Wesołe historie z naszego leczenia
#1
Postanowiłem założyć taki wątek, bo przecież każdy z nas miał jakieś historie, epizody związane z leczeniem, które wywołały śmiech czy to przez personel medyczny, czy samych pacjentów.

Zacznę od siebie.
Podczas radioterapii leżąc obnażony, choć w skarpetkach oraz koszulce obserwowałem jak wokół mnie obraca się urządzenie. Wielka głowica nade mną najpierw ustawiała się prostopadle do mojego ciała, później obrót w prawo o zadany przez komputer kąt, następnie z powrotem w lewo i tak dalej. Po ustawieniu w odpowiednim miejscu w przestrzeni maszyna wydawała kilku bądź kilkunastu sekundowy dźwięk. 
I tak codziennie. 
Umiałem po kilku dniach przewidzieć, kiedy zakończy się naświetlanie i mogę zeskoczyć z twardego łóżka.   
Chyba w każdy czwartek coś się zmieniało.. 
Maszyna na dłużej zawisła nad moim wackiem i po dłuższej chwili kontynuowała zadany i znany mi cykl.
Początkowo nie zwróciłem na to uwagi, jednak któregoś dnia zaniepokojony zapytałem operatorkę o co chodzi. 
Czy przypadkiem coś się nie zepsuło?
Usłyszałem odpowiedź, że raz w tygodniu wykonywane są zdjęcia i stąd niewielka zmiana cyklu. 
Zareagowałem o razu.
- To trzeba mówić takie rzeczy wcześniej, zrobiłbym sobie "trwałą" lub kolor.
Pielęgniarka w śmiech. Obiecała, że na przyszłość będzie mnie informować.
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT; 
RT II-IV.2013; 
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)  
kontynuacja leczenia - dyskusja
Odpowiedz
#2
Fajny pomysł.

Mój mąż często dzieli się wrażeniami z pierwszego dnia pobytu w szpitalu, przed prostatektomią.
Jego współlokatorem był starszy pan, częsty gość na oddziale urologii, gdyż co kilka miesięcy zgłaszał się na jakiś drobny zabieg.

Mąż i jeszcze inny kandydat do prostatektomii mieli mieć zrobiony rentgen płuc. Ponieważ szpitalny aparat z jakiegoś powodu był nieczynny,  przewieziono ich taksówką do innego szpitala. Po badaniu okazało się, że pielęgniarzowi minęły godziny pracy  - i pojechał do domu.
Ale obu pacjentom jakoś udało  się  wrócić do macierzystego szpitala...

Wieczorem okazało się że przepisową lewatywę i golenie , zamiast mężowi, zaaplikowano owemu współlokatorowi.
Zdziwiony mąż  spytał go, dlaczego nie protestował, przecież jako  człowiek wykształcony i obyty, wiedział, że do jego zabiegu było to niepotrzebne.-
- Oczywiście, że wiedziałem, że to pomyłka, ale te  młode siostrzyczki były takie milutkie...
Odpowiedz
#3
Pomysł bardzo fajny, brawo Krzysztofie!

To było w dniu przyjęcia do szpitala i w przeddzień prostatektomii. Oczywiście byłem na czczo, by wyników badań nie zafałszować i nie miałem ze sobą suchego prowiantu licząc na to, że obiad i kolację otrzymam. Jednak po pobraniu krwi powiedziano mi, że obiadowa zupa (jako nowo przyjętemu II danie mi się nie należało) będzie moim ostatnim posiłkiem. Przyjąłem to do wiadomości i chociaż burczało mi w brzuchu jak cholera, to postanowiłem wytrwać.
Sytuacja zmieniła się po wieczornej wizycie lekarza, który powiedział, żebym po 22-giej niczego już nie jadł. Upewniłem się, że do tej godziny jeść jeszcze mogę, ale niewiele zmieniło to moją sytuację. Zostały wprawdzie dwie godziny, jednak sklepik szpitalny był już zamknięty, pań z kuchni też już nie było, a ja nie miałem niczego, co można było skonsumować. Wtedy przypomniałem sobie o bombonierce, którą dała mi żona 'na wszelki wypadek'. Miały ją otrzymać pielęgniarki, ale w zaistniałej sytuacji podjąłem decyzję, że muszę napocząć to jedyne źródło kalorii. Sprawa skomplikowała się, kiedy po otwarciu okazało się, że czekoladki są nafaszerowane znaczną ilością mocnego alkoholu. Bałem się, że jako chroniczny abstynent ze słabą głową, po zjedzeniu kilku przejdę w stan wskazujący na spożycie i zostanę dyscyplinarnie wypisany ze szpitala.
Dwóch moich współpacjentów podejrzanie obserwowało, jak widelcem dziurawiłem każdą z czekoladek, do kubka wylewałem jej zawartość i spożywałem już wypatroszoną. Bombonierka była średniej wielkości, ale do 22-giej została skonsumowana w 2/3.
Odpowiedz
#4
Ponieważ na forum namnożyło się literatów, przytoczę historię, która przydarzyła się naszemu  mistrzowi science fiction, czyli Lemowi.

Pod koniec życia Lem operowany był w klinice w Wiedniu, przez jakąś sławę kardiochirurgii.
Operacja zakończyła się sukcesem, w dowód wdzięczności Mistrz obdarował Profesora jedną ze swych najbardziej znanych powieści, oczywiście w niemieckim tłumaczeniu, z piękną dedykacją.

Profesor dar przyjął z uśmiechem, ale od razu zastrzegł, że on nie jest w stanie tego przeczytać," bo już wzrok, panie, nie ten, nawet w okularach". Big Grin

Zatem  - Edku, i inni   -  jakby kto miał ochotę obdarować chirurga  swą powieścią, to radzę zrobić to  przed operacja, nie po. mruganie, puszczanie oczka 

PS. Opisał to we wspomnieniowej książce syn Lema.
Odpowiedz
#5
Myślę, że nie namnożyło się, ale namnoży się. 
W końcu forum to tekst pisany i "literaci" mile widziani.
Nie samym chlebem człowiek żyje.
Dunolka - a tak z drugiej strony zastanawiałem się co pomyślał mąż, jak współlokatora ogolili.
Czy mu zazdrościł? Czy z niecierpliwością czekał na "milutkie młode siostrzyczki" ...? zadowolenie, uśmiech
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT; 
RT II-IV.2013; 
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)  
kontynuacja leczenia - dyskusja
Odpowiedz
#6
(19.02.2016, 23:55:15)cris napisał(a): Dunolka - a tak z drugiej strony zastanawiałem się co pomyślał mąż, jak współlokatora ogolili.
Czy mu zazdrościł? Czy z niecierpliwością czekał na "milutkie młode siostrzyczki" ...? zadowolenie, uśmiech

Jasne, że od razu zadałam mu to pytanie! mruganie, puszczanie oczka
Ale mój małż jest mistrzem dyplomacji, i  zeznał, że po 18:00 ekipa pielęgniarska zmieniła się na bardziej doświadczoną....
Odpowiedz
#7
Przed snem jeszcze przypomniałem sobie taką historię - zasłyszaną w poczekalni.
Opowiadał Pan w "podeszłym" wieku, który otrzymał plastikowy pojemnik na badanie moczu.
Postaram się zacytować jego opowieść, delikatnie koloryzując.

Teraz to jest super  XI wiek. Pojemniki lekkie z delikatną zatyczką. 
Pamiętam, jak dawniej "sikało" się do słoika.
Otrzymałem taki słoik i poszedłem do toalety, aby oddać mocz do badania.
W toalecie, która była obok salki z pacjentami stanąłem i .... wydawałem okropne jęki. 
- uuuu, ohhhh, ymn ....
Po kilku minutach wyszedłem spocony. Wszyscy patrzyli na mnie co się dzieje. 
Odpowiedziałem.
- Za cholerę nie można odkręcić tego słoika.
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT; 
RT II-IV.2013; 
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)  
kontynuacja leczenia - dyskusja
Odpowiedz
#8
Był rok 1970. Z wirusem typu C, wtedy jeszcze nie znanym, walczyłem już od ponad roku i kolejny raz leżałem w klinice. Sala była duża, ośmioosobowa, a ja i jeszcze inny student byliśmy najmłodszymi pacjentami. Po rutynowej wizycie przyszła do nas pani docent z grupą studentek i zatrzymała się przed łóźkiem mojego rówieśnika. Poprosiła go o zdjęcie góry piżamy a dół sama zsunęła do granicy protestu krucjat różańcowych. Flamastrem wyrysowała wszystkie narzdy wewnętrzne, a dziewczyny miały je własnoręcznie wyczuć. Początkowo zazdrościlimy facetowi, ale tylko początkowo. ZmIeniliśmy zdanie, kiedy jego zsunięte spodnie zaczęły się podnosić. Pani docent zachowała kamienną twarz i nie przerwała lekcji. Student i dziewczyny zgodnie poczerwienieli, a my z najwyższym trudem powstrzymywaliśmy się od śmiechu ciesząc się, że nie na nas tym razem padło. 
A dzisia?j Łezka w oku się kręci na wspomnienie tamtej sytuacji i wielu z nas, a przynajmniej ja, chciałoby jednak być na miejscu tak traumatycznie doświadczonego wtedy studenta.
Odpowiedz
#9
Kochani. 
Założyłem ten wątek, jednocześnie prosząc o udział w ankiecie. 
Widzę, że nie cieszy się ona zainteresowaniem. 
Myślę sobie, że nie trafiłem w Wasze "gusta". 
Zastanawiam się, czy nie zamknąć tego wątku i "wymyślić" coś innego.
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT; 
RT II-IV.2013; 
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)  
kontynuacja leczenia - dyskusja
Odpowiedz
#10
Dwa tygodnie spotykam znajomego z żoną, razem kiedyś z nim pracowałem.
Miły młody chłopak zajmował się planowaniem przestrzennym i zagospodarowaniem.

Ponieważ od kilku lat byłem osobą publiczną w swoim podwarszawskim miasteczku
i swojej choroby nie ukrywałem. Także wiele osób wie o mojej chorobie i że rokowania były złe.

Młody człowiek zapytał mnie o zdrowie, krótko opowiedziałem mu swoim leczeniu.
On kontynuuje rozmowę, ale my wiemy, bo mówi się o tym na mieście,
że leczy się pan niestandardowo. Wie pan my mamy psa /tu padła rasa pieska, której nie zapamiętałem/
z którym jesteśmy bardzo zżyci, a ostatnio dowiedzieliśmy się, że ma raka.
Byliśmy u wielu weterynarzy i powiedzieli, że nie ma dla niego ratunku.
Może pan by coś doradził, jak można naszemu pieskowi pomóc.
 
Pytanie mnie trochę zaskoczyło i w duchu rozśmieszyło.
Zachowałem poważną twarz i powiedziałem: ale na pieskach to bardziej zna się moja żona.
moja historia
Ur.
09.1958r.
05.2011 PSA 50,4ng/ml HT. 11.2011 RP.  01.2012 RT. 06.2012 wideotorakoskopia-przerzuty do płuc.
07.2012-10.2015 HT/ zmiana hormonów/, 3 razy przerwana HT.  Hormonoodporność/odporność na kastrację/   
10.2015 Badania kliniczne PRESIDE, Enzalutamid
01.2016 PSA 0,36  
Odpowiedz
#11
Faktycznie takie sytuacje mogą powodować lekki uśmiech, ale zauważmy jak właściciel pieska podchodzi do tematu?
Boi się o swego pupila. Podejrzenie nieuleczalnej choroby u swego zapewne "wiernego przyjaciela" nie daje mu spokoju i szuka rozwiązań, jak mu pomóc. Zagląda nawet w dość intymną sferę ludzkich odczuć ( choroba Bogdana) nie bacząc na nic. Po prostu chce pomóc swemu pupilowi.
Tak, tak Panowie pieski z takimi dolegliwościami, to są "nasi kumple po fachu" - chorobie. Chorobie która im przysparza ogrom cierpień i bólu i nikomu nie mogą się o tym fakcie zwierzyć smutny cierpiąc  ogromnie.

Cytat:Oglądając telewizję widzimy często reklamy środków na problemy z męskością lub kampanie społeczne zachęcające mężczyzn do wizyt u lekarzy urologów, w celu kontroli stanu zdrowia układu moczopłciowego. A czy zastanawialiśmy się nad tym, czy nasze psy mogą mieć podobne problemy? Odpowiedź jest prosta – tak, mogą.
 
http://www.e-lecznica.pl/artykul/prostat...aszego-psa

Zobaczcie jaki zbieg okoliczności w opowiadaniu Bogdana?
Nikt nigdy dotąd nie poruszył ani nie dyskutował na tematy;
 PSA nie tylko u nas, ale i u psa.

Pozdrawiam.
   Kris.
Odpowiedz
#12
No,  zwykłym ludziom PSA  się raczej z pieskiem kojarzy, niż z chorobami prostaty.
Zresztą, co tam czepiać się zwykłych ludzi!  Konia z rzędem temu z was, który przed laty w ogóle wiedział, że ma prostatę.
( Nanna, wiem, że trochę szastam tymi końmi, ale nie ja jedna mruganie, puszczanie oczka ).

Niemniej czasem poziom ludzkiej ignorancji powala.
Moja zaprzyjaźniona  dawna sąsiadka, osoba ze starym dobrym wyższym technicznym wykształceniem, w dodatku należąca do tzw, wyższych sfer, zadzwoniła dowiedzieć się o wyniki operacji męża.
Teoretycznie wiedziała, co ma być zoperowane, bo rozmawiałyśmy o tym wcześniej, to znaczy, mnie się wydawało, że ona wie.
Po wysłuchaniu relacji, pyta z troską:
- I co, wszystko mu wycięli? Członka też?!
Odpowiedz
#13
Smile 
To ja daję konia z dwoma rzędami, że o pozostawieniu w spokoju członka jednak nie rozmawiałyście! W tej sytuacji pani mogła mieć wątpliwości słysząc, że wycięli wszystko!
Odpowiedz
#14
(06.03.2016, 19:55:06)Edward napisał(a): To ja daję konia z dwoma rzędami, że o pozostawieniu w spokoju członka jednak nie rozmawiałyście! W tej sytuacji pani mogła mieć wątpliwości słysząc, że wycięli wszystko!

Edku, nie chodziło  bynajmniej o wieloznaczność określenia "wycięli wszystko".
A o czym rozmawiają zaprzyjaźnione dojrzałe mężatki, niech pozostanie ich tajemnicą. mruganie, puszczanie oczka
Odpowiedz
#15
(06.03.2016, 22:38:40)Dunolka napisał(a):
(06.03.2016, 19:55:06)Edward napisał(a): To ja daję konia z dwoma rzędami, że o pozostawieniu w spokoju członka jednak nie rozmawiałyście! W tej sytuacji pani mogła mieć wątpliwości słysząc, że wycięli wszystko!

Edku, nie chodziło  bynajmniej o wieloznaczność określenia "wycięli wszystko".
A o czym rozmawiają zaprzyjaźnione dojrzałe mężatki, niech pozostanie ich tajemnicą. mruganie, puszczanie oczka

No to ja nie rozumiem, o co chodziło, jeśli nie o wieloznaczność, bo nawet myśli takiej nie dopuszczam, że w intonacji głosu Twojej sąsiadki dominowała nadzieja!
E, jaka to tajemnica - wiadomo, że o zdrowiu i wnukach!
Odpowiedz
#16
(07.03.2016, 05:57:56)Edward napisał(a): No to ja nie rozumiem, o co chodziło, jeśli nie o wieloznaczność,

O ignorancję, Edku, o ignorancję!
Niejeden zaraczony wyklucza prostatektomię, z obawy, że go wykastrują!
Autentyczne!


Cytat: A o czym rozmawiają zaprzyjaźnione dojrzałe mężatki, niech pozostanie ich tajemnicą. [Obrazek: wink.png]

 E, jaka to tajemnica - wiadomo, że o zdrowiu i wnukach!

O kulinariach waść zapomniałeś! zadowolenie, uśmiech

No to ja jeszcze o badaniach prostaty.

Wiadomo, że większość z nas po diagnozie  gorąco namawia znajomych mężczyzn do badań PSA.
Zbadał się i mój (ulubiony) szwagier.
Coś tam wyszło nie tak, przebadano go urologicznie , i wyszło, że ma tylko jedną nerkę. Taki się urodził.
Jego reakcja?
Pierwsza:
- Szlag by trafił! Gdybym o tym wcześniej wiedział, to bym nie musiał do wojska iść!
I zaraz druga:
- Szlag by trafił! Gdybym o tym dalej  nie wiedział, to bym mógł normalnie żyć.
A tak, to się nawet napić nie mogę!

(bo jedyną nerkę trzeba szanować).
Big Grin
Odpowiedz
#17
Cytat:O kulinariach waść zapomniałeś! [Obrazek: smile.png]

A jakie to "naria" ma kula? mruganie, puszczanie oczka
I jak one wyglądają?
Aha, to takie tajemnice kryjecie przed nami " Dojrzałe Mężatki" ?
Pozdrawiam.
  Kris.
P.S. Powoli zaczynam się "prostować", jak na razie to fizycznie. Nad psychiką także pracuję mruganie, puszczanie oczka
Odpowiedz
#18
Nie katujcie mnie Kuli Nariami. Cokolwiek by się pod nimi kryło, to na pewno będzie smaczniejsze od każdej potrawy, którą od roku spożywam!
Odpowiedz
#19
Oj, Edward, głodnemu to tylko chleb na myśli. Big Grin

Kris, nie wszyscy mają naria w zaniku, nie przesadzajmy. mruganie, puszczanie oczka 

Kłótnia wiekowych Wańkowiczów:
On: Pamiętaj, że jestem mężczyzną!   (Chciał o czymś sam zadecydować).
Ona: Słabo, ale pamiętam! mruganie, puszczanie oczka
Odpowiedz
#20
Relacje Edka z warszawskiej kliniki obudziły i moje szpitalne wspomnienia.
Mnie też kiedyś zdarzyło się być wiezioną na tzw. ostry dyżur, prosto na stół operacyjny.
Ale przedtem jednak był wywiad lekarski.
- No więc co pani zjadła, że nastąpiła taka ostra reakcja?
- No więc... panie doktorze... zjadłam 11 pączków...
- Co?! Ile?!
- No mówię, 11 pączków, sama je smażyłem... mąż miał urodziny...
- Aha. To wszystko?
- Nie. Jeszcze 4 porcje bigosu...
- Oczywiście, sama pani go gotowała?
- Jasne, przecież mówię, że mąż miał urodziny!
- Aha. I to wszystko?
- Nie. Jeszcze wypiłam 3 piwa..., i...
W tym momencie lekarz dyżurny przekazywał mnie koledze, i zaczynało się od nowa.
- No więc co pani zjadła, że nastąpiła taka ostra reakcja?
.....
Jak się nietrudno domyślić, potem musiałam prostować, i powtarzać, że nieprawdą jest, jakobym zjadła 25 pączków i wypiła skrzynkę piwa. Bigosu nie licząc.
Pączków było tylko 11. Przy dwunastym już było pogotowie.

Następnego dnia budzę się  na szpitalnej sali z kroplówką, pielęgniarka zwilża mi usta jakimś patyczkiem,
co chwila uderza w policzek, pewnie by się upewnić, że żyję.
Żyję, jasne, że żyję, słyszę nawet syreny, jedną , drugą trzecią,,,
Włącza się logiczne myślenie:
-  Siostro, znów macie ostry dyżur? Karetki znów zjeżdżają? Przecież wczoraj był u was ostry dyżur.
- A nie, nie  -  spokojnie, droga pani. Nie karetki, tylko straż pożarna. To tylko szpital się pali....

(Faktycznie, palił się jakiś pawilon przyszpitalny).
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości