26.11.2019, 20:25:02
Łauu… jesteście niesamowici… „po cichu” właśnie takiej „burzy mózgów” oczekiwałem… i nie zawiodłem się
Nawet nie macie pojęcia jak jestem Wam wdzięczny… a z drugiej strony – jak Was za to lubię
Jeszcze raz Wielkie Dzięki za Wasze tu rozważania w mojej sprawie.
Zasiały to co potrzebne – moje „myśleniowe ukierunkowanie” (na różne aspekty informacyjne zawarte w Waszych wypowiedziach), jak również otworzenie przede mną określonych (sensownych) ścieżek do dalszego postępowania.
Choć byłem wewnętrznie przygotowany na taki, a nie inni rozwój wypadków, to nie będę ukrywał, że moje postrzeganie pewnych spraw zmieniło się w dosyć istotny sposób.
Po prostu, muszę teraz przestawić się na inne tory działania.
Do tej pory było to - nieco frywolne – dociekanie „prawdy” stanu mojej prostaty.
Teraz ten etap mam już „za sobą” i czeka mnie nowa – ale jednak określona – ścieżka dalszego postępowania.
Nie ukrywam, że na tę chwilę czas, który nastał „po biopsji” jest swoistą próbą umiejscowienia się „gdzie jestem”.
Na pewno potrzebuję zdystansować się do oczywistości zaistniałej sytuacji – jest to po prostu potrzebne dla mojego komfortu psychicznego.
Jakby to powiedzieć – muszę pogadać sam ze sobą i sam siebie przekonać do pewnych dalszych działań, bo nikt za mnie tego nie zrobi.
A w związku z tym muszę wybrać dla siebie jak najlepszą drogę tego dalszego postępowania – i tu Wasza nieoceniona rola we właściwym ukierunkowaniu mojego postępowania i moich decyzji - oby jak najmniej pochopnych.
Pewnie gdyby nie odległość i określone z tym komplikacje związane z „przemieszczaniem się”, to już bym próbował skontaktować się z „Panem Jerzym”, z którym kontakt sugeruje Armands.
I pewnie "na gorąco" uczyniłbym wiele różnych innych działań - ale przecież nie o pośpiech w działaniach tu chodzi, a przede wszystkim w sensowność - uwarunkowanych moją osobą - tych działań, które powinienem wykonać, i które będą przeze mnie aprobowane.
Powiem Wam, że przez ten czasokres styczności z moim „milczącym urologiem” nabrałem do niego sporego zaufania, ale… ale zaufania li tylko jako do urologa, natomiast trudno mi określić, czym mam w sobie zaufanie do niego w przypadku dokonania radykalnej prostatektomii, tj. czy ma on w sobie odpowiednią „wrażliwość” onkologiczną dla tego, ku czemu owa radykalna prostatektomia ma służyć.
Niestety (a może „stety”) ta „nowa” dla mnie sytuacja, stała się zalążkiem dla mnóstwa „nowych pytań”, nowych – ukierunkowanych – dociekań w pozyskaniu informacji i dodatkowej wiedzy, jak też odpowiedzialności przed samym sobą, za wymagane do podjęcia decyzje.
Tak więc – póki co – muszę pogadać ze samym sobą, aby pochopnością decyzji nie wyrządzić sobie krzywdy.
A niezależnie od wszystkiego, to super, że trafiłem na to forum, a takie, a nie inne okoliczności spowodowały, że dane było mi Was poznać – tych z forum poprzez informacje, które tu zostawili, jak przede wszystkim tych „aktywnych uczestników”, z których część dane było mi poznać osobiście.
Ps. jednak szkoda, że nie znałem wyników biopsji przed spotkaniem… mogę sobie tylko wyobrazić jak owocne byłaby „nocne rozmowy” z Dunolką i resztą „nocnego towarzystwa”.
Ps2. Dzięki, że Jesteście
Nawet nie macie pojęcia jak jestem Wam wdzięczny… a z drugiej strony – jak Was za to lubię
Jeszcze raz Wielkie Dzięki za Wasze tu rozważania w mojej sprawie.
Zasiały to co potrzebne – moje „myśleniowe ukierunkowanie” (na różne aspekty informacyjne zawarte w Waszych wypowiedziach), jak również otworzenie przede mną określonych (sensownych) ścieżek do dalszego postępowania.
Choć byłem wewnętrznie przygotowany na taki, a nie inni rozwój wypadków, to nie będę ukrywał, że moje postrzeganie pewnych spraw zmieniło się w dosyć istotny sposób.
Po prostu, muszę teraz przestawić się na inne tory działania.
Do tej pory było to - nieco frywolne – dociekanie „prawdy” stanu mojej prostaty.
Teraz ten etap mam już „za sobą” i czeka mnie nowa – ale jednak określona – ścieżka dalszego postępowania.
Nie ukrywam, że na tę chwilę czas, który nastał „po biopsji” jest swoistą próbą umiejscowienia się „gdzie jestem”.
Na pewno potrzebuję zdystansować się do oczywistości zaistniałej sytuacji – jest to po prostu potrzebne dla mojego komfortu psychicznego.
Jakby to powiedzieć – muszę pogadać sam ze sobą i sam siebie przekonać do pewnych dalszych działań, bo nikt za mnie tego nie zrobi.
A w związku z tym muszę wybrać dla siebie jak najlepszą drogę tego dalszego postępowania – i tu Wasza nieoceniona rola we właściwym ukierunkowaniu mojego postępowania i moich decyzji - oby jak najmniej pochopnych.
Pewnie gdyby nie odległość i określone z tym komplikacje związane z „przemieszczaniem się”, to już bym próbował skontaktować się z „Panem Jerzym”, z którym kontakt sugeruje Armands.
I pewnie "na gorąco" uczyniłbym wiele różnych innych działań - ale przecież nie o pośpiech w działaniach tu chodzi, a przede wszystkim w sensowność - uwarunkowanych moją osobą - tych działań, które powinienem wykonać, i które będą przeze mnie aprobowane.
Powiem Wam, że przez ten czasokres styczności z moim „milczącym urologiem” nabrałem do niego sporego zaufania, ale… ale zaufania li tylko jako do urologa, natomiast trudno mi określić, czym mam w sobie zaufanie do niego w przypadku dokonania radykalnej prostatektomii, tj. czy ma on w sobie odpowiednią „wrażliwość” onkologiczną dla tego, ku czemu owa radykalna prostatektomia ma służyć.
Niestety (a może „stety”) ta „nowa” dla mnie sytuacja, stała się zalążkiem dla mnóstwa „nowych pytań”, nowych – ukierunkowanych – dociekań w pozyskaniu informacji i dodatkowej wiedzy, jak też odpowiedzialności przed samym sobą, za wymagane do podjęcia decyzje.
Tak więc – póki co – muszę pogadać ze samym sobą, aby pochopnością decyzji nie wyrządzić sobie krzywdy.
A niezależnie od wszystkiego, to super, że trafiłem na to forum, a takie, a nie inne okoliczności spowodowały, że dane było mi Was poznać – tych z forum poprzez informacje, które tu zostawili, jak przede wszystkim tych „aktywnych uczestników”, z których część dane było mi poznać osobiście.
Ps. jednak szkoda, że nie znałem wyników biopsji przed spotkaniem… mogę sobie tylko wyobrazić jak owocne byłaby „nocne rozmowy” z Dunolką i resztą „nocnego towarzystwa”.
Ps2. Dzięki, że Jesteście