Na początku drogi (?)
#81
(15.12.2019, 23:30:53)Edward napisał(a): Daleko szukać nie musisz – przypadek Józka jest jednym z wielu, gdzie wariant oszczędzający zakończył się wznową.
To nie tak, Edku  - Józek nigdy nie miał wznowy miejscowej.
Należy do tych nielicznych pacjentów  - podobnie jak Kris i Włodek - u których nowotwór od razu był już gdzieś rozsiany, mimo optymistycznych wstępnych parametrów.
Dlatego u wszystkich trzech radioterapia ratująca tylko na lożę nie miała sensu, w niczym im nie pomogła, bo tam nic nie było.
To, co się zdarzyło Józkowi,  nazywa się wznową węzłową, chociaż to określenie nie jest precyzyjne, gdyż powinno się raczej mówić o nowotworze przetrwałym (w węzłach).
Przed 10 laty nie było tak zaawansowanej diagnostyki obrazowej, jak teraz, dlatego naświetlano tylko lożę, bez sprawdzenia, czy czasem w węzłach czegoś nie ma.

Jeśli operacja jest dobrze przeprowadzona,  jeśli jest margines ujemny, to wznowy miejscowej nie będzie.
Ale czasem się , niestety, zdarza, jak u Józka, że nowotwór  się już zdąży rozsiać.
Po prostu pech.

Jednak Leszek miał robiony rezonans, i nic w węzłach nie widać.

U ciebie było inaczej, bo krwiaki po rezonansie sugerowały wyjście nowotworu poza torebkę, i w tej sytuacji
radykalność operacji była teoretycznie jak najbardziej słuszna.
Twój przykład doskonale ilustruje popularną tezę, że "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu".
Ale trudno, stało się.

Gdyby Józek zachorował teraz, a nie przed laty, to doradziłabym mu zrobić badanie PET PSMA, a  potem naświetlać prostatę plus podejrzane węzły.
Operacja, u doktora Siekiery, z rozszerzoną limfadenektomią,  byłaby drugim wyjściem.
Odpowiedz
#82
Czy mówiłem, że Was lubię… wiem, że mówiłem, ale nie zaszkodzi to powiedzieć jeszcze raz:
Lubię Was… za to, że jesteście… za to, że wam wciąż zależy informować i uświadamiać choćby takich jak ja Cool
Dlatego Wielkie Dzięki za Wasze tu sugestie, a nawet „połajanki” Confused
A wracając do wyboru „mojej ścieżki” to wybrałem ją w pełnym i świadomym przekonaniu, po rozważeniu różnych „za i przeciw” (i moje "zagrzebanie" w dołku raczej nie miało na to istotniejszego wpływu).
Edward powiedział (napisał) bardzo ważne stwierdzenie: „spokój sumienia to niezmiernie ważna rzecz” i to jest to, co chyba głównie determinuje moje takie, a nie inne postanowienie.
Może faktycznie jest to „strzelanie z armaty do wróbla” ale na tą chwilę, tak jak postrzegam określone uwarunkowania związane ze mną, jak też z samym skorupiakiem jako „bytem”, który we mnie się zalągł, uważam to za najsensowniejszą decyzję.
Masz całkowitą rację Dunolko „łajając” mnie za to, że nie stosuję się do naczelnej zasady przed podjęciem decyzji, tj.:  zasięgnięcia opinii trzech niezależnych specjalistów.
Ale jest tak, że ja „wewnętrznie” czuję słuszność mojego wyboru.
Co stanęło za takim właśnie wyborem – trudno to opisać, bo za dużo „składowych” tej mojej decyzji… o… „michelińskie nocne rozmowy” na pewno pozwoliłyby mi przedstawić te moje „racje”.
Jednym z czynników tych moich „racji” jest też to, że oprócz „skorupiaka” mam spory przerost gruczołu prostaty, który sobą tworzy również inne zagrożenia, a pozostawanie moczu w pęcherzu po mikcji (u mnie USG wykazało 70 ml) też tworzy kolejną przesłankę.
Wspominałem Tobie Dunolko w Michelinie odnośnie moich „obaw” co do samej biopsji jako czynnika mogącego uaktywnić „drzemiącego skorupiaka” i te obawy po jego „trafieniu” we mnie jak najbardziej nadal istnieją.
Są też i inne przesłanki, ale tłumaczenie ich na forum jednak nijak mi nie pasuje, bo mogłyby wydawać się mocno kontrowersyjne.
Dunolko i jeszcze coś na zakończenie tych moich „dywagacji”.
Napisałaś, cyt.: „Jeśli trzech specjalistów potwierdzi, że najlepsza będzie interwencja chirurgiczna, będziemy cię wspierać na każdym etapie.”
Mimo mojego „pochopnego wyboru” doskonale wiem, że itak będziecie mnie wszyscy wspierać… i za to z góry dziękuję zadowolenie, uśmiech
Odpowiedz
#83
Żadne tam "połajanki", Leszku.
Chodzi tylko o to, by twoja decyzja była w pełni świadoma, w dodatku podjęta "dobrowolnie i bez przymusu"
 sytuacyjnego.
Jeśli czujesz "wewnętrzną słuszność swojego wyboru", to OK, i już od jutra zaczynamy cię wspierać.
Odpowiedz
#84
Witam jak ten "syn marnotrawny" po mojej "ucieczce" z forum.
Przepraszam wszystkich za tą "ucieczkę" ale wewnętrznie potrzebowałem całkowitego odseparowania od kontaktu z "skorupiakiem" do czasu mojej operacji.
Nawet nie robiłem żadnych badań, po prostu nic poza umówieniem terminu zabiegu.
Do zabiegu RP (całkowitego usunięcia prostaty) doszło 9 marca.
Po zabiegu poznałem jaką cudowną rzeczą jest pompa "przeciwbólowa" - jak sobie wspomnę operację usunięcia woreczka żółciowego - to jakby całkowicie inne światy.
Pod pompą przeleżałem dwa dni i powróciłem na salę ogólną, ale z bólem nie było żadnego problemu, bo na każdą prośbę podłączano kroplówkę.
Już w środę zostałem "przymuszony" do chodzenia o własnych siłach - fizjoterapeutka była mocno urokliwa (Edward, nie śliń się) - więc chodzenie z nią pod ramię było w stylu jakbym "wyrwał fajną laskę" - inni pensjonariusze oddziału urologicznego mogli tylko obejmować swoje worki urologiczne i wodzić za mną "zawistnym" wzrokiem.
Ale wszystko co piękne ma swój koniec.
Na drugi dzień to już pan doktor pogonił mnie na spacerek i moim kompanem był tylko worek ;(
Teoretycznie w szpitalu miałem być około 1,5 tygodnia. W czwartek na obchodzie lekarz zasugerował, że przy braku komplikacji powinienem wyjść w niedzielę.
W tym momencie zaczęła się "panika" z powodu koronawirusa.
Zamknięto cały oddział, wstrzymano przyjęcia jak też planowe zabiegi. Zaczęto "czyścić" oddział z pacjentów.
Pewnie na bazie tej paniki, w piątek po porannym obchodzie usłyszałem, że jestem do wypisu.
Mam brać worek urologiczny pod pachę i zmiatać do domu póki to możliwe (obawiano się kwarantanny).
Tak to z cewnikiem i świeżymi szwami znalazłem się w domu. Całe szczęście, że córcia z uwagi na zamknięte przedszkola też mogła być w domu.
Co by nie powiedzieć, to pobyt w domu działa ozdrowieńczo i cudnie stawia na nogi psychikę.
W wczorajszy piątek zgłosiłem się do szpitala na zdjęcie szwów i wyjęcie cewnika.
Oprócz tego liczyłem na otrzymanie badań histopatologicznych.
Lekarz, który miał nade mną pieczę po operacji przyniósł mi badania, pokręcił nosem i powiedział, że po badaniu PSA za jakiś miesiąc zobaczymy co dalej.
Po jego słowach wiedziałem już, że usunięcie prostaty nie załatwiło sprawy.
Lekarz dał mi wyniki i ulotnił się, a ja dalej czekałem na przyjęcie do usunięcia cewnika i szwów.
Przewertowałem wyniki i już wiedziałem skąd nietęga mina lekarza (nie będę ich opisywał, bo dam na koniec zdjęcia)
Przyszła moja kolej i jakoś tak się stało, że wszedłem do gabinetu z całym plikiem dokumentów (skierowaniem na zabieg, wypisem i badaniem hisopatologicznym)
Przyjmował jakiś młody lekarz (bardzo serdeczny), a po krótkim czasie przejęła mnie pielęgniarka aby wykonać na mnie "kacie obowiązki".
Okazało się, że połowa szwów musi jeszcze pozostać, natomiast cewnik został wyjęty bezproblemowo (podświadomie spodziewałem się jakiegoś dotkliwszego bólu przy jego wyjmowaniu)
Po zabiegu powróciłem do lekarza, który "prosto z mostu" powiedział mi, że moje wyniki wskazują na potrzebę naświetlenia miejsc pooperacyjnych.
Wspomniałem mu o tym co powiedział lekarz o poczekaniu na badanie PSA.
Na to "Młody" powiedział, że jego zdaniem czekanie jest bez sensu i niejako "z marszu" trzeba poczynić przygotowania do czekających mnie naświetleń.
Nie ukrywam, że miałem podobne przemyślenia, więc wyraziłem zgodę.
Na "już" przypisał mi APO-FLUTUM 250mg (mam brać 3 razy dziennie), a w przyszły piątek (jak zdejmą pozostałe szwy) zapoda mi jakiś zastrzyk (mówił jaki, ale wywiało mi z głowy).
Za tydzień przedstawi mi też "całą ścieżkę" postępowania, która ma się zakończyć w Gliwicach.
I to tyle co u mnie słuchać na chwilę obecną.
ps. po zdjęciu cewnika leci ze mnie jak z odkręconego kranu smutny

       
Odpowiedz
#85
Leszku,

fajnie, że znowu jesteś na forum i fajnie, że RP masz już za sobą. Gorzej, że operacja nie kończy Twoich problemów. Nie czuję się na siłach, by je komentować,  ale z pewnością zrobi to Jola. Ograniczę się więc jedynie do wyrażenia dwóch opinii.

Nietrzymanie moczu dopada niemal każdego pacjenta po RP. U jednych trwa zaledwie tydzień, innym potrafi dokuczać przez niemal rok. W moim przypadku ten stan trwał pięć miesięcy, pomimo regularnych ćwiczeń mięśni Kegla.
U mnie dobrym rozwiązaniem było stosowanie tzw. cewnika zewnętrznego. Na tyle dobrym, że w czwartym miesiącu walki pozwoliło mi na dwudniowy autobusowy wypad do ... Brukseli. Zainteresuj się tym tematem, bo warto.

Druga sprawa, to owe 'ślinienie' się, przed którym mnie ostrzegasz. Niewiele czasu potrzebowała Jola, aby uwieść Cię propagandą godną klasyków stanu wojennego, czy jeszcze wcześniej - to okres przed i w trakcie, drugiej wojny światowej - naszego zachodniego sąsiada.
Leszku, ja się nawet na widok chałwy, lodów i czekolady z orzechami nie ślinię, a co dopiero jakiejś rehabilitantki! 
Jak każdy człowiek lubię piękno w każdej postaci - fizycznej i duchowej. Jak każdy mężczyzna lubię ładne buzie i charaktery - no, który z panów napisze, że nie lubi?  Wierzę Ci, że spacer z młodą dziewczyną, nawet z cewnikiem i workiem na mocz, może być ekscytujący, ale, zważywszy na okoliczności, raczej nie powodujący ślinotoku.

Trzymaj się dzielnie, druhu!
Edward
Odpowiedz
#86
Jaka tam ucieczka? Wielki Brat, admin widział twoją... fakt, że rzadszą obecność na forum zadowolenie, uśmiech

A teraz do sedna. Nie jest dobrze i masz tego pełną świadomość.
Chirurg mówiąc krótko, zrobił co zrobił... ale też czegoś nie zrobił.
Obawiam się braku limfadenektomii (nie widzę śladu wycięcia węzłów w opisie histop.). Nie wiem dlaczego zaniechano wycięcia węzłów.
Dalsze działania, czyli ratująca radioterapia na lożę pooperacyjną z przyległościami + zabezpieczenie hormonalne są zgodne z wytycznymi.
Gliwice to jak najbardziej dobry, a nawet wskazany kierunek.

Co do przeciekania, to nie tylko ciebie to dotknęło. Może z czasem nastąpi poprawa, a ewentualnie jakaś rehabilitacja urologiczna wskazana. Tylko, że obecnie... i nie tylko ze względu na koronawirusa będzie to utrudnione. 
Są, a przynajmniej kiedyś były filmy instruktażowe na Youtube. Jak coś znajdę w swoim archiwum to podeślę.



Naprawdę bardzo mi przykro... 

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#87
Bracie Marnotrawny!
Forum wita cię z radością wielką, bośmy "mieli cię za umarłego", a tymczasem zjawiasz się znów w naszych progach, i jak widać, jeszcze trochę pobędziesz.
Przyjdzie czas, to i jagnię utuczone poświęcimy, i resztki Ducha Puszczy gdzieś się znajdą!
(Prezes, jak widać ma zapasy. Na niego zawsze można liczyć).


Uff, Leszku, to nie tak miało być.
Miałeś się zjawić z nieoznaczalnym wynikiem pooperacyjnego PSA.
Tymczasem sprawy się komplikują.
Ale po kolei.

1. Nieoznaczalny wynik PSA nie jest jeszcze tak całkiem nierealny.
Ten pierwszy lekarz słusznie ci powiedział - zbadajmy za miesiąc PSA, i zobaczymy, co dalej.

2. Problemem jest ewentualność dodatniego marginesu, a raczej dodatnich marginesów.
Ewentualność, ale nie pewność. 
Wyglądałoby  to na niezłą sztuczkę, żeby zostawić niewycięte komórki nowotworu, który zajmuje 5%
objętości prostaty.

3. Gleason jest mały, tylko trójki,a  te komórki jeszcze  - mówiąc obrazowo  - trzymają się się siebie;
to dopiero czwórki odrywają się od macierzy i umieją wędrować.

4. Nie ma przekroczenia torebki, nie ma zajęcia pęcherzyków  - to bardzo ważne.

5. Nie ma angioinwazji, czyli nie ma komórek nowotworowych w naczyniach krwionośnych.
Tą drogą raczej nigdzie nie wywędrowały.

6. Są komórki raka w przestrzeniach około nerwowych.
Dookoła tej "nitki" nerwowej, przechodzącej przez prostatę, jest jakby przestrzeń, w którą "weszły"
komórki nowotworowe. Niektórzy (ale tylko niektórzy) onkolodzy uważają to za niekorzystny czynnik prognostyczny.
Chyba z tego względu, że to jest jednak łatwiejsza droga wyjścia z prostaty.
Ale na razie na żadne wyjście nie ma dowodu.

No i teraz najważniejsze  - młody lekarz proponuje ci natychmiastową hormonoterapię i szybką radioterapię adjuwantową.
Nie wiem, jak koledzy, ale moim zdaniem byłoby to ze wszech miar przedwczesne!!!!
Dopóki się nie skontaktujesz z innym lekarzem, nie bierz tych tabletek!
Ani hormonoterapia ani radioterapia to nie jest kaszka z mleczkiem, godzimy się na to tylko wtedy, gdy to konieczne.

Nigdy się nie dowiesz, czy to konieczne, jak weźmiesz hormony.
Tylko jeden czynnik przemawia za  koniecznością radioterapii, czyli ewentualny margines dodatni.
Ale mocnych kontrargumentów jest więcej.
Leszek  - koniecznie skontaktuj się, choćby telefonicznie lub mailowo, z innym urologiem, przede wszystkim z twoim panem Milczącym. 

Radioterapia, nawet konieczna, może być przeprowadzona co najmniej trzy miesiące po operacji.
Takie są standardy, bo tam się wszystko musi wygoić.
I co ważne  - radioterapia utrwala poziom trzymania moczu.
W tej chwili leci jak z kranu, to jest normalne przez 2, 3 dni, stopniowo sytuacja będzie się poprawiać.
Po trzech miesiącach powinno być już przyzwoicie.
I wtedy ewentualnie można zacząć naświetlania.
Bratu Józka też - wskutek nieporozumienia  - zaordynowano radioterapię 6 tygodni po prostatektomii, i rezultatem jest całkowite nietrzymanie moczu.
To straszne  do końca życia chodzić z pieluchą.

Twój nowotwór jest mały i nieagresywny. Nawet przyjmując najgorszy scenariusz, masz sporo czasu na działanie ratunkowe. Trzy miesiące w twojej sytuacji nie zrobią różnicy.
Czyli nie bierz na razie tych hormonów.
Odpowiedz
#88
Leszku, tylko nie zapominaj, że Dunolka to jednak nie lekarz specjalista /i tu muszę zauważyć: jak wielka to strata dla polskiej medycyny!/ a tylko nasz największy, forumowy autorytet i przyjaciel, przyjaciel nas wszystkich!
Ale nikt, nikt tak jak ona, nie przygotuje Cię do konsultacji specjalistycznej......
A wtedy często bywa, że nasi konsultanci /lekarze specjaliści/  dostają nagłego olśnienia.....  zadowolenie, uśmiech
Życzę Ci szczęścia i optymalnych wyborów w walce, którą własnie rozpoczynasz.....
Pozdrawiam.
Paweł
Ur.1960
PSA wyjściowe 09.2010 - 11,097 ng/ml
Prostatektomia Radykalna /klasyczna/, Obustronna Limfadenektomia Miednicza  
Wynik po RP   - GL. (2 + 4) pT2cN1
Korekta 2013  - GL. (4 + 3) pT3aN1, resekcja R1
PSA - 06.2011 /8 tyg. po RP/ - 0,02
Od 08.2013 - Bicalutamide 50 mg 
Od 04.2020 - Bicalutamide 100 mg
Od 04.2021 - Bicalutamide 150 mg
09.2021 - VMAT+CBCT
Od 12.2021 - Bicalutamide 100mg
PSA - 06.2022 - < 0,006
Od 03.2022 - Bicalutamide 50mg
Od 08.2022 - Bicalutamide - stop!
PSA - 04.2024 - 0,111
Odpowiedz
#89
Dunolka nie jest  ani lekarzem (na szczęście), ani porad lekarskich nie udziela.
Jedyne, o co Dunolce chodzi, to skierować pacjenta do odpowiedniego specjalisty,
wyjaśnić dlaczego, no i podtrzymać na duchu.

Zasada "trzech niezależnych specjalistów" nie wzięła się z niczego, wiadomo, że jest stosowana przez lekarzy, a oni przecież wiedzą, co czynią.

Leszek ma opinię dwóch lekarzy, te opinie są różne.
Logiczne, że trzeba spytać trzeciego lekarza.
A może i czwartego.

Obecnie przychodnie są w większości nieczynne, prywatne wizyty też raczej wstrzymane.
Lekarze mają więc więcej czasu, zatem mogą pewnie doradzać przez internet, albo telefon.
Zapłata to też przecież nie problem (przynajmniej nie techniczny).
Dlaczego więc nie poradzić się innych specjalistów?
Problem jest taki:
Czy przy pT2c, Gl 3+3, 5% zajętych tkanek, i nowotworze dochodzącym do linii cięcia
niezbędna jest natychmiastowa hormonoterapia i radioterapia adjuwantowa?
Czy nie lepiej poczekać do pierwszego PSA?.

Od razu napiszę, że nie wierze, aby lekarze z Centrum Onkologii w Gliwicach zgodzili się na tak szybką radioterapię,
jeszcze przed upływem przepisowych 3 miesięcy, i to bez wyraźnych wskazań.
Na tyle już znamy ich zwyczaje.

Chodzi mi o te hormony.
Piszę, bo spotkałam się nie raz na forach  - nie tylko polskich  - że lekarz dawał hormony pacjentowi niemal automatycznie, na pierwszej wizycie, przy niewielkim PSA, bez  badań, bez wskazań.
Bo to takie łatwe, tabletki, zastrzyk, PSA spada, i już pacjent spokojny.
A po kilku latach, już przy hormonooporności, specjaliści łapią się za głowę, "jaki konował to panu zlecił".
Tu sytuacja jest niby inna, ale łatwość w szafowaniu hormonami ta sama.

Leszku, jak weźmiesz od razu te hormony, nigdy się nie dowiesz, jaki był prawdziwy wynik operacji.
 Może był korzystny, a ty strzelisz z armaty do wróbli. A nawet nie do wróbli, tylko sobie w nogę.
(Żeby to w nogę!).

Żeby była jasność  - być może i hormony i radioterapia będą potrzebne.
Odpowiedz
#90
(21.03.2020, 18:18:44)Edward napisał(a): Leszku,
fajnie, że znowu jesteś na forum i fajnie, że RP masz już za sobą.

Witaj Edwardzie zadowolenie, uśmiech
Mam podobne odczucia do Twoich, tj. cieszę się z bycia tu z Wami, jak też cieszę się, że RP już poza mną zadowolenie, uśmiech

(21.03.2020, 18:18:44)Edward napisał(a): Nietrzymanie moczu dopada niemal każdego pacjenta po RP. U jednych trwa zaledwie tydzień, innym potrafi dokuczać przez niemal rok. W moim przypadku ten stan trwał pięć miesięcy, pomimo regularnych ćwiczeń mięśni Kegla.
U mnie dobrym rozwiązaniem było stosowanie tzw. cewnika zewnętrznego. Na tyle dobrym, że w czwartym miesiącu walki pozwoliło mi na dwudniowy autobusowy wypad do ... Brukseli. Zainteresuj się tym tematem, bo warto.
Niezależnie od Twoich podpowiedzi również pomyślałem o cewniku zewnętrznym jako dobrej alternatywie na polepszenie komfortu codziennej egzystencji.
Podobnie z ćwiczeniami mięśni Kegla, jak nie tylko mięśni. Na przedoperacyjnym wywiadzie anestezjolog poinstruował mnie co i jak robić aby całe ustrojstwo zaczęło działać w pełnej sprawności w jak najszybszym terminie.
Nawet pielęgniarka po zdjęciu cewnika pokazała mi symulacyjnie jak powinny wyglądać pewne ćwiczenia. Dla kogoś patrzącego z boku mogłoby to wyglądać dość dwuznacznie, hi, hi zadowolenie, uśmiech

(21.03.2020, 18:18:44)Edward napisał(a): Leszku, ja się nawet na widok chałwy, lodów i czekolady z orzechami nie ślinię, a co dopiero jakiejś rehabilitantki! 
Sorry Edward, ale masz już swoją "łatkę" na tym blogu i musisz "dźwigać" to swoje brzemię - ze wszystkimi tego reperkusjami, także naszymi aluzyjnymi komentarzami zadowolenie, uśmiech

Pozdrawiam Cię serdecznie
Leszek

(21.03.2020, 18:38:04)Armands napisał(a): Jaka tam ucieczka? Wielki Brat, admin widział twoją... fakt, że rzadszą obecność na forum zadowolenie, uśmiech
No tak, przed Wielkim Bratem nie ma ucieczki zadowolenie, uśmiech

(21.03.2020, 18:38:04)Armands napisał(a): A teraz do sedna. Nie jest dobrze i masz tego pełną świadomość.
Chirurg mówiąc krótko, zrobił co zrobił... ale też czegoś nie zrobił.
Obawiam się braku limfadenektomii (nie widzę śladu wycięcia węzłów w opisie histop.). Nie wiem dlaczego zaniechano wycięcia węzłów.
Dalsze działania, czyli ratująca radioterapia na lożę pooperacyjną z przyległościami + zabezpieczenie hormonalne są zgodne z wytycznymi.
Gliwice to jak najbardziej dobry, a nawet wskazany kierunek.
Co do przeciekania, to nie tylko ciebie to dotknęło. Może z czasem nastąpi poprawa, a ewentualnie jakaś rehabilitacja urologiczna wskazana. Tylko, że obecnie... i nie tylko ze względu na koronawirusa będzie to utrudnione. 
Są, a przynajmniej kiedyś były filmy instruktażowe na Youtube. Jak coś znajdę w swoim archiwum to podeślę.
Naprawdę bardzo mi przykro... 
Pozdrawiam
Armands
Dzięki - za to, że dzięki Tobie i innym moja szklanka wciąż może być (i jest) do połowy pełna zadowolenie, uśmiech

(22.03.2020, 08:32:50)latarnik napisał(a): Leszku, tylko nie zapominaj, że Dunolka to jednak nie lekarz specjalista /i tu muszę zauważyć: jak wielka to strata dla polskiej medycyny!/ a tylko nasz największy, forumowy autorytet i przyjaciel, przyjaciel nas wszystkich!
Ale nikt, nikt tak jak ona, nie przygotuje Cię do konsultacji specjalistycznej......
A wtedy często bywa, że nasi konsultanci /lekarze specjaliści/  dostają nagłego olśnienia.....  zadowolenie, uśmiech
Życzę Ci szczęścia i optymalnych wyborów w walce, którą własnie rozpoczynasz.....
Pozdrawiam.
Paweł

Wcale nie zapominam.
Dunolka to nasz Skarb nieoceniony i masz rację, że na swój sposób, to jest to strata dla polskiej medycyny (a jak się pomyśli jaką z tego mogłaby "trząść" kasę, to głowa mała).
Choć strata dla medycyny, to jednak zysk dla naszego forum... i ciągle za "friko" zadowolenie, uśmiech

Pozdrawiam serdecznie
Leszek

(22.03.2020, 11:39:00)Dunolka napisał(a): Dunolka nie jest  ani lekarzem (na szczęście), ani porad lekarskich nie udziela.
Jedyne, o co Dunolce chodzi, to skierować pacjenta do odpowiedniego specjalisty,
wyjaśnić dlaczego, no i podtrzymać na duchu.
(...)
Leszku, jak weźmiesz od razu te hormony, nigdy się nie dowiesz, jaki był prawdziwy wynik operacji.
 Może był korzystny, a ty strzelisz z armaty do wróbli. A nawet nie do wróbli, tylko sobie w nogę.
(Żeby to w nogę!).

Żeby była jasność  - być może i hormony i radioterapia będą potrzebne.

Ech Dunolko jesteś czymś (kimś) co kojarzy mi się ze Słońcem. Ma na nas strasznie pozytywny wpływ i człowiek automatycznie wpada w dobry nastrój gdy go zobaczy lub poczuje ciepło jego promieni.
Twoje "skomentowanie" moich wyników pooperacyjnych oraz Twoje sugestie jakby otrząsnęły mnie... poważnie.
Jakby ponownie wtoczyły mnie na tory racjonalnego myślenia a nie kierowania się jakąś dziwną autosugestią.
Dzięki za Twoją ocenę i sugestię zadowolenie, uśmiech
I masz 100% racji - pośpiech to może być mój strzał we własną nogę.
pT2c, Gl 3+3, 5% zajętych tkanek mówi sobą sporo i na pewno nie sugeruje podejmowania "szybkich", nie do końca przemyślanych decyzji.
Decyzja moja jest taka, że czekam do badania PSA. W międzyczasie postaram się skonsultować z moim "milczącym urologiem".

Dzięki Dunolko zadowolenie, uśmiech
Dzięki za "konsultacje" i za to, że tu jesteś zadowolenie, uśmiech
I dzięki, że tak ciepło przyjęłaś "brata marnotrawnego" zadowolenie, uśmiech

Cieplutkie pozdrowienia
Leszek
Odpowiedz
#91
A wszystko to przy założeniu, że histopatologia pooperacyjna została wykonana profesjonalnie.....
Mój przykład pokazuję, że nie zawsze tak jest.....  smutny
W pełni popieram stanowisko Joli, weźmiesz od razu hormony - nigdy nie dowiesz się do końca co w trawie piszczy.....
A tak masz czas na wygojenie, na poprawę trzymania moczu i obserwację zachowania PSA.... A to razem da bazę do podejmowania bardziej racjonalnych decyzji terapeutycznych.... Radioterapia nie powinna być mocno odwlekana ale trochę czasu masz.... Ja nie byłem naświetlany a RP miałem 9 lat temu.... Moim zdaniem nie rób nerwowych ruchów, tylko zawsze zachowuj zdrowy rozsądek.... Sugerujemy 3 niezależne opinie specjalistów, ja miałem ich znacznie więcej, ale to też nie jest dobre bo pacjent głupieje.... Uznane nazwiska, tytuły naukowe, doświadczenia kliniczne a opinie rozbieżne. Optymalną jest sytuacja, kiedy po tym bieganiu od specjalisty do specjalisty możesz sobie wybrać lekarza, któremu zaufasz.... Wtedy jest znacznie łatwiej...
Jarek słusznie zauważył: a co z węzłami? Przeważnie chlastają i okoliczne węzły....
Leszek, wiem jakie to jest trudne ale póki co nie śpiesz się zbytnio....
Pozdrawiam.
Paweł
Ur.1960
PSA wyjściowe 09.2010 - 11,097 ng/ml
Prostatektomia Radykalna /klasyczna/, Obustronna Limfadenektomia Miednicza  
Wynik po RP   - GL. (2 + 4) pT2cN1
Korekta 2013  - GL. (4 + 3) pT3aN1, resekcja R1
PSA - 06.2011 /8 tyg. po RP/ - 0,02
Od 08.2013 - Bicalutamide 50 mg 
Od 04.2020 - Bicalutamide 100 mg
Od 04.2021 - Bicalutamide 150 mg
09.2021 - VMAT+CBCT
Od 12.2021 - Bicalutamide 100mg
PSA - 06.2022 - < 0,006
Od 03.2022 - Bicalutamide 50mg
Od 08.2022 - Bicalutamide - stop!
PSA - 04.2024 - 0,111
Odpowiedz
#92
(22.03.2020, 19:23:37)latarnik napisał(a): Jarek słusznie zauważył: a co z węzłami? Przeważnie chlastają i okoliczne węzły....

Powinni usunąć co najmniej węzły zasłonowe.
Na razie zapuśćmy zasłonę milczenia nad jakością tej prostatektomii, żeby Leszka nie dołować.
Jest po ciężkiej operacji, musi wydobrzeć, również psychicznie.

Leszku, wybacz, że pytam, ale jak z tym "kranem"? Są chwile wstrzymania?


Edward napisał(a):     Niewiele czasu potrzebowała Jola, aby uwieść Cię propagandą godną klasyków stanu wojennego, czy jeszcze wcześniej - to okres przed i w trakcie, drugiej wojny światowej - naszego zachodniego sąsiada.   

 Edku, nie przesadzaj, aż taka stara to nie jestem!!!
Odpowiedz
#93
Leszku, jeszcze uzupełnię.
To jest naprawdę ważne, jakie będzie to pooperacyjne PSA, jaki to będzie poziom.
Jeśli nawet będzie oznaczalne, to przecież nie jest wszystko jedno,
czy to będzie  0,01, czy 0,10, czy 1,00, czy powyżej 1.
W każdym przypadku byłaby nieco inna droga postępowania.
Dlatego warto znać tę wartość.

Tak czy owak radioterapii nie można zacząć wcześniej, niż za trzy miesiące,
a na hormonoterapię jest czas miesiąc przed naświetlaniami.
Do tego czasu koronawirus  - miejmy nadzieję  - da nam spokój, i twoje wędrowanie
po przychodniach i szpitalach będzie bezpieczniejsze.
Na razie jesteś pacjentem bardzo wysokiego ryzyka, więc zastosuj ostrą kwarantannę.
Odpowiedz
#94
Leszku,
tak naprawdę wszystko zostało już napisane. Na RT i tak musisz poczekać do zagojenia pola operacyjnego, hormony zafałszują rzeczywisty obraz pooperacyjny.
Minęło 2 tygodnie od operacji, z trzymaniem moczu powinno być trochę lepiej - widzisz poprawę ?
Na priv wysłałem Ci artykuł nt. leczenia nietrzymania moczu.
Pozdrawiam AParsley
Rocznik 1961
PSA przed RP 15,41 ng/ml, LRP 19/11/2014, RT 05-06/2015.
PSA od 08/2017 do teraz <0,006 ng/ml.

Moja historia
Odpowiedz
#95
(23.03.2020, 00:14:28)Dunolka napisał(a): Leszku, jeszcze uzupełnię.
.......
Do tego czasu koronawirus  - miejmy nadzieję  - da nam spokój, i twoje wędrowanie po przychodniach i szpitalach będzie bezpieczniejsze. Na razie jesteś pacjentem bardzo wysokiego ryzyka, więc zastosuj ostrą kwarantannę.

LESZKU, JOLA MA RACJĘ!!!

https://www.youtube.com/watch?v=4yWg1vvvFl0


(22.03.2020, 23:54:24)Dunolka napisał(a):
(22.03.2020, 19:23:37)latarnik napisał(a): Jarek słusznie zauważył: a co z węzłami? Przeważnie chlastają i okoliczne węzły....
...
Na razie zapuśćmy zasłonę milczenia nad jakością tej prostatektomii, żeby Leszka nie dołować.
...
PO TYM ZDANIU ZAPUSZCZANIE ZASŁONY MILCZENIA NIE MA JUŻ SENSU smutny

Edward napisał(a): Niewiele czasu potrzebowała Jola, aby uwieść Cię propagandą godną klasyków stanu wojennego, czy jeszcze wcześniej - to okres przed i w trakcie, drugiej wojny światowej - naszego zachodniego sąsiada.   

 Edku, nie przesadzaj, aż taka stara to nie jestem!!!
A KTO MÓWI O STAROŚCI? PRZECIEŻ NIE TRZEBA MIEĆ LAT 600+, ŻEBY ZNAĆ PRZEBIEG BITWY POD GRUNWALDEM.
Odpowiedz
#96
Witam wszystkie „Dobre Duchy” tego forum zadowolenie, uśmiech
Jeszcze raz dzięki za Wasze wsparcie, za Waszą próbę umiejscowienia mojej sytuacji „tu i teraz” – jestem Wam za to naprawdę ogromnie wdzięczny.
Uważam się za człowieka postępującego na ile to możliwe w sposób najbardziej racjonalny, ale dzięki Wam widzę, że bez Was byłbym jak „dziecko we mgle”.
Wracając do mojej operacji, to bezpośrednio przed nią była rozmowa, że będą też „profilaktycznie” wycinane węzły – dlaczego nie ma o tym wzmianki w opisie, trudno powiedzieć i w obecnej sytuacji raczej trudno otrzymać jakąkolwiek odpowiedź, bo nie ma możliwości nawet się kogo spytać.
Co by nie powiedzieć w samym wypisie (karcie informacyjnej) jest jak byk napisane „wycięcie radykalne stercza (PR) z limfadenektomią zasłonową z dostępu załonowego”.
Dlaczego po o tym zabiegu nie ma śladu w opisie histopatologicznym – dobre pytanie, ale póki co bez możliwości odpowiedzi.
W ten piątek mam termin usunięcia resztki pozostałych szwów, więc będzie okazja do zapytania się „co z węzłami”?
Niezależnie „co i jak” ugruntowaliście mnie w jednym: przystopowaniu i działaniu bez pochopnych decyzji. I tego póki co zamierzam się trzymać.
Odnośnie mojego „przeciekającego kranika” to zaczynam wyczuwać pozytywne zmiany.
Wiadomo, że jak zmieniam pozycje ciała, to normą jest, że zemnie coś ulatuje, ale jest też tak, że zaczynam wyczuwać parcie na pęcherz i staram się powstrzymywać „ulatywanie” co moim zdaniem udaje mi się z coraz lepszym skutkiem.
Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Co do mojego „podwyższonego ryzyka” jestem tego świadomy.
Jako, że córcia jest w domu (praca zdalna) z mojej strony nie ma żadnej potrzeby wychodzenia z domu.
Córcia robi 2 razy w tygodniu większe zakupy uzupełniające, a co się da, to kupujemy przez internet.
Na zakupy córcia nie wychodzi bez rękawiczek jednorazowych i maski, aby nie przywlec czegoś do domu.
Zwolnienie mam do 10 kwietnia, więc nie jest źle zadowolenie, uśmiech
 
Trzymajcie się ciepło i oby każde za nas miało 36,6 zadowolenie, uśmiech
Odpowiedz
#97
Podczas najbliższej wizyty... oby w terminie ustalonym na karcie informacyjnej, nalegaj na wykonanie USG miednicy. Można na nim sporo zobaczyć... na przykład zespolenie cewki, ewentualne limfocele, opróżnianie pęcherza itd.
No i faktycznie pogadaj, czy była limfadenektomnia i jeśli tak, to co z opisem.
Co do szczelności, to proces poprawy jest stopniowy. Najważniejsze, aby szło w dobrą stronę.
Wypoczywaj, ćwicz, ale oszczędnie.

No i czekamy na poprawę i zerowy wynik PSA.

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#98
(23.03.2020, 12:38:07)fsmutas napisał(a): w samym wypisie (karcie informacyjnej) jest jak byk napisane „wycięcie radykalne stercza (PR) z limfadenektomią zasłonową z dostępu załonowego”.

Czyli raczej oczywiste, że węzły zasłonowe jednak wycięto, tylko trzecia karteczka gdzieś się zagubiła...
Zwróć uwagę, że twój opis jest na dwu oddzielnych karteczkach, każda ze swoim tytułem i podpisem,
a zwykle wszystko jest na jednej.
Może oni lubią tak "wszystko oddzielnie".
Na każdej z tych karteczek jest podpis osoby, która badała twoje tkanki, jest też twój numer pacjenta.
Po prostu zadzwoń do tego oddziału waszego szpitala,  gdzie "robi się"  histopatologię, i poproś o wyjaśnienie.
I niech na piątek wszystko będzie gotowe!

Jak już będziesz miał na linii tę osobę, która tkanki badała, możesz spytać o ten "nowotwór dochodzący do linii cięcia".
Co to znaczy, o co chodzi.
Ja kiedyś dzwoniłam do histopatologa z podobnymi pytaniami, odpowiedział, że jeszcze raz zbada preparaty
i oddzwoni. Zbadał, oddzwonił, wytłumaczył.
Odpowiedz
#99
Witam wszystkich jak najbardziej serdecznie zadowolenie, uśmiech
Za radą Dunolki dodzwoniłem się do Zakładu patomorfologii, który wykonywał badania histopatologiczne.
Spytałem się oczywiście o brak wyników badania wyciętych węzłów chłonnych.
Pani kierownik sprawdziła moje badania i stwierdziła, że nie przekazano jej do badań żadnych próbek, które obejmowały by sobą węzły chłonne i nie jest mi w stanie powiedzieć dlaczego tak się stało, skoro prostatektomia była połączona z z limfadenektomią zasłonową.
Cóż, spróbuję się dopytać w tej kwestii w piątek.
Odnośnie mojego pytania jak rozumieć wskazania, że "nowotwór dochodzi do linii cięcia" stwierdziła, że w dwóch miejscach „nacieki” (czy jak to nazwać – ona to jakoś fachowo nazwała) dochodziły do brzegów preparatów, co może sugerować, ze nie został nowotwór doszczętnie wycięty.
Z drugiej strony – jakby na pocieszenie – powiedziała, że utkanie było bardzo mało, co dla mnie powinno bardzo dobrze rokować – i tego się trzymam zadowolenie, uśmiech
Odpowiedz
(24.03.2020, 13:29:07)fsmutas napisał(a): powiedziała, że utkanie było bardzo mało, co dla mnie powinno bardzo dobrze rokować – i tego się trzymam zadowolenie, uśmiech

To istotna i faktycznie optymistyczna wiadomość.
W końcu to ważne, jakiej  wielkości jest ten ewentualny margines, jeśli w ogóle jest.


Cytat:   nie przekazano jej do badań żadnych próbek, które obejmowałyby sobą węzły chłonne 
 

 No ciekawe. Można by zrobić listę naszych organów, zaginionych w  Zakładach Patomorfologii.
1. Kris  - lewe węzły zasłonowe.
2. Smutas  - lewe i prawe węzły zasłonowe.
3. Dunolce też coś ważnego zgubili, ale mniejsza z tym.
Na części zamienne zabrano, czy co?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości