

           
Jezioro Powidzkie, 15 czerwca 2021.

Wypłynęliśmy, ale wiatr był zbyt słaby, aby osiągnąć zaplanowany cel, czyli Powidz. W dodatku wiał z południowego-zachodu, czyli prosto w ‘twarz’. Płynęliśmy więc bejdewindem (by the wind – kurs na wiatr) prawego i lewego halsu (prawy/lewy hals – wiatr wieje odpowiednio na prawą/lewą burtę). Wiatr słabł i dopłynęliśmy jedynie do zatoki „Morana”. To dla nas szczególne miejsce, ponieważ od niego w 1993 roku zaczęła się nasza przygoda z Jeziorem Powidzkim.

Ten najbardziej atrakcyjny teren nad Jeziorem Powidzkim należał wtedy do zakładów „Stokbet” z Wrześni i był miejscem wypoczynku pracowników. Ośrodek wypoczynkowy, typowy dla czasów PRL-u, stopniowo popadał w ruinę. „Stokbet”, mający problemy związane z okresem transformacji, nie inwestował w jego utrzymanie, a w końcu wydzierżawił teren i ośrodek osobie prywatnej.

Nowy właściciel dał ośrodkowi nazwę „Kormoran”. Nastawił się jednak na minimum inwestycji i maksimum zysku, w wyniku czego wynajęcie domku kempingowego, z uwagi na stan jego wyposażenia, należało do czynności z gatunku heroicznych. Robiliśmy to jednak przez kilka lat, zanim w 2002 roku kupiliśmy przyczepę N126, taką z Niewiadowa i do małego fiata. Do dzisiaj nie wiem, jak dało się w niej mieszkać w 2-3 osoby ze sprzętem do żeglowania i codziennej egzystencji. Było nieziemsko ciasno.

W tym 1993 roku poznaliśmy państwa Przybylskich z Wrześni, którzy wraz z synami prowadzili harcerski obóz żeglarski. To na ich Omedze nasz najstarszy syn odbył pierwszy rejs do Giewartowa.

Nasze dzieci zaprzyjaźniły się z Karolem i jego rodziną – też z Wrześni. Dość niezwykła była to rodzina. Przyjeżdżało ok. dwudziestu osób jakoś ze sobą spokrewnionych. Przywozili dwa worki ziemniaków, dużo warzyw i konserw i przez dwa tygodnie wiedli obozowe życie. Na komendę szli do wody, na posiłki i na mecze siatkówki. Wszystko robili razem i było to budujące.

Do egzotyki tamtego okresu należą wizyty Cyganów, którzy wśród tłumu plażowiczów parzyli i skubali kury (raczej nie kupili ich w markecie), gotowali rosół, a później na plaży biesiadowali. Ogólnie ciekawie było, a wypasione żaglówki dopiero zaczynały się pojawiać.

Kapitalizm nie pozwala jednak, by tak atrakcyjne miejsce służyło mniej zamożnym ludziom. Dzisiaj już im nie służy, przy nowej kei nie cumują wysłużone Omegi czy Maki, ale jachty wartością dorównujące samochodom z tej wyższej półki, a pobyt można wykupić w czterogwiazdkowym hotelu w ‘przystępnej’ cenie ok. 300 zł/osobę/noc. Tyle kosztuje nas tygodniowy pobyt na naszym polu namiotowym.

Gmino Ostrowite – nie sprzedawaj tego atrakcyjnego miejsca. To prawdopodobnie jedno z niewielu nad tym pięknym jeziorem, o przejrzystości wody sięgającej 4-5 metrów, w którym jeszcze czas się zatrzymał.

Ahoj!
Odpowiedz
           
Jezioro Powidzkie, 17 czerwca 2021.

Przedwczoraj żeglowaliśmy po raz drugi i ponownie nie udało się nam dopłynąć do Powidza. To wina coraz słabiej wiejącego wiatru.

Na fotce przedstawiającej Jezioro Powidzkie cyframi zaznaczyłem miejsca, które pojawią się w tym tekście.

Od nas (1) do Powidza (5) w linii prostej jest sześć kilometrów. Nasz drugi rejs zakończył się gdzieś między centrum konferencyjnym/hotelem „Moran” (3), a przesmykiem (4), czyli mniej więcej na czwartym kilometrze. Wobec słabego południowo-zachodniego wiatru pokonanie halsem tego dystansu zajęło nam dwie i pół godziny. Powrót tylko godzinę, ponieważ słabnący wiatr cały czas mieliśmy w ‘plecy’. Taki kurs w żeglarskiej nomenklaturze nazywa się fordewindem (for the wind) i pozwala płynąć „na motyla”. Motyl, to jedyna sytuacja, w której grot (żagiel główny podnoszony na maszcie) oraz fok (żagiel przedni podnoszony na sztagu), znajdują się po przeciwnych burtach (fotka w załączeniu).

Jak widać prędkości z nóg nie powalają, ale nie o nie przecież chodzi, tylko o ciszę. Jezioro Powidzkie i tereny wokół niego, to park krajobrazowy. Żyją tutaj różne gatunki ptaków i obowiązuje bezwzględny zakaz używania łodzi motorowych. Z nich korzystać może jedynie WOPR, Policja i Straż Pożarna. Nie ma ślizgaczy pędzących kilkadziesiąt km/h, nie ma skuterów wodnych i innego hałasującego sprzętu. Są żagle, wiatr, cisza i brak pośpiechu.

„Kornik” lubi silniejszy wiatr. Bez przesady silny, bo jego pokład znajduje się zaledwie 30 cm nad wodą, ale taki, przy którym na falach zaczynają pojawiać się grzywy. Jeśli 30-40% fal je ma, ze względów bezpieczeństwa trzeba kończyć żeglowanie.

Po wykupieniu terenu „Kormorana” pod centrum konferencyjne „Moran” musieliśmy zmienić miejsce corocznych wakacji. Przeprowadziliśmy się na kemping „Za Wiatrakiem” (2) i na nim zatrzymaliśmy się aż do 2014 roku. Względy zdrowotne zmusiły nas do rezygnacji z sezonów 2015 i 2016. W tym czasie kemping „Za Wiatrakiem” został sprzedany, teren podzielony na działki budowlane i zabudowany (fotka w załączeniu). Zniknęło kolejne miejsce wypoczynku, jak za dawnych lat.

Od 2017 biwakujemy na polu namiotowym w Salamonowie należącym do gminy Ostrowite. Czy można nie kochać włodarzy tej gminy? Żaden to dla nich biznes, a jednak nie zamierzają sprzedawać tego terenu.

Wczoraj już nie wiało i żeglowania nie było. Pojechaliśmy do miejscowości Ostrowite i gminnej bibliotece podarowaliśmy trzy tomy „Kresowej opowieści” - biblioteka nie miała jej w swoich zbiorach. Pani kierowniczka bardzo się zdziwiła i ucieszyła. Powiedziała, że z taką sytuacją spotyka się po raz pierwszy.

Mamy jeszcze jeden komplet „Michała”, „Julii” oraz  „Nadii”. Chyba otrzyma go wójt tej gminy w podziękowaniu za to, że naszą długą przygodę z żaglami możemy kończyć w warunkach takich, w jakich ją zaczynaliśmy.

Ahoj!
Odpowiedz
Faktycznie takie spokojne miejsca znikają z mapy turystów, czy żeglarzy, którzy preferują spokój i obcowanie raczej z naturą.
Kilkanaście lat temu na weekend jeździliśmy na plażę, nad utopionym żwirowiskiem ok. 30 km od Włocławka. Utopione, bo po zakończeniu eksploatacji woda z pobliskiego Zbiornika Włocławskiego wypełniła dziurę w ziemi, aż po krawędź wyrobiska. Woda
Plaże sąsiadowały z łąkami i pasącymi się na nich krowami.
Obok pola zbóż, kartofliska i sosnowe lasy. Z czasem wokół tego zbiornika czystej , ale zdradliwie głębokiej wody zaczęły pojawiać się pierwsze domki letniskowe. Przez pierwsze lata rozwijało się to tak wolno, że nie przeszkadzało weekendowym plażowiczom.
Później okoliczni chłopi zaczęli sprzedawać ziemię na działki i większych i mniejszych domków przybywało. Z czasem zaczęło się blokowanie dostępu do skromnych plaż.
Trzeba było zapomnieć o spokoju, bo zewsząd dobiegała głośna muzyka, krzyki biesiadujących letników i kłótnie o dostęp do wody.
No cóż, tak giną takie dzikie tereny, ale i miejsca, do których teraz tęskno.

Fajną masz załogę. Ukłony dla Was zadowolenie, uśmiech

Pozdrawiam
A.
Odpowiedz
No tak to już Jarku jest z tym kapitalizmem i własnością, chociaż prawa blokowania dostępu do wody nie ma nikt.  Wg przepisów ogrodzenie można stawiać najbliżej 1,5 m od wody, ale praktyka jest inna.

Już drugi dzień nie żeglujemy. Wieje zbyt słabo, chmur prawie nie ma, a słońce parzy niemiłosiernie (dzisiaj w słońcu zmierzyłem 45 stC). To i tak jedynie przedsmak tego, co nas czeka w najbliższych dniach. Upały ponad 30. stopniowe, same w sobie trudne do przeżycia, ściągną na weekend nad jezioro setki plażowiczów i puste teraz pole biwakowe zamieni się w miejsce, w którym trudno będzie znaleźć skrawek wolnej ziemi i chwilę nocnej ciszy. Przy braku wiatru oczywiście nie wypłyniemy i będziemy musieli to jakoś przeżyć.

A z 'załogą' na "Korniku" żeglujemy od 27. lat. Przez życie jeszcze dwadzieścia więcej. Nigdy mnie nie zawiodła zadowolenie, uśmiech

Dzisiaj słońce zaszło na pomarańczowo, co może oznaczać mocniejszy niż dotąd wiatr. Zwykle ta obserwacja się sprawdza. Zobaczymy, jak będzie tym razem.

Ahoj!
Odpowiedz
Kapitalizm czy nie kapitalizm, w każdym razie podniósł się ogólny poziom życia,
w zasadzie każdego stać na wakacje. Stąd brak miejsca na plażach Bałtyku, stąd kolejki na Giewont,
stąd tłok na beskidzkich szlakach.
Mało tego  - pełno nas na plażach greckich, na Kanarach, na Dominikanie, i w każdym niemal zakątku
naszej pięknej Ziemii.
To znaczy  - było nas pełno przed pandemią.
I będzie pełno, jak pandemia minie. Jeśli minie.

Czy to źle, że nas pełno?
Jasne, że nie.
Ale czasem żal, że w schronisku, do którego docieraliśmy po kilku godzinach wspinaczki, gdzie dostawaliśmy
wrzątek za darmo a do jedzenia kaszę z masłem za kilka złotych, gdzie można było przy kominku wysuszyć buty i pośpiewać z innymi turystami, teraz są tłumy, tłok, hałas, frytki, cola i piwo  - bo można wjechać gondolą.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości