Zbrodnia w pensjonacie - powieść w odcinkach
#41
(27.02.2016, 19:44:05)cris napisał(a): Cieszę się, że w swojej powieści mnie uniewinniłeś. zadowolenie, uśmiech

No, no, jeszcze nic nie wiadomo. To tylko taka zmyłka może być.
Odpowiedz
#42
Nadzieja jest jak cukier w kawie: nawet jeśli jej niewiele, wszystko osłodzi.( powiedzenie łotewskie)

Edwardzie, życzymy Tobie siły i mocy ducha !Miej nadzieję większą niż wszystkie trudności świata.
Serdecznie pozdrawiamy, pozdrowienia  również dla Wandy zadowolenie, uśmiech . Trzymamy kciuki za pomyślne decyzje.
dago z mężem
Odpowiedz
#43
Kochani!
Za słowa otuchy i życzenia, będące dla nas tak potrzebnym wsparciem, bardzo serdecznie Wam dziękujemy. Będzie, jak będzie, ale pojawiła się nadzieja, której jeszcze trzy tygodnie temu było tak niewiele. Za dwie godziny, albo trzy, znowu ruszamy do Warszawy, ale jeszcze jeden odcinek 'powieści' zdążę Wam wysłać.
Pozdrawiamy serdecznie
Wanda i Edward

Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (23)

   Doktor Majcher-junior, po jedenastogodzinnej operacji, udał się na zasłużony odpoczynek, a do wybudzenia inspektora Kruzo zabrał się anestezjolog.
– Ju- ju- już po o- o- operacji? – zapytał pacjent natychmiast po wyciągnięciu z jego gardła rurek, wężyków i sond.
 
   To, że Kruzo obudził się od razu, wprowadziło anestezjologa w osłupienie. Jego wieloletnie doświadczenie zostało poddane poważnej weryfikacji, ponieważ zawsze wybudzanie pacjentów trwało godzinę, a nawet dłużej.
- Tak, już po operacji – powtórzył bezwiednie i upił kilka łyków napoju energetyzującego nowej generacji, tego samego, który popijał doktor Majcher-junior.
 
   Następnego dnia do obolałego inspektora Kruzo przyszła pani Zuzanna. Ta wyjątkowej urody kobieta była rehabilitantką i miała postawić pacjenta na nogi. Kruzo był zdyscyplinowanym człowiekiem i rehabilitacja postępowała nad wyraz szybko. Trzeciego dnia pani Zuzanna poprosiła inspektora do swojego pokoju na rozmowę bez świadków.
– Wie pan – zaczęła, - ja po raz pierwszy spotykam się z przypadkiem, kiedy skutkiem ubocznym prostatektomii jest jąkanie. Bo przed operacją pan się nie jąkał, prawda?
- Pra- pra- prawda – przytaknął inspektor Kruzo.
- Brak erekcji i nietrzymanie moczu, to rozumiem – słowa pani Zuzanny brzmiały jak wyrok – ale jąkanie?
 
   By wyjaśnić sprawę jąkania ordynator przeprowadził wewnętrzne dochodzenie z udziałem anestezjologa i doktora Majchera-juniora. Nie rozstrzygnęło ono jednak, jaki czynnik był powodem tej niespodziewanej i przykrej dolegliwości inspektora Kruzo.
 
   Anestezjolog twierdził, że winny jest doktor Majcher-junior, który na długiej drodze od gardła inspektora Kruzo do miednicy małej musiał uszkodzić jakiś narząd odpowiedzialny za płynną mowę.
 
   Doktor Majcher-junior zwalał winę na anestezjologa i psychiczny wstrząs, jakiego doznał Kruzo wskutek jego pomyłki. Bo anestezjolog rzeczywiście się pomylił, a było to tak.
 
   Szpital był zadłużony i oszczędzał na czym tylko się dało. Żaden lek, nawet przeterminowany, nie był wyrzucany, ale w odpowiednio zwiększonej dawce aplikowany pacjentom. Podobnie wyglądała sprawa ze środkami do pełnej narkozy. Ordynator nakazał wykorzystanie wszystkich ich zapasów i wymyślił prosty wzór na ilość wstrzykiwanej substancji usypiającej. Podstawą była masa ciała pacjenta, do której dostosowywano wysokość dawki. Jeśli środek nie był przeterminowany lub nawet był, ale tylko o jeden rok, to dawki nie zwiększano. Jeśli natomiast środek był znacznie przeterminowany, to podstawową dawkę mnożono przez liczbę lat po dacie ważności.  Inspektorowi Kruzo trafił się środek, którego data ważności minęła pięć lat temu. Zgodnie ze wzorem ordynatora podstawową dawkę należało przemnożyć przez pięć, ale anestezjolog o tym zapomniał. Inspektor Kruzo obudził się w trzeciej godzinie jedenastogodzinnej operacji. Był jednak totalnie unieruchomiony, zaintubowany i zacewnikowany i w żaden sposób nie mógł zasygnalizować, że rżną go na żywca. Mrugał co prawda rozpaczliwie oczyma, ale na ten narząd przy tej operacji nikt nie zwracał uwagi.
 
   cdn
Odpowiedz
#44
Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (24)
 
- Taaak – inspektor Kruzo ponownie przeciągnął samogłoskę i strzepnął niewidoczny pyłek z trzymanej w lewej ręce listy. – Wstę- wstę- wstępny etap dochodzenia mamy za- za- zakończony – powiedział z namysłem, lustrując męską i żeńską grupę gości pensjonatu. – Pań- pań- państwo pozwolą, że po- po- poinformuję o jego wy- wy- wynikach.
 
Wprawdzie za sprawą dociekliwości pana Józefa było wiadomo, kto jest na liście, ale wszyscy zamienili się w słuch mając nadzieję, że może jednak pojawi się jakiś nowy element. No i się pojawił!
 
Nim inspektor Kruzo zdążył otworzyć usta, do wytężonego słuchu gości pensjonatu dotarł jakiś dziwny dźwięk. Nie było wiadomo jaki ma charakter ani skąd pochodzi, ale ewidentnie był.
 
- Cicho! – pan Jędrek zmarszczył czoło i uniósł prawą dłoń. -Słyszę muzykę!
- A ja jęczenie! – na twarzy pani Beaty odmalowało się przerażenie. – Jakby, ktoś kogoś … - przerwała, bojąc się słów, które chciała powiedzieć.
- Jakby, ktoś kogoś torturował – dokończył za nią pan Jarek. – Biegnijmy szybko! – błyskawicznie podjął decyzję. – Może nie jest jeszcze za późno!
 
Wszyscy byli zgodni, że należy natychmiast pospieszyć z pomocą, ale nikt nie wiedział dokąd należy się udać.
 
   cdn
Odpowiedz
#45
Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (25)
 
Najbardziej kompetentną osobą do znalezienia źródła dźwięku był, z oczywistych powodów, recepcjonista pensjonatu i na niego zwróciły się oczy wszystkich zebranych, inspektora Kruzo nie wyłączając.
 
Recepcjonista najpierw kiwnął głową na znak, że jest świadomy wyzwania, jakie przed nim stoi i zaufania, jakim został obdarowany, a następnie przyłożył dłonie do uszu, zwiększając ich percepcyjną powierzchnię. Trwał w tej pozycji przez chwilę, a później zaczął się powoli obracać. Był przy tym podobny do wojskowego radaru namierzającego wrogi obiekt.
- Tam – nie odrywając dłoni od uszu ruchem głowy wskazał schody prowadzące do podziemi. Goście pensjonatu oraz inspektor Kruzo ruszyli za nim. Im schodzili niżej, tym dźwięk był coraz bardziej wyraźny, a jęki coraz bardziej mroziły krew w ich żyłach. Po pokonaniu kilku zakrętów recepcjonista zatrzymał się, ciągle z dłońmi przy uszach, przed drzwiami z napisem ‘Pomieszczenie gospodarcze’.
- To tutaj! – oświadczył przejęty.
 
   cdn
Odpowiedz
#46
Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (26)
 
Goście pensjonatu, inspektora Kruzo nie wyłączając, otoczyli ciasnym wianuszkiem stojącego przy drzwiach recepcjonistę i ponownie zamienili się w słuch.

- Jakaś kobieta mówi coś o margarynie – pani Beata przekazywała szeptem zasłyszane wypowiedzi. – A teraz o proszku do prania, ale nie dosłyszałam, jakiej firmy. Ciii! – przyłożyła palec do ust. – Tam są dwie kobiety.
- Dwie? – zainteresował się milczący dotąd inspektor Kruzo. – A co mówi ta dru- dru- druga?
- Powiedziała ‘trzy’ – pani Beata rozłożyła dłonie i uniosła ramiona w geście niewiedzy, dlaczego ‘trzy’, a nie na przykład ‘cztery’.
- Jest też mężczyzna – dodała po chwili. – Powiedział ‘pięć’!
- Pięć? Dla- dla- dlaczego pięć? – ponownie zapytał inspektor Kruzo, a pani Beata ponownie uniosła ramiona.
 
Kilka minut trwała ta dziwna rozmowa trzech osób za drzwiami pomieszczenia gospodarczego – dwóch kobiet i jednego mężczyzny. Dziwna, bo jej sensu nie potrafił odgadnąć nikt ze zgromadzonych, inspektora Kruzo nie wyłączając.
 
Nagle jedna z pań zamilkła, a zza drzwi dobiegł zgromadzonych ten sam dźwięk, który sprowadził ich do piwnicy pensjonatu. I stała się rzecz dziwna. Z każdą chwilą trwania tego dźwięku panowie czuli się coraz bardziej nieswojo, za to na twarzach pań pojawiać się zaczęły uśmiechy, które mogły znaczyć wszystko. Inspektor Kruzo swoim bystrym policyjnym wzrokiem zauważył też, że wszystkie, bez wyjątku, panie zaczęły bardzo dziwnie przyglądać się panom. I jeszcze zauważył, że niekoniecznie tym, z którymi przyjechały do pensjonatu.
 
- Skąd ja znam ten dźwięk? – zastanawiał się inspektor Kruzo.
 
   cdn
Odpowiedz
#47
Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (27)
 
https://vimeo.com/23390420

   cdn
Odpowiedz
#48
Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (28)
 
- Pro- pro- proszę się odsunąć! – inspektor Kruzo rozłożył ramiona jak świebodziński Chrystus i powoli odsuwał gości pensjonatu, recepcjonisty nie wyłączając, od drzwi pomieszczenia gospodarczego.
- Te drzwi mu- mu- muszę wyważyć! – oświadczył stanowczo. – Tam dzieją się dzi- dzi- dziwne rzeczy.
 
Korytarz, w którym inspektor Kruzo mógł wziąć rozbieg, miał dziesięć metrów długości i załamywał się pod kątem prostym. Za załamaniem liczył kolejne dziesięć metrów i obie jego części inspektor zamierzał wykorzystać.
 
- Bo zakładając, że inspektor Kruzo będzie się poruszał ruchem jednostajnie przyspieszonym – wyjaśniał pan Leszek zdziwionym gościom pensjonatu, recepcjonisty nie wyłączając, - to po przebiegnięciu dwudziestu metrów będzie miał większą prędkość niż gdyby przebiegł tylko dziesięć.
- Ale jest zakręt! – słusznie zauważyła pani Ania. – On spowolni prędkość inspektora Kruzo.
- Masz rację – przyznał pan Leszek, - ale i tak na ostatniej prostej inspektor będzie przyspieszał od pewnej prędkości początkowej, a nie od zerowej.
 
Teoria pana Leszka sprawdziła się w stu procentach. Wprawdzie na zakręcie inspektor Kruzo wpadł w poślizg, ale opanował go i z prędkością zbliżoną do Pendolino na Śląskiej Magistrali Kolejowej wpadł na drzwi pomieszczenia gospodarczego.
 
  cdn

Kochani,
jutro znowu Warszawa i wszystko może się zdarzyć. Kończę więc opowiadanie o zbrodni w pensjonacie i inspektorze Kruzo.
Na konkurs Biedronki wysłałem z Banacha dwa opowiadania: Lato z wnukami i Jesień z wnukami. Teraz pracuję nad pozostałymi porami roku. Oczywiście z wnukami.
Edward
----------------------

Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (29)
 
Inspektor Kruzo błędnie założył, że drzwi, na które właśnie wpadł z wysuniętym prawym barkiem, są zamknięte na klucz. W rzeczywistości nie tylko nie były, ale nawet nie zamknięto ich na klamkę. Były jedynie przymknięte, co prawda dość szczelnie i szpary widać nie było, ale wyłącznie w ten sposób oddzielały korytarz od pomieszczenia gospodarczego. Efektem tego błędnego założenia było zniknięcie inspektora za trzema ściankami gipsowo-kartonowymi i zatrzymanie się dopiero na piecu c.o., który, w odróżnieniu od ścianek, sforsować się nie pozwolił.
 
- Wchodzimy? – zapytał pan Jarek chwytając klamkę drzwi, które odbite od ściany zatrzasnęły się z impetem.
- Wchodzimy – chórem odpowiedzieli goście pensjonatu, recepcjonisty nie wyłączając.
 
Po otwarciu drzwi gościom pensjonatu, recepcjonisty nie wyłączając, ukazał się dziwny widok. Przez nieregularne wyrwy w trzech ściankach gipsowo kartonowych zobaczyli siedzącego w kotłowni na podłodze inspektora Kruzo. Był oparty plecami o piec c.o., miał zwieszoną głowę i nie dawał najmniejszych oznak życia.
- Tu program III Polskiego Radia – usłyszeli ponownie ten sam kobiecy głos. – Zbliża się godzina trzynasta. Po raz drugi, zresztą na państwa wyraźne życzenie, wysłuchaliśmy romantycznego duetu Jane Birkin i Serge Gainsbourg’a. Za chwilę serwis informacyjny.
 
- Cześć – dobiegł ich inny, wyjątkowo słaby, kobiecy głos z prawej strony pomieszczenia. Dopiero teraz zauważyli stojących za drzwiami panią Jolę i pana Krisa1. Byli bladzi, jak uprane i nakrochmalone prześcieradła i trzęśli się ze strachu. Stolik i dwa krzesła przysunięte do ściany stały na swoich miejscach, a na ścianie wisiały ‘Słoneczniki’ - reprodukcja obrazu Van Gogh’a, chociaż recepcjonista zaklinał się na wszystkie świętości, że to oryginał. Na podłodze leżała jakaś gra planszowa, a Kris1 trzymał w dłoni kostkę i dwa pionki.
 
Przeprowadzone przez pana Jędrka dochodzenie dało jasny obraz zdarzeń poprzedzających ostatni wyczyn inspektora Kruzo, który w dalszym ciągu siedział na podłodze ze zwieszoną głową, opierając się plecami o piec c.o.
 
Późnym wieczorem, a właściwie już w środku nocy, kiedy skończyło się niezwykle udane spotkanie towarzyskie, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Pani Jola będąc przyzwyczajoną do tego, że przed zaśnięciem musi godzinę, lub więcej, spędzić przed komputerem, którego w wynajmowanym pokoju nie było, nie mogła zasnąć. Po jakimś czasie stwierdziła, że nic ze spania nie będzie i postanowiła pospacerować korytarzami pensjonatu.
 
Pan Kris1 uznał, że nie wolno mu chrapaniem torturować pana Crisa i też wyszedł na korytarz, gdzie spotkał panią Jolę. Po godzinnym spacerowaniu pustymi korytarzami pensjonatu oboje zeszli do piwnicy i zobaczyli uchylone drzwi pomieszczenia gospodarczego, a grające radio zwabiło ich do środka. W pomieszczeniu była jedynie szafa i wspomniany stół z dwoma krzesłami. Na stole zobaczyli Chińczyka, kostkę do gry i zestaw kolorowych pionków.
- Pamiętasz tę grę z dzieciństwa? – pani Jola zadała zgubne w skutkach pytanie.
- Pamiętam – odpowiedział pan Kris1. – Grałem w Chińczyka namiętnie!
- To może przypomnimy sobie tamte czasy? – znowu zgubnie zapytała pani Jola.
Zgubnie, bo gra tak ich wciągnęła, że o bożym świecie zapomnieli oboje. Dopiero pędzący przez pomieszczenie inspektor Kruzo przywołał ich do rzeczywistości.
 
   cdn


Zbrodnia w pensjonacie, czyli
Inspektor Kruzo prowadzi śledztwo (30)
 
Goście pensjonatu, recepcjonisty i inspektora Kruzo nie wyłączając, ponownie zebrali się przy recepcji.
- No cóż, nie zawsze moje hipotezy się sprawdzają – płynną dykcją, godną spikera telewizyjnego, powiedział inspektor Kruzo, któremu piec c.o. naprawił to, co zepsuli anestezjolog lub doktor Majcher-junior. – Miło mi było państwa poznać, chociaż okoliczności do miłych nie należały.
- A wiatr trochę się uspokoił – poinformowała pani Ania. – To co, chyba będziemy się żegnać.
- Niestety mam dla was złą wiadomość – powiedział milczący dotąd Edward.
- Mam pomysł na nową formułę koncertu życzeń i  na konkurs niespodziankę, oczywiście inny niż był wczoraj. Jeśli będziecie chcieli z tej propozycji skorzystać, to powoli planujcie kolejne spotkanie.
 
Edwardzie, nie strasz! – odpowiedziała pani Jola, która sama wystarczająco dużo strachu napędziła wszystkim uczestnikom spotkania, recepcjonisty i inspektora Kruzo nie wyłączając.
- Gdyby jednak – kontynuowała - to nagrodą musi być twoja nowa powieść! Nawet mam pomysł na fabułę:
W eleganckim pensjonacie, po spotkaniu Silnej Grupy, uczestnicy rano zostają zablokowani w pokojach przez policję. Okazuje się, że dokonano morderstwa. Zaraz zaczną się wstępne przesłuchania. "Kto zabił", tego się wszyscy domyślamy, ale kogo?!
Edwardzie, słowo się rzekło, komputer u płota.
 
   KONIEC
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości