Wesołe historie z naszego leczenia
#21
Przebywanie w sali wieloosobowej, aczkolwiek uciążliwe, ma swoje plusy  -  zawsze ktoś powie/opowie coś wesołego.
I tylko tek jęk pacjentek świeżo po operacji:
- Dziewczyny, błagam, przestańcie, zaraz mi ze śmiechu szwy na brzuchu puszczą...

Jedna z pań przebywała w szpitalu od kilku tygodni, i opowiedziała nam, jak wyglądał Sylwester na oddziale chirurgii.
Oddziały chirurgii są koedukacyjne, bo woreczki, tarczyce i żylaki wycina się tak samo , niezależnie od płci.
Kwitnie  tam życie towarzyskie.
Na Sylwestra zostało  niewiele  osób, ci starzy bywalcy, którzy musieli zostać w szpitalu.
Już wcześniej zabrali się za organizację imprezy.
Mieli ponoć i szampana, i szampanki, i ciacha, zaprosili uroczyście dyżurujące pielęgniarki i lekarza.
Personel medyczny zaproszenie z entuzjazmem przyjął.

W wieczór sylwestrowy poproszono wszystkich o udanie się do łóżek, bo ma być dodatkowy wieczorny obchód lekarski.
Wszyscy z ochotą wskoczyli w bety, niektórzy jeszcze zdążyli zobaczyć uśmiechniętych lekarzy, inni już nie.
Wszyscy obudzili się w noworoczny poranek.
Zrozumieli, że dosypano im coś do herbaty, i wszyscy spali jak niemowlęta.

Dyżurujący personel lekarski na pewno nie spał, w każdym razie medycy nie zdążyli posprzątać po swojej  imprezie...
Odpowiedz
#22
Jak pisałam, chirurgia jest koedukacyjna, a że niektórzy pacjenci przebywali na oddziale tygodniami, to relacje damsko-męskie kwitły.
Podczas mojego pobytu w szpitalu przyszła na oddział para młodych ludzi, niedawnych pacjentów,
by zaprosić lekarzy i pielęgniarki na swój ślub.

Pielęgniarki  trochę powspominały, jak to dziewczyna długo było leczona, by wreszcie można było jej zoperować tarczycę, a chłopak miał jakieś paskudne, trudne do wyleczenia czyraki w częściach dolno-tylnych. Leczono go z tego powodu w dwóch szpitalach, bezskutecznie, dopiero "nasz" pomógł.
Wspominano młodych  mile, bo ponoć byli bardzo sympatyczni.

- Ach, jaka romantyczna historia! - westchnęła pacjentka spod okna.
- I potem będą dzieciom opowiadać, jak to poznali się w szpitalu!
A ta spod drzwi podsumowała:
- A zaczną tak: Pewnego razu zrobił się tatusiowi wrzód na dupie...
Odpowiedz
#23
Szybko posty w tym wątku 'uciekają' i nie zdążyłem wyrazić swojego podziwu dla jedenastu pączków Joli, reszty menu nie licząc! Jolu - pełen szacun!!!
A propos diety. Ordynatorem mojego oddziału jest młody, może czterdziestoletni Pan Docent. Fachowiec znakomity, a podejście do pacjentów ma jeszcze lepsze. Na wieczornych wizytach, kiedy czasu jest dużo, można go pytać dowolnie długo, zawsze szczegółowo wszystko wyjaśnia i nigdy nie jest zniecierpliwiony.
Dwa dni temu zrobił nam wykład na temat diety wątrobowej i tzw.suplementów diety. Z jego słów wynikało, że pojęcie diety wątrobowej jest mitem. To przy chorej wątrobie możn jeść, co nie szkodzi, a to jest zawsze indywidualna sprawa. Nie zostawił też suchej nitki na Essentiale Forte, leku znanym już pół wieku temu, a który nieodmiennie od lat polecała, ze skutkiem, pani doktor z mojej poradni chorób wątroby. Pan Docent zna wyniki badań skuteczności leku w dziedzinie regeneracji komórek wątroby i jest ona żadna! Na szczurach to działa,  a ludziom co najwyżej nie szkodzi.
Podbudowany tymi opiniami postanowiłem poeksperymentować z dietą i nie kupować już nigdy Essentiale Forte.
Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
#24
(21.03.2016, 22:04:06)Edward napisał(a): nie zdążyłem wyrazić swojego podziwu dla jedenastu pączków Joli, reszty menu nie licząc! Jolu - pełen szacun!!!
Edku, bez przesady! To był cały wieczór i kawał nocy - urodziny męża, goście, przecież w ciągu tylu godzin trzeba było coś jeść.
Owe trzy piwa i góra pączków robią wrażenie tylko wtedy, gdy się je wypowie jednym tchem, co sugeruje że się to wszystko zjadło naraz, a nie między 12:00 a 24:00. No i gdy się widzi pacjentkę bardzo szczupłą.

Jeszcze jedno  - chodziło o moje pączki, przeze mnie upieczone. "Cudzych" zjadam najwyżej dwa, albo wcale, nawet w tłusty czwartek.
Nie chwaląc się  - warto przeszczepić sobie wątrobę, by tych moich specjałów pokosztować. mruganie, puszczanie oczka
Niech to będzie dla ciebie dodatkowy doping. mruganie, puszczanie oczka

PS. Oczywiście, sekret smaku moich pączków tkwi w super przepisie ( z kuchni starolopolskiej ), a nie w moich talentach.
Odpowiedz
#25

(22.03.2016, 06:42:30)Dunolka napisał(a): [quote pid='701' dateline='1458598839']
Nie chwaląc się  - warto przeszczepić sobie wątrobę, by tych moich specjałów pokosztować. mruganie, puszczanie oczka
Niech to będzie dla ciebie dodatkowy doping. mruganie, puszczanie oczka

Niestety, Jolu, chyba nie będzie mi to dane! Przez pieprzonego ... samuraja i holter EKG! A było to tak:
Po badaniu wysiłkowym układu krążenia i oddechowego w jednym, które po 20 km treningu w trzy poprzedzające dni zaliczyłem ze 117% wydolnością, założono mi na 24h wspomniany holter EKG. W nocy miałem koszmarny sen. Spotkałem dwóch uzbrojonych i poszukiwanych przez policję całego świata terrorystów. Oni mieli kałachy, ale ja też. Wywiązała się walka, w której trafiłem jednego z nich, ale oni, jako zawodowcy, trafili mnie obaj! Jako śmiertelnie postrzelony zacząlem osuwać się na ziemię, ale musiałem uciekać, bo pędziła na mnie jakaś konnica. Gdybym uciekając nie zgubił kałacha, to iNaczej potoczyłyby się dalsze zdarzenia - na koniach pędzili bowiem samuraje. Jeden z nich uwziął się na mnie. Najpierw wystrzelał cały kołczan strzał, ale nie trafił! PoTem dobył miecza i z dzikością w oczach rzucił się na mnie. Nie miałem wyboru i podjąłem walkę! A ponieważ nie miałem też konia ani miecza, to samurajowi mogłem przeciwstawić jedynie krzyk!

Krzyk nie tyle przestraszył samuraja ile lekarza dyżurnego. Wpadł do sali z pytaniem, co się tutaj dzieje i czy ktoś potrzebuje pomocy. - Chyba tak - odpowiedział 110 kilogramowy sąsiad katujący nas w nocy głośnym chrapaniem, a w dzień głośNym odtwarzaniem muzyki, bo jest nieco guchy, a nie ma słuchawek. - Chyba tak - powtórzył - bo już się nie rusza. Sąsiad chyba myślał, że w efektowny sposób, z krzykiem na ustach, oddałem ostatnie tchnienie! Rzeczywiście leżałem cichutko, bo uświadomiłem sobie tragizm mojego poożenia. Nie otwierajac oczu przeprosiłem i powiedziałem, że wszystko jest w porządkui że to był tylko koszmarny sen.
[/quote]

Do rana już nie usnąłem. Bałem się, że pieprzony samuraj czeka gdzieś ukryty w szarych komórkach gotowy w każdej chwili zaatakować. Nie wiem, jak na tę sytuacjęę zareagowałOO moje serducho, ale holter na pewno wszystko zarejestrowałł! Zatoki i samuraj - moi prześladowcy z Banacha.
Z samurajskim pozdrowieniem
Edward
PS
Chociaż ju 7.05 to wszyscy jeszcze śpiąą. Ciekawe, dlaczego?
Odpowiedz
#26
Przepraszam za śmieci w poprzednim wpisie. To skutek ciągle poniewierającego mną tableta i tylko 30 dozwolonych minut na edycyjne poprawki.
Edward
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości